Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Zrijnskim – pewnie wygrany mecz
11.11.2023 13:50
Gra zespołu 7 (6,42 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trener Runjaić powrócił do wymiany połowy składu w stosunku do poprzedniego meczu, było to posunięcie słuszne, bo piłkarze dwa razy w ciągu kilku dni zagrali w identycznym zestawieniu i trzeba było niektórym dać odpocząć. I takie rotacje podobają nam się bardziej niż wymiana połowy kadry co mecz, zwłaszcza że w obronie wymieniony został tylko jeden zawodnik. I dało to efekt w postaci trzeciego z rzędu zwycięstwa bez straty gola. Przez pierwsze dziesięć minut goście ambitnie próbowali zaatakować, potem jednak „Wojskowi” szybko opanowali sytuację i odpowiedzieli dwoma golami. Najpierw po rzucie rożnym, a potem po karnym. Do końca pierwszej połowy legioniści kontrolowali sytuację, Chorwaci z Bośni stworzyli sobie jedną ledwie okazję do zdobycia bramki. Po zmianie stron znów goście próbowali ruszyć do odrabiania strat, ale animuszu starczyło im na parę minut. Potem legioniści powrócili do kontrolowania meczu i stworzyli sobie kilka sytuacji, ale w decydujących momentach brakło im skuteczności. W końcówce legioniści spuścili z tonu i piłkarze Zrijnskiego podeszli znów pod bramkę Legii i oddali jeden niezły strzał z dystansu. I to w zasadzie wszystko – szybko strzelone przez legionistów gole pozwoliły na spokojne kontrolowanie meczu, większość gry toczyła się w środku pola, sytuacji z obu stron nie było wiele. Trzeba pochwalić cały zespół za dobrą, spokojną i rozsądną grę, w szczególności znów obrońców za niedopuszczanie do groźnych sytuacji i linię pomocy wraz z wahadłowymi przejmującą sporo piłek na środku boiska. Znów słabiej nieco było w ataku, brakło klarownych sytuacji, ale i oni utrzymywaniem się przy piłce i wywieraniem presji na rywalach ułatwiali reszcie legionistów utrzymanie kontroli nad meczem. Skoro piłkarze twierdzą, że łatwo nie było, to trzeba im wierzyć, z boku jednak wyglądało to na bardzo pewną i spokojną wygraną.
Dominik Hładun 6 (7,00 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie jedna obrona lekkiego strzału i jedno dobre wybicie tuż pod koniec pierwszej połowy w trudnej sytuacji. Niestety na skraju pola karnego nie było żadnego środkowego pomocnika, bo obaj biernie przyglądali się rozwojowi wypadków, gdyby padł wtedy gol, nie mielibyśmy pretensji do Hładuna ani obrońców, tylko do Elitima i Celhaki. Przed przerwą zdarzyło mu się też jedno niepewne wyjście przy braku komunikacji z Augustyniakiem i jedno bardzo dobre na samym początku meczu. W drugiej połowie musiał tylko złapać jeden leciutki strzał głową i obronić jeden niezły strzał z dystansu w końcówce meczu. Nogami grał średnio, trzy podania były niecelne w tym jedno wylądowało na aucie, jedno długie zagranie natomiast było bardzo dobre i dokładne do wolnego zawodnika na połowie rywala. Bardzo mało miał pracy, bo defensywa znów zagrała naprawdę dobry mecz, w drugiej połowie mógł wręcz zmarznąć. Ocena wyjściowa.
Radovan Pankov 6 (6,75). Zaczął od faulu taktycznego, przy którym sędzia mógł mu dać żółtą kartkę. Był to jego jedyny błąd w defensywie aż do samej końcówki spotkania, gdy przegrał pojedynek w powietrzu, ale piłka była tak blisko Hładuna, że bramkarz Legii musiał ją sięgnąć i wybić. Dwa podania miał niedokładne, raz w samej końcówce meczu stracił piłkę pod własnym polem karnym i rywal zdołał oddać celny strzał z dystansu. Nie należy jednak zapominać, że przez cały mecz Zrijnski prawie nie miał okazji do strzelenia gola, bo obrońcy bardzo solidnie wypełniali swoje obowiązki. Serb nie był tu wyjątkiem, bronił skutecznie nie tylko pod własną bramką, ale często wychodził do drugiej linii i już tam przeszkadzał w budowaniu akcji przez gości. Nie był to może tak spektakularny występ jak pozostałych obrońców, ale też całkiem niezły.
