Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem - najlepiej czyli przeciętnie
07.08.2019 22:35
Gra zespołu 6 (4,47 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Czas rotacji powoli dobiega najwyraźniej końca, bo w kolejnym meczu ligowym w podstawowej jedenastce nie pojawiło się tylko trzech zawodników spośród tych, który kończyli mecz w Kuopio. Wpłynęło to pozytywnie na zespół, bo Legia rozegrała najlepszy mecz w sezonie. Najlepszy nie oznacza jednak „bardzo dobry” czy „dobry”, ale przeciętny, co jednak i tak stanowi znaczny postęp w stosunku do dotychczasowych występów „Wojskowych”. Znów niezły mecz rozegrali w defensywie obrońcy i wspierający ich pomocnicy, przez co Śląsk oddał zaledwie jeden celny strzał i to z dystansu. Nieźle wyglądało też wyprowadzanie piłki, zdecydowanie częściej rozgrywano ją przez środek pola, zwłaszcza lewą stroną, gdzie czynili to Andre Martins i Luquinhas. Dużo Legia oddała celnych strzałów (aż osiem), choć większość z nich była z dystansu lub po stałych fragmentach gry, długo też legioniści wreszcie potrafili utrzymać się przy piłce wymieniając podania na połowie przeciwnika. Do szczęścia zabrakło goli, ale też i klarownych sytuacji podbramkowych. O ile w poprzednich meczach źle funkcjonowały skrzydła, to teraz większy problem był w polu karnym i na środku pola przed „szesnastką”. Słusznie zauważył w pomeczowej wypowiedzi Jarosław Niezgoda, że tej ofensywnej czwórce brakuje zgrania ze sobą, wszak większość z nich w zeszłym sezonie w Legii nie grała, niemniej trudno nie było zauważyć, że brakowało piłkarza, który stworzyłby zagrożenie w polu karnym, a nie tylko na bokach. Był na ławce Carlitos, ale Aleksandar Vuković z bliżej nieznanych przyczyn nie chciał wpuścić w końcowej fazie meczu najlepszego snajpera wicemistrzów Polski, do tego przeprowadzone przez trenera zmiany w końcówce raczej osłabiły zespół i zmniejszyły szanse na pozytywne rozstrzygnięcie meczu. Dalecy jesteśmy od popadania w nieuzasadniony zachwyt, jak to miało miejsce u trenera Legii na konferencji prasowej, ale równie odlegli jesteśmy po tym meczu od wiadra pomyj, jakie nieustannie wylewają się na stołeczny klub w niechętnych mu mediach. Było przyzwoicie, zabrakło zwycięstwa, a i tak przecież wiadomo, że to nie mecze ligowe są obecnie priorytetem dla wicemistrzów Polski.
Radosław Majecki 6 (5,26 - ocena Czytelników). Po raz kolejny nie musiał się wykazywać swoimi umiejętnościami, bo bardzo dobrze w defensywie zagrali piłkarze z pola. Obronił jeden strzał z dystansu, dobrze sobie radził z dośrodkowaniami, jeden wyrzut miał nieco niedokładny. Ocena wyjściowa.
Marko Vesović 6 (4,38). W defensywie nie przegrał żadnego pojedynku, do gry w ataku też się dość często włączał, choć głównie w drugiej części meczu. Po jednym z jego dośrodkowań bardzo dobrą okazję miał Nagy. Zdarzały mu się straty i nieudane próby dryblingów, ale wyłącznie w ofensywie. Niezły mecz Czarnogórca.
Igor Lewczuk 7 (5,30). Najlepszy piłkarz mecz według InStata i faktycznie doświadczony stoper Legii rozegrał naprawdę dobre spotkanie i skutecznie wybijał z głowy piłkę napastnikom Śląska. Nieco częściej wprawdzie od Jędrzejczyka przekraczał przepisy, miał problemy z Exposito w początkowej fazie meczu, ale później już Hiszpana bardzo ładnie wyprzedzał lub zmuszał do błędu. Miał niezłą okazję do zdobycia gola po rzucie rożnym. Tak jak się spodziewaliśmy, jeden z najlepszych piłkarzy za czasów Stanisława Czerczesowa nie zapomniał pomimo długiej przerwy jak się gra w piłkę i choć nie imponuje tak motoryką jak kilka lat temu nadal może stanowić pewny punkt zespołu, o ile rzecz jasna gra na swojej pozycji.
