Patryk Sokołowski – wychowanek Legii, kręta droga, szachy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

06.01.2022 14:45

(akt. 07.01.2022 16:57)

Przez 13 lat trenował w akademii Legii, ale nie dostał się do pierwszego zespołu. Obrał inną drogę do ekstraklasy, która okazała się kręta, bo wiodła m.in. przez III ligę. Mimo tego, trafił do Piasta Gliwice, z którym 2,5 roku temu zdobył mistrzostwo Polski, a w ostatnich miesiącach był jednym z liderów zespołu Waldemara Fornalika. Zapraszamy na zapoznanie się z sylwetką 27-letniego Patryka Sokołowskiego, który wraca na Łazienkowską jako nowy piłkarz "Wojskowych".

fot. Janusz Partyka / legia.com

- Nie czułem się słabszy od zawodników, którzy są w Legii. Wiedziałem po prostu, że to nie jest mój czas, bo jak klub mnie nie chce, trenerzy mnie nie chcą, nie ma co na siłę pokazywać swojej złości. Bardziej miałem podejście na zasadzie “ja wam pokażę”. Pójdę inną drogą, ale będziecie mnie jeszcze kiedyś chcieli, pomyliliście się – mówił Patryk Sokołowski w Weszło. I jego podejście się sprawdziło, bo po ośmiu latach wraca na Łazienkowską.

13 lat w Legii

Zaczynał od naborów, na które poszedł jako 6-latek. To czasy, w których wszystkie boiska przy Łazienkowskiej były naturalne, trenowało się również za bramkami na stadionie. Początki nie miały wiele wspólnego z piłką, o dostaniu się do drużyny decydowały testy szybkościowe i sprawnościowe. Sokołowski wpadł w oko i został w Legii.

W juniorach przez długi czas był kapitanem kolejnych zespołów. Miał opaskę, gdy zdobywał z warszawiakami wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych. Sięgając z nimi po mistrzostwo kraju w kategorii U-19, dzielił funkcję kapitana z Bartłomiejem Kalinkowskim (Górnik Łęczna). Tytuł wywalczony w Grudziądzu smakował wyjątkowo, bo chwilę wcześniej "Sokół" wrócił do gry po zerwaniu więzadła krzyżowego, razem z Norbertem Misiakiem (asystent trenera Grzegorza Szoki w Legii U-18). – Wtedy myślałem, że minie rok i będę miał szansę gry w pierwszym zespole. Pewnie większość z nas spodziewała się czegoś takiego. Liczyło się na czerwony dywan i złote schodki do kariery przy Łazienkowskiej, gdzie wygrana w Grudziądzu miała być pierwszym etapem. Rzeczywistość nie była taka różowa i trzeba było próbować drogi do Ekstraklasy wiodącej przez objazd. Jak nie drzwiami, to oknem. Był moment, w którym zapanował „boom” na adeptów akademii, ale potem zmieniała się polityka, za wszelką cenę walczono o mistrzostwo i nie było czasu na młodzieżowców. W futbolu jest tak, że trzeba się czasem znaleźć w odpowiednim miejscu i czasie – opowiadał Sokołowski, dla Legia.Net.

Dotrwanie – będąc przez tyle lat w klubie – do, choćby, III-ligowych rezerw, jest sztuką, która udała się nielicznym. Z jego rocznika (1994) niewielu przetrwało nawet do okresu licealnego. W tym gronie byli m.in. Misiak, Kamil Dankowski (Dąb Wieliszew), Kamil Mazek (Chojniczanka Chojnice) i właśnie Sokołowski. Z kolei z pierwszego naboru "Sokół" był jedyną osobą, która doskoczyła do drugiego zespołu. Ale nie pograł w nim zbyt wiele. – Co prawda, w tygodniu często ćwiczyłem w pierwszym składzie, ale na weekend do rezerw schodzili zawodnicy z pierwszej drużyny. Miałem pecha, bo to był czas, gdy Legia miała dużo środkowych pomocników. Sporo czasu spędziłem na ławce rezerwowych, więc uznałem, że to moment, by poszukać innego klubu – stwierdził piłkarz, cytowany przez TVP Sport.

