Czułem dziwny spokój
17.03.2002 20:01
<b>- Czy sądzi Pan, że po udanym występie w meczu z Wisłą wywalczył na stałe miejsce w pierwszym składzie?</b>
Wywiad z Arturem Borucem
- Czy sądzi Pan, że po udanym występie w meczu z Wisłą wywalczył na stałe miejsce w pierwszym składzie?
- Decyzja należy do trenera Okuki. Ja robiłem wszystko i będę robił, by był ze mnie zadowolony. Radek Stanew jednak zdrowieje, a wiadomo, że jest znacznie bardziej doświadczonym bramkarzem.
- Debiutował Pan meczem w Szczecinie, ale występ na stadionie Legii to chyba specyficzne uczucie?
- Na pewno mecze na tym stadionie to coś wyjątkowego. Znakomita jest oprawa spotkań, kibice stwarzają gorącą atmosferę. Ocekiwałem, że będę się denerwować, a tymczasem czułem dziwny spokój. Myślałem tylko o tym, by drużyna osiągnęła jak najlepszy wynik.
- W Legii jest Pan od dawna i do tej pory był rezerwowym. Nie zanosiło się na zmianę sytuacji.
- Przyszedłem do tego klubu w czerwcu 1999 roku. Do tej pory nie miałem żadnych szans na grę w pierwszej lidze. Kiedy do Warszawy sprowadzono Radka byłem zrezygnowany. Wiedziałem, że z drugiego stanę się trzecim bramkarzem. Z czasem dotarło do mnie jednak, że rywalizacja powinna mnie zmotywować do pracy na wysokich obrotach. I tak się stało.
- Pański poprzednik Wojciech Kowalewski przeżył w Legii podobną sytuację. Już miał stać się numerem jeden, gdy nagle z drugiej spadł na trzecią pozycję w hierarchii.
- Rzeczywiście, nasze losy układają się w podobny sposób. Po odejściu Grzegorza Szamotulskiego w klubie znalazł się Zbigniew Robakiewicz, a potem jeszcze Bogusław Wyparło. Taka jest jednak, jak widać, rola bramkarzy. Musimy mieć cierpliwość i czekać. A potem może nagle coś się wydarzy.
- Był czas, że grał Pan w Dolcanie. Co to było? Degradacja?
- Ja bardzo chciałem zostać wypożyczony do Ząbek. W tym czasie występowałem w trzecioligowych rezerwach Legii i przejście do drugoligowego wtedy Dolcanu nie było wcale degradacją, tylko awansem. Skoro trafiła się okazja, to wypadało z niej skorzystać. Dobrze mi tam szło i sądzę, że to dlatego, gdy Wojtek z kolei odszedł do Groclinu usiadłem w Legii pierwszej na ławce rezerwowych. Jako dubler Robakiewicza.
- Niedawno Legia grała w Ząbkach sparing z Dolcanem. Pan zagrał w drugiej połowie, oczywiście już w Legii.
- Było bardzo sympatycznie, spotkałem wielu znajomych. Ja ten klub naprawdę miło wspominam i wygląda na to, że mnie tam też miło wspominają.
- Jeszcze do bardzo niedawna zdawało się, że Artur Boruc jest Legii niepotrzebny. Podczas zgrupowań na Cyprze oraz w Hiszpanii w sparingach grali niemal wyłącznie Kowalewski i Stanew.
- Wziąłem udział tylko w jednym spotkaniu, ale nic nie mogłem zrobić. Nie miałem nic do gadania. Tak to widzieli trenerzy i koniec.
- Ostatnio Legia zaczęła szukać kolejnego bramkarza. Wyglądało na to, że mimo odejścia Kowalewskiego może Pan pozostać trzecim.
Gdy kupowano Stanewa także mówiono, że to głównie po to, by Legia miała trójkę bramkarzy, a nie wiedziałem na pewno, że to ja będę trzecim. Jeżeli teraz przyjdzie do nas ktoś nowy, po prostu rozpoczniemy rywalizację.
- Kowalewski odchodząc do Szachtara twierdził, że nie jest Pan gorszy od Radostina Stanewa.
- Nie robił tego na pewno z niechęci do Bułgara. On w bramce Legii miał niepodważalną pozycję. Nie mogę go krytykować za to, że mówił prawdę. Ale to oczywiście żart, ponieważ nie do mnie należy ocena. Radek jest dobrym bramkarzem.
- Czego należy Panu życzyć w przyszłości?
- Żebym pozostał w bramce Legii na dłużej. Radek Stanew jednak wraca do zdrowia, normalnie trenuje i jeżeli trener zobaczy, że już całkiem doszedł do siebie, to może postawić na niego. Choć ja na pewno liczę na grę w środę w Wodzisławiu. W każdym razie jest takie powiedzenie: Chcesz liczyć? Licz na siebie.
- Ciekawe, co Kowalewski powiedziałby na fakt, że nieoczekiwanie i to z takim efektem stanął Pan w bramce Legii?
