Domyślne zdjęcie Legia.Net

Chcę zagrać jak nalepiej

Adam Dawidziuk, Marcin Szymczyk

Źródło:

23.04.2005 01:58

(akt. 07.12.2018 11:53)

<b>Kiedy odchodziłeś z Legii do Iraklisu niezbyt ciepło wypowiadałeś się o metodach treningowych Drogomira Okuki. Czas jednak pokazał, że na tych piłkarzy ciężkie, wręcz katorżnicze treningi, to jedyna droga do sukcesu.</b> Wywiad z Cezary Kucharski
Kiedy odchodziłeś z Legii do Iraklisu niezbyt ciepło wypowiadałeś się o metodach treningowych Drogomira Okuki. Czas jednak pokazał, że na tych piłkarzy ciężkie, wręcz katorżnicze treningi, to jedyna droga do sukcesu.

- Pierwszy rok trenera Okuki to rzeczywiście bardzo ciężkie treningi. Ja osobiście najbardziej u trenera Okuki ceniłem sobie żelazną wręcz dyscyplinę. Każdy wiedział, co miał robić, każdy skupiał się tylko na treningu. Serb bardzo dużą uwagę przywiązywał do motywacji, do koncentracji przed meczem. Byliśmy zawsze dobrze przygotowani fizycznie, mieliśmy dużo siły. Brakowało może szybkości, ale nadrabialiśmy to właśnie tą siłą, grą do końca i wolą walki. W tamtym okresie zespół bardzo chciał osiągnąć sukces, każdemu niesamowicie zależało na mistrzostwie, a trener odpowiednio nas motywował i mobilizował. Poza tym był sprawiedliwy i miał równe podejście do wszystkich zawodników. I tak wyglądał pierwszy rok, gdzie był duży sukces. W drugim sezonie trener Okuka tymi samymi metodami chciał powtórzyć sukces, ale okazało się, że jesteśmy tylko ludźmi. Czuliśmy się nadmiernie eksploatowani, wielu z nas odczuwało problemy z kręgosłupem, z achillesami. Trener uważał, że im więcej będziemy trenować tym będziemy lepsi, ale w pewnym momencie było to już niezgodne z naturą i fizjologią. Dużo trenowaliśmy a nie mieliśmy w ogóle odpoczynku. I dlatego kolejny sezon był już wielkim klopsem. Tak właśnie wspominam ten okres w Legii. Oczywiście nie chcę deprecjonować sukcesu, jakim było mistrzostwo Polski. Mieliśmy wtedy silny skład, lidera w każdej formacji, a zespół naprawdę chciał osiągnąć sukces.

Czy trener Kubicki miał aż tak słabszą drużynę, że powtórzenie sukcesu było niemożliwe?

- Skład trenera Kubickiego różnił się i to sporo. Odszedł Muraś, Czereszewskiego też już nie było, ja wyjechałem do Salonik, odszedł Omeljańczuk, sprzedano Stanewa. Każdy z tych piłkarzy sporo znaczył, były to ważne ogniwa. Nie jest tak łatwo w krótkim czasie uzupełnić takie luki. Także trener Kubicki zdobywając takim zespołem wicemistrzostwo wycisnął z zawodników maksimum.

Czy dyscyplina i motywacja, o których wspominałeś to jest to, czego Legii teraz brakuje?

- Trudno mi to oceniać, ponieważ nie jestem w drużynie, nie trenuje ze wszystkimi, ale powiem tak. Bardzo cenię Jacka Zielińskiego jako piłkarza. Zawsze się z nim fajnie rozmawiało, miał dużą wiedzę. Nie znam go natomiast jako trenera, nigdy nie byłem jego podopiecznym. Wydaje mi się, że w Polsce piłkarze jeszcze nie dorośli do tego by ich trenerem był ich były kolega z drużyny. W innych realiach taka sytuacja byłaby normalna, ale nie w Polsce. Osiągniecie sukcesu to jest wytężona praca, przekraczanie pewnych barier, zmęczenie. Kiedy jest się wykończonym brakuje motywacji i wtedy musi być ktoś kto do tej pracy zmusi, zmotywuje. Spróbuję to wytłumaczyć na przykładzie. Gram mecz i biegam już godzinę, ale zostało mi jeszcze kilka okrążeń, a jestem bardzo zmęczony. Wiedząc, że trener jest moim kolegą mógłbym podświadomie sobie odpuścić te 5-10%. Nie mówię, że tak jest w Legii, bo w niej nie jestem. Taki jest mój punkt widzenia, że takie stosunki partnerskie nie są idealne. To tak jakby w firmie szefem był mąż i zatrudnił na jakimś odpowiedzialnym stanowisku żonę. Wiadomo, że pewne rzeczy byłoby trudniej wyegzekwować i osiągnąć świetną efektywność pracy.