News: Patryk Sokołowski w Zniczu

Kręta droga

Sokołowski obrał nową drogę – okazała się ona kręta i niełatwa, ale po czasie przyniosła owoce. Został wypożyczony do II-ligowej Olimpii Elbląg, która nie zdołała się utrzymać. Kończył mu się kontrakt z Legią, którego klub nie przedłużył. Zawodnik związał się definitywnie ze Zniczem Pruszków, lecz tam też był głównie zmiennikiem.

Później trafił na czwarty poziom rozgrywkowy, do którego spadła Olimpia. Czy w trakcie trudnej, okrężnej trasy miał momenty zwątpienia? – Takie chwile muszą się pojawiać. Przykładem niech będzie mój pierwszy mecz w III lidze. Wyszedłem na boisko w podstawowym składzie, a w przerwie dostałem „wędkę”. Każdy spodziewał się, że będzie 4:0, a był bezbramkowy remis. Potem zasiadłem na ławce. Rozgrzewałem się przy linii i zastanawiałem się co się dzieje, w jakim jestem miejscuopowiadał w rozmowie z nami. Patrząc całościowo, to występował tam regularnie. Drużyna z Elbląga dość szybko awansowała, choć było o to bardzo trudno, bo do celu wiodły baraże z Motorem Lublin.

W II lidze grało mu się łatwiej niż na niższym szczeblu. Po prostu – im wyżej, tym lepiej. Tak było też w I-ligowych Wigrach Suwałki, gdzie pod skrzydłami trenera Artura Skowronka mógł się mocno rozwinąć. – Co roku robiłem krok w przód i perspektywa pokazała, że ta droga nie była taka zła. Razem z tym idą umiejętności. To droga ucząca pokory, ale i zawzięcia. Nie można było się poddać nawet wtedy, gdy robiło się krok w tył. Praca w niższych ligach jest wartościową nauką, która pozwoli potem na rozwój na wielu płaszczyznachmówił gracz, który bardzo dobrze prezentował się w zespole z Suwałk. Mógł się pochwalić m.in. solidnymi statystykami dot. gry w defensywie. Miał najwyższą skuteczność odbiorów piłki wśród środkowych pomocników oraz drugi wynik spośród wszystkich zawodników z zaplecza ekstraklasy. Zajął też czwartą pozycję w statystyce przejęć piłek na połowie rywala oraz szóstą pod względem pojedynków w obronie.

Transfer do ekstraklasy

Czerwiec, rok 2018. Sokołowski trafił do Piasta Gliwice. – Od dłuższego czasu obserwowaliśmy Patryka. Wiemy, że cechuje go bardzo dobra gra w defensywie, szczególnie w elemencie odbioru piłki. To zawodnik, który świetnie czyta grę oraz potrafi zagrać otwierającą piłkę – powiedział Bogdan Wilk, dyrektor sportowy klubu z Gliwic, cytowany przez serwis piast-gliwice.eu. – Mógł grać w rezerwach Legii i czekać na przyszłość, ale zrobił coś dla siebie, na własny rachunek, w nowym środowisku. Patryk dzięki uporowi trafił do ekstraklasy (…). Niech to będzie krzepiąca wskazówka dla innych – mówił Paweł Guminiak, prezes Olimpii Elbląg i ksiądz, w rozmowie z Faktem.

Patryk Sokołowski, Domagoj Antolić

Z perspektywy czasu uważam, że trafiłem do ekstraklasy w optymalnym dla siebie momencie. Wcześniej tylko myślałem, że jestem gotowy, lecz tak naprawdę nie byłem. Chodzi zarówno o przygotowanie fizyczne, jak i piłkarskie. Wszystko przebiegało harmonijnie. Tak jak moja ścieżka, z ligi do ligi, na której wciąż zwiększałem umiejętności, a rynek je weryfikował i tak trafiałem coraz wyżej – mówił Sokołowski dla Legia.Net. I dodał, że dalej się rozwija. – Z roku na rok czuję, że jest coraz lepiej. Nie wiem kiedy osiągnę sufit: czy w wieku 29, czy 30 lat, a może jeszcze później. Wierzę, że będę jeszcze solidniejszy. Mam nadzieję, że będę miał okazję się o tym przekonać.