- Akurat dzwonił do mnie w niedzielę, więc już wie o wszystkim. Gratulował. Ja jemu też, bo debiut w Szachtarze miał bardzo udany. W poniedziałek ma być w Warszawie, więc pogadamy dłużej.
- Decyzja należy do trenera Okuki. Ja robiłem wszystko i będę robił, by był ze mnie zadowolony. Radek Stanew jednak zdrowieje, a wiadomo, że jest znacznie bardziej doświadczonym bramkarzem.
- Debiutował Pan meczem w Szczecinie, ale występ na stadionie Legii to chyba specyficzne uczucie?
- Na pewno mecze na tym stadionie to coś wyjątkowego. Znakomita jest oprawa spotkań, kibice stwarzają gorącą atmosferę. Ocekiwałem, że będę się denerwować, a tymczasem czułem dziwny spokój. Myślałem tylko o tym, by drużyna osiągnęła jak najlepszy wynik.
- W Legii jest Pan od dawna i do tej pory był rezerwowym. Nie zanosiło się na zmianę sytuacji.
- Przyszedłem do tego klubu w czerwcu 1999 roku. Do tej pory nie miałem żadnych szans na grę w pierwszej lidze. Kiedy do Warszawy sprowadzono Radka byłem zrezygnowany. Wiedziałem, że z drugiego stanę się trzecim bramkarzem. Z czasem dotarło do mnie jednak, że rywalizacja powinna mnie zmotywować do pracy na wysokich obrotach. I tak się stało.
- Pański poprzednik Wojciech Kowalewski przeżył w Legii podobną sytuację. Już miał stać się numerem jeden, gdy nagle z drugiej spadł na trzecią pozycję w hierarchii.
- Rzeczywiście, nasze losy układają się w podobny sposób. Po odejściu Grzegorza Szamotulskiego w klubie znalazł się Zbigniew Robakiewicz, a potem jeszcze Bogusław Wyparło. Taka jest jednak, jak widać, rola bramkarzy. Musimy mieć cierpliwość i czekać. A potem może nagle coś się wydarzy.
- Był czas, że grał Pan w Dolcanie. Co to było? Degradacja?
- Ja bardzo chciałem zostać wypożyczony do Ząbek. W tym czasie występowałem w trzecioligowych rezerwach Legii i przejście do drugoligowego wtedy Dolcanu nie było wcale degradacją, tylko awansem. Skoro trafiła się okazja, to wypadało z niej skorzystać. Dobrze mi tam szło i sądzę, że to dlatego, gdy Wojtek z kolei odszedł do Groclinu usiadłem w Legii pierwszej na ławce rezerwowych. Jako dubler Robakiewicza.
- Niedawno Legia grała w Ząbkach sparing z Dolcanem. Pan zagrał w drugiej połowie, oczywiście już w Legii.
- Było bardzo sympatycznie, spotkałem wielu znajomych. Ja ten klub naprawdę miło wspominam i wygląda na to, że mnie tam też miło wspominają.
- Jeszcze do bardzo niedawna zdawało się, że Artur Boruc jest Legii niepotrzebny. Podczas zgrupowań na Cyprze oraz w Hiszpanii w sparingach grali niemal wyłącznie Kowalewski i Stanew.
- Wziąłem udział tylko w jednym spotkaniu, ale nic nie mogłem zrobić. Nie miałem nic do gadania. Tak to widzieli trenerzy i koniec.
- Ostatnio Legia zaczęła szukać kolejnego bramkarza. Wyglądało na to, że mimo odejścia Kowalewskiego może Pan pozostać trzecim.
Gdy kupowano Stanewa także mówiono, że to głównie po to, by Legia miała trójkę bramkarzy, a nie wiedziałem na pewno, że to ja będę trzecim. Jeżeli teraz przyjdzie do nas ktoś nowy, po prostu rozpoczniemy rywalizację.
- Kowalewski odchodząc do Szachtara twierdził, że nie jest Pan gorszy od Radostina Stanewa.
- Nie robił tego na pewno z niechęci do Bułgara. On w bramce Legii miał niepodważalną pozycję. Nie mogę go krytykować za to, że mówił prawdę. Ale to oczywiście żart, ponieważ nie do mnie należy ocena. Radek jest dobrym bramkarzem.
- Czego należy Panu życzyć w przyszłości?
- Żebym pozostał w bramce Legii na dłużej. Radek Stanew jednak wraca do zdrowia, normalnie trenuje i jeżeli trener zobaczy, że już całkiem doszedł do siebie, to może postawić na niego. Choć ja na pewno liczę na grę w środę w Wodzisławiu. W każdym razie jest takie powiedzenie: Chcesz liczyć? Licz na siebie.
- Ciekawe, co Kowalewski powiedziałby na fakt, że nieoczekiwanie i to z takim efektem stanął Pan w bramce Legii?
- Akurat dzwonił do mnie w niedzielę, więc już wie o wszystkim. Gratulował. Ja jemu też, bo debiut w Szachtarze miał bardzo udany. W poniedziałek ma być w Warszawie, więc pogadamy dłużej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.