Grać mądrze, dobrze i skutecznie
20.08.2002 22:09
<b>Co Pan czuje przed tym meczem? Tremę? Niepokój?</b>
Wywiad z Zbigniewem Bońkiem
Co Pan czuje przed tym meczem? Tremę? Niepokój?
Zbigniew Boniek: Nie. Czuję to co wszyscy. Sam jestem bardzo ciekawy, jak zagra ta drużyna. Oprócz trzech, czterech zawodników, których wyeliminowały przypadki losowe, powołałem właściwie wszystkich, których chciałem. Zostawiłem w domu może dwóch starszych zawodników, ale chcę zobaczyć, jak zagrają mniej doświadczeni. Ten mecz to punkt wyjścia do dalszej pracy.
Czy bierze Pan pod uwagę, że powołani na mecz z Belgią zostaną do końca w tej drużynie?
- Chcę mieć trzon reprezentacji. Grać będą najlepsi, ale i ci, którzy pasują do mojej koncepcji. Zawsze jednak będę chciał mieć jakąś alternatywę dla danego zawodnika. Sporo jeździłem po Polsce i liga, niestety, nie daje mi takich możliwości. Nie ma kogo wziąć na środek obrony czy pomocy. Chcę więcej piłkarzy pukających do kadry, ale nie w prasie, a na boisku.
Czego Pan oczekuje po meczu z Belgią?
- Tego, że moi zawodnicy pokażą kilka rzeczy, których od nich wymagam. Nie chcę show jednego zawodnika, który każdym zagraniem będzie mi udowadniał, że do reprezentacji się nadaje. I nie będzie grał dla drużyny, ale dla siebie. Każdy od pierwszej do ostatniej minuty ma wywiązać się z tego, co sobie powiemy. Oczekuję biegania, zaangażowania i twardej walki. Wynik może być każdy, ale nie wybaczę lenistwa.
Belgowie to odpowiedni rywal?
- Jak najbardziej. To drużyna nie mocna, ale bardzo mocna. Belgowie pokonali Francję, grali jak równy z równym przeciwko Brazylii. Mają poukładany zespół. I na swoim tle pozwolą mi określić przydatność niektórych zawodników. Kosowski z Żurawskim rozwalają w polskiej lidze każdą drużynę. Teraz sprawdzą się z lepszym zespołem.
Jednak ten mecz nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Dla mnie najważniejsze w tym roku jest sześć punktów w eliminacjach ME w spotkaniach z San Marino i Łotwą. A pod koniec grudnia chciałbym usłyszeć pomyślne wiadomości z Rotterdamu i Norymbergii, że po kontuzjach do zdrowia wracają Euzebiusz Smolarek i Jacek Krzynówek. W eliminacjach nie mamy słabej grupy. Szwedzi w teorii i praktyce są na razie od nas lepsi. Węgrzy? Też kiedyś muszą się podnieść. Ostatnio jakiś klub z tego kraju wygrał z Manchesterem United. Proszę mi pokazać polski klub, któremu to się może udać. A my jesteśmy za bardzo zarozumiali, przekonani, że łatwo pójdzie.
Odnoszę wrażenie, że jest Pan surowy dla zawodników.
- W kadrze musi być dyscyplina i porządek. Jestem pierwszy do żartów, ale wtedy, gdy będzie na to czas. Nie ma dobrej drużyny bez pewnych zasad, według których trzeba postępować.
Jakie znaczenie będzie miał dla Pana wynik tego meczu?
- Na pewno mniejsze niż dla drużyny. Wygrana daje nadzieję, zwiększa poczucie własnej wartości. Ale dla mnie priorytetem są mecze z San Marino i Łotwą. Pewnie, że lepiej byłoby wygrać i z nimi, i z Belgią, ale punkty są ważniejsze. Żeby pokonać Belgów, trzeba zagrać dobrze, mądrze i skutecznie. Zobaczymy, czy nas na to stać. Porażka zawsze jest krokiem do tyłu. A jak ktoś mówi: "Wyciągniemy z niej wnioski", to dlatego, że coś mówić musi.