Już w pierwszym sezonie w Piaście dołożył cegiełkę do zdobycia mistrzostwa Polski: strzelił gola, wystąpił w 12 meczach jako zmiennik. Nie było tak, że znajdował się poza kadrą i tylko wyszedł po złoty medal na koniec rozgrywek. Dawał z siebie wszystko, wprowadzał świeżość po wejściach z ławki. I ta sztuka się powiodła. Trenerzy mu zaufali, on trenerom też. To zadecydowało, że został w Gliwicach i walczył o pierwszy skład. Cierpliwie czekał i pracował, co przyniosło efekt.

Z rezerwowego stał się zawodnikiem podstawowego składu. W sezonie 2019/20 rozegrał 41 meczów (2855 minut), a w kolejnym wystąpił 36 razy (2950 minut). W pierwszej części obecnych rozgrywek zagrał w każdym meczu ligowym, i to w pełnym wymiarze czasowym! O ile wcześniej można było się przyczepić do jego statystyk, to jesienią strzelił 5 goli w ekstraklasie – najwięcej w Piaście, wspólnie z Alberto Torilem (napastnik). Wszystkie bramki zdobył z pola karnego: dwa po uderzeniach z głowy, a trzy po strzałach z prawej nogi. Co więcej, każda okazywała się ważna, bo wyprowadzała gliwiczan na prowadzenie. Piłkarz miał też udział przy innych trafieniach. Przykładowo, przeciwko Legii (4:1) wywalczył dwie asysty drugiego stopnia.

Na boisku jestem szóstką czy bardziej ósemką? To zależy od tego, jak skomponowana jest jedenastka, kto gra ze mną w środku pola. (…) Na obu pozycjach czuję się dobrze. Grając jako ósemka, ma się więcej zadań ofensywnych, można pokazać się z przodu, a ja to lubię. Natomiast trener chyba widzi mnie bardziej jako zawodnika na pozycję numer sześć – powiedział "Sokół" w rozmowie z "Piłką Nożną", w marcu tamtego roku.

Patryk Sokołowski

Powrót do domu

Większość rzeczy, jakich się nauczyłem, zawdzięczam trenerom, którzy prowadzili mnie w Legii. Na pewno te podwaliny to ich zasługa. Myślę, że wymarzoną drogą było przejście od najniższego szczebla w wieku sześciu lat, do pierwszej drużyny. Niestety, zakończyłem wspinanie się na rezerwach, ale pozytywnie oceniam lata spędzone przy Łazienkowskiej. Zdobyłem mistrzostwo Polski juniorów starszych, wicemistrzostwo kraju juniorów młodszych, poznałem wspaniałych ludzi. Przyjemny okres. Co prawda niezwieńczony wisienką na torcie, ale może kiedyś?zastanawiał się Sokołowski tuż przed rozpoczęciem pandemii. I okazuje się, że to "może kiedyś" nie dość, że się powiodło, to nastąpiło bardzo szybko. 

Wraz z końcem grudnia Sokołowskiemu skończył się kontrakt z Piastem, przez co stał się wolnym zawodnikiem. Miał kilka propozycji, także zagranicznych. Były rozbieżności finansowe w oczekiwaniach piłkarza i Legii, ale strony doszły do porozumienia. Gracz podpisał dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia i razem z zespołem uda się na zgrupowanie do Dubaju. W kadrze zastąpił Andre Martinsa, który szuka nowego pracodawcy.

Dla "Sokoła" to powrót do Legii, do rodzinnego miasta, po ośmiu latach. Jest pierwszym, a licząc z wracającym z wypożyczenia Maciejem Rosołkiem, drugim transferem stołecznego klubu przed wznowieniem rozgrywek 2021/2022. Trener Aleksandar Vuković dostał piłkarza, który dużo biega – od jednego do drugiego pola karnego, ma dobry strzał z dystansu, przyzwoity drybling i nieźle wypełnia założenia w defensywne. Jest też groźny przy stałych fragmentach gry w ofensywie, po których potrafi dobrze główkować.