Rafał Augustyniak 8 (7,60). Najlepszy legionista rundy wiosennej, grający w niej przez cały czas na obronie, zagrał po kontuzji dwa słabe mecze i już mnóstwo osób autorytatywnie stwierdziło, że on się jednak na środek obrony nie nadaje. Cóż, jesteśmy ludźmi starej daty oglądającymi Legię od dziesiątków lat i nam wychowanym w tamtych czasach takie myślenie jest obce, skoro piłkarzowi w dziesięciu czy więcej meczach szło, a na przykład w dwóch kolejnych nie poszło, to raczej wolimy go wspierać, by wrócił do formy, a nie pisać o wywaleniu na ławkę czy trybuny. Augustyniak jak widać szybko do formy po kontuzji wrócił i Legia bramki znów nie straciła. Raz w pierwszej połowie nie zachował się pewnie w obronie, ale sam to szybko naprawił. Poza tym naprawdę dobrze radził sobie z naprawdę trudnym do upilnowania Bilbiją. Bośniak tylko raz znalazł sobie jakąkolwiek pozycję do oddania strzału, ale naciskany przez Augustyniaka w zasadzie tylko podał piłkę Hładunowi. Niektórzy mieli też zastrzeżenia do odwagi przy wyprowadzaniu piłki przez Augustyniaka, ale odpowiedź jest prosta – jeśli robi to dobrze i w ten sposób skutecznie łamie obronę przeciwnika, to jest to dla nas tylko wartość dodana u obrońcy. Augustyniak ledwie raz stracił piłkę na swojej połowie i musiał ratować się faulem, ale było to daleko od bramki. A do tej dobrej gry w defensywie i równie dobrego wyprowadzania piłki należy oczywiście dodać gola, który bardzo ułatwił dalszą grę legionistom. Bardzo dobry mecz Augustyniaka i podobnie jak w poprzednim meczu, to jemu przyznajemy tytuł najlepszego zawodnika na boisku.
Steve Kapuadi 7 (7,22). Granie przez gości długich, wysokich podań na lewą stronę Legii było kiepskim pomysłem, bo Francuz wszystkie takie piłki zgarniał, najwięcej dobrych interwencji miał w pierwszych trzydziestu minutach. Po drugim golu miał już zdecydowanie mniej pracy, bo podłamani najwyraźniej piłkarze Zrijnskiego przestali atakować. Francuz nie popełnił ani jednego błędu w defensywie prze cały mecz, w pierwszej połowie kilka jego podań było niecelnych. Po zmianie stron takich błędów już nie popełniał. Raz uderzył mocno z dystansu, ale w bramkę nie trafił. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy ściąganie środkowego obrońcy ze spadkowicza z Ekstraklasy było dobrym pomysłem, to proponujemy, by obejrzał czwartkowy mecz, Kapuadi należał w nim do najlepszych zawodników na boisku.
Paweł Wszołek 6 (6,66). Dwie dobre interwencje w defensywie w pierwszej połowie i dwa niezłe dośrodkowania, po jednym był rzut rożny po którym Legia strzeliła pierwszego gola. Po zmianie stron wywalczył dwa rzuty rożne, zmarnował dwie dogodne sytuacje podbramkowe, w tym jedną wręcz idealną po podaniu Josue. Strat miał niewiele, w końcówce dostał całkowicie niepotrzebną żółtą kartkę po złym wyprowadzeniu piłki. Widzimy, jak zagrał Kun, gdy okazało się, że ma zmiennika. Takiego samego powinien mieć Wszołek, bo widać, że sił mu czasem brakuje, gdy gra dwa razy w tygodniu. A ostatnio do tego jeździ na kadrę i nie ma kiedy odpocząć. W czwartek zagrał przeciętny mecz.
