Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dejan Kelhar: To nie jest krok w tył

Redakacja

Źródło: Legia.Net

14.02.2011 13:15

(akt. 14.12.2018 22:25)

- Ludzie często pytają mnie czemu zdecydowałem się akurat na Polskę, bo to przecież może być krok w tył w mojej karierze. Ja się z tym nie zgadzam. Wiem jedno - polska piłka rozwija się w stosunkowo szybkim tempie. Być może nie wszystkie kluby w Ekstraklasie są bardzo dobre. Jeżeli jednak myślisz o polskich klubach, automatycznie nasuwa ci się nazwa "Legia" - mówi w rozmowie z serwisem Legia.Net nowy obrońca "Wojskowych", Dejan Kelhar.

Jak to się stało, że trafiłeś do Legii i kiedy pojawił się pierwszy sygnał o możliwości gry w Warszawie?

- Nie jestem do końca pewny, ale wydaje mi się, że to było jeszcze w listopadzie, lub nieco wcześniej. Pewien agent, którego raczej określiłbym jako swojego dobrego przyjaciela, przy okazji jednej z rozmów powiedział mi o możliwości przejścia do Legii. Pomyślałem: "Czemu nie? To niezły klub". Od tamtej pory zacząłem śledzić informacje na temat Legii i polskiej piłki. W okolicach nowego roku wiedziałem już dokładnie, o testach, na które się wybiorę do warszawskiej drużyny. Szczerze mówiąc, nie preferuję za bardzo tego typu sprawdzianów. Wierzę w swoje umiejętności i nie stanowi dla mnie problemu, żeby takie testy podjąć. Testy nie zawsze jednak odzwierciedlają rzeczywistość i czasami jest w tym trochę przypadku. Uznałem jednak, że Legia to uznana marka z bogatą historią i warto podjąć to wyzwanie.

Czy przed podjęciem decyzji konsultowałeś się z Andrażem Kirmem?

- Nie rozmawiałem z Andrażem, ale od kiedy podpisał kontrakt z Wisłą śledziłem jego losy. Kilka razy przy okazji gry w reprezentacji rozmawialiśmy jednak o lidze polskiej. Teraz przy okazji transferu nie kontaktowałem się z nim jednak. Być może po moim przyjeździe do Warszawy zadzwonię do niego i jeszcze porozmawiamy.

Rozważałeś grę w innych krajach niż Polska?


- Przed przyjściem do Legii miałem również możliwość obrania kierunku tureckiego. Nie jestem jednak sam. Mam rodzinę, dwoje wspaniałych dzieci i zawsze patrzymy na różne możliwości z kilku perspektyw. Rodzina jest dla mnie niezwykle ważna i dyskutowaliśmy na temat zmiany klubu. Wiedzieliśmy, że w Warszawie powinniśmy się dobrze czuć. Nasze narody charakteryzują się podobną kulturą. Języki są trochę podobne. Myślę, że dla mnie i dla mojej rodziny Legia to dobry wybór.

Czy poza Legią, Turcja była jedyną z Twoich opcji?

- Nie. W grę wchodził jeszcze kierunek niemiecki i holenderski. Ludzie często pytają mnie czemu zdecydowałem się akurat Polskę, bo to przecież może być krok w tył w mojej karierze. Ja się z tym nie zgadzam. Wiem jedno - polska piłka rozwija się w stosunkowo bardzo szybkim tempie. Zgadzam się, że być może nie wszystkie kluby w Ekstraklasie są bardzo dobre. Jeżeli jednak mówisz o polskich klubach, automatycznie nasuwa ci się nazwa "Legia". To klub z bardzo bogatą historią i sądzę, że w niedalekiej przyszłości będzie to zespół dobry również na arenie europejskiej.

Byłeś już kiedyś w Polsce?

- Nie, nigdy. Teraz, po zgrupowaniu w Hiszpanii będzie pierwszy raz kiedy pojawię się w waszym kraju. W najbliższych dniach będę jednak musiał jeszcze odwiedzić Belgię, by załatwić wszelkie niezbędne formalności związane z wyjazdem. Będę chciał, żeby w Polsce dołączyła do mnie moja rodzina.

