Czesław Michniewicz: Wstydu nie przynieśliśmy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

19.08.2021 22:30

(akt. 20.08.2021 12:22)

- Za nami ciekawy mecz, na dobrym poziomie. Myślę, że dostarczyliśmy dużo emocji kibicom na stadionie i przed telewizorami. Padły cztery trafienia po ładnych akcjach. Cieszy to, że zdobyliśmy bramki w taki sposób, na jaki zwracaliśmy uwagę w treningach, odprawach - mówił po wyjazdowym meczu ze Slavią Praga (2:2), w IV rundzie eliminacji Ligi Europy, trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- Na pewno bardzo martwi to, że straciliśmy gola tuż przed przerwą, bo mecz mógł się dla nas jeszcze korzystniej ułożyć. Uważam – z perspektywy całego spotkania - że remis oddaje to, co działo się na boisku. Mieliśmy swoje sytuacje, przeciwnik również. Graliśmy z bardzo dobrym zespołem.

- Gdy zespół ma rozgrzewkę, to chodzę sobie po korytarzach, lubię poznawać historie naszych rywali. Tak było w Zagrzebiu i teraz w Pradze. Ostatnia historia Slavii jest wspaniała. Jak zobaczyłem, ile ekip mierzyło się ze Slavią... I okazywało się, że to najczęściej ona wygrywała. Czytałem opinie trenerów na temat tej drużyny, do której mam duży szacunek i respekt. Ale na boisku tego respektu nie było widać, pomimo naszych problemów, które zaczęły się już po wylocie z Warszawy. Kontuzja Bartka Slisza, której doznał w środę, uniemożliwiała mu grę w meczu. Dziś na rozgrzewce Tomas Pekhart pechowo stanął na stopę Mladenovi i sam skręcił nogę w kostce. Mladen miał rozerwany but, zakrwawioną stopę, ale grał. Na szczęście dla nas, to była prawa noga. Tak się zaczęło, że w ostatniej chwili musieliśmy dokonać zmiany. W miejsce Tomasa wszedł Emreli. Było to dla nas szczęśliwe, bo zdobył ładną bramkę po podaniu Maika Nawrockiego na wolne pole, wygrał pojedynek główkowy i wykorzystał wysokie ustawienie bramkarza. Później przeciwnik zdobył piękną bramkę po rzucie rożnym. Trudno kogokolwiek winić, takie rzeczy się dzieją. Też pracujemy nad stałymi fragmentami gry, różnymi ustawieniami, kombinacją. Akurat Slavii się to wszystko udało. Potem zdobyliśmy bramkę. Cieszę się, że zdobył ją Josip Juranović. Prawdopodobnie się z nami pożegnał, odejdzie do innego klubu, i zrobił to w najlepszym stylu, jaki mógł zrobić. Nie obyło się bez problemów. Na rozgrzewce poczuł ból w nodze, którą miał ostatnio kontuzjowaną. I też był kłopot czy podejmie walkę i będzie grał, czy będzie trzeba dokonać zmiany.

- W przerwie dokonaliśmy dwóch zmian. Pierwsza zmiana dotyczyła Rose’a, który miał już żółtą kartkę. W obawie, ze może to się skończyć czerwonym kartonikiem i grą w dziesiątkę, w przerwie dokonaliśmy zmiany. Wszedł Mateusz Hołownia, przesunęliśmy Maika Nawrockiego na prawą stronę. Myślę, że był to dobry ruch z naszej strony. W przerwie zszedł Rafa Lopes, który też miał problemy zdrowotne. Teraz leży na kozetce, ma jakieś problemy żołądkowe, nie wiemy do końca, co to jest. Zmieniliśmy go, wszedł Josue, i nasza gra zaczęła się układać. Stwarzaliśmy coraz więcej okazji do tego, aby dłużej utrzymywać piłkę w grze, zmieniać kierunek ataku, wykorzystywać wolne strefy. Ciężko pracowaliśmy na to, żeby nie stracić gola, ale i szukaliśmy szans. Kilka kontr mogło zakończyć się lepiej, ale tak się nie stało. Chciałbym podkreślić olbrzymie zaangażowanie, wolę walki naszej drużyny. Myślę, że wstydu nie przynieśliśmy. Pierwsza połowa zakończona. Rewanż za tydzień. Zobaczymy, kto będzie zdrowy, w jakiej dyspozycji, aby walczyć o Ligę Europy, bo taki mamy cel.

- W przerwie meczu lekarz założył szwy na łokieć Kacpra Skibickiego. Nieszczęśliwie zderzył się z piłkarzem Slavii, miał głęboką, długą ranę. Szwy zostały założone. Wyszedł na drugą połowę, ale nie był w stanie kontynuować gry, nie mógł zginać ręki w łokciu. Nie było sensu trzymać go na boisku. Kacpra też czeka przerwa, mam nadzieję, że niezbyt długa. Na dziś na pewno będzie miał jakiś opatrunek. Z prostą ręką nie da się grać. To była kolejna wymuszona zmiana.

