Aleksandar Vuković

Aleksandar Vuković: Zawsze będę miał Legię w sercu

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: RDC, Radio dla Ciebie

30.10.2020 18:05

(akt. 30.10.2020 18:28)

- Wszystko u mnie w porządku. Faktycznie, trochę czasu minęło od momentu, kiedy opuściłem Łazienkowską. Głowa spokojnie działa i mam pewne refleksje. Ale nie jest też tak, że już tęsknię i potrzebuję meczu, adrenaliny. Odpoczynek po tym stresującym czasie, jakim było prowadzenie Legii Warszawa, jest odpowiedni. I trzeba go wykorzystać – powiedział w Aleksandar Vuković, były trener stołecznego klubu, w "Magazynie sportowym" na antenie radia RDC.

O meczach Legii i Lecha z Rangers FC

- Sporadycznie oglądam piłkę, rzadko cały mecz. W czwartek widziałem np. tylko pierwszą połowę spotkania Rangers – Lech, podejrzewam, że lepszą, sądząc po wyniku. Czy, patrząc z perspektywy czasu, mógłbym się odnieść do gry Lecha i Legii z Rangers? Przede wszystkim, pierwsze skojarzenie jest takie, że to dwa zupełnie inne spotkania. Nie spotkałem się z taką atmosferą na trybunach. Wiemy, jak głośno i gorąco jest na Legii. Ale hałas, jaki powstawał od czasu do czasu na stadionie w Glasgow - nie był on permanentny – okazał się tak głośny, że czegoś takiego nie przeżyłem w życiu. A w czwartek były puste trybuny, więc był to inny mecz, choćby pod tym względem. Poza tym, był inny, ponieważ spotkanie Legii z Rangers było o wszystko – my i rywale mieliśmy przed sobą 90 minut lub ewentualnie dogrywkę, w której trzeba było się zastanawiać czy będzie w ogóle faza grupowa. A jak już się w niej jest, to wydaje mi się, że ciężar okazuje się zupełnie inny. I Lech, jak najbardziej z tego korzysta, prezentuje się fajnie. Jedyne, czego brakuje, to pozytywnego wyniku, ale myślę, że wydarzy się to w następnych meczach. Dlatego jest to inny gatunek, z punktu psychologicznego, jeżeli chodzi o mecz, w którym wszystko się decyduje.

O podjęciu dobrej decyzji, co do następnego kroku

- Nie mam do końca takiej wizji, jak długo będę odpoczywał od prowadzenia zespołu. Jedyne, czego jestem pewien, to będę chciał podjąć dobrą decyzję, co do przyszłości, następnego kroku, jaki chcę zrobić jako trener. I tutaj nie można się spieszyć. Nie będę za wszelką cenę szukał pracy, tym bardziej patrząc na sytuację w Polsce i na świecie. W tej chwili nie wiemy jak będzie dograny sezon – zarówno w Polsce, jak i we wszystkich innych krajach. Myślę, że warto przez chwilę odpocząć, nabrać dystansu, popracować nad sobą w innych kwestiach, które mogą pomóc w tym, aby wykonywać pracę jeszcze lepiej.

O zwolnieniu z Legii 

- Jak, z perspektywy czasu, patrzę na zwolnienie z Legii? To jest zawsze moje subiektywne odczucie. Mam do niego pełne prawo, tak samo jak prezes Mioduski miał prawo podjąć decyzję, jaką podjął. Musiałem to uszanować i szanuję ją do dziś. Refleksję mogę mieć ja, ale i może mieć ją prezes Mioduski. Wiemy, jaki był cel tej zmiany, co ona miała dać drużynie, przede wszystkim na krótką metę. Nikt mnie nie przekona, że ta zmiana była spowodowana zdobyciem mistrzostwa Polski, ale awansem do fazy grupowej Ligi Europy w tym sezonie. Był to mój cel, a także całego zespołu. I - w moim odczuciu – był on bardzo realny. Mieliśmy przed sobą szansę do wykorzystania. Stało się inaczej, ja to akceptuję. Zawsze do tego podchodziłem na zasadzie, że wybrałem zawód, w którym muszę być gotowy na tego rodzaju decyzje i ją uszanować.

