Dominik Nowak

Dominik Nowak: Augustyniak? Do tańca i do różańca

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

30.07.2022 16:55

(akt. 31.07.2022 12:49)

– W futbolu też trzeba trafić na odpowiednie osoby. W Polsce za taką uznaję Dominika Nowaka – powiedział kiedyś Rafał Augustyniak, nowy zawodnik Legii Warszawa, cytowany przez serwis "Łączy nas piłka". Postanowiliśmy się zatem skontaktować z obecnym trenerem GKS-u Tychy, który prowadził 28-latka w Wigrach Suwałki i Miedzi Legnica, i zna go bardzo dobrze.

– Dyrektorem sportowym Wigier był wtedy (w latach 2014-2017 – red.) Jacek Zieliński, który obecnie sprawuje tę funkcję w Legii. Szukaliśmy zawodnika do sposobu naszej gry – typowej, silnej "szóstki", potrafiącej wprowadzać piłkę. Pamiętam mecz z Pogonią Siedlce, który wygraliśmy 3:1, a Rafał (grający w drużynie przeciwnej – red.) rzucił nam się w oczy, szczególnie mi. Chcieliśmy, żeby do nas trafił. Wigry nie były wówczas potentatem, jeżeli chodzi o możliwości wyboru na rynku, ale i Augustyniak był w innej sytuacji, praktycznie nie miał ofert. Pewnie zostałby w Siedlcach, lecz zadzwoniłem do niego, przedstawiłem plan na rozwój. I udało się go ściągnąć do Suwałk.

– Po pierwszych treningach wiedziałem, że to piłkarz, który posiada deficyty, ale ma też sporo plusów, jeśli chodzi o motorykę, umiejętności. Pierwszym mankamentem, rzucającym się w oczy, była wtedy jego zwrotność. Szybko chciał odebrać piłkę, nie kalkulując, doskakując z pozycji nr 6 – i nieraz miał tzw. puste przeloty. Trzeba było nad nim pracować, od początku okazał się niezwykle ambitnym chłopakiem. Dużą zaletą było to, że gdy wchodził w kontakt fizyczny, to nie tyle, co pojawiał się faul i sytuacja w stylu "piłka może przejść, ale zawodnik nie", tylko po prostu wygrywał pojedynki – naturalnie, w czysty sposób. Już wtedy dało się zauważyć, że jeśli poprawi elementy motoryki, timing doskoku, to może być defensywnym pomocnikiem, który spełni nasze oczekiwania. Zostając przy atutach – dobra głowa, przerzut na wysokim poziomie, diagonalne podanie, dynamika z piłką. Gdy wprowadzał futbolówkę czy miał wolną przestrzeń, to mógł minąć 2-3 rywali poprzez szybkość, którą rozwijał na paru metrach.

– Pamiętam, że jego minusem było wówczas nie do końca dobre poruszanie się z piłką, jeśli chodzi o szybkość gry, na co zwracaliśmy mu uwagę. Chciał grać jak nowoczesna "dziesiątka", ale śmiałem się, że ta pozycja tego nie wymagała. Staraliśmy się uzmysłowić Rafałowi, żeby zaczął grać prosto, bezpiecznie, bo z czasem będzie się nakręcał. Miał dobry sezon w Wigrach, jak cały klub, już wtedy zrobił postęp. Po moich przenosinach do Miedzi Legnica wziąłem Augustyniaka ze sobą, zrobiliśmy awans do ekstraklasy. W pewnym momencie pojawiła się kontuzja, niepotrzebna, ale gdy doszedł do formy, to zaowocowało to transferem do Rosji (Urał Jekaterynburg – red.).

"Ratował nam skórę, potrafił znaleźć przestrzeń"

– Niekiedy była taka sytuacja, że Rafał dosłownie ratował nam skórę. W meczu z klubem z Grudziądza przesunęliśmy go na prawą obronę, żeby zagrał ofensywnie i poprzez ciąg na bramkę starał się wchodzić w pole karne z drugiej linii. To jego bardzo duży plus, bo nawet gdy nie ma futbolówki, to się nie zatrzymuje. Pamiętam, że strzelił wtedy gola na 2:1. Potrafi sporo dać z przodu.

– Dbał o odpowiednią dietę, motorykę. Dużo ćwiczył indywidualnie. Z trenerem przygotowania fizycznego, Dawidem Golińskim (obecny członek sztabu Legii – red.), skupiał się nad różnymi elementami zwrotności, co było widać w meczach. Ważną rzeczą, nad którą pracowaliśmy, była identyfikacja zawodnika w polu karnym. Niekiedy był zbyt bardzo skupiony na piłce, ale myślę, że nie tylko on, a wielu piłkarzy. Zwracaliśmy na to uwagę, a potem Rafał szedł już do góry.

