Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem - wypunktowanie lidera
11.12.2019 21:50
Gra zespołu 8 (6,99 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Gdy gospodarze zaatakowali od początku meczu pressingiem legionistów i wywalczyli dzięki temu rzut karny, można było mieć obawy o losy meczu. Na szczęście Radosław Majecki karnego obronił, a goście odpowiedzieli na twardą grę blisko przeciwnika dokładnie tym samym. To szybko zaowocowało objęciem prowadzenia. Legioniści przejęli inicjatywę i nie oddali jej do końca meczu. Właśnie w niedzielnym spotkaniu najlepiej było widać, że gra drużyny to nie tylko suma gry poszczególnych piłkarzy, ale również ich wzajemne współdziałanie. Śląsk przez cały mecz nie tworzył sobie stuprocentowych sytuacji głównie dzięki znakomitej wzajemnej asekuracji legionistów. Gdy Karbownik szedł do przodu i nie nadążał z powrotem, jego pozycję osłaniali Andre Martins, Domagoj Antolić, a nawet Luquinhas, to samo robił Paweł Wszołek po drugiej stronie przy Marko Vesoviciu. Obaj środkowi pomocnicy często wchodzili w linię obrony, gdy któryś ze stoperów wchodził w boczną strefę, a pod własne pole karne wracał również Walerian Gwilia, będący nominalnie ofensywnym pomocnikiem i potrafił odbierać piłki niemal na linii pola karnego. A gdy wszystko zawiodło, za ostatnią instancję robił rozgrywający znakomite zawody Artur Jędrzejczyk. Dlatego właśnie nasza ocena gry drużyny często nie jest tylko sumą składowych ocen indywidualnych, ale uwzględnia też organizację gry całego zespołu. Legia mogła dużo wcześniej podwyższyć rezultat, ale brakło skuteczności Gwilii i Luquinhasowi, ostatecznie jednak Brazylijczyk trafił do bramki, a przed nim uczynił to Jose Kante. Śląsk, który w tym sezonie przegrał ledwie dwa mecze i żadnego na własnym boisku był bezradny, choć starał się jak mógł i wcale nie zagrał złego meczu. Po prostu Legia w niedzielę była świetnie zorganizowana, a do tego skuteczniejsza niż ostatnio, bo wykorzystała praktycznie połowę swoich sytuacji. W zasadzie zabrakło tylko, po raz kolejny, zagrożenia dla bramki rywala ze stałych fragmentów gry. Legia w niedzielę nie miała słabych punktów i odniosła w pełni zasłużone wysokie i pewne zwycięstwo na boisku dotychczasowego lidera Ekstraklasy. Warto dodać, że w stojącym na dobrym poziomie meczu obyło się bez brutalnych fauli i polowania na nogi, co w polskiej lidze jest raczej wyjątkiem, niż regułą.
Radosław Majecki 8 (8,09 - ocena Czytelników). Obronił aż sześć strzałów, ale jeden był tak naprawdę tylko groźny - oczywiście ten z rzutu karnego. Już za sam ten wyczyn należy mu się z urzędu wysoka ocena. Przy pozostałych uderzeniach dobrze się ustawiał i dlatego nie miał problemu z interwencjami, raz też świetnie przeciął groźne dośrodkowanie lecące wzdłuż bramki. Bardzo dobrze też wyłapywał wysokie dośrodkowania. Na minus należy mu zaliczyć wyłącznie kilka zagrań nogami - jedno wybicie na róg i dwa w aut. Bardzo dobry mecz bramkarza Legii, być może ta obrona karnego na początku meczu była kluczowa dla losów spotkania.