- Mamy dziś taką sytuację, że ani ja nie mogę powiedzieć, że na pewno bym awansował, ale też nikt nie może powiedzieć, że z Vukoviciem tego awansu by nie było. Tego się już nie dowiemy. Mam swoje przemyślenia, swoje zdanie – też nie do końca muszę i chciałbym mocniej rozwodzić się na ten temat.

O niższych notowaniach, pracy nad drużyną i nietraceniu zaufania do ludzi

- W października 2019 roku moje notowania były bliskie zwolnienia? To jest kwestia, która będzie dotyczyła każdego trenera pracującego w Legii - prędzej czy później notowania będą niższe. Pozostaje kwestia, jak czytamy i oceniamy pewne sytuacje. Jeżeli ktoś ocenia, że odpadnięcie z Rangers FC jest powodem do zwolnienia, to zawsze może tak zrobić. Można zbudować wokół klubu atmosferę, że porażka z Realem Madryt jest także powodem do zwolnienia. Ale można też budować klub ze świadomością, że porażki są i zdarzają się dużo lepszym, bogatszym drużynom - i konsekwencja, wiara w coś, powinna być dużo lepsza, żeby cokolwiek w życiu osiągnąć. Mam wrażenie, że wiary zabrakło już bardzo szybko, to spowodowało troszeczkę nerwów i ruchy, które, niestety, nie przyniosły nic dobrego dla drużyny, klubu. Myślę, że w tej chwili każdy jest tego świadomy.

- Czy żałuję, że nie dostałem szansy powalczenia o awans? To chyba naturalne, że nie przyjąłem informacji o zwolnieniu z uśmiechem i radością. Prawda jest taka, że moja praca nad tą drużyną zaczęła się w czerwcu 2019 roku, kiedy drużyna przeszła dużą przemianę i – w moim odczuciu – wszyscy razem zdążyliśmy zrobić bardzo dobrą robotę, z której wyniknęło mistrzostwo Polski. I drużyna, która - moim zdaniem - jest gotowa na kolejny krok naprzód. Na pewno żałuję, że nagle nie mam szansy dalej pracować z drużyną i ją rozwijać. Tego na pewno żałuję, ale też akceptuję, jako coś, co może się po prostu wydarzyć. Tak jak powiedziałem, zostało zrobione bardzo dużo dobrego. Na początku tego sezonu powstała pewna atmosfera, która prowadzi do zmian, izolowania wszystkiego tego, co zostało zrobione. Przestaliśmy już zauważać jakiekolwiek pozytywy, co jest problemem nie tylko od tego sezonu, tylko problemem od wielu lat.  

- Prezes Mioduski jest człowiekiem, który przede wszystkim ma prawo – jako właściciel, jako ktoś, kto ryzykuje w to wszystko najwięcej, wkłada własne pieniądze – aby robić pewne rzeczy po swojemu. Czy rozmawiałem na tematy szkoleniowe z prezesem? Oczywiście, że rozmawialiśmy i to jest, jakby, oczywiste.

- Jestem człowiekiem, który łatwo nie traci zaufania i wiary w ludzi. Nie mam wpływu na innych. Dla mnie jeden czy pięć słabszych meczów zawodnika, w którego wierzę, nigdy nie spowoduje, że się od niego odwrócę. I powiem: „Aha, teraz muszę już szukać kogoś nowego. Będę nad nim pracował. Mam swoje przekonania i będę się ich trzymał. Nie mam wpływu na to, czy ktoś w stosunku do mnie ma taką wiarę i przekonania.

- Jeżeli w pięciu meczach dany zawodnik nie daje jakości, to nie będę szukał innych rozwiązań, żeby polepszyć grę? To jest naturalne. Po to jest rywalizacja i zmiany w zespole. Chodzi mi generalnie o obraz, który jest częstym obrazem Legii, czyli mijają dwa tygodnie i nikt nie nadaje się do niczego. Mówimy o ludziach, którzy płynęli na statku i wszyscy uważali ich za mistrzów świata - przynajmniej tak się określali. Dla mnie to jest niepojęte. Proszę nie mieszać tego z tym, że zawodnik słabo grający siada na ławkę, to chyba coś naturalnego. Natomiast jeżeli budujemy środowisko, atmosferę, w której ktoś jest dzisiaj super, a za dwa tygodnie jest kimś, kto nie da rady, to nie ma mowy o jakiejkolwiek wierze. To nie jest wiara. To, co najwyżej, udawanie jakiejś wiary.