Czy stawiasz sobie jakieś cele jeśli chodzi o pobyt w Legii?

- Tak, ale jestem doświadczonym piłkarzem i wolę zachować je dla siebie. Nigdy nie wiadomo, jak życie się potoczy. Najważniejsza dla mnie jest realizacja tych celów i na tym się będę skupiał.

Czy podczas dotychczasowego pobytu w Legii coś cię zaskoczyło?

- Z pozytywów, czy negatywów (śmiech)? Muszę przyznać, że Legia to bardzo ciekawy klub z uznaną marką i to widać. W zespole jest dobra atmosfera i moi nowi koledzy są naprawdę w porządku. W Legii jest kilku zawodników z Bałkanów i może to być ułatwieniem dla mnie. Myślę jednak, że w relacjach z drużyną trzeba zawsze szukać złotego środka i nie zamykać się w grupkach kulturowych, bo to ogranicza interakcję z resztą zespołu. Ja chciałbym opanować język polski i optymalnie wykorzystać czas, który dostanę w Legii.

A co sądzisz o otoczce medialnej wokół klubu?

- To naprawdę robi wrażenie, że podążają za nami media i prasa, a niemal wszystko, co dzieje się z klubem ukazuje się momentalnie w internecie. Pod tym względem Legia może się moim zdaniem równać do naprawdę największych klubów w Europie. Wiem, że wpływ na to ma charakter holdingu, który jest właścicielem Legii.

Czy słyszałeś o kibicach Legii?


- Tak, słyszałem. Rozmawiałem o tym z kolegami, a także sprawdzałem w internecie. To, jaką atmosferę tworzą kibice Legii jest po prostu niesamowite, to marzenie każdego piłkarza, żeby grać przy takiej publiczności. O takich rzeczach marzą młodzi chłopcy, którzy w przyszłości chcą zostać piłkarzami. W internecie widziałem zarówno filmiki z nowego, jak i starego stadionu. Naprawdę zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie (po zadaniu tego pytania dostrzec można było wyraźny błysk w oku Dejana).

Mógłbyś opowiedzieć o swoim pobycie w Gruether Furth?

- Miałem 20 lat, kiedy pojawiła się szansa spróbowania swoich sił w Niemczech. Kiedy tam pojechałem, rozmawiałem najpierw z trenerem Benno Mohlmannem, który postawił sprawę jasno. Powiedział, że ma już w drużynie dwóch bardzo dobrych środkowych obrońców. Oni dodatkowo strzelali wtedy razem bardzo dużo goli. Byliśmy na 2. czy 3. miejscu w 2.Bundeslidze. Trener powiedział, że chce mnie w swoim zespole, ale muszę liczyć się z tym, że będę grał jako prawy obrońca. To nie była moja nominalna pozycja, ale postanowiłem podjąć wyzwanie mimo wszystko. Próbowałem. Rozegrałem 8, czy 10 meczów i usiadłem z trenerem, by otwarcie porozmawiać. Powiedziałem mu, że robiłem co mogłem. Nie chciałem jednak robić czegoś wbrew sobie. Naprawdę czuję się lepiej w środku defensywy. Trener odpowiedział mi, że szanuje to i będzie rozważał moją kandydaturę do gry, jako środkowego obrońcę. Silna konkurencja sprawiła jednak, że nie miałem zbyt wielu szans na grę. Zespół awansował, a później pojawił się nowy trener, Bruno Labbadia. Nie byłem w jego pierwszej jedenastce, co zdarza się w piłce i jest rzeczą normalną. Miałem wtedy 21 lat i uznałem, że pobyt w Niemczech był dla mnie wartościowym doświadczeniem i dobrą lekcją w młodym wieku. Miałem wtedy po raz pierwszy styczność z profesjonalnym, zagranicznym futbolem. Postanowiłem wtedy wrócić do Słowenii. Zanim to się stało, powiedziałem sobie, że zostanę w rodzimej lidze przez rok i wyjadę znowu za granicę. Tak też się stało.

