Kacper Skibicki

Były trener Skibickiego: Kacper ma smykałkę do strzelania goli

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

10.11.2020 11:20

(akt. 10.11.2020 12:39)

- To nie pierwsza taka bramka Kacpra Skibickiego, która wyglądała na zdobytą z łatwością. Ma po prostu do tego dar – opowiada w rozmowie z Legia.Net trener Paweł Borkowski, który prowadził 19-latka w zespole juniorów starszych Olimpii Grudziądz.

- Dostał szansę i ją wykorzystał. Kacper zawsze był zawodnikiem, który uwielbiał grać do przodu i rywalizować w ofensywie. Lubił strzelać gole, starał się kreować sytuacje. Widać, że ma smykałkę do zdobywania bramek. 

Gdy Skibicki opuścił Olimpię, to starał się pan obserwować rozwój tego zawodnika?

- Gdy grał w Pogoni Siedlce czy Legii II, to cały czas go obserwowałem. Wiedziałem, że to wartościowy zawodnik, z tego względu, że ma niekonwencjonalne zagrania. W juniorach Olimpii potrafił sam przesądzać o losach meczów. A tym bardziej śledziłem jego poczynania, bo mój brat trenuje klub z III ligi – Znicz Biała Piska, czyli rywala rezerw Legii. W Zniczu występuje obecnie inny zawodnik, którego prowadziłem w juniorach starszych Olimpii. Dlatego tak interesuję się i III ligą, i Kacprem.

Kacper zadebiutował w Legii, ekstraklasie, ale wyglądał tak, jakby nie raz już grał na tym poziomie. Samo zachowanie przy bramce na 1:1 było imponujące.

- Pewnie kilku zawodników próbowałoby zrobić z piłką coś innego, w takiej sytuacji. A Kacper ma – można tak powiedzieć – wycięty układ nerwowy. Zawsze stara się zrobić wszystko jak najlepiej. Jest skoncentrowany na tym, co dzieje się na boisku. Umie szybko zaadaptować się do drużyny, bo jest naprawdę fajnym chłopakiem, który – pomimo wielu trudności w latach wcześniejszych, w których go zauważyłem – dał się lubić od samego początku. Widać było w niedzielnym meczu, że potrafił znaleźć się na murawie w odpowiednim miejscu i czasie. W Canal+ analizowano to spotkanie, jego ustawienie przy golu na 1:1… On znalazł się w centrum bramki! Był przy słupku, przy „piątce”, później nieco od niej odbiegł, zgubił krycie i nagle znalazł się w bardzo dogodnej sytuacji. Potrafił ją wykorzystać, ładnie uderzyć i zdobyć bramkę. Bardzo ważną bramkę dla drużyny.

Rok temu, w rozmowie z serwisem laczynaspilka.pl, mówił pan o procesie przejścia Kacpra z jego pierwszego klubu, Pomowca Kijewo Królewskie, do Olimpii. Mógłby pan rozwinąć ten wątek?

- Był to trochę zbieg okoliczności. Podczas Konferencji Trenerów podszedł do mnie kolega i powiedział: „Słuchaj, masz juniora starszego w Olimpii, a pewien 16-letni chłopak biega po B-klasie, strzela ładne gole. Nie chciałbyś wziąć go do siebie, pod opiekę?”.

Na początku - w drużynie juniorów starszych Olimpii Grudziądz, którą prowadziłem - nie skupialiśmy się na roczniku ’01. Mieliśmy wówczas piłkarzy z roczników ‘99, ‘00. Ale wiedzieliśmy, że – docelowo - o awans do CLJ będziemy walczyć zawodnikami z roczników ’00, ’01.  Naszym głównym rywalem była Elana Toruń, która znacznie się wzmocniła. My też mieliśmy bardzo dobry skauting w regionie. Pomagał mi w tym drugi trener Olimpii juniorów starszych, Tomasz Rumiński, który mocno angażował się w budowanie zespołu.

No i dostałem informację, że jest taki Kacper Skibicki. Skontaktowałem się z trenerem Pomowca i, po prostu, dogadaliśmy się. W procesie przenosin uczestniczył również dyrektor akademii, Jacek Paszulewicz. Musiały być bowiem dopięte sprawy finansowe. Po Konferencji Trenerów obejrzałem Skibickiego w trakcie dwóch meczów. Od razu wpadł w oko, ma smykałkę i niekonwencjonalne zachowania na boisku. Potem wykonałem telefon, przekonałem dyrektora akademii, że warto zainwestować w tego chłopaka, bo może okazać się naprawdę wartościowym zawodnikiem.

