News: Jacek Magiera: Celem jest awans i progres zawodników

Jacek Magiera: Kibice bardzo nam pomagają

Piotr Kamieniecki, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.12.2011 09:36

(akt. 05.01.2019 10:16)

<p>W drugiej części rozmowy z trenerem Jackiem Magierą asystent Macieja Skorży opowiada o transferach Legii, swojej przyszłości, a także kibicach. - Wsparcie kibiców bardzo nam pomaga, mówią to sami zawodnicy. Kiedy był konflikt to nasze mecze były bardzo ponure. Przy obecnym, znakomitym dopingu, Legii łatwiej byłoby zdobyć mistrzostwo w 2008 roku - mówi w rozmowie z Legia.Net "Magik". Zapraszamy do lektury.</p>

Można stwierdzić, który z zawodników pozyskanych do Legii latem, ma największy wpływ na cały zespół?


- Dużą robotę w szatni wykonał Michał Żewłakow, który był takim katalizatorem. Bardzo zbliżył do siebie Polaków z obcokrajowcami. Brakowało nam tego w zeszłym sezonie, kiedy w Legii pojawiła się liczna grupa piłkarzy z różnych rejonów świata i tego kontaktu nie było. Wiadomo, że Michał jest elokwentny, zna kilka języków i jest bardzo komunikatywny. Widać to było potem na boisku, gdzie cały zespół fajnie się rozumiał.


Można kogoś najbardziej wyróżnić za rundę jesienną?


- Wiele razy już mówiłem, że nie lubię indywidualnych wyróżnień. Wiadomo, że w danej chwili byli zawodnicy, którzy grali dobrze, ale ja pochwaliłbym całą trzydziestkę