Kończąc ten wątek. Kibice i dziennikarze zarzucają Jackowi Zielińskiemu, że podjął się zbyt trudnego zadania. Pierwszym trenerem Legii powinien być ktoś z odpowiednim doświadczeniem i charyzmą, a „Zielek” jego asystentem.

- Ryzyko jest niejako wpisane w zawód trenera. Jacek w momencie, kiedy otrzymał propozycję objęcia takiego klubu jak Legia na pewno sobie wszystko przemyślał i liczył się z ryzykiem i niepowodzeniem. Stanął przed dylematem czy wziąć Legię i ją prowadzić czy może się jeszcze uczyć. Jacek postanowił przyjąć wyzwanie. Ja na jego miejscu zrobiłbym to samo, choć zaznaczam, że nie planuję zajmować się trenerką. Dla początkującego trenera propozycja objęcia i sprawdzenia się w takim klubie jak Legia jest nie do odrzucenia. Myślę, że bardzo niewiele osób przepuściłoby taką szansę.

Zmieńmy trochę temat. W zeszłym sezonie mogłeś przyjść do Legii, ale usłyszałeś od działaczy, że nie pasujesz do koncepcji drużyny. Przedwczoraj prezes Zygo stwierdził, że brakuje w Legii kogoś takiego jak Kucharski, który gryzie trawę i podpiera się rzęsami.

- Jest mi bardzo miło, że prezes Zygo mnie teraz tak docenił. Wracając z Grecji, pierwsze kroki skierowałem do Legii. Zawsze czułem do tego klubu sentyment i złożyłem akces do gry. Kadra szkoleniowa klubu była na tak, ale trener Kubicki już nie miał takiego wpływu na decyzję, góra postanowiła inaczej. Oczywiście ja się nie zgadzałem z opinią, że nie pasuję do tej drużyny, ale prawo do decydowania ma właściciel, który wydaje pieniądze. Nie mniej jest mi teraz bardzo przyjemnie, że prezes Zygo tak mnie teraz ocenił. Nie trafiłem do Legii, trudno takie życie. Ja nadal czuję sentyment do Legii, bo nie da się tylu wspaniałych lat wymazać. Znalazłem sobie jakąś inną drogę w życiu i rolę. Mówi się trudno, a żyje się dalej. Mogę jedynie powiedzieć, że zawsze byłem człowiekiem pewnym siebie i gdybym ja nadal był w zespole to takich sytuacji jak teraz by nie było.

A gdyby po sezonie pojawiła się oferta ponownego przejścia do Legii? Zdecydowałbyś się?

- Nie lubię się bawić w takie dywagacje, ale jak już kiedyś powiedziałem propozycję z Legii zawsze się rozważa. Nie ma tak, że ktoś otrzymuje ofertę i mówi nie!

Ostatnio się to niestety zmienia. Jest całe gro zawodników, którzy Legii powiedzieli po prostu nie. Choćby Michał Goliński

- Ludzie często mówią źle o Legii, ale są to wypowiedzi pod publiczkę. Natomiast, jeśli chodzi o poszczególne przypadki jak choćby wspomniany Goliński to zapewne działacze Legii mieli po prostu za mało argumentów by przekonać go do gry w Warszawie. I nie zawsze chodzi tu o finanse, czasem po prostu trzeba inaczej rozmawiać. Widocznie prezes Drzymała miał więcej argumentów.