Artur Jędrzejczyk 8 (5,91). Od kiedy Jędrzejczyk wrócił na swoją pozycję jest zdecydowanie najlepszym piłkarzem wicemistrzów Polski, jak na kapitana przystało. Demolował wręcz nie ustępującego mu warunkami fizycznymi hiszpańskiego napastnika, który był kompletnie bezradny, zwłaszcza pojedynkach powietrznych. W 16. minucie kapitalną interwencją przy zamieszaniu po rzucie wolnym dla Śląska uratował Legię od utraty gola - nigdy nie zrozumiemy dlaczego komentatorzy zamiast docenić krycie i przytomność umysłu „Jędzy” w tej akcji, mówili o „prawie samobóju”. Widać mówienie dobrze o jakimkolwiek piłkarzu Legii nie jest obecnie w modzie. Był też bliski zdobycia gola, ale nie zdołał się lepiej złożyć do odbitej przez bramkarza piłki w polu karnym i uderzył zbyt lekko. Znakomity mecz reprezentanta Polski, wraz z Lewczukiem stworzyli pod polem karnym zaporę nie do przejścia.
Paweł Stolarski 4 (4,86). Nie błyszczał w defensywie, zwłaszcza przed przerwą miał sporo problemów nie tylko z Musondą, ale i z grającym na prawej obronie Broziem. Dużo lepiej w obronie wyglądało to po zmianie stron. W ataku Stolarski grał niestety słabo, tracił piłkę w dryblingach, dośrodkowywał niecelnie, przede wszystkim jednak zdecydowanie za rzadko pojawiał się pod polem karnym Śląska. Słaby w sumie występ „Stolara”, ale nie jest mu na pewno łatwo grać po lewej stronie boiska, bo to nie jego pozycja.
Andre Martins 7 (5,15). Sporo piłek w środku pola przejął, a do tego błyszczał przy wyprowadzaniu akcji, zwłaszcza w drugiej części meczu. Wreszcie widzieliśmy Martinsa takiego, jak w zeszłym sezonie, biorącego na siebie ciężar przenoszenia akcji z obrony do ataku, podobała nam się jego współpraca przy tym z Luquinhasem. Znów był bezlitośnie wycinany (dziewięć fauli) i znów sędziowie przez palce patrzyli na permanentne faule na Portugalczyku. Wywalczył jeden rzut wolny niedaleko pola karnego. Ocenę psuje nam tylko końcówka pierwszej połowy, gdy dość nonszalancko stracił dwa razy piłkę na swojej połowie, po jednej z takich strat rywal uderzył nad poprzeczką. Dobry mecz Martinsa.
Domagoj Antolić 5 (3,45). Bardzo dużo piłek odebranych w środku pola, pamiętajmy, że to nie tylko obrońcy, ale i pomocnicy odpowiadają za to, że piłkarze Śląska mieli ogromne problemy z dojściem do strzału. A to właśnie Antolić był zawodnikiem najczęściej odbierającym piłkę rywalom spośród wszystkich pomocników Legii. Zdecydowanie lepszą miał pierwszą połowę niż drugą, gdy raz zdarzyło mi się w obronie spóźnić i przeciwnik oddał strzał z dystansu. W sumie jednak do gry w destrukcji zastrzeżeń do Chorwata nie mamy, za to do rozgrywania - bardzo duże. Antolić grał głównie do tyłu, a w najlepszym przypadku do boku, nabijał sobie w ten sposób statystyki celnych podań, ale jedynym efektem tego było zwalnianie akcji. Środkowy pomocnik musi grać też ofensywnie i przenosić grę pod bramkę przeciwnika, a Chorwat w ogóle tego nie robił. Gdy w końcówce meczu próbował wziąć grę na siebie, zagubił się w dryblingu. Dobrze z tyłu, słabo z przodu, w sumie mocno przeciętnie.
Arvydas Novikovas 6 (3,74). Litwin jest niezwykle chimeryczny i gra w kratkę. Po beznadziejnym meczu w Kuopio znów pokazał, że warto na niego stawiać, bo możliwości ma spore. Był przez cały mecz najaktywniejszym legionistą pod bramką Śląska, oddal najwięcej strzałów, w tym dwa celne i jeden minimalnie niecelny po rykoszecie. Brał grę na siebie, schodził w swoim stylu do środka i uderzał z dystansu. Siłą rzeczy musiał mieć przy tak aktywnej grze trochę strat, w tym jedną na kontrę dla rywala w 63. minucie, raz zbyt wolno się w końcówce pierwszej połowy zbierał do uderzenia, ale chęci do gry, również w obronie (w odróżnieniu od meczu czwartkowego) odmówić mu nie można. To, co mocno rzucało się w oczy in minus, to słaba współpraca z partnerami. Niestety, formacja ofensywna Legii jest niezgrana i częściej można obejrzeć indywidualne próby rozwiązania akcji niż składne akcje. Może z czasem Novikovas częściej będzie grał z partnerami, bo w niedzielnym meczu był aktywny, ale też nieco jednostronny. Przeciętny występ, ale oczywiście o niebo lepszy niż w Finlandii.