Marko Vesović 7 (6,86). Z prawej strony rzadko groziło Legii niebezpieczeństwo, bo Czarnogórzec w defensywie radził sobie bardzo dobrze, a do tego często wspierał go Wszołek. Raz pozwolił rywalowi dośrodkować, raz już w doliczonym czasie gry dał się ograć, przegrał też pojedynek główkowy przy strzale w pierwszej połowie. Najważniejsza jego interwencja miała miejsce w 68. minucie, gdy wygrał pojedynek sam na sam z piłkarzem Śląska naprawiając w ten sposób swoje złe ustawienie przy przerzucie piłki z przeciwległej strony. Do ofensywy nie włączał się zbyt często, raz bardzo dobrze dośrodkował przed przerwą do Kante. Dość solidnie natomiast spisywał się przy wyprowadzaniu piłki, zapamiętaliśmy tylko jedno takie nieudane zagranie. Nie był pierwszoplanową postacią, ale zagrał dobry mecz,
Igor Lewczuk 6 (6,10). Zaczął od sfaulowania rywala w polu karnym, tylko częściowym usprawiedliwieniem jest niezbyt dokładne podanie Wszołka, bo Lewczuk powinien tą piłkę przyjąć sobie lepiej. Nie wpłynęło to dzięki Majeckiemu na wynik meczu, nie wstrząsnęło też specjalnie doświadczonym obrońcą Legii, który niespełna kwadrans później potrafił po własnym odbiorze przebiec z piłką całe boisko i wywalczyć rzut rożny. Fakt jednak, że z Erikiem Exposito radził sobie przed przerwą średnio, przegrał jeden ważny pojedynek w końcówce pierwszej połowy, wcześniej dwa razy ratował się faulem, na szczęście daleko od bramki. Po zmianie stron raz nie upilnował Samca-Talara pozwalając mu oddać strzał pola karnego i w doliczonym czasie gry zanotował koszmarną stratę przy wyprowadzaniu piłki. Swoją drogą zaledwie 58% celnych podań to dla środkowego obrońcy wyjątkowo zła statystyka. Przeciętny był to tak naprawdę występ stopera Legii, ale przecież też miał on swój udział w zwycięstwie.
Artur Jędrzejczyk 8 (6,98). Gdy już jakiś rywal przedarł się pod pole karne albo zdołał dośrodkować, przed bramką Majeckiego pozostawała ostatnia instancja w postaci kapitana Legii, który czyścił wszystko, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Tylko raz przed przerwą pozwolił przyjąć piłkarzowi Śląska piłkę w polu karnym, raz też pomylił się przy wyprowadzaniu piłki, a poza tym odbierał napastnikom gospodarzy wszelką nadzieję. Dwa razy zdarzyło mu się w ferworze walki faulować przy tym przeciwnika, ale dość daleko od bramki. Bardzo dobry mecz „Jędzy”, ponawiamy jednak apel o odpuszczenie sobie krzyków na sędziego, po odgwizdywaniu reprezentantowi Polski fauli w powietrznych starciach. Szkoda za coś takiego łapać kartki, tym razem arbiter był pobłażliwy.
Michał Karbownik 8 (8,10). Zaczął mecz od całej serii niecelnych podań, aż nadeszło to jedno doskonałe, gdy poszedł w pole karne i z chirurgiczną precyzją podał do Wszołka. Mimo tej asysty za pierwszą część meczu młodego legionisty chwalić zbytnio nie będziemy, bo miał kolosalną wręcz ilość strat (w całym meczu aż siedemnaście i ledwie sześćdziesiąt procent celnych podań). Tą niechlubną część statystyk nabił sobie głównie właśnie przed przerwą. Na szczęście koledzy zdawali sobie sprawę z nieco szalonego stylu gry juniora, bo nawet gdy stracił piłkę na kontrę, jak w 17. minucie, to zawsze ktoś go asekurował, najczęściej któryś ze środkowych pomocników. Po zmianie stron grał już zdecydowanie dokładniej i odpowiedzialniej i tylko raz pogubił się w dryblingu, a jego kolejne wejścia ofensywne przyniosły Legii drugiego gola, choć po lekkim zamieszaniu, gdy Karbownik niedokładnie sobie piłkę zagraną z klepki przez Niezgodę przyjął. Oczywiście, wszystkim podobała się ofensywa gra młodego legionisty, która zaowocowała dwoma golami, ale też doceńmy tych, którzy zabezpieczają tyły, by Karbownik mógł tak efektywnie, ale czasem dość nieodpowiedzialnie jak na bocznego obrońcę szaleć.