198 meczów w Legii, 79 bramek w Legii ogółem. W samej lidze 148 meczów i 58 goli. Niewiele brakuje do okrągłych liczb w tych statystykach. Nie żal troszeczkę? Może jakiś puchar byś dostał …

- (śmiech) Wiesz, jeśli chodzi o te statystyki, to jestem zdaje się gdzieś w pierwszej dziesiątce w historii w strzelonych golach…

Jesteś szósty! I trzeci, jeśli chodzi o żółte kartki …

Aż trzeci??? Co oni kiedyś żółtych kartek nie dawali ?? (śmiech). To wynika z mojego zaangażowania w grę, do tego jestem zawodnikiem impulsywnym. Piłka jest grą kontaktową i do tego trzeba do każdego spotkania być odpowiednio umotywowanym. Miałem na pewno sporo fauli taktycznych czy też po prostu ostrych wejść na żółtą kartkę. Takie wejścia mogą się jednak opłacać, bo przeciwnik pęka i gra już ostrożniej. Często też prowokowałem przeciwników by skupiali się na czymś innym. Choćby w meczu z Wisłą gdzie przegrywaliśmy 2:1. Miałem zatarg z Głowackim i Baszczyńskim. Oni skupili się na kopaniu mnie po nogach, ale w zamian za to wygraliśmy 3:2. Także te kartki wynikały z mojej roli na boisku i z mojego zaangażowania, choć oczywiście nie jestem z nich dumny.

No tak ale 198 meczów, tylko dwa brakuje do 200. Bramek też sporo strzelałeś…

- Cały czas pijesz do tego powrotu… Nie chodzi o to bym dostał dodatkowy puchar. Parę ich już mam. Medal za mistrzostwo, za Puchar Polski. Nie doczekałem się do tej pory medalu za puchar Ligi, ale podobno gdzieś jest w sejfie zamknięty i czeka na mnie. Ale wracając do sedna to trzeba zachować realizm. Nie ma co się upierać by skończyć na jubileuszu, bo jeszcze 20 lat temu mogłem tylko pomarzyć by zagrać w Legii. Tymczasem zdobyłem z nią mistrzostwo Polski, zagrałem w Lidze Mistrzów, z Legii trafiłem do reprezentacji i zagrałem na mistrzostwach świata. Jestem dumny z tego co tu osiągnąłem.

Drążąc jeszcze temat statystyk i patrząc na nie wypada jedynie żałować, że wyjechałeś z Legii do Sportingu Gijon i Iraklisu Saloniki. Szczególnie kierunek hiszpański okazał się niewypałem. Nie lepiej było zostać i spróbować osiągnąć coś tutaj

- To było dobre posunięcie dla klubu i dla mnie. Legia zyskała ładną sumkę a ja jednym podpisem zabezpieczyłem przyszłość swoją i swojej rodziny. Nie żałuje też tego gdyż liga hiszpańska to inna bajka. Robi niesamowite wrażenie. Każdy, kto był choćby na pustym stadionie Camp Nou wie, o czym mówię. Dla piłkarza z Polski jest to wielka sprawa. Oczywiście nie spodziewałem się, że trafię do takiego słabego zespołu, który będzie źle przygotowany. Nie brałem pod uwagę tego, że spadniemy, ale mimo wszystko nie żałuję. Później wybrałem zły moment powrotu do Legii. Tam byłem w okresie końcowym przygotowania do sezonu, bez urlopu wszedłem w okres przygotowawczy z Legią. Mogłem jeszcze wytrzymać pół roku, a tak skończyło się to kontuzjami i nieudanym sezonem. Tak więc naprawdę nie żałuję tego wyjazdu. Mimo że grałem tam chwilkę, strzeliłem dwie bramki i nie byłem do końca takim niewypałem.

Gdybyś mógł więc cofnąć czas nie zawahał byś się z przejściem ani do Sportingu Gijon ani do Iraklisu Saloniki?

- Powody mojego odejścia do tych dwóch klubów za każdym razem były zupełnie inne. Jeśli chodzi o Grecję to za rok kończył mi się kontrakt, prezes Trylnik nie był przekonany, co do przedłużenia ze mną umowy. Nie chciałem znaleźć się pod ścianą i dopuścić do sytuacji, w której klub będzie mi dyktował warunki. W wieku 31 lat otrzymałem od Iraklisu propozycję 3-letniego kontraktu. Wielu zawodników by tak chciało.