Luquinhas 6 (5,76). Kolejny „południowiec”, który musi zmierzyć się z „karate po polsku”, czyli Ekstraklasową odmianą piłki nożnej. Faulowany był osiem razy, a sędzia oczywiście pozostawał niewzruszony, jeśli chodzi o napominanie kartkami wrocławian. Brazylijczyk dobrze inicjował akcje, świetnie się zastawiał i przeprowadzał piłkę pod pole karne dobrze przy tym współpracując z Martinsem. O ile w środku pola był bardzo pożyteczny, to pod bramką Śląska nieco bezproduktywny. Jeden tylko celny strzał, jeden zablokowany i parę wywalczonych stałych fragmentów gry, to jednak trochę za mało, by podnieść ocenę. Też, podobnie jak w przypadku Novikovasa zabrakło współpracy z partnerami i podobnie jak Litwin potrafił pogubić się w dryblingu i dać rywalom szansę na kontratak. Po dwóch takich stratach w ciągu minuty w końcówce meczu trener Vuković zdjął go z boiska i wprost trzeba powiedzieć, że była to zła decyzja Serba. Udany mecz w środku pola, gorzej pod bramką przeciwnika, w sumie trzeba go ocenić podobnie jak Novikovasa, czyli przeciętnie.
Walerian Gwilia 5 (5,46). Gruzin nie jest typowym ofensywnym pomocnikiem, ale jest na tyle wszechstronny, że jakoś sobie na tej pozycji radził. Najlepiej szło mu przyjmowanie piłki i odgrywanie, dużo słabiej kreacja gry, zwłaszcza w drugiej połowie meczu. Wydaje się, że zdecydowanie bardziej nadaje się do przeprowadzania piłki pod pole karne w podobnym stylu jak Martins, niż do bezpośredniego zagrażania bramce przeciwnika w „szesnastce”. Nie był to szczególnie udany mecz Gwilii, miał już w tym sezonie lepsze, ale pamiętamy też o bardzo dobrze bitych stałych fragmentach gry, przy których trzykrotnie koledzy w polu karnym mieli dobre okazje na strzelenie gola. Mocno przeciętny występ Gruzina, jeśli ma być szykowany na ofensywnego pomocnika, musi na tej pozycji pograć częściej i to za każdym razem z tymi samymi piłkarzami, bo współpraca piłkarzy ofensywnych ze sobą w niedzielę mocno szwankowała.
Jarosław Niezgoda 4 (3,76). Jeden dobry strzał z dystansu i trzy dobre zejścia na krótki słupek przy rzutach rożnych (jedno z niewielu dobrze wyćwiczonych na treningach ofensywnych zagrań legionistów) oraz dwa wywalczone rzuty rożne to niewiele jak na napastnika. Brakło przede wszystkim wyjścia na pozycję, Niezgoda przez cały czas nie mógł się odkleić od pilnującego go Piotra Celebana. Niespecjalnie też wychodziło mu pełnienie roli „ściany”, która pełniła do tej pory istotną rolę w rozgrywaniu piłki przez Legię Aleksandara Vukovicia. Mało wygranych pojedynków, mało kontaktów z piłką i dość słaby w sumie występ snajpera Legii. Wciąż dużo mu brakuje do formy sprzed kontuzji, zwłaszcza w kwestii urwania się spod opieki obrońcy na wolne pole, czym imponował w najlepszym swoim okresie.
Sandro Kulenović (2,90), Dominik Nagy (3,34) i Jose Kante (3,27) grali zbyt krótko, by ich oceniać, żaden z nich jednak nie wniósł nic pozytywnego do gry ofensywnej, Węgier nie wykorzystał jednej dobrej sytuacji podbramkowej.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu został Artur Jędrzejczyk, po raz kolejny bardzo dobrze kierujący defensywą „Wojskowych”.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.