Juergen Elitim 6 (6,68). W pierwszej połowie mieliśmy sporo zastrzeżeń do gry Kolumbijczyka. Wprawdzie zebrał parę piłek w środku pola, ale kilka też stracił, w dodatku dość często nie wracał we własne pole karne, by wspierać obrońców, a takie zachowania nigdy nam się u środkowych pomocników nie podobają. Warto popatrzeć, jak w ostatniej minucie pierwszej połowy tylko przyglądał się akcji, zamiast od jej początku zainteresować się niekrytym Canadiją. Gdyby padł gol po strzale Chorwata, to winę za niego ponosiłby Kolumbijczyk. Elitim oddał przed przerwą dwa strzały, jeden był zablokowany, drugi głową kompletnie nieudany. Zdecydowanie poprawił swoją grę po przerwie, kilka piłek przejął, zdecydowanie lepiej i chętniej bronił, oddał jeden strzał, po którym był blok obrońcy i rzut rożny. A po wejściu Slisza na boisko doszło jeszcze do tego lepsze rozgrywanie piłki do przodu i większe zaangażowanie w ofensywę, bo Slisz bardzo mocno wsparł w końcowej fazie meczu Kolumbijczyka w odbiorze i rozpoczynaniu akcji. Po dośrodkowaniu Elitima niezłą okazję na podwyższenie wyniku miał Wszołek. Niezły, ale jednak dość nierówny mecz Elitima.
Jurgen Celhaka 5 (6,50). Zaczął mecz od żółtej kartki, potem też nie błyszczał, niewiele piłek zebrał w środku pola, dwie stracił po błędach technicznych, pozbywał się piłki szybko i najczęściej podaniem do najbliższego. Lepiej nieco zagrał w drugiej połowie, zarówno w defensywie, jak i w rozegraniu, zagrał też jedno dobre prostopadłe podanie do Wszołka w pole karne. Celhaka musi być zdecydowanie mniej bojaźliwy, jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki i nie chować się od gry, bo ciężko mu będzie we współczesnym futbolu zaistnieć samym bieganiem i przerywaniem akcji. Różnica w poziomie gry środka pola po wejściu Slisza za Albańczyka była bardzo wyraźna i z pewnością nie na korzyść Celhaki.
Patryk Kun 7 (6,91). Posiedział na ławce w ostatnich meczach, odpoczął i wrócił z nowymi siłami. Jak zwykle dużo biegał, sporo piłek tracił, ale też i dużo odzyskiwał. Do poprawy jest na pewno poziom dośrodkowań, bo w czwartek były one niedokładne, za to i gra w defensywie i wyprowadzanie piłki było na dobrym poziomie, zdarzały się też nawet próby dryblingów. Najważniejsze oczywiście było wywalczenie rzutu karnego, wcale niełatwo było po podaniu Muciego wyprzedzić obrońców, ale mały i zwinny Kun jakoś się wcisnął w tej sytuacji przed rywala. Mało który z legionistów dysponuje takim przyspieszeniem na kilku metrach, by czegoś takiego dokonać. Gol z rzutu karnego wywalczonego przez Kuna dał legionistom dużo spokoju do samego końca meczu. Ocena więc musi być dobra. Widać po Kunie i Diasie, jak ważne jest przy graniu co trzy dni posiadanie dwóch dobrych wahadłowych na jedną stronę. To jest pozycja, na której biega się często najwięcej, a przede wszystkim najintensywniej i rotacja na tej pozycji przy grze dwa razy w tygodniu to po prostu konieczność.