Nie mów, że będąc piłkarzem reprezentacji z wolną kartą zawodniczą na ręku nie znalazłbyś sobie pracodawcy. Przecież tak naprawdę ustawiałyby się do ciebie kolejki.

- To nie tak, że ustawiałby się kolejki. Owszem może dostałbym propozycję z innych polskich klubów, ale niekoniecznie z zagranicznych. Mógłbym być postawiony pod ścianą a do tego dopuścić nie chciałem.

Wiem, że nie lubisz tego tematu, ale muszę go poruszyć. Co ci mówi data 16 października 1999 roku?

- 1999, czyli 6 lat temu… Nie wiem, nie przypominam sobie nic specjalnego.

Był taki mecz na Legii. Przyjechałeś na Łazienkowską jako piłkarz drużyny przeciwnej – Stomilu. Przegraliście 0:4 a Ty strzeliłeś pięknego, samobójczego gola. Jutro drugi raz wrócisz na Legię jako piłkarz innej ekipy. Może przywitasz się z kibicami w podobny sposób?

- No raczej mam inne plany. Nie jest to jakieś bardzo niemiłe wspomnienie, ja w ogóle staram się wybierać tylko rzeczy pozytywne. Wprawdzie trener Kaczmarek żartował, że mam zakaz gry na własnym polu karnym, ale jakoś nie wracam do tego myślami. Jutro na pewno będę walczył jak lew pod swoją bramką, w obronie.

Jakie są nastroje w drużynie przed jutrzejszym meczem. Gracie dobrze, Legia ma kryzys, powinniście wygrać. Jednak Ty grając w Legii przeżyłeś podobny kryzys. Przegraliście 5 meczów z rzędu, pojechaliście do Chorzowa, wygraliście 4:0 i później mieliście passę 38 meczów bez porażki. Obawiacie się czegoś takiego?

- Na pewno czujemy respekt przed drużyną Legii. Drużyny kiedyś same nas prowokowały i motywowały do lepszej gry wypowiadając się o nas negatywnie. Legia jest teraz w dołku, ale każdy kryzys kiedyś się kończy. Zdaję sobie sprawę, że Legia podjęła nadzwyczajne środki by jutrzejsze spotkanie wygrać. Świadczy o tym chociażby dwudniowe zgrupowanie przed meczem, wewnętrzne rozmowy, krytyka prezesów – to wszystko może wyzwolić dodatkowe umiejętności i ambicję. Także z motywacją i psychiką nie powinna mieć Legia problemu, co innego, jeśli w czasie meczu coś nie będzie wychodziło… Tak czy siak, mimo że jesteśmy na fali, to Legia jest faworytem jutrzejszego meczu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Legia musi ten mecz wygrać, a jej piłkarze chcą się zrehabilitować. Ostatnie niepowodzenia powodują, że wszyscy liczą, że w końcu Legia wygra i przełamie złą passę.

A jak Czarek Kucharski podchodzi do tego meczu? Chcesz coś komuś udowodnić?

- Na pewno nie jest tak, że chcę coś komuś udowodnić. Nie. Chcę byśmy ja i mój zespół dobrze sprzedali się na Legii. Zarówno dla mnie jak i dla nich jest to przeżycie grać na Łazienkowskiej. Chcemy też potwierdzić, że remis z mistrzem Polski to nie jest przypadek. Chcemy pokazać, iż możemy zagrać i utrzymać się na wysokim poziomie w kilku kolejkach. Ja jestem częścią drużyny i mam w niej jakieś zadania do wypełnienia. To jest dla mnie najważniejsze. Zdaję sobie sprawę, że przy okazji tego meczu wszyscy będą bardzo uważnie obserwowali moją grę i ją oceniali. To mnie motywuję, by zgrać jak najlepiej. Wydaje mi się, że kibice Legii też tego ode mnie oczekują.


Co takiego w sobie ma trener Kaczmarek, że po raz kolejny udowadnia, iż potrafi w pół roku zbudować niezły zespół, sprowadzić odpowiednich zawodników? Dlaczego nie trenuje np. Legii czy Wisły?

