Steve Kapuadi radość
fot. Kasia Dżuchil

Steve Kapuadi: Chciałbym zdobyć mistrzostwo Polski

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legia.com

26.12.2023 16:00

(akt. 26.12.2023 14:42)

– Wyobrażałem sobie Legię jako wielki klub i przekonałem się, że tak właśnie jest. Nie chodzi tylko o aspekt sportowy, ale też choćby o otoczkę medialną. Wszystko jest tu na najwyższym poziomie, lecz tego oczekiwałem – mówił Steve Kapuadi, środkowy obrońca "Wojskowych", w rozmowie z legia.com.

W Płocku wyrobiłeś sobie markę. Twój ostatni sezon w Wiśle był szalony. Zaczęliście fantastycznie, byliście liderami, lecz na koniec spadliście do pierwszej ligi, a ty zostałeś odsunięty od pierwszego zespołu, ponieważ pojawiły się plotki, że chcesz trafić do Legii. Musiałeś trenować indywidualnie. 

– To był trudny czas, ale nie obwiniam Wisły Płock. Zdecydowałem, że chcę odejść i odsunięcie od składu było tego konsekwencją. Sytuacja była taka, że będąc w drużynie, która spadnie z ligi, wiedziałem, że największy klub w Polsce interesuje się moją osobą. Chciałem tu trafić i jestem zadowolony z moich decyzji. 

Kiedy poczułeś, że chcesz grać w Legii? 

– Zanim jeszcze zaczęły się jakiekolwiek rozmowy z Legią. Przyjechaliśmy na mecz ligowy na Łazienkowską i byłem zachwycony. Stadion nie był zapełniony do ostatniego miejsca, a i tak atmosfera okazała się fantastyczna. Przegraliśmy, ale dobrze zagrałem. W mojej głowie pojawiła się myśl, że chciałbym występować tu co dwa tygodnie. 

Były też plotki, że możesz trafić do Włoch, do Wenecji. 

– Postawiłem sprawę jasno, że chcę podpisać kontrakt z Legią. Nie znałem zbyt wielu szczegółów, ale prezydent Wisły Płock powiedział mi, że oferta z Włoch jest dla nich korzystniejsza. Ale ja podjąłem już decyzję. Odbyliśmy kilka długich rozmów. Był to trudny moment, bo mieliśmy różne koncepcje. Chciałem podążać drogą, która moim zdaniem była najlepsza. Klub chciał jak najwięcej zarobić i sprzedać za granicę. Skończyło się tak, że zostałem piłkarzem Legii i byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. 

Jacek Zieliński przyznał, że bardzo zależało mu na tym transferze. 

– Rozmawiałem z nim kilka razy i pamiętam, że po pierwszej rozmowie sprawdzałem w internecie jego karierę. Wtedy dowiedziałem się, że był bardzo dobrym, utytułowanym obrońcą. Jego oceny mają więc dla mnie dodatkowe znaczenie. Od początku miałem z nim dobre relacje, tak jak z Radosławem Mozyrką. 

Szybko odnalazłeś się w nowym otoczeniu, nawet mimo zaległości spowodowanych brakiem treningów w Płocku. 

– Przede wszystkim byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, jak to wszystko wygląda w Legii od środka. Z zewnątrz czasem trudno ocenić. Kiedy nie byłem jeszcze zawodnikiem Legii, wydawało mi się, że zawodnicy tego klubu bywają aroganccy, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Zostałem fantastycznie powitany i przyjęty przez drużynę, wszyscy cieszyli się, że ta saga dobiegła końca i trafiłem do Legii. Ja też w końcu mogłem skupić się na graniu w piłkę. Okoliczności sprawiły, że z powodów kontuzji musiałem zagrać wcześniej, niż zakładano – zadebiutowałem w meczu z Widzewem. Teoretycznie nie byłem jeszcze w stu procentach gotowy, ale tego wymagała sytuacja. Jednak zdałem ten test. 

Trener Kosta Runjaić często rotował trójką obrońców, ale można odnieść wrażenie, że ty zadomowiłeś się w tej formacji i jesteś dla szkoleniowca istotnym zawodnikiem.

– Trzeba o to zapytać trenera. Jednak to prawda, że gram coraz więcej. Trener pomógł mi szybko zrozumieć, czego ode mnie oczekuje i jak ma grać nasza drużyna. Przewidział dla mnie nieco inną rolę niż ta, którą pełniłem w Wiśle. Tam grałem głównie na środku obrony, w Legii częściej występuję bliżej lewej strony. To z pozoru bardzo podobne pozycje, ale gra się całkiem inaczej, ponieważ zawodnik musi wykonywać inne ruchy, kryć inne strefy boiska. Coraz lepiej czuję się w tej roli i w tym momencie powiedziałbym, że pozycja, na której występuję w Legii, jest moją docelową. 

Awans z grupy Ligi Konferencji Europy to najlepszy świąteczny prezent? 

– Na pewno, ale chciałbym dostać jeszcze jeden prezent za pół roku – wygrać mistrzostwo Polski. Byłoby to coś wyjątkowego. Ten tytuł oznacza dla wszystkich bardzo dużo i byłby podsumowaniem pewnej drogi, którą przeszliśmy. W Legii zawsze trzeba mierzyć w tytuł. 

Całą rozmowę ze Stevem Kapuadim można przeczytać na legia.com.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.