Josue Pesqueira 8 (7,64). Grająca co trzy dni i zmęczona Legia powróciła do swoistego uzależnienia od gry Josue, a Portugalczyk do liderowania zespołowi i dawania zwycięstw. Z jednej strony więcej piłkarzy powinno tworzyć sytuacje bramkowe, z drugiej dobrze, że ma się takiego człowieka na boisku, który potrafi wymyślić sytuację bramkową w każdym meczu. Tym razem po kwadransie dobrze dośrodkował z rzutu rożnego do Augustyniaka i obrońca Legii dał „Wojskowym” prowadzenie. Po kolejnym kwadransie kapitan Legii pewnie wykorzystał rzut karny i było, jak się później okazało, po meczu. Mógł mieć tych asyst więcej, jego idealne podanie zmarnował Wszołek, a po kolejnym rzucie rożnym mógł do siatki trafić Pankov. Portugalczyk wywalczył jeden rzut rożny, oddał jeden nieudany strzał, był często przy piłce, zwłaszcza w pierwszej połowie, kilka razy dobrze rozegrał piłkę, bardzo dobrze się przy niej utrzymywał, ale miał też sporo strat, zwłaszcza na początku spotkania. Niemniej był to oczywiście kolejny bardzo dobry mecz kapitana Legii, który znów dał z przodu tyle, ile było trzeba do zwycięstwa. Mamy nadzieję, że wytrzyma tak częste granie, bo nie ma w Legii nikogo innego, kto umie grać w piłkę na takim poziomie.
Ernest Muci 6 (6,39). Przez pierwsze ponad dwadzieścia minut nie widzieliśmy go w ogóle, potem oddał niecelny strzał i zagrał prostopadłe podanie do Kuna w pole karne. Nikt chyba poza Kunem by do niego nie doszedł, ale wahadłowy Legii wcisnął się jakoś przed obrońcę i wywalczył rzut karny. Potem Albańczyk na przemian tracił piłki w dryblingach lub dobrze je wyprowadzał, nigdy nie wiadomo było, czym się to skończy. Po zmianie stron było podobnie jak na początku meczu - Muci przy piłce był rzadko, raz dobrze odegrał piłkę przed pole karne na strzał Elitimowi. Potem miał kilka znakomitych minut, gdy po jego dryblingu i podaniu od Josue, Wszołek powinien strzelić trzeciego gola, chwilę potem ładnie poklepał z Elitimem i kolejną szansę miał znów Wszołek. A po tych paru znakomitych minutach Muciemu znów włączył się tryb bezproduktywnych dryblingów i w niecałe dziesięć minut stracił w ten sposób piłkę cztery razy. Znów bardzo nierówny mecz Muciego i brak celnych strzałów. Był to w sumie niezły występ, ale regularności w jego grze wciąż bardzo brakuje.
Tomas Pekhart 5 (5,61). Jako ściana się sprawdzał, kilka razy dobrze utrzymał się przy piłce, raz grał ją udanie głową, pomagał też w defensywie i przy stałych fragmentach gry w obronie. Nie opanował piłki przy rzucie rożnym, po którym padł gol, ale ostatecznie piłka dotarła do Augustyniaka. Fajnie, że Czech się przydaje przy budowaniu akcji odgrywając piłki, ale grając na środku ataku powinien też dochodzić do pozycji strzeleckich, a tymczasem znów w polu karnym nie udało mu się ani razu zgubić obrońców i przez to znów nie oddał żadnego strzału. Choć oczywiście ma swój wkład w zwycięstwo jak każdy w tym meczu, to widać, że forma z początku sezonu gdzieś troszkę uleciała.
Bartosz Slisz 7 (6,21). Różnicę między nim a Celhaką było widać od razu. Slisz nie tylko piłki odbierał, ale też nieustannie szukał gry i wychodził na pozycję, widać było ogromne zaangażowanie przekładające się na aktywność, żaden piłkarz w końcowej fazie meczu nie był tak często przy piłce jak Slisz. Bardzo dużo piłek w środku pola przez te pół godziny zgarnął i ledwie jedną stracił. Czasem jak widać warto dać i jemu odpocząć, bo gdy wszedł z ławki dał mnóstwo nowych sił lekko zmęczonym już kolegom.
Blaz Kramer (5,67), Gil Dias (5,95), Marc Gual (5,32) i Maciej Rosołek (4,62) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym piłkarzem czwartkowego meczu Czytelnicy ponownie wybrali Josue, a redakcja również po raz drugi z rzędu Rafała Augustyniaka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.