O przyjęciu informacju o zwolnieniu 

- Czy wyobrażam sobie powrót do Legii czy jest mała zadra w sercu? Żadnej zadry nie ma. O jakiej zadrze mówimy? To klub, który zawsze będzie miał miejsce w moim sercu. Proszę zrozumieć, nie przyjąłem tej informacji o zwolnieniu jako jakiś dramat dla samego siebie. Wręcz przeciwnie, robiłem swoją robotę najlepiej jak potrafiłem. Wiedziałem i wiem na co mnie stać. Nie mam problemu z samooceną. Jestem o to spokojny. Żałuję tylko – mówię i podkreślam - drużyny. I tego, że w momencie kiedy – z mojego punktu widzenia – zespół miał zagrać mecz, na który pracował przez rok czasu, zostało to rozegrane trochę inaczej. Tego mogę żałować, a na pewno nie swojego losu, że jestem teraz, jak wielu trenerów, szkoleniowcem, który czeka na następną pracę. Kolejna praca będzie. A co będzie za ileś lat? Kto wie, w jakim klubie mogę pracować. Różne rzeczy się dzieją.

O przyszłości 

- Czy wiążę swoją przyszłość w 100 procentach z ligą polską, czy biorę pod uwagę możliwość trenowania klubu za granicą? Fakt, że w Polsce jestem traktowany jako „swój”, to coś, co szanuję i lubię. Natomiast dalej jestem związany ze swoim krajem, o którym wiecie. Wydaje mi się, że jest kilka innych miejsc na świecie, w których mogę poszukać szansy na pracę. Nie ma tak, że w tej chwili planuję – tylko i wyłącznie – pracę w polskich klubach. Zobaczymy, jaka będzie moja decyzja i możliwości. Jestem w stanie sobie na pewno wyobrazić, że będę trenował poza Polską.

O wielu zmiennych na początku sezonu

- Co można było zrobić lepiej, żebym został w Legii? Można było zostać właścicielem klubu i nie podejmować takich decyzji - oczywiście żartuję. Drużyna przegrała dwa razy w lidze, na starcie rozgrywek, kiedy forma jest poszukiwana i dopiero pracuje się nad tym, żeby osiągnąć najwyższy pułap. Nie uznaję, że to powód do tego, żebym zastanawiał się nad wszystkimi możliwymi decyzjami, które podejmowałem. Wiadomo, że od początku pracowaliśmy nad tym, żeby w każdym kolejnym meczu być w najlepszej dyspozycji. Z drugiej strony – wiedzieliśmy, że może być tak, że nie będziemy od początku w najwyższej formie, bo dotyczy to nie tylko naszej drużyny. Lepiej spojrzeć na to w ten sposób, że wszystkie zespoły, które w swoich dziejach sportu osiągnęły coś, to najpierw przechodziły przez trudne momenty.

- Nie ma czegoś takiego, że drużyna X od początku do końca doprowadziła do celu, na którym jej zależało, grając same super i dobre mecze, nie grając słabych spotkań oraz nie mając problemów. Na początku sezonu było tyle zmiennych, których nikt nie chciał brać pod uwagę. Nie mam też na to wpływu. Jeżeli dla ludzi żadną zmianą nie jest taka liczba kontuzji, koronawirus u kilku kluczowych zawodników…  W jedynym, istotnym, przegranym meczu z Omonią Nikozja wydarzyło się tyle rzeczy, które są typowym pechem, mogącym dotknąć każdą drużynę. Niezasłużona czerwona kartka, rzut karny – mógł być, mogło go nie być. Potem rzut karny dla nas, który powinien zostać podyktowany, słupek przy 0:0. W jednym meczu wydarzyło się tyle, że musiałbym być całkowitym wariatem, gdybym nie brał tego pod uwagę i powiedział: „Aa, tak, pewnie był taktyczny błąd z Omonią”.

Polecamy

Komentarze (84)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.