Z którą drużyną trenował zaraz po tym, jak przeszedł do Olimpii? Jak wyglądały jego początki?

- Od początku grał nawet z rocznikiem ’99 – i też dawał sobie radę. Później, jak w zespole juniorów starszych graliśmy zawodnikami z roczników ’00 i ’01, to Kacper otrzymywał zaproszenia na treningi pierwszej drużyny. Rozmawialiśmy z trenerami o tym, że widać ogromny potencjał w grze Skibickiego, tylko musi jeszcze trochę popracować. Ma, przede wszystkim, szybkość, która na 5-10 metrach gubi rywali. Potrafi przyjąć piłkę kierunkowo i zmylić przeciwnika jednym przyjęciem. On to, po prostu, ma. Dostaje piłkę i tylko o niej myśli. Bardzo szybko analizuje. To chyba jego cecha dominująca. Może nie widać tego gołym okiem, ale jak się popatrzy na jego trafienia… Podobną bramkę zdobył w juniorach starszych Olimpii, przeciwko Elanie – tyle, że z lewej nogi. Rozmawiałem z nim w niedzielę po meczu z Lechem i napisałem: „Kacper, jakbyś jeszcze strzelił z lewej nogi, to wszystko by było już kompletne”. 

- Na starcie, zaraz po przejściu do Olimpii, znacząco zmienił się dla zawodnika cykl treningowy. Gdy prowadziłem juniorów starszych w Grudziądzu, to trening był bardziej rozbudowany. Pojawiła się część taktyczna, techniczna, siłownia i zajęcia z psychologiem. Intensywność ćwiczeń była zdecydowanie większa. Dla niego był to bardzo trudny rok. Po pierwszym roku w Olimpii wszystko szło opornie, ale zawsze powtarzałem, że musi uwierzyć w to, co mówię. Mówiłem tym chłopakom, że wielu z nich – z zespołu, który prowadziłem – zadebiutuje. Kacper jest pierwszym piłkarzem, który zadebiutował w ekstraklasie. Poza tym, wypromowałem jeszcze kilku graczy, którzy występują w naszym regionie w podstawowych składach innych klubów, pełniąc rolę młodzieżowców.

Jeżeli chodzi o Skibickiego, uczył się wszystkiego małymi krokami. Później, z czasem, zaczęło to funkcjonować. Zobaczył, że ćwiczenia na siłowni - które trzeba było wykonywać – okazywały się pomocne. Zostawał po treningach, aby jeszcze więcej pracować. Gdy zamieszkał w bursie, to przychodził z kolegami na dodatkowe zajęcia. Widać było, że po jakimś czasie zaczęło to kiełkować i przyniosło mu ogromny sukces. Ale początki nie były łatwe - brakowało mu obycia i świadomości piłkarskiej.

Jak zachowywał się poza boiskiem - był wygadany czy raczej spokojny?

- Sporo czasu poświęciłem na rozmowy z nim. Dyskutowałem też o nim z innymi, poświęcałem się całej drużynie. Chłopcy wiedzieli, że jeżeli sytuacja tego wymaga, mogli zawsze ze mną porozmawiać, nawet na trudne tematy. Skibicki nie jest może jakiś wylewny, nie był gadułą, ale wystarczyło przekazać mu kilka zdań, które kodował i pamiętał. A później potrafi to pokazać w meczu. Jeśli chodzi o założenia taktyczne czy problemy w życiu – rozmawialiśmy również na takie tematy. Pomagałem mu w tym, żeby skończył wszystko na pewnym poziomie, miał wykształcenie.

Był trochę uparty – nie powiem, że nie. Bo nie można powiedzieć, że wszystko wyglądało ładnie i pięknie. Pomimo przeciwności losu, uwierzył w to, co mówię – i teraz są tego efekty. Bardzo cieszę się z tego, że mogłem przyłożyć cegiełkę do rozwoju talentu mojego podopiecznego, którego prowadziłem w dobrym, złotym wieku.

Jak długo Skibicki trenował w pana drużynie, w juniorach starszych?