W polskiej prasie pojawiła się opinia, że grasz głównie defensywnie i brak ci atutów ofensywnych...


- Jestem zawodnikiem, który dużą wagę przykłada do własnej odpowiedzialności za grę defensywną. Blok obronny to moje miejsce na boisku. Nie mam problemu ze wspieraniem ofensywy chociażby przy rzutach wolnych czy rożnych. Niezwykle istotne jest jednak dla mnie to, by być w 100% pewnym asekuracji kolegów z bloku defensywnego. Jeżeli wiem, że koledzy na pewno dadzą sobie radę w tyłach, to daje mi to więcej komfortu w polu karnym przeciwnika i mogę tam pozostać do końca akcji. W przeciwnym razie koncentruję się na jak najszybszym powrocie po strzale do bloku defensywnego. Czasami z kolei ze skutecznością strzelecką jest jak u napastników. Można nie zdobyć żadnego gola przez cały sezon, a później nagle te bramki się sypią jedna po drugiej. Czasami też trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Na razie zbyt wielu goli nie zdobyłem. Jeżeli mi się to uda, to będę bardzo szczęśliwy. Dla mnie priorytetem jest jednak defensywa. Naturalnie czasami wpływ na skuteczność obrońcy ma też taktyka preferowana przez trenera.

Jak oceniasz swoją perspektywę dalszej gry w reprezentacji Słowenii?

- Jeżeli chodzi o kadrę Słowenii, to oczywiście chciałbym w niej regularnie grać. Na dziś, najbardziej skupiam się jednak na grze w Legii. Dobra postawa w Warszawskim klubie to priorytet. Jeśli będę dobrze spisywał się w Legii to wierzę, że reszta rzeczy potoczy się pomyślnie. Bez względu na wszystko, życzę naszej kadrze jak najlepiej i mam nadzieję, że uda nam się awansować do finałów mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Na razie jesteśmy na 2. miejscu w grupie.

A jaki jesteś prywatnie? Kibice powinni spodziewać się bardziej zawodnika, który lubi zabawę, czy może domatora?

- Oczywiście każdy czasami lubi spędzić czas ze znajomymi. Myślę, że jestem osobą otwartą i przyjaźnie nastawioną. Jednocześnie jestem jednak dość doświadczoną osobą. Mam dwóch synów. Starszy ma 2 lata, a młodszy 8 miesięcy. No i oczywiście piękną Maję, która nie jest jeszcze moją żoną, ale to ma się zmienić i planujemy się pobrać. Wracając do bogatego życia towarzyskiego, to muszę przyznać, że nie mam wiele czasu by korzystać z jego uroków. Myślę, że istotniejsze dla mnie jest to, żeby być ze swoją rodziną. Potrzebujemy się nawzajem, a sezon piłkarski to raczej nie jest czas na inne przyjemności. Kariera piłkarza jest zbyt krótka. Trzeba dawać z siebie wszystko tu i teraz, bo nikt nam nie podaruje czasu na zmarnowanie. Z resztą to nieprawidłowe prowadzenie się nie byłoby fair w stosunku do mojej rodziny, która za mną podąża. To byłoby igranie z własną karierą i coś niepoważnego. Ja staram się być raczej poważnym gościem i wiem, na czym powinienem się koncentrować najbardziej. Oczywiście w życiu jest jednak też miejsce dla świętowania. Jeżeli to odpowiedni czas i bawi się cała grupa, to jest to jak najbardziej w porządku i nie mam z tym problemu.

Masz jakieś zainteresowania poza rodziną?

- Haha.. Zgadza się, o pierwszej pasji, jaką jest rodzina, już mówiłem. Mogę jednak powiedzieć, że zanim urodzili się moi synowie, grywałem w golfa. Cały czas lubię chodzić do kina, czy popływać. Aktualnie nie mam jednak aż tak dużo czasu, by naprawdę poświęcić się tego typu pasjom. Teraz, kiedy jest okazja, najbardziej lubię spędzać czas z najbliższymi.

W Costa Ballenie, z Dejanem Kelharem rozmawiał Piotr Szydłowski.

Polecamy

Komentarze (42)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.