Andre Martins 7 (7,10). Portugalczyk tradycyjnie odpowiadał za wyprowadzanie piłki i uzupełnianie luk w obronie, wiele zawdzięczają mu nie tylko stoperzy, ale i Michał Karbownik, bo często Martins schodził mu na lewą stronę pomagać lub wręcz go zastępować. Rzadko angażował się w akcje ofensywne, dwa razy uderzył z dystansu w tym raz celnie oraz wywalczył dwa rzuty wolne. O ile wyprowadzanie piłki przy nodze i krótkie podanie wychodziły mu dobrze, to długie często bywały niecelne. Raz stracił piłkę na własnej połowie, ale zaasekurował go Antolić. Portugalczyk przede wszystkim błyszczał w odbiorze piłki i rozegrał dobry mecz, środek pola Śląska był zneutralizowany. Opuścił boisko po starciu z rywalem, ale na szczęście uraz nie okazał się groźny i raczej nie przeszkodzi mu w występie przy Łazienkowskiej w najbliższym spotkaniu.
Domagoj Antolić 7 (7,20). Niesamowity jest Chorwat, który nie biega wiele, nie biega szybko, ale zawsze w obronie jest tam, gdzie toczy się akcja. Kapitalny mecz rozegrał, podobnie jak Martins, przede wszystkim w destrukcji, bo z przodu pojawiał się dość rzadko. Do tego jak zwykle grał mądrze, niezwykle odpowiedzialnie i nie szukał na siłę skomplikowanych rozwiązań. Dwa razy próbował uderzać na bramkę Śląska, po jednym z tych strzałów był rzut rożny. Świetnie grał zwłaszcza po zmianie stron. Znów zwrócimy uwagę na jeden mądry faul taktyczny po stracie piłki na własnej połowie przez Martinsa, bo rzadko zwraca się uwagę na takie niuanse. Kolejny dobry mecz najlepszego piłkarza zeszłego miesiąca.
Paweł Wszołek 8 (8,02). Sam Wszołek przyznawał, że ma znaczny udział w podyktowaniu rzutu karnego dla Śląska, bo niedokładnie zagrał piłkę Lewczukowi. W doliczonym czasie gry popełnił podobny błąd i musi na to zwrócić uwagę, bo to nie pierwszy jego mecz, gdy postępuje tak nieodpowiedzialnie. Na szczęście skrzydłowego Legii ten błąd z początku meczu bardzo go zmobilizował, bo jeśli chodzi o grę w ofensywie, to był on jednym z najlepszych piłkarzy meczu. Perfekcyjne wykończenie akcji w 14. minucie dało Legii prowadzenie, potem zagrał jeszcze świetną prostopadłą piłkę do Vesovicia, mógł też podwyższyć prowadzenie po prostopadłym podaniu od Gwilii, ale bramkarz obronił jego strzał. Już w 60. minucie mógł mieć asystę, ale Gruzin nie wykorzystał jego dokładnego dośrodkowania, na szczęście przy kolejnej kapitalnej wrzutce nie pomylił się Luquinhas, który dostał piłkę wprost na głowę. Bardzo podobała nam się też praca Wszołka w defensywie, gdzie skutecznie wspierał Vesovicia. Miał duże szanse zostać graczem meczu, ale mając w pamięci jego podanie do Lewczuka z 7. minuty wyróżnimy kogoś, kto takiego błędu nie popełnił, bo dobrze grających legionistów było w niedzielę naprawdę wielu.
Walerian Gwilia 6 (5,60). Przez większość pierwszej części meczu Gruzin prezentował się słabo, raz skiksował przy strzale, potem zmarnował stuprocentową sytuację sam na sam po genialnym podaniu Kante. Nawet jeśli można by wejście rywala zakwalifikować jako faul, to Gwilia sam jest sobie winien, bo strzał mógł oddać co najmniej dwie sekundy wcześniej i piłka zatrzepotałaby w siatce. Zmobilizowała ta sytuacja Gruzina, bo zaczął grać zdecydowanie lepiej w końcowej fazie pierwszej połowy, obsłużył doskonałym podaniem prostopadłym Wszołka, który oddał celny strzał, to on też odebrał piłkę rywalowi i zagrał prostopadłe podanie przy nieuznanym golu Kante. Zresztą za odbiory i w ogóle grę defensywną trzeba Gwilię pochwalić, bo dwa razy wrócił pod samo pole karne i tam czysto zabrał wrocławianom piłkę. Dobrze zaczął też drugą część meczu, wywalczył rzut rożny, ale potem było znów gorzej. Zmarnował kolejną doskonałą sytuację podbramkową, fatalnie uderzył z rzutu wolnego. Zresztą znów mamy sporo zastrzeżeń do egzekwowania przez niego stałych fragmentów gry, bo ani razu nie powstało po nich zagrożenie pod bramką Śląska. Przeciętny mecz Gruzina, słusznie zmienionego nieco po ponad godzinie gry.