– Nie wchodził w sektory ze zbyt dużą liczbą zawodników, gdzie czuł się słabiej. Potrafił znaleźć przestrzeń – jeśli tak się działo, to był w stanie umiejętnie to wykorzystać poprzez podanie czy prowadzenie piłki. Wyróżniało go także niezłe uderzenie z dystansu. Nieraz był tzw. rozrzut, miał nie do końca ułożoną nogę, ale jeśli już trafił, to był to strzał zwiastujący bramkę.

– Gdy wystąpił na Wembley (debiut w reprezentacji Polski – red.), to dla wielu taki skok wydawał się niemożliwy. Wszyscy się śmiali, wysyłali SMS-y, że mój syn będzie grał, haha. Łezka się w oku zakręciła, gdy rywalizował na słynnym stadionie. Nawet gdy grał w Rosji, to cały czas mieliśmy kontakt, pisaliśmy na WhatsApp-ie.

Mecze z Legią i ściany, które się trzęsły, gdy był na siłowni

– Wspomnę najpierw o pierwszym meczu z Legią, w Legnicy, przegranym 1:4. Rafał grał na własną odpowiedzialność, chciał się zaprezentować u siebie, był w bardzo dobrej formie, co okazało się pokłosiem niezłego występu z Wisłą Płock. Miał pecha – doznał kontuzji, straciliśmy go na dłużej, na pół roku. Odbudowywał się, zimą zaczął wyglądać coraz lepiej.

– Ale przyszedł wyjazd na Łazienkowską… Wiadomo, każdy chce grać w takim spotkaniu. Rywalizacja z Legią to coś więcej, szczególnie dla beniaminka, piłkarzy mogących się pokazać. Jednak przez tydzień-dwa nie byłem z Rafała do końca zadowolony – chodziło nie tylko o zaangażowanie, ale i sposób pracy na treningach. Wydawało mi się, że to zbyt mało. Podjęliśmy decyzję, że nie zabieramy go do Warszawy. Był bardzo zaskoczony. Przyszedł do mnie i mówi: "Trenerze, co się stało? Ja nawet w osiemnastce nie jestem, wcześniej byłem". Wytłumaczyłem mu, czego oczekuję od niego w trakcie zajęć, uważałem, żeby to przemyślał i wziął się do roboty. Powiedziałem, że będzie ważną częścią zespołu, jeśli to zrozumie – a jak nie, to jego rozwój przyhamuje.

– Pamiętam, że pokornie wyszedł z pokoju, odpowiedział: "Dobrze, trenerze" i po pewnym czasie usłyszeliśmy trzęsienie ścian w budynku, a siłownię mieliśmy bardzo blisko. Poprosiłem jednego z asystentów, by zobaczył co się dzieje. Okazało się, że to Rafał wyżywał się na sztangach, rzucał ciężarami, podnosił je, było w nim widać złość. Gdy dowiedziałem się, że jest na siłowni, to powiedziałem: "Aha, okej, dobra reakcja". Wróciliśmy z Warszawy po przegranym meczu, a on w tygodniu wyglądał tak, że od razu wskoczył do wyjściowego składu. Jego dyspozycja okazała się praktycznie nie do wyhamowania. Już wtedy, mimo spadku z ligi, było wiadomo, że trafi albo do klubu zagranicznego, albo do zespołu z ekstraklasy. To pokazuje, że rozumiał, co jest jego ogromną wartością.

– Do Legii mógł trafić już wcześniej, po sezonie w Miedzi. Słyszałem o tym, szczegółów nie znam, ale to prawda.

– Bardzo ambitny człowiek, cenię takich zawodników. W niektórych sytuacjach trzeba go było hamować, szczególnie z pracą na siłowni, którą uwielbiał. Gdy budowałem motorykę Miedzi z trenerem Golińskim i pracowałem w Wigrach z Grzesiem Mokrym, to niekiedy musieliśmy stopować Rafała.

"Wie, że musi grać stabilnie"

– Od momentu gry w Siedlcach, Suwałkach i Legnicy wszystko szło u niego w górę. Był świadomy braków, dużo pracował. Sam mówił, że przełożył masę mięśniową na typową siłę, schudł 3-4 kilogramy, co powodowało, że lekko poprawiła się jego zwrotność. Myślę, że to, na co zwracaliśmy uwagę, zaczął dobrze realizować w Miedzi.

