Bramka Pekharta trzy punkty warta!
11.09.2020 20:30
1. Krzysztof Kamiński
30. Paweł Żuk
46'33. Damian Zbozień
2. Damian Michalski
18. Alan Uryga
24. Angel Garcia Cabezali
6. Damian Rasak
86'23. Filip Lesniak
27. Torgil Gjertsen
46'14. Mateusz Szwoch
86'26. Cillian Sheridan
66'
1. Artur Boruc
14. Michał Karbownik
66'44. William Remy
25. Filip Mladenović
67. Bartosz Kapustka
83'99. Bartosz Slisz
24. Andre Martins
83'82. Luquinhas
20. Jose Kante
69'
Rezerwy
22. Jakub Wrąbel
8. Patryk Tuszyński
66'9. Dawid Kocyła
46'10. Giorgi Merebaszwili
11. Piotr Pyrdoł
86'28. Maciej Ambrosiewicz
86'29. Kacper Kondracki
94. Dusan Lagator
46'96. Wojciech Szumilas
5. Igor Lewczuk
- 69'
16. Luis Rocha
21. Rafael Lopes
83'34. Inaki Astiz
39. Maciej Rosołek
83'41. Paweł Stolarski
66'
- Zapis relacji tekstowej na żywo
Gorący czas w Warszawie. Słabsze wyniki, roszady transferowe, w których główne role grają Domagoj Antolić i Joel Valencia, a na horyzoncie mecz z Wisłą Płock. Ewentualna porażka mogłaby uruchomić kolejną falę krytyki i problemów. Antolicia w składzie zabrakło już dziś. W życiu Chorwata, w ostatnich dwóch tygodniach, wiele się działo. Pomocnik nie był psychicznie gotowy do gry, stąd też jego absencja. Zabrakło też, wracających do treningów, Josipa Juranovicia i Pawła Wszołka. Wreszcie szansę debiutu dostał Rafael Lopes, który wszedł na murawę w drugiej połowie. Legia do końca walczyła o wynik, zamiast przypieczętować wygraną. Cenną wygraną, mimo że styl był daleki od oczekiwanego. Po pierwszej połowie było widać, że Legię stać na więcej.
Legia od początku meczu była drużyną lepszą. Wisła broniła się na swojej połowie i wyczekiwała akcji gości. Siłę ognia „Wojskowych”, już tradycyjnie, zwiększali boczni obrońcy. Komunikacja po obu stronach wyglądała obiecująco. Co chwilę sytuacje stwarzali Filip Mladenović i Luquinhas. Drugi z wymienionych napędził pierwszą z groźnych akcji. Brazylijczyk znalazł trochę miejsca i podał w pole karne do Andre Martinsa, który oddał piękny strzał, ale w poprzeczkę. Chwilę później paradą po strzale Bartosza Kapustki popisał się Krzysztof Kamiński. Legia powinna prowadzić, skończyło się tylko na rzucie rożnym.
Pierwszą próbę ataku Wisła przeprowadziła dopiero w 17. minucie, bez sukcesu. Legia po stracie piłki od razu doskakiwała do przeciwników. Gospodarze nie mieli pomysłu, ani możliwości dłuższej gry piłką. Legioniści swoją przewagę udokumentowali w 30. minucie. Tomas Pekhart uprzedził Alana Urygę i doskonałym uderzeniem głową pokonał bramkarza. Do Czecha dośrodkowywał nie kto inny jak Mladenović. W środku pewnie wyglądał duet Bartosz Slisz i Andre Martins. Obaj dobrze odbierali piłkę i regulowali tempo gry. Poniewierany przez „Nafciarzy” był Luquinhas, najczęściej faulowany gracz w barwach Legii. Końcówka pierwszej połowy nerwowa dla Legii. Wiślacy zaczęli przeważać, a „Wojskowi” faulować. Pierwszy rzut wolny wykonywany przez Mateusza Szwocha zakończył się uderzeniem Damiana Zbozienia w boczną siatkę, drugi strzałem samego Szwocha nad bramką. Byli legioniści mogli dać prowadzenie swojej drużynie.
Tak jak pierwsza połowa w wykonaniu Legii wyglądała nieźle, tak druga zawiodła. Wisła zaczęła atakować bez respektu i na większym rozluźnieniu. Najlepszą sytuację gospodarze mieli w 64. minucie. Wprowadzony na początku połowy Dawid Kocyła przeprowadził rajd w pole karne i podał do Cilliana Sheridana. Irlandczyk uprzedził interweniującego Artura Boruca, piłka leciała do pustej bramki i gdyby nie Slisz byłby remis. Młodzieżowy reprezentant Polski wybił futbolówkę z linii, w ostatniej chwili. Legia straciła kontrolę nad meczem. Gospodarze coraz częściej pojawiali się pod polem karnym przeciwnika. Legioniści zaczęli dostawać kartki, zamiast wrócić do przewagi z pierwszej połowy. Swoją szansę miał też Patryk Tuszyński. Nowy nabytek Wisły był niepilnowany w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Legia miała szczęście, bo napastnik przestrzelił nieznacznie obok bramki po strzale głową. Brakowało spokoju, a wynik w każdej chwili mógł się zmienić. Ataki Wisły były jednak za mało skuteczne. Defensywa Legii, z Borucem na czele, nie dała się pokonać. W ofensywie można mieć wiele do życzenia. Przez drugie 45 minut „Wojskowi” nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Kamińskiego.
Legia dowiozła korzystny wynik. Jedynym zawodnikiem strzelającym w lidze nadal jest Tomas Pekhart i ma już cztery gole. Cieszy wynik, ale na pewno trzeba poprawiać styl i pomysł na grę. Najbliższa okazja do pokazania tego 19 września z Górnikiem Zabrze. Legia zagra przy Łazienkowskiej w 4. kolejce PKO Ekstraklasy.
Autor: Piotr Gawroński
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.