Jednym z kluczowych zawodników ma być Artur Wichniarek. Jego występu oczekuje się chyba najbardziej. Nie był na mundialu, dopominała się o niego prasa, za jego brak krytykowano trenera Engela. Rozmawiał Pan z Arturem?
- Tak. We wtorek przed treningiem. Ja nie wymagam od niego rzeczy niemożliwych. Powiedziałem, żeby zapomniał o presji. Zagra na "szpicy", ale chcę, by pracował dla drużyny. By nie za często był łapany na spalonym, by nie czekał tylko na prostopadłą piłkę rzuconą za plecy obrońców, bo w meczach z najlepszymi możliwości takich zagrań są niewielkie, ale żeby też sam coś kreował. Uczestniczył w akcjach. Poza tym Wichniarka powołują nie media, ale Boniek. Mam nadzieję, że jego "przygoda" z kadrą będzie dłuższa niż jeden mecz. Ale o tym nie będzie decydowało ani nazwisko, ani to, kto jest czyim menedżerem, tylko aktualna forma.
A Maciej Żurawski? Najlepszy strzelec polskiej ligi miał nieudany mundial.
- Ja uważam, że polska drużyna wypadła na MŚ na miarę możliwości. Mecze i porażki z czegoś wynikały. Maciek grał poprawnie, ale nie zrobił tego, co ktoś sobie ułożył w snach. Już sobie wyobrażam, co będzie, jak Wichniarek nie zdobędzie bramki.
Za kadencji Engela kadra właściwie raz zagrała systemem 3-5-2. Z Rumunią w Bydgoszczy. Skończyło się błędami i porażką 1:2.
- System 3-5-2 bardzo łatwo zmienić na bardziej defensywne 5-3-2. Ja zdecydowałem się na grę trójką obrońców, bo po prostu w Polsce nie znalazłem dwóch bocznych obrońców, którzy przez cały mecz mogą biegać od pola karnego do pola karnego. Postanowiłem więc zagęścić środek boiska, by tam przechwytywać piłki i wyprowadzać akcje. Chcę zobaczyć, jak zagramy trójką w linii, jak zawodnicy będą się przesuwać, ustawiać strefę.
W kadrze jest wielu młodych zawodników mających za sobą jeden, dwa mecze w reprezentacji.
- Kiedy miałem zadebiutować w kadrze w meczu z Argentyną i usłyszałem, jak w 60. minucie meczu woła mnie Kazimierz Górski, zza bramki do ławki rezerwowych przybiegłem sprintem. Takim, że w meczu już tak szybko nie biegałem. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Ja nie oczekuję od nikogo cudów, ale aby zagrali dobrze w trzecim czy czwartym meczu, muszą kiedyś zacząć.
Jak Pan będzie się zachowywał na ławce rezerwowych?
- Naturalnie. Nie można udawać, zachowywać się inaczej niż w życiu.
Wyobraża Pan sobie, że wygramy 3:0 albo przegramy 0:3?
- Nie chcę popadać w skrajności. Jurek Engel swój wymarzony cel, czyli awans do MŚ, osiągnął, ale pracę zaczął od przegranej 0:3 z Hiszpanią. Ja swój cel, czyli zakwalifikowanie się do finałów ME, też chciałbym zrealizować. Ale nie chcę zaczynać jak Jurek.
Jak się zachowują zawodnicy przed meczem?
- Adrenalina już rośnie. Układają sobie mecz w głowie, chcą wypaść jak najlepiej. Sukces drużyny zależeć będzie od kolektywu.
Czy zauważył Pan, że ma dla nich znaczenie to, co Pan osiągnął w futbolu?
- Najlepiej by było, jakby zapomnieli, że ja w piłkę kiedykolwiek grałem. A co to może mieć za znaczenie dla tej kadry? Przeszłość robi wrażenie, ale w pierwszej chwili. Autorytetu, zaufania nie buduje się na tym, co było.
Zbigniew Boniek: Nie. Czuję to co wszyscy. Sam jestem bardzo ciekawy, jak zagra ta drużyna. Oprócz trzech, czterech zawodników, których wyeliminowały przypadki losowe, powołałem właściwie wszystkich, których chciałem. Zostawiłem w domu może dwóch starszych zawodników, ale chcę zobaczyć, jak zagrają mniej doświadczeni. Ten mecz to punkt wyjścia do dalszej pracy.
Czy bierze Pan pod uwagę, że powołani na mecz z Belgią zostaną do końca w tej drużynie?
- Chcę mieć trzon reprezentacji. Grać będą najlepsi, ale i ci, którzy pasują do mojej koncepcji. Zawsze jednak będę chciał mieć jakąś alternatywę dla danego zawodnika. Sporo jeździłem po Polsce i liga, niestety, nie daje mi takich możliwości. Nie ma kogo wziąć na środek obrony czy pomocy. Chcę więcej piłkarzy pukających do kadry, ale nie w prasie, a na boisku.
Czego Pan oczekuje po meczu z Belgią?
- Tego, że moi zawodnicy pokażą kilka rzeczy, których od nich wymagam. Nie chcę show jednego zawodnika, który każdym zagraniem będzie mi udowadniał, że do reprezentacji się nadaje. I nie będzie grał dla drużyny, ale dla siebie. Każdy od pierwszej do ostatniej minuty ma wywiązać się z tego, co sobie powiemy. Oczekuję biegania, zaangażowania i twardej walki. Wynik może być każdy, ale nie wybaczę lenistwa.
Belgowie to odpowiedni rywal?
- Jak najbardziej. To drużyna nie mocna, ale bardzo mocna. Belgowie pokonali Francję, grali jak równy z równym przeciwko Brazylii. Mają poukładany zespół. I na swoim tle pozwolą mi określić przydatność niektórych zawodników. Kosowski z Żurawskim rozwalają w polskiej lidze każdą drużynę. Teraz sprawdzą się z lepszym zespołem.
Jednak ten mecz nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Dla mnie najważniejsze w tym roku jest sześć punktów w eliminacjach ME w spotkaniach z San Marino i Łotwą. A pod koniec grudnia chciałbym usłyszeć pomyślne wiadomości z Rotterdamu i Norymbergii, że po kontuzjach do zdrowia wracają Euzebiusz Smolarek i Jacek Krzynówek. W eliminacjach nie mamy słabej grupy. Szwedzi w teorii i praktyce są na razie od nas lepsi. Węgrzy? Też kiedyś muszą się podnieść. Ostatnio jakiś klub z tego kraju wygrał z Manchesterem United. Proszę mi pokazać polski klub, któremu to się może udać. A my jesteśmy za bardzo zarozumiali, przekonani, że łatwo pójdzie.
Odnoszę wrażenie, że jest Pan surowy dla zawodników.
- W kadrze musi być dyscyplina i porządek. Jestem pierwszy do żartów, ale wtedy, gdy będzie na to czas. Nie ma dobrej drużyny bez pewnych zasad, według których trzeba postępować.
Jakie znaczenie będzie miał dla Pana wynik tego meczu?
- Na pewno mniejsze niż dla drużyny. Wygrana daje nadzieję, zwiększa poczucie własnej wartości. Ale dla mnie priorytetem są mecze z San Marino i Łotwą. Pewnie, że lepiej byłoby wygrać i z nimi, i z Belgią, ale punkty są ważniejsze. Żeby pokonać Belgów, trzeba zagrać dobrze, mądrze i skutecznie. Zobaczymy, czy nas na to stać. Porażka zawsze jest krokiem do tyłu. A jak ktoś mówi: "Wyciągniemy z niej wnioski", to dlatego, że coś mówić musi.
Jednym z kluczowych zawodników ma być Artur Wichniarek. Jego występu oczekuje się chyba najbardziej. Nie był na mundialu, dopominała się o niego prasa, za jego brak krytykowano trenera Engela. Rozmawiał Pan z Arturem?
- Tak. We wtorek przed treningiem. Ja nie wymagam od niego rzeczy niemożliwych. Powiedziałem, żeby zapomniał o presji. Zagra na "szpicy", ale chcę, by pracował dla drużyny. By nie za często był łapany na spalonym, by nie czekał tylko na prostopadłą piłkę rzuconą za plecy obrońców, bo w meczach z najlepszymi możliwości takich zagrań są niewielkie, ale żeby też sam coś kreował. Uczestniczył w akcjach. Poza tym Wichniarka powołują nie media, ale Boniek. Mam nadzieję, że jego "przygoda" z kadrą będzie dłuższa niż jeden mecz. Ale o tym nie będzie decydowało ani nazwisko, ani to, kto jest czyim menedżerem, tylko aktualna forma.
A Maciej Żurawski? Najlepszy strzelec polskiej ligi miał nieudany mundial.
- Ja uważam, że polska drużyna wypadła na MŚ na miarę możliwości. Mecze i porażki z czegoś wynikały. Maciek grał poprawnie, ale nie zrobił tego, co ktoś sobie ułożył w snach. Już sobie wyobrażam, co będzie, jak Wichniarek nie zdobędzie bramki.
Za kadencji Engela kadra właściwie raz zagrała systemem 3-5-2. Z Rumunią w Bydgoszczy. Skończyło się błędami i porażką 1:2.
- System 3-5-2 bardzo łatwo zmienić na bardziej defensywne 5-3-2. Ja zdecydowałem się na grę trójką obrońców, bo po prostu w Polsce nie znalazłem dwóch bocznych obrońców, którzy przez cały mecz mogą biegać od pola karnego do pola karnego. Postanowiłem więc zagęścić środek boiska, by tam przechwytywać piłki i wyprowadzać akcje. Chcę zobaczyć, jak zagramy trójką w linii, jak zawodnicy będą się przesuwać, ustawiać strefę.
W kadrze jest wielu młodych zawodników mających za sobą jeden, dwa mecze w reprezentacji.
- Kiedy miałem zadebiutować w kadrze w meczu z Argentyną i usłyszałem, jak w 60. minucie meczu woła mnie Kazimierz Górski, zza bramki do ławki rezerwowych przybiegłem sprintem. Takim, że w meczu już tak szybko nie biegałem. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Ja nie oczekuję od nikogo cudów, ale aby zagrali dobrze w trzecim czy czwartym meczu, muszą kiedyś zacząć.
Jak Pan będzie się zachowywał na ławce rezerwowych?
- Naturalnie. Nie można udawać, zachowywać się inaczej niż w życiu.
Wyobraża Pan sobie, że wygramy 3:0 albo przegramy 0:3?
- Nie chcę popadać w skrajności. Jurek Engel swój wymarzony cel, czyli awans do MŚ, osiągnął, ale pracę zaczął od przegranej 0:3 z Hiszpanią. Ja swój cel, czyli zakwalifikowanie się do finałów ME, też chciałbym zrealizować. Ale nie chcę zaczynać jak Jurek.
Jak się zachowują zawodnicy przed meczem?
- Adrenalina już rośnie. Układają sobie mecz w głowie, chcą wypaść jak najlepiej. Sukces drużyny zależeć będzie od kolektywu.
Czy zauważył Pan, że ma dla nich znaczenie to, co Pan osiągnął w futbolu?
- Najlepiej by było, jakby zapomnieli, że ja w piłkę kiedykolwiek grałem. A co to może mieć za znaczenie dla tej kadry? Przeszłość robi wrażenie, ale w pierwszej chwili. Autorytetu, zaufania nie buduje się na tym, co było.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.