Henning Berg: Nasza sytuacja wygląda obiecująco
16.02.2015 16:02
Rok pracy w Polsce za panem. Jak pan ocenia ten czas?
- Był to na pewno bardzo napięty rok. Pojawiło się wiele nowych rzeczy, których musiałem się nauczyć, do których musiałem się przyzwyczaić - nowa kultura, nowi zawodnicy, nowi przeciwnicy i inny futbol od tego jaki znałem dotychczas. To wszystko było dla mnie bardzo inspirujące. Było przy tym bardzo dużo pracy, nie było mi łatwo. Moja rodzina cały czas mieszka w Manchesterze, co też nie jest prostą sytuacją. Ale sądzę, że tego właśnie potrzebowałem, aby podnieść swoje umiejętności i poznać klub, zawodników i polski styl gry w piłkę.
A wciąż pan mieszka w hotelu?
- Nie, przeprowadziłem się do mieszkania. Miało to miejsce dopiero latem, chciałem aby moja rodzina zamieszkała ze mną w Warszawie. Jednak ostatnie miesiące były dla mnie bardzo pracowite, graliśmy praktycznie dwa mecze w tygodniu, a moje dzieci były szczęśliwe z życia w Anglii. Podjęliśmy wspólną decyzję, aby na razie tam zostali, gdyż nie byłbym w stanie im pomóc w zaadaptowaniu się w nowym otoczeniu. Staram się do nich latać w każdej wolnej chwili i jest to dla nas najlepsze rozwiązanie. Podpisanie kontraktu w styczniu na pewno sprawiło, że do tematu ich przeprowadzki wrócimy latem tego roku.
Czy po tak udanym roku pojawiły się jakieś oferty pracy z innych lig? BBC informowało o ofercie z Bundesligi.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. Nie słyszałem o żadnych ofertach z innych lig i nie chce o nich słyszeć, bo czuję się tutaj naprawdę szczęśliwy. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy zarówno z prezesem, jak i innymi osobami zarządzającymi klubem. Na wiele spraw patrzymy w ten sam sposób i dla mnie jest to bardzo ważne. Jako zawodnik byłem w przeszłości w dużych klubach i wiem, że nie zawsze wszystko układa się tak, jak tego chcemy, nawet jeśli jesteśmy trenerami w najlepszych drużynach. Jestem pewien, że Luis Van Gaal miał trudne chwile w Manchesterze United, popatrzmy na Jose Mourinho, który kilka lat temu został zwolniony z Chelsea. Dla mnie bardzo ważne jest to, z kim się pracuje i czy dzielimy te same pomysły na dalsze funkcjonowanie klubu.
Czy w ciągu tego roku, pamięta pan jakiś szczególny moment, w którym zobaczył pan, że zespół zaczyna wierzyć w waszą filozofię gry, że praca jaką wykonuje ma sens?
- Zespół odnosił sukcesy zanim pojawiliśmy się w klubie. Bardzo doceniam to, że drużyna wykazała dużą ochotę do zapoznania się z naszą filozofią pracy. Nie zawsze się to zdarza, że mając już swój styl, drużyna chce się nauczyć czegoś nowego i innego. Na pewno pamiętam sparing z Dynamem Kijów. Wcześniej graliśmy z Otelulem Galati mocniejszym składem i zagraliśmy źle, przegraliśmy 0:2. Zaś na mecz z drużyną z Ukrainy wyszliśmy w większości drugim składem, a Dynamo praktycznie najmocniejszym. Zobaczyłem wtedy, że zespół świetnie wykonywał założenia taktyczne, był zdyscyplinowany. Wygraliśmy 4:0 i drużyna zaczęła wierzyć w sens naszej wspólnej pracy, uwierzyła że jesteśmy w stanie wygrywać z zespołami, które w teorii są lepsze od nas.
- Potem przyszedł mecz z Koroną, bardzo dla nas ciężki, na trudnym boisku, gdzie nie byliśmy w stanie grać wystarczająco szybko i na odpowiednim poziomie. Ale skupienie i mentalność zwycięzcy pomogła nam wygrać i nie poprzez grę do przodu, ale poprzez szczelną obronę, pressing i naciskanie na rywala. Potem w meczu z Górnikiem Zabrze, gdzie strzeliliśmy trzy gole, nasza gra wyglądała solidnie i sądzę, że od tego momentu wszystko zaczęło się układać coraz lepiej.