– Mankamenty… Ma je każdy piłkarz. Rafał wie, że musi grać stabilnie. Nie jest to zawodnik, który lubuje się w grze na małej przestrzeni, piłce halowej. Potrzebuje więcej przestrzeni. Będąc w Miedzi poprawił przyjęcie kierunkowe. Stał się na tyle dobrym zawodnikiem, reprezentantem Polski, że trudno o szukanie minusów w jego grze. Jak trener Runjaić wyeksponuje u niego to, co najlepsze, to Legia będzie miała z Augustyniaka niesamowity pożytek. Obserwowałem go parę razy w Rosji i muszę powiedzieć, że wszystko się potwierdzało.

– Miał kłopoty nie tyle z realizacją założeń, co nieraz za bardzo dodawał od siebie, chcąc mocniej wyeksponować swoją osobę na boisku. Jeżeli pokazuje to, co ma najlepsze, to jest zawodnikiem, który może dać niezwykle dużo zespołowi na pozycji nr 6 i nawet jako stoper.

"Środek obrony nie jest mu obcy"

– To prawda, Rafał nie grał u mnie na środku obrony. Nie widziałem go tam – wtedy, co zaznaczam. Jednak zawsze mieliśmy go jako zawodnika, który może wystąpić na stoperze. Bardzo fajnie sobie radził choćby w systemie z trójką z tyłu, jako półlewy czy półprawy obrońca. Wiadomo, Legia ma czteroosobowy blok defensywny, a to inna sprawa.

– Wiem, że występował na stoperze np. w Widzewie. Co prawda było to bardzo dawno temu, ale ta pozycja na pewno nie jest mu obca. Wierzę, że sobie poradzi, bo to zawodnik doświadczony, który potrafi dobrze antycypować, skanować przestrzeń. Biorąc pod uwagę jego bezpośrednią walkę fizyczną, jeden na jednego… Jest w stanie wygrywać pojedynki bez tzw. gry na faul.

Do tańca i do różańca

– Świetny chłopak, jeśli chodzi o szatnię. Potrafił bardzo szybko znaleźć wspólny język w nowym środowisku, nie miał z tym żadnych problemów. Odnajduje się w grupie, dopasowuje do niej, umie z nią współpracować. Nie chodzi własnymi ścieżkami. Będzie z zespołem Legii, weźmie koszulkę i dla niego będzie to najważniejsza rzecz, świętość. Myślę, że jestem przekonany do tego, co mówię, bo znam Rafała bardzo dobrze, potrafiłem wnikać w osobowość jego, jak i każdego piłkarza.

– Relacje na linii trener-zawodnik były wzorcowe. Nawet jeśli coś nie szło po jego myśli, to nigdy tego w sposób oczywisty nie eksponował, nie nagadywał na trenera w rozmowach między piłkarzami. Ujmowało mnie to, że – mimo że nie zawsze było kolorowo – nigdy nie narzekał na poprzednich szkoleniowców. Starał się budować wszystko w oparciu o pracę. Jeśli trener mu coś powiedział, to wiedział, że musi to zrobić. Mimo że na pewno się w nim gotowało, to nie eksponował tego na zewnątrz, tylko sumiennie wykonywał zadania. Nawet jak zaszedł za skórę, jak każdy gracz, to robił tak, że nie można mu było pokazać czerwonej kartki – była pomarańczowa, lecz za chwilę dawał tyle radości, że wszyscy się cieszyliśmy.

– Wszystko umie doskonale wypośrodkować. Jest z zespołem. Jak idzie, to razem z drużyną, nie cofnie nogi. Jak trzeba się bić, to się bije, jest pierwszy na froncie. Potrafi się nadstawić, jak strzelają.

– Da się lubić swoją postawą, sposobem bycia, postępowaniem, treningiem. Wierzę, że tak samo będzie w szatni Legii. W Rosji była podobna sytuacja – czytałem, że w pewnym momencie stał się tam ulubieńcem kibiców. To chłopak na tyle skromny, stabilny, że nawet nie będzie pokazywał jakiegoś wielkiego ego. Dla niego Legia będzie następnym elementem, wyzwaniem, klubem, któremu odda serce, wszystko co najlepsze. I tak będzie, taki ma charakter. Do tańca i do różańca.

"Jest pracowity, ambitny, stabilny emocjonalnie"

– Koleżeński, bardzo lubiany przez szatnię Wigier i Miedzi. Potrafi pomóc w każdej, życiowej sytuacji. Jest empatyczny, co wynika z tego, że to chłopak dobrze wychowany, mający kulturę osobistą.

– Ambitny, pracowity, stabilny emocjonalnie, w każdej sytuacji. Emocje potrafi w sobie dusić, ale i zachowywać, wypośrodkowywać. Umie doskonale wypełniać zalecenia. Myślę, że to wszystko dało mu dziś taką pozycję. Niewielu w to wierzyło, ale udowodnił, że w piłce można naprawdę wiele osiągnąć.

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.