Luquinhas 8 (8,06). Kapitalnie wręcz prezentował się w pierwszym kwadransie meczu przyjmując raz po raz piłkę pod kryciem i podając ją celnie do kolegów, kwintesencją tego był odbiór piłki po niedokładnym podaniu Karbownika i wypuszczenie lewego obrońcy Legii w pole karne, co przyniosło „Wojskowym” prowadzenie. Później Brazylijczyk nieco zgasł w ataku, za to bardzo dobrze prezentował się w destrukcji, niejednokrotnie wracając pod własną bramkę i asekurując Karbownika. Drugą połowę również zaczął przede wszystkim od znakomitej gry w obronie, raz tylko nie zdołał zablokować dośrodkowania przeciwnika. Pod polem karnym przeciwnika wypadał gorzej, zmarnował stuprocentową sytuację dwa razy uderzając w bramkarza, ale wreszcie w końcowej fazie meczu odnalazł się i zdobył ładnego gola głową, co jest rzadkością dla piłkarza mającego mniej niż 170 cm wzrostu. Bardzo dobry mecz Luquinhasa, strzelił gola, miał udział przy pierwszej bramce, ale przede wszystkim znakomicie grał w destrukcji i skutecznie wyprowadzał piłkę z własnej połowy.
Jose Kante 8 (7,84). W ogromnej większości sytuacji Kante znakomicie przyjmował piłkę tyłem do bramki i odgrywał do kolegów, często z pierwszej piłki. W drugiej połowie praktycznie ani razu rywal nie był mu jej w stanie zabrać, zapamiętaliśmy tylko jeden jego błąd techniczny w polu karnym. Dodajmy do tego pressing, przy którym panikował bramkarz, zresztą mecz rozpoczął od takiego przejęcia wybijanej piłki oraz dobrej interwencji we własnym polu karnym przy stałym fragmencie gry. Miał wprawdzie sporo strat przed przerwą, ale jest to nie do uniknięcia grając na pozycji wysuniętego napastnika. A do całej tej pracy dodajemy oczywiście kluczowe akcje – fantastyczne wyprowadzenie piłki zwodem i podanie do Gwilii przed przerwą, po którym Gruzin znalazł się w sytuacji sam na sam. Fantastyczny gol z ostrego kąta po przejęciu odbitej piłki, bardzo dobrą akcję indywidualną zakończoną niecelnym strzałem przy dalszym słupku. Zdarzało mu się nie utrzymywać linii spalonego, ale taka rola napastnika. Pamiętamy ile razy potrafił pozostawać na ofsajdzie Nemanja Nikolić zanim znalazł pozycję do zdobycia bramki. Bardzo dużo daje Legii ostatnio Kante w każdym meczu i nic dziwnego, że wychodzi w podstawowym składzie. Odwdzięcza się za znakomitymi występami i golami. Naszym zdaniem najlepszy piłkarz meczu.
Jarosław Niezgoda 7 (6,29). Wprowadził sporo ożywienia do gry ofensywnej, miał swój udział przy drugim golu, gdy świetnie odegrał z pierwszej piłki, co prawda Karbownik źle tą piłkę przyjął, ale na miejscu znalazł się Kante. Niezgoda potrafił też przechwycić piłkę, podać dokładnie w pole karne, a także przyjmować ją pod kryciem. Trudno nie dostrzec znacznie większej siły ofensywnej Legii, gdy gra ona na dwóch napastników, wzajemnie się uzupełniających i absorbujących obronę rywali. Wydaje nam się, że częściej trener Legii powinien korzystać z takiego wariantu. Dobra zmiana.
Mateusz Wieteska (5,83) i Maciej Rosołek (5,76) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Przynajmniej kilku piłkarzy po bardzo dobrym występie rywalizowało o miano najlepszego piłkarza niedzielnej konfrontacji. Ostatecznie Czytelnicy wybrali Michała Karbownika, a na redaktorach największe wrażenie zrobił Jose Kante.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.