Artur Boruc wspomina dopingowanie Legii w Glasgow
18.11.2019 12:41
Artur Boruc: - Dzień przed meczem odwiedził mnie kolega, który leciał na spotkanie z Sosnowca. Namawiał, że fajnie gdybym też się zabrał, ale wiadomo: trening, inne obowiązki, nie mogłem. Już wcześniej długo o tym myślałem, w sumie nie dopuszczałem myśli, że zabraknie mnie na Ibrox, ale kilka dni przed meczem okazało się, że jest problem. Trener Eddie Howe zaczął przebąkiwać, żeby przypadkiem nic dziwnego nie przyszło mi do głowy - opowiada Boruc.
I przyszło.
Czasem warto zrobić coś szalonego, czego przez moment można żałować, ale później wspomina się do końca życia. Dlatego na lotnisku pomyślałem: "a może jednak?”. To był impuls, pojechałem.
Trochę się pan spóźnił.
Powiedzmy, że było to kontrolowane spóźnienie, celowo nie wszedłem na stadion za szybko. Poza tym pojawiły się drobne komplikacje. Dostałem telefon ze swojego klubu, że boją się o moje bezpieczeństwo. Ktoś nawet wpadł na pomysł, że wejdę na Ibrox, ale z ochroną, co mnie rozbawiło. Policja długo nie chciała mnie wpuścić, ale się uparłem. Przekonywałem, że przecież nie przyjechałem do Glasgow się awanturować, tylko wspomóc dopingiem mój były klub. Wyszło bardzo dobrze, nikt mnie nie zaczepiał, wróciłem na czas do Bournemouth, następnego dnia trenowałem z drużyną. Tragedii nie było.
Wspomnienia wróciły? Lubił pan wyprowadzać z równowagi fanów Glasgow Rangers grając w Celticu.
Przyznam, że zupełnie inaczej przeżywa się mecz na trybunach. Byłem skupiony na dopingu, nie za bardzo kontrolowałem, co działo się na boisku. Z boku stadion wydaje się dużo większy. Na trybunach jest zdecydowanie więcej emocji.
Na drugi dzień był pan w szkockich gazetach z megafonem w ręku.
Ktoś zapytał, czy przy okazji mogę coś krzyknąć przez megafon. Nie trzeba było drugi raz powtarzać, to też był spontan.
Dla trenera Eddiego Howe’a ten spontan był szokiem.
Powiedziałem trenerowi, że Legia to mój klub i chciałem wspomóc ją dopingiem. A poza tym byłem grzeczny, nie robiłem dziwnych akcji. Te argumenty wystarczyły, trener zrozumiał, nie zostałem ukarany. To facet, który swoje przeżył, nie jest zadufanym gościem, który nie myśli i nie wychyla się poza pewne ramy. Dobrze nam się współpracuje i jeden epizod nie mógł popsuć naszej relacji. Poza tym, lubię takie sytuacje, kiedy muszę się bardziej spiąć w treningu, lepiej mi wtedy idzie. Dzień po meczu Legii z Rangersami trenowałem bardzo dobrze, nikt nie miał o nic pretensji. Tylko koledzy z zespołu trochę nie dowierzali, że w odstępie kilkunastu godzin pokonałem taki kawał drogi. No i Andrzej Fonfara (bokser - red) się na mnie obraził. Planowaliśmy pojechać na Ibrox razem, ale powiedziałem mu, żeby nie przylatywał ze Stanów Zjednoczonych, bo to nie wypali. Coś nagle strzeliło mi jednak do głowy.
(...)
Pana powrót do Legii mocno się oddala.
Pytanie, czy to ma sens, czy Legia byłaby w ogóle zainteresowana. Nie chcę robić klubowi pod górkę, mam swoje lata, w Legii jest młodzież, mają fajnych bramkarzy, nie wiem trochę, w jakiej roli miałbym tam trafić. Zobaczymy, jak się losy potoczą.
Całą rozmowę z Arturem Borucem można przeczytać w tym miejscu.
Quiz
Co wiesz o bramkarzach w historii Legii
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.