- Dwa lata. Po tym czasie projekt CLJ nam nie wypalił. Na ten szczebel awansowała bowiem Elana. Opuściłem Olimpię i zacząłem trenować klub z IV ligi, a Kacper był przy drugiej drużynie Olimpii i brał udział w treningach „jedynki”, pod wodzą trenera Mariusza Pawlaka. Wspólnie ze szkoleniowcem uczestniczyłem w kursie trenerów - wówczas byłem już w innym zespole. Opowiadałem mu o Kacprze i powiedziałem: „Mariusz, daj mu szansę. To chłopak, który na pewno odwdzięczy się tym, że mu zaufałeś”. No i długo nie trzeba było na to czekać. Po sześciu miesiącach gry na boiskach II ligi, Legia go zauważyła i podpisała z nim kontrakt. Potem Kacper wrócił jeszcze do Grudziądza i rywalizował w Olimpii przez pół roku.

Przed transferem do Legii zagrał m.in. przeciwko Wiśle Płock w Pucharze Polski. Mimo wysokiej porażki (2:7 – red.) był bardzo widoczny na murawie. Strzelił gola, potrafił zaangażować się, ciężko pracował w obronie i uczestniczył w akcjach ofensywnych. Zaprezentował się z bardzo dobrej strony z klubem z ekstraklasy, a Olimpia grała wtedy w II lidze. Teraz - w naszym, polskim El Clasico - również potrafił się pokazać. Widać, że ma potencjał. Inni się pewnie „spalają” w takich meczach, a jego to kręci. Bije od niego pozytywna energia, adrenalina. Już kolejny raz dał o sobie znać na boisku, pomimo rozgrywania naprawdę ważnych meczów. Po tamtym, wspomnianym spotkaniu z Wisłą Płock wszyscy mogli ujrzeć Kacpra przeciwko dobrej, ekstraklasowej drużynie.

Kacper Skibicki, Paweł Wszołek

Wspomniał pan o zaletach. Spytałbym o aspekt, w którym Skibicki ma największe rezerwy.

- Praca w obronie jest zawsze niełatwa dla zawodników ofensywnych, którzy są skupieni w dużej mierze na grze z przodu. W meczu z Lechem można było zaobserwować, że Kacper nie gubił piłek. Potrafił ustawiać się dobrze, w stosunku do piłki, a także szybko ją przetransportować. Trudno powiedzieć coś więcej – widziałem go w spotkaniu ligowym przez 30 minut. Miałem zamiar udać się w środę na mecz do Białej Piskiej, aby obejrzeć moich podopiecznych. W barwach Legii – Kacper Skibicki, a w barwach Znicza – Kacper Rybacki. Ale chyba nie pojadę, bo pewnie „Skibi” zostanie już przy pierwszym zespole z Warszawy (mecz Znicz - Legia II został przełożony - red.).

Jak wyobraża pan sobie dalsze losy Skibickiego w pierwszej drużynie Legii. Można się spodziewać, że niebawem dostanie kolejne szanse?

- Myślę, że Kacper pokazał trenerowi, że warto na niego stawiać. Widać, że szkoleniowiec Czesław Michniewicz nie boi się stawiać na młodzieżowców, którzy odwdzięczają się za to. Polska liga zaczyna się robić ciekawa. Zaczęliśmy promować dużo młodzieżowców i okazuje się, że stają się oni znaczącymi piłkarzami ekstraklasy, którzy opuszczają Polskę i radzą sobie w zagranicznych ligach.

Sądzę, że Skibicki – patrząc nieco przyszłościowo – będzie potrafił wykorzystać swój czas i pokazać się trenerowi z jeszcze lepszej strony. Pozostaje kwestia tego czy trener Michniewicz bardziej mu zaufa i na niego postawi. Uważam, że Kacper ma potencjał do tego, żeby grać w ekstraklasie i być jej znaczącym zawodnikiem. Z tego względu, że ma cechy ofensywne. Obecnie, mało chłopaków w jego wieku chce grać w ofensywie. Zazwyczaj starają się oni trzymać założeń taktycznych. Zanim Kacper pojawił się na boisku w meczu z Lechem, to trener Michniewicz powiedział do niego: „Wejdź, zagraj dobry mecz i nie skupiaj się za bardzo na założeniach”. I widać było, że głowa Kacpra nie była zbyt mocno przepełniona zadaniami taktycznymi. No i uważam, że to wypaliło.  

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.