- Przed Bartkiem Sliszem badania w Warszawie. Rokowania są takie: jeśli będzie to naderwanie więzadła przyśrodkowego w kolanie pierwszego stopnia, to może być to 6-10 dni przerwy. Jeśli będzie naderwanie drugiego stopnia, to może być to od 6 do 8 tygodni przerwy. Niczego nie chcemy przesądzać. Jeśli chodzi o Kacpra Skibickiego, trudno powiedzieć jak będzie się goił łokieć. Fatalne miejsce, bo nie ma jak tego usztywnić, a z prostą ręką nie będzie się biegało. Ma opuchnięty łokieć. Nie wiemy też czy nie ma jakiegoś pęknięcia. W piątek przejdzie szczegółowe badania. Mówię o rzeczach, które mogą się wydarzyć, ale i nie muszą. Bardzo liczymy, że to nic groźnego w przypadku Bartka i może tydzień, 10 dni i wróci do nas. Podobnie, jak Kacper Skibicki, który jest młodym, ambitnym zawodnikiem. Tomas Pekhart tak nieszczęśliwe prześlizgnął się po stopie Mladena, że skręcił staw skokowy, który jest bardzo skomplikowany, może być różnie. Myślę, że na pewno nie będziemy brali go pod uwagę na mecz z Bruk-Betem. A czy zdąży się wykurować do czwartku? Trudno teraz powiedzieć.

O zmianie, która się przyśniła

- Która zmiana mi się ostatnio przyśniła? Wskoczył Kacper Skibicki. Miał grać od początku. Zmieniliśmy system na czterech graczy w linii pomocy. To miało być inne ustawienie z uwagi na sposób grania Slavii. Długo analizowałem i stąd nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem, co zrobić. Początkowo w treningach Kacper nie był brany pod uwagę, ale właśnie poprzedniej nocy wskoczył do składu.

O pilocie samolotu

- Czasami tak jest, że jedno zdarzenie pociąga za sobą drugie. Powiedzieliśmy sobie na odprawie, w szatni, aby oddzielić to, co się wydarzyło. To, że nie ma z nami Bartka Kapustki, Bartka Slisza, Jura prawdopodobnie nas opuści, wypada – tego nie wiedzieliśmy do południa – Tomek Pekhart, będą problemy z Lopesem, Skibickim... Na to nie byliśmy przygotowani. Ale do południa powiedzieliśmy sobie na odprawie, żeby skoncentrować się na tym, na co mamy wpływ. Dajmy przykład: lecimy samolotem z Warszawy do Pragi, jest brzydka pogoda i pilot mówi, że są fatalne warunki, nie wiemy czy uda się wylądować, dodaje, żeby się przygotować na najgorsze, na to, że może być katastrofa. Wtedy jest panika i nawet jak pilot wyląduje, to niepotrzebne emocje kołatają się w głowie. My chcieliśmy tego absolutnie uniknąć. Powiedzieliśmy sobie, że wylądujemy bez względu na to czy będzie burza, śnieg, turbulencje. Ja, jako pilot powiedziałem: „Chłopcy, ja was sprowadzę na ląd, tylko musicie mi zaufać, robić to, czego od was oczekuję”. I tak to wyglądało. Podkreśliłbym, że ciężko pracowaliśmy na ten wynik. To nie był przypadkowy rezultat. Okoliczności były dla nas trudne, ale w takich trudnych okolicznościach rodzą się drużyny. Jestem bardzo dumny z zawodników, z tych, którzy grali, weszli na boisko, i z tych, którzy nie weszli. Zaprezentowali się na tle Slavii – europejskiej, klasowej drużyny – bardzo pozytywnie. Myślę, że dziś możemy być zadowoleni z naszej postawy.

O Juranoviciu

- Na temat warunków finansowych przy transferach nie chcę się wypowiadać, bo po prostu ich nie znam. Na końcu trzeba złożyć podpis, wtedy transfer się dokonał. Różne rzeczy się dzieją. Z tego, co wiem, dokumenty nie zostały jeszcze podpisane, mówił mi tak przed meczem Josip Juranović. Ale myślę, że tutaj nic przewidywalnego się nie wydarzy. Jura pożegnał się na boisku, fantastycznie pożegnał się w szatni, drużyna go pożegnała. Jesteśmy przygotowani na to, że go nie będzie. Wiemy, że Kacper Skibicki na pewno nie zagra w niedzielę. Nagle okazuje się, że nie mamy żadnego prawego obrońcy, ale o tym będę myślał jutro. Dziś chcę troszeczkę odsapnąć, pomyśleć na temat tego meczu, który rozegraliśmy. Od jutra będziemy się zastanawiać, kto zagra na boku obrony, w jakim ustawieniu. Robi się to newralgiczna pozycja dla nas. Lewa obrona też jest problemem. Wiemy, że Mladen nie zagra ze względu na czerwoną kartkę. Kłopotów nie brakuje, ale nie chciałbym o nich mówić. To problemy, które będziemy rozwiązywać jutro. Musimy sobie z nimi poradzić i na pewno sobie poradzimy.

O możliwym przełożeniu meczu

- Czy pojawił się pomysł przełożenia meczu z Termaliką? Okoliczności są takie, jakie są. Jest nas mało. Wiele się wydarzyło przed wyjazdem, w trakcie i po meczu, jeśli chodzi o naszą kadrę. Należałoby się mocno zastanowić, ale nie chciałbym składać żadnych deklaracji. Nie miałem jeszcze okazji porozmawiać na ten temat z kierownictwem naszego zespołu. Usiądziemy dziś, być może jeszcze porozmawiamy o tym, czy jest możliwość przełożenia niedzielnego spotkania. Zdaję sobie sprawę, że mecz już lada moment. Nasza sytuacja wyjściowa jest niemal identyczna, jak po meczu w Zagrzebiu. Mamy realne szansę na walkę o Ligę Europy. Byłby to dla nas olbrzymi sukces, gdyby udało się do niej awansować. Z mojej perspektywy, musimy to wspólnie przedyskutować. Nie chcę składać żadnych deklaracji.

Polecamy

Komentarze (68)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.