- A tutaj się mylicie. Trener miał już kiedyś propozycję z Legii, było to jeszcze za czasów pana Romanowskiego. Mało kto o tym wie, ale trener miał ostatniej zimy propozycję trenowania Wisły Kraków. Jednak pracę w Łęcznej potraktował ambicjonalnie i po krytyce, która na niego spłynęła w rundzie jesiennej, postanowił zostać w Górniku i udowodnić swoją wartość. Jeśli chodzi o sprawy transferowe, to wydaje mi się, że ma nosa jak mało kto w Polsce. Udowodnił to już będąc w Groclinie. Kriżanac tam przyszedł za parę tysięcy dolarów, Mila również za grosze, a obaj nie dość, że stali się bardzo dobrymi piłkarzami, to jeszcze sprzedano ich za dobre pieniądze. Trener Kaczmarek zna się nie tylko na treningu, jest także fizjologiem. Wie, co zawodnik w danej chwili potrzebuje. Ja byłem święcie przekonany, że po przepracowaniu z trenerem całego okresu przygotowawczego, będziemy prezentować się dobrze. Pamiętam trenera jeszcze ze Stomilu, w którym przez chwilę grałem. Nigdy mi się tak lekko nie biegało, jak wtedy.

Po udanym początku rundy wiosennej, jakie cele stawiacie przed sobą w tym sezonie?

- Chcemy jak najszybciej uzbierać taką liczbę punktów, która pozwoli nam na spokojną grę. Bez denerwowania się, że jak ktoś wygra, to możemy znaleźć się w strefie barażowej czy spadkowej. Przede wszystkim tym sezonem chcemy stworzyć podstawy, aby w przyszłym ta drużyna grała jeszcze lepiej i była mocniejsza, niż w tej rundzie.

Załóżmy, że w sobotę wygrywacie lub remisujecie, czyli osiągacie dobry rezultat.

- Jeśli wygramy, to utwierdzimy się w przekonaniu, że jesteśmy mocnym zespołem i wszyscy z nami muszą się liczyć. Na pewno wygrana wzmocniłaby zespół, a my bardziej uwierzymy w swoje możliwości. Jedyne, o co możemy się martwić w przypadku zdobycia trzech punktów, to abyśmy nie spoczęli na laurach, a niektórym nie uderzyła za mocno sodówka do głowy. Jednak o to już zadbam ja i starsi zawodnicy.

A co w przypadku przegranej?

- Nie zakładam tutaj porażki. Jednak, jeśli przegramy tutaj, to porażkę przyjmiemy z pokorą i będziemy walczyć dalej. Przed nami następne mecze i stracone ewentualnie tu punkty, trzeba będzie gdzieś odebrać.

Czterech zawodników Legii zostało ukaranych finansowo. Ponoć na tę ich karę ma złożyć się cała drużyna. Czy Twoim zdaniem takie kary finansowe mają sens? Potrafią zmotywować piłkarzy?

- Piłkarze Legii zdają sobie sprawę, że nastąpił taki moment, że dalej już właściwie pozostało im dno. Nie jestem przekonany, co do słuszności takich kar, raczej traktuje je jako manifestację właścicieli. Obawiam się jednak, że mogą raczej podziałać destrukcyjnie na zespół. Przecież w piłkę gra na boisku jedenastu, a nie czterech zawodników. To sport drużynowy i jeśli kary miały być, to powinna zostać ukarana cała drużyna, a nie tylko poszczególni zawodnicy.

Jakie cele stawia przed sobą jeszcze Czarek Kucharski jako piłkarz?

- Jakiś takich dalekosiężnych planów, jeśli chodzi o piłkę to nie mam. Raczej patrzę w tą bliższą przyszłość. Chciałbym grać jak najlepiej w piłkę, na dobrym poziomie, niezależnie od tego gdzie. To jest w tej chwili najistotniejsze. Może, dlatego w tej chwili tak do tego podchodzę, bo nie mam już 21 lat. Ja już powoli powinienem myśleć jak zakończyć swoją karierę i swoje granie. Ale na razie o tym nie myślę. Skupiam się na każdym kolejnym meczu i na dobrej grze w nim. Jeśli to mi będzie dobrze wychodziło to będę zadowolony.



Rozmawiali: Adam Dawidziuk i Marcin Szymczyk

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.