Hobby

Sokołowski czyta dużo książek. – Bardzo lubię “Siedem nawyków skutecznego działania” Stephena Covey’a i “Nawyki warte miliony” Briana Tracy’ego. Jeżeli ktoś to przeczyta, może powiedzieć, że to tylko taka gadka. “Przecież ja to wiem, że nie można odkładać rzeczy na później albo być skoncentrowanym na pracy”. To prawda, ale z każdej książki możesz coś wyciągnąć. Ja na przykład wyciągnąłem bardzo ważną rzecz. Brian Tracy przedstawiał wykres, w którym podzielił zadania do wykonania na sprawy pilne i niepilne, ważne i nieważne. (…) Najważniejsze w tej matrycy jest to, żeby skupić się na sprawach niepilnych i ważnych. Mało kto na nie zwraca uwagę – stwierdził dla Weszło. Jest też fanem twórczości Michała Szafrańskiego – zarówno w formie podcastów (również Aleksandra Wandzla, z którym grał w Legii), jak i publikacji. 

Poza tym, lubi grać w szachy. Można powiedzieć, że wrócił do starego hobby. – Kiedyś w nie grałem, tata mnie nimi zaraził. Po serialu „Gambit Królowej” troszeczkę to sobie odświeżyłem. Zażyczyłem sobie od narzeczonej szachy, jako prezent na Mikołajki – opowiadał w listopadzie 2020 roku, w Radiu Dla Ciebie. Sokołowski mówił też, że widzi bardzo dużo analogii, jeśli chodzi o szachy i futbol, szczególnie w taktyce. – Myślę, że to też przekłada się na boisko. Zawsze byłem znany z tego, że potrafiłem przewidywać, gdzie spadnie piłka bądź gdzie przeciwnik się z nią zabierze. (…) Gra w szachy może troszkę rozwijać na różnych płaszczyznach i nieco pobudzać mózg do działania – dodał.

News: Patryk Sokołowski: Miał być czerwony dywan do Legii

fot. Piotr Kucza / FotoPyK

Statystyki Patryka Sokołowskiego w ekstraklasie, w pierwszej części sezonu 2021/22 (za ekstraklasa.org):

  • 19 na 19 rozegranych meczów (wszystkie w pełnym wymiarze czasowym!)
  • 5 goli, 0 asyst
  • Strzały – 34; strzały celne – 12 (35 procent)
  • Podania – 888; podania celne – 755 (85 procent)
  • Podania kluczowe – 16; podania kluczowe celne – 0 procent
  • Pojedynki – 299; pojedynki wygrane – 166 (56 procent)
  • Dryblingi – 62; dryblingi udane – 39 (63 procent), dryblingi na mecz – 3,26
  • Odbiory – 78; odbiory udane – 40 (51 procent); odbiory na mecz – 4,11; odbiory udane na mecz – 2
  • Stracone piłki na mecz – 5,26
  • Odzyskane piłki na mecz – 5,21

W jaki sposób Patryk Sokołowski strzelał gole w rundzie jesiennej?

  • Piast – Raków Częstochowa (2:3, gol na 2:1 dla gliwiczan): Martin Konczkowski płasko dośrodkował z prawej flanki w okolice bliższego słupka, na 7. metr. Był tam niepilnowany Sokołowski, który oddał skuteczny strzał z prawej nogi.
  • Górnik Zabrze – Piast (0:1): Damian Kądzior zacentrował z rzutu rożnego na dalszy słupek, do Sokołowskiego, który uprzedził rywala i skutecznie główkował z 8. metra.
  • Górnik Łęczna – Piast (1:1, gol na 1:0): Gliwiczanie mieli rzut wolny z lewej strony boiska. Kądzior dograł na bliższy słupek. Piłka odbiła się od jednego z zawodników i trafiła do "Sokoła", który ją przyjął, a następnie świetnie zwiódł Bartosza Śpiączkę i pokonał bramkarza po uderzeniu z prawej nogi, pod poprzeczkę.
  • Piast – Bruk-Bet Termalica Nieciecza (2:1, gol na 2:1): Gol z gry. Michał Chrapek płasko podał z lewego skrzydła na 16. metr, do Sokołowskiego, ten uderzył z 12. metra, ale został zablokowany. Dopadł jednak do dobitki i przelobował bramkarza.
  • Radomiak Radom – Piast (2:2, gol na 2:1 dla gliwiczan): Rzut wolny z lewej flanki. Centra Kądziora dotarła w okolice bliższego słupka, do "Sokoła", który nie był pilnowany i udanie główkował z 8. metra.

Relacje z przygotowań Legii do rundy wiosennej - informacje, foto i wideo

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.