Domyślne zdjęcie Legia.Net

Alejandro Cabral: W Argentynie gra się inną piłkę

Mirosław Drożdż, Miłosz Nasierowski, Piotr Szydłowski

Źródło: Legia.Net

08.02.2011 11:08

(akt. 14.12.2018 23:21)

Trener <strong>Maciej Skorża</strong> po pierwszym zgrupowaniu na Cyprze był zadowolony z kilku zawodników. Pochwalił między innymi <strong>Alejandro Ariela Cabrala</strong>. Argentyńczyk w rozmowie z serwisem Legia.Net opowiada o tym, co zaskoczyło go w Polsce, czym różni się Ekstraklasa od rozgrywek w jego ojczyźnie i wymienia cele, jakie sobie stawia na rundę wiosenną. Zapraszamy do lektury.

Jesteś już w Polsce ponad pół roku? Jak radzisz sobie z językiem polskim?

- Wasz język nie należy do łatwych, ale od pewnego czasu chodzę do szkoły, w której uczę się polskiego oraz angielskiego. Z polskiego znam oczywiście zwroty oraz słowa potrzebne do komunikacji na boisku. Czasami pomagam sobie jednak też angielskim, a w razie potrzeby pomaga mi Inaki Astiz.

Co przez te minione miesiące zaskoczyło cię najbardziej w naszym kraju?

- Na pewno mogę tu wymienić śnieg, zimę oraz to, że tak wcześnie wschodzi tu słońce oraz szybko robi się ciemno. Jeżeli natomiast chodzi o ludzi, to trudno mówić o ogólnych różnicach. Cieszy mnie, gdy ludzie witają mnie na ulicy, rozpoznając we mnie piłkarza Legii.

Podobno nie mogłeś się doczekać, aby pokazać swej rodzinie warszawskie Stare Miasto. Jak im się podobało?

- Rodzina odwiedziła mnie w wakacje, kiedy było ciepło. Starówka podobała im się tak samo bardzo, jak i mnie. W Warszawie mam polskiego przyjaciela Norberta, który też mówi po angielsku i z nim także zwiedzałem kiedyś miasto przez cały dzień. Naprawdę bardzo mi się podobało. Na razie nie miałem jednak zbyt wiele czasu na zwiedzanie innych polskich miast. Kojarzę głównie miejsca, gdzie rozgrywaliśmy mecze wyjazdowe. Wolny czas poświęcam nauce języków, a także mojej rodzinie. W Warszawie jest ze mną mama, żona oraz dwumiesięczna obecnie córeczka.

Co sprawiło, że podczas rundy jesiennej kibice Legii nie mieli okazji oglądać Cabrala grającego tak, jak podczas udanego meczu z Arsenalem?

- Zespół zaczął rundę od złej gry i doszło do zmian w składzie. Potem przyszła zwyżka formy całej drużyny i trudniej było powrócić do wyjściowej jedenastki. Zwycięskiego składu się nie zmienia.

Pomijając różnicę poziomów na korzyść Argentyny, jak porównasz Ekstraklasę z rozgrywkami w Twoim kraju?

- Te ligi faktycznie się różnią. W Argentynie jest duża rywalizacja, ale tutaj też. Przede wszystkim różni się styl gry w poszczególnych formacjach. W mojej ojczystej lidze gra się na ogół dwoma napastnikami, a tu zwykle jest tylko jeden. W Argentynie jest również nieco więcej czasu na podejmowanie decyzji. Z drugiej strony, jest tam też więcej indywidualności.

A różnice w atmosferze na stadionie? Jesteś zaskoczony dopingiem na Legii?

- I to bardzo, nie myślałem że może być tak głośno i fajnie. Tutaj Argentyna tez jest innym światem. Naprawdę kibice Legii są fantastyczni, niesamowici i niepowtarzalni.

Jesienią widać było, że miewałeś trudności z grą kontaktową w polskiej lidze. Czy wiesz jak temu zaradzić przed rundą rewanżową?

- Faktycznie na początku trudność sprawiał mi ograniczony czas na podejmowanie boiskowych decyzji. Do tej pory grałem tylko w Argentynie. Wcześniej miałem więcej czasu, jak i miejsca na placu gry. Sądzę, że aktualnie coraz lepiej rozumiem styl gry na polskich boiskach oraz to, czego wymaga ode mnie trener. To powinno pomóc, a gry kontaktowej uczę się na treningach.

A jak wspominasz grę w kadrze U-20 swojego kraju, z którą kilka lat temu sięgnąłeś po mistrzostwo świata? Masz kontakt z jakimiś zawodnikami z tamtej ekipy?

- To były wspaniałe chwile i oczywiście mam wiele bardzo pozytywnych wspomnień. Mam wiele zdjęć z tamtego okresu. Pamiętam dokładnie mecze oraz świetnych piłkarzy, z którymi przyszło mi grać. Jeszcze rok temu utrzymywałem stały kontakt z niektórymi kolegami za pośrednictwem internetu. Obecnie większość zmieniła kluby i gra w Europie, przez co kontakty się nieco rozluźniły.

Kiedyś wspominałeś, że w szkole nazywano Cię "El tasa", co po hiszpańsku oznacza filiżankę. Z kolei w internecie, gdzieś zostało podane słowo "Rumbo", jako Twój pseudonim. Od czego to pochodzi?

- Faktycznie w szkole wołano na mnie "Tazita", co nawiązywało do moich odstających uszu. Przezwisko "Rumbo" słyszę jednak po raz pierwszy w życiu. Teraz w Legii nazywają mnie jednak czasami "Cabrito". W moim ojczystym języku oznacza to koźlątko.

A czy możesz nam powiedzieć, jak z nauką języka hiszpańskiego radzi sobie trener Jacek Magiera?

- Według mnie idzie mu bardzo dobrze. Jeżeli czegoś nie wie, to pyta o radę Inakiego, który nie ma problemu z porozumiewaniem się po polsku. Ogólnie jest całkiem nieźle.

Cele na rundę wiosenną?

- Grac lepiej i więcej, pomóc drużynie w zdobyciu tytułu mistrza Polski. A co będzie później to już czas pokaże.

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.