Pana znakiem rozpoznawczym jest to, że ciągle żyje pan przy linii bocznej, pokrzykując na zawodników i dając im instrukcje nawet podczas sparingów. Kiedyś też powiedział pan, że chciałby aby drużyna potrafiła wykonywać założenia taktyczne bez wydawania im poleceń z ławki rezerwowych. Czy coś się w tej kwestii zmieniło od czasu przyjścia do Legii?
- Tak, choć zależy nam na stałym progresie, w czasie meczu są emocje więc dalej stoję, gestykuluję i pokrzykuję. Miło by było jakbym mógł usiąść sobie na ławce, a wszystko byłoby realizowane w 100 procentach. Zdarzyło się to w moim trzecim sezonie w FC Lyn, gdzie zespół dokładnie wiedział o co mi chodzi. Oczywiście wciąż wydawałem różne instrukcje z boku boiska, ale zespół wiedział już dokładnie czego od nich oczekuje.
- Z drugiej strony jeśli wiem, że mogę pomóc drużynie w trakcie meczu, dając im jakieś wskazówki, to tak też będę czynił. Dla mnie liczy się każdy szczegół, nawet w meczach sparingowych, gdyż potem to przekłada się na te ważniejsze spotkania, w których każdy szczegół wpływa na końcowy rezultat. Nie sądzę, że kiedyś zmienię się całkowicie i będę siedział cały mecz oglądając z ławki. Bardziej wierzę w to, że przyjdzie taki moment, że zamiast podpowiadać skupię się na analizie i przewidywaniu tego, co może się jeszcze zdarzyć w trakcie spotkania.
Jeśli miałby pan wymienić największy sukces i największą porażkę z minionego roku, to co by to było? Tylko proszę nie mówić, że wydarzenia i mecz z Celtikiem…
- Wciąż twierdzę, że Celtik (śmiech). To dobre i złe wspomnienie. Trudno określić coś takiego jednoznacznie. Na pewno bardzo ważne było wygranie ligi. Dla zespołu jak i dla mnie - trenera z zagranicy - bo zastąpiłem bardzo dobrego i lubianego Jana Urbana. Sposób w jaki wygraliśmy ekstraklasę również ma znaczenie. Średnią zdobywanych punktów mieliśmy bardzo dobrą i przed finałową mieliśmy dziesięć punktów przewagi. Nagle po podziale zrobiło się ich pięć punktów, a po chwili dwa, bo Lech grał przed nami.
- Od strony psychologicznej nastawienia zespołu nie jest łatwe w takiej sytuacji. Drużyna wykazała jednak ogromną siłę i wiarę w końcowy sukces. Potem przyszedł czas na eliminacje do Ligi Mistrzów i wiele ważnych meczów. Na pewno zapadł mi jeszcze w pamięci mecz z Piastem na wyjeździe. Wcześniej zremisowaliśmy dwa mecze, a w Gliwichach wygraliśmy dzięki bramce Lado w doliczonym czasie. Pamiętam jak bardzo Dwaliszwili był krytykowany za poprzednie spotkania, nikt nie mógł zrozumieć dlaczego akurat on wystąpił w tym spotkaniu... Ludzie łatwo zapominają o przeszłości i tym jaką role odegrał Wladimir w zdobyciu mistrzostwa sezon wcześniej. W każdym razie, po tym spotkaniu weszliśmy już na drogę ku mistrzostwie.
- A gdy zdobyliśmy już mistrzostwo, mecz przeciwko Lechowi, również był bardzo ważny. Pełen stadion, niesamowita atmosfera, wiedzieliśmy już że mamy tytuł w kieszeni, ale nie smakowałby tak bardzo, gdybyśmy nie wygrali tego spotkania. Podniesienie trofeum po zwycięstwie z Lechem, było wspaniałym uczuciem.
Czy po tak udanym sezonie pojawiły się jakieś telefony z gratulacjami z Manchesteru United?
- Nie. Oni mają swoje sprawy na głowie, a ja mam swoje. Chociaż zdarza się czasem, że rozmawiam z sir Aleksem Fergusonem. Rozmawialiśmy na wiosnę, dzwoniłem do niego w wakacje, ale generalnie nie mam stałego kontaktu z ludźmi z United. Chociaż wiem, że jeśli byłaby taka potrzeba, to sir Alex zawsze byłby dla mnie dostępny.
Myślał pan może nad jakąś formą współpracy z Manchesterem United?
- To nie jest łatwe. Weźmy na przykład naszą współpracę z Fluminense, klasowym zespołem z Ameryki Południowej, gdzie wypożyczenie od nich zawodników i jeszcze ich aklimatyzacja w Polsce nie jest łatwym procesem. Jeśli chodzi o MU i ich piłkarzy nie mieszczących się w pierwszym zespole, to bardzo często taki gracz chce iść na wypożyczenie do innego zespołu Premiership lub Championship, albo do innej, dobrej ligi w Europie, gdzie są znacznie bliżej swojego macierzystego zespołu. Dla nas bycie równie atrakcyjnym klubem dla takich zawodników jest w tym momencie niemożliwe. Do tego dochodzą jeszcze osoby pośredniczące w takich transakcjach... Osobiście uważam, że nie jest to najlepsza droga dla nas.
Okres przygotowawczy do rundy wiosennej już za nami. Mógłby pan go jakoś podsumować?
- Nie sądzę by różnił się on jakoś specjalnie od innych obozów przygotowawczych. Na pewno podnieśliśmy poziom w porównaniu z obozami sprzed roku, gdyż mniej rzeczy jest dla nas nowością. Dzięki temu zamiast wdrażać nowinki, poprawialiśmy to, nad czym pracowaliśmy w przeciągu roku. Należy pamiętać, że zanim pojawiliśmy się w klubie, Legia odnosiła już sukcesy i wdrażanie naszego stylu pracy i gry wymagało czasu. Zmian nie da się wprowadzić w przeciągu dwóch tygodni. Teraz nasza filozofia i nasz sposób pracy nie były już obce dla zespołu, mogliśmy się więc skupić na poprawianiu tego, nad czym pracowaliśmy w ostatnim roku.
Legię zimą wzmocniło trzech piłkarzy. Zacznijmy od bramki i Arkadiusza Malarza. Jaka będzie jego rola w zespole? To już 34-letni zawodnik, choć wciąż dobry bramkarz.
- Arek zagrał bardzo dobrą rundę w Bełchatowie, to świetny bramkarz, grał w przeszłości w renomowanych klubach. A wiek w przypadku bramkarzy nie stanowi żadnego problemu. Grałem w Blackburn z Bradem Friedelem, który jako 40-latek bronił na bardzo dobrym poziomie! Jesteśmy zadowoleni z obsady naszej bramki. Odejście Budziłka i przyjście Malarza jest dla nas naprawdę dobrym rozwiązaniem. Choć numerem jeden pozostanie na razie Kuciak, to rywalizacja na pozycji bramkarza się zwiększy. Dusan jest graczem, który potrafi nam wybronić mecz, spisuje się świetnie przeciwko bardzo dobrym zespołom, podoba mi się jego nastawienie w takich spotkaniach. Mając dodatkowo Malarza, doświadczonego bramkarza, który regularnie grywał ostatnio w ekstraklasie, jesteśmy spokojni. A jest jeszcze Jałocha, który potrzebuje ogrania. Będzie grywał w rezerwach i rywalizował o to, kto będzie bramkarzem numer dwa.
Doszło jeszcze dwóch nowych graczy z pola. Czy widać jakieś szczególne zmiany w sposobie gry Dominika Furmana, po tym jak spędził rok we Francji?
- Obserwowałem jego grę w Tuluzie zanim zdecydowaliśmy się na wypożyczenie go z tego klubu. Jest to dobry zawodnik, zna ten klub, zespół i ligę. Nie będzie potrzebował wiele czasu na ponowne zaadaptowanie się. Kiedy był tutaj poprzednio, nasza gra wyglądała inaczej. Teraz będzie miał sporo rzeczy do nadrobienia. Ale już po obozach widać, że jego gra się rozwija. Brakuje mu jeszcze ogrania, bo nie grał ostatnio za dużo, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Wierzę, że będzie przydatnym zawodnikiem.
A co z Michałem Masłowskim? Co spodobało się panu w tym graczu?
- Wiem, że przychodzi do nas z ostatniego zespołu w lidze, ale jest to naprawdę klasowy zawodnik i jesteśmy bardzo zadowoleni, że do nas dołączył i będzie z nami pracował. Wierzę w jego umiejętności i uważam, że będzie pasował do naszego stylu gry. Oczywiście nie ma obiecanego miejsca w pierwszym składzie, bo rywalizacja na tej pozycji jest bardzo duża. Potrzebujemy jak najwięcej graczy na wysokim poziomie, którzy podniosą rywalizację.
Jego współpraca z Miroslavem Radoviciem będzie się układała równie dobrze jak „Rado” z Ondrejem Dudą? W sparingach i na treningach byli ustawiani obok siebie.
- Miro grał tak dlatego, że zależało nam na tym, aby szybko wrócił do formy po kontuzji, "Masło" zaś potrzebował takich meczów, abyśmy mogli ocenić jak układa się jego współpraca z zespołem. Wygląda to tak, że obaj grali ze sobą, ale bardziej wynikało to z potrzeb jakie mieli ci dwaj gracze. Michał może grać z każdym, z Saganem, z Orlando i z Rado. Kombinacji na grę w ofensywie mamy wiele i w zależności od rywala będzie dobierać odpowiednie konfiguracje.
Z klubu odeszli dwaj zawodnicy. Ma pan jakieś rady dla Krystiana Bielika, który niedawno przeniósł się do Arsenalu?
- Rozmawiałem z nim już na ten temat. Jestem przekonany, że Krystian Bielik byłby ważnym zawodnikiem gdyby jednak został u nas. To bardzo dobry, młody piłkarz, który zostając u nas znalazłby się w idealnym środowisku do dalszego rozwoju. Codziennie trenowałby i rywalizował z Ivicą Vrdoljakiem i Tomaszem Jodłowcem, trenowałby w najlepszym klubie w Polsce, rozgrywał mecze w lidze i cały czas się rozwijał. Jednak gdy po zawodnika zgłasza się taki zespół jak Arsenal, trzeba zrozumieć dlaczego chce odejść. Jednocześnie trzeba pamiętać, że w takim klubie jest bardzo dużo zdolnych dzieciaków jak Krystian i wielu nie daje sobie tam rady. Potem odchodzą na wypożyczenia do innych zespołów, a potem wracają do swoich krajów i muszą poniekąd zaczynać od początku. I to samo może stać się z Krystianem, choć dziś nikt nie wie, jak się potoczą jego losy. Na pewno to wielki talent. Rozumiem jego decyzję i mam ogromną nadzieję, że dobrze się nim w Londynie zaopiekują, pomogą rozwinąć i dadzą odpowiednio dużo czasu na adaptację i zaistnienie w pierwszym zespole. Jeśli będzie to wyglądało tak, że co miesiąc będzie zmieniał drużynę i trenera, bo będzie grał w różnych grupach wiekowych, to będzie mu ciężko o postęp.
A co z Łukaszem Budziłkiem, który po odejściu z Legii powiedział w rozmowie z Legia.Net, że nigdy nie dostał możliwości pokazania się w pierwszym zespole?
- Dostawał takie szanse na treningach. Sądzę, że znalazł się w dość trudnej sytuacji. Gdy przyszedł do Legii, Dusan Kuciak był numerem jeden, a Konrad Jałocha spisywał się bardzo dobrze w roli zmiennika. Jeśli spojrzeć na statystyki Konrada w lidze, to robią wrażenie, nie puścił żadnego gola. Również w meczu który już wspominałem - z Dynamem Kijów, zagrał świetnie. Sytuacja Budziłka po przyjściu do Legii nie była więc łatwa - mieliśmy trzech dobrych bramkarzy. Przyjście do nowego klubu wiąże się z reguły z tym, że otrzymuje się głównie szanse na treningach i takie miał Łukasz. Prawdą jest, że nie zagrał wielu meczów, ale my nie gramy zbyt wielu sparingów. Mieliśmy dobry wgląd w to, jak wygląda sytuacja na bramce. Podjęliśmy słuszną decyzję. Oczywiście rozumiem dlaczego Łukasz chciał odejść. W takim wieku ważne jest by grać, by robić to na odpowiednio wysokim poziomie rozgrywkowym. Życzę mu jak najlepiej, chciałbym aby był w stanie rozwijać swój potencjał w Lechii.
Wróćmy jeszcze na chwile do obozów przygotowawczych. Czy miał pan założenia na ten okres, nad którymi zależało panu szczególnie? Czy wszystko zostało zrealizowane tak jak pan chciał?
- Przerwa zimowa w Polsce jest najważniejszym okresem w Ekstraklasie. Latem mamy tylko dwa tygodnie przerwy, więc zawodnicy nie tracą dużo ze swojego przygotowania tak taktycznego jak i fizycznego. Teraz był miesiąc przerwy i musieliśmy popracować nad przygotowaniem fizycznym, taktyką i pewną powtarzalnością zachowań. Oczywiście są detale z różnych faz meczów, które chcemy doskonalić, ale nie będę się teraz wdawał w szczegóły, aby nie ułatwiać pracy naszym przeciwnikom. Mogę tylko powiedzieć, że zależy nam na doskonaleniu gry drużynowej, bo piłka nożna, choć złożona jest z wielu indywidualności, jest sportem drużynowym.
A jeśli chodzi o indywidualności, to czy byłby pan w stanie wyróżnić kogoś, kto wyraźnie się rozwinął podczas tych dwóch obozów przygotowawczych?
- Jak już mówiłem futbol to gra drużynowa, indywidualności nie są tak ważne. Obejrzałem ostatnio mecz Atletico Madryt - Real Madryt (4:0). W Realu gra najlepszy piłkarz świata, choć po tym spotkaniu w życiu bym tak nie powiedział, trudno było zauważyć, że Ronaldo w ogóle jest na boisku. Real był grupą indywidualności, a Atletico świetnym zespołem. Wygrał kolektyw. Dlatego nigdy nie patrzę na indywidualności, ale no to jak spisuje się cały zespół i w jakiej kombinacji zespół wygląda najlepiej. Tak aby jeden zawodnik był w stanie podnosić umiejętności drugiego, poprzez wspólną grę. Taka jest definicja futbolu i to się nigdy nie zmieni.
Ale mając grupę zawodników, którzy jako jednostki są na dobrym poziomie i podnoszą swoje umiejętności, jako zespół także będą prezentować się lepiej.
- Tak, zgadzam się w stu procentach. Dlatego z każdym staramy się pracować indywidualnie. Kaz i Paco poświęcają bardzo dużo czasu na to, by każdy z graczy podnosił swoje umiejętności. Mamy też sztab, który analizuje grę każdego zawodnika – chodzi o to by każdy wiedział co robi źle, poprawiał to i stawał się coraz lepszym graczem.
A co z zawodnikami na wypożyczeniach? Czy ich postęp również jest śledzony? Weźmy na przykład Henrika Ojamę.
- Tak, wszystkich obserwujemy. Ojamaa był wypożyczony do Motherwell, grał tam na środku ataku, teraz prawdopodobnie pójdzie na wypożyczenie. Sądzę, że dla niego jest to bardzo dobre rozwiązanie, gdyż w obecnej sytuacji nie miałby szans na grę w zespole Legii. Oczywiście staram się śledzić co się dzieje z zawodnikami wypożyczonymi, ja tego nie oglądam, bo zwyczajnie nie mam na to czasu, ale mamy w klubie osoby, które zajmują się obserwacją zawodników wypożyczonych i potem przeprowadzamy rozmowy na temat tego, jak wygląda sytuacja każdego z nich.
A co z zespołem rezerw? Czy bardziej spogląda pan na drugi zespół jako na drużynę, która ma pomagać graczom z pierwszego zespołu - by nie stracili rytmu meczowego, czy może bardziej chodzi o ogrywanie młodzieży na tym poziomie rozgrywek?
- Najważniejszym zadaniem drużyny rezerw jest to, aby młodzi zawodnicy podnosili tam swoje umiejętności, by byli gotowi na grę w ekstraklasie. Nie jest dla nas dobre, że grają oni tylko w trzeciej lidze, lepiej by było gdyby występowali w wyższej klasie rozgrywkowej. Tylko wtedy zawodnicy będą grać coraz lepiej.
Wiosna to walka o obronę tytułu mistrza Polski i odzyskanie Pucharu Polski. Jednak wszyscy myślą o Ajaksie, który ostatnio nie radził sobie najlepiej.
- Tak, widziałem że mają kilka punktów straty do PSV, ale nie zapominajmy, że wygrali ligę holenderską cztery razy z rzędu, czym ustanowili nowy rekord klubu. Pamiętajmy też, że jest to zespół który grał w Lidze Mistrzów przeciwko PSG i Barcelonie i była to dla nich dobra lekcja. Wiem, że ich trener ucieszył się z wylosowania Legii, wiem że to Ajax jest faworytem tego dwumeczu. Ale w piłce wszystko się może zdarzyć. Mamy wiarę we własne umiejętności po tym co pokazaliśmy w Lidze Europy. Postaramy się zagrać jak najlepiej i sprawić kibicom niespodziankę.
Gdyby miał pan zachęcić fanów do przyjścia na stadion, co by im pan powiedział?
- Gramy przyjemnie dla oka, staramy się grać szybko, dużą ilością podań, nasza gra wygląda efektownie, twardo w obronie i zawsze padają jakieś gole. Mam nadzieję, że jak najmniej osób będzie oglądać nas przed telewizorami, a stadion wypełni się do ostatniego miejsca. To fani sprawiają, że drużyna wskakuje na kolejny poziom. Mamy wielkie szczęście, że mamy najlepszych kibiców w Polsce, a każdy gracz jako dzieciak marzył o tym, aby grać przy pełnych trybunach, przy takim dopingu.
Niestety z Ajaksem zagracie przy pustych trybunach.
- Wiem... Może umieszczenie głośników na stadionie, tak by można było słyszeć doping kibiców spod stadionu, byłoby dobrym rozwiązaniem. Ale tak na poważnie, to co się stało, nie powinno już mieć miejsca. Ponieśliśmy już wiele kar, graliśmy z Trabzonsporem przy pustych trybunach. Teraz czeka nas wielkie święto piłkarskie i fajnie byłoby zagrać przy pełnych trybunach. Ale niestety - nie tym razem. Tak czy inaczej zrobimy wszystko by wygrać te mecze.
Czy jest pan zadowolony ze składu jakim dysponuje obecnie? Jak wiemy okienko transferowe w Rosji jest wciąż otwarte, do tego jest sporo graczy bez kontraktu w Europie.
- Mamy dobry skład, w zespole jest spora rywalizacja i na obecną chwilę trudno powiedzieć jak wygląda pierwsza jedenastka. Najbardziej zadowolony jestem z tego, że nikt istotny od nas nie odszedł i trzon drużyny pozostał taki sam. Dodając do zespołu Masłowskiego, Furmana i Malarza jesteśmy mocniejszym zespołem niż wcześniej. Do tego wraca do nas po kontuzji Tomasz Brzyski, a Dossa Junior powinien być już niedługo brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Nasza sytuacja na starcie wygląda więc obiecująco.
A co z zawodnikami, którym niedługo kończą się kontrakty? Wolałby pan zatrzymać Helio Pinto i Inakiego Astiza, czy może czas postawić na młodzież?
- Z obydwoma zawodnikami prowadzimy negocjacje, oni znają nasze stanowisko, a my znamy ich. Obydwu uważam za dobrych graczy, są ważną częścią tego zespołu. Pinto zagrał kilka dobrych spotkań w poprzedniej rundzie, pomógł nam na lewej obronie. Inaki jest zawodnikiem, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Jestem zadowolony z tego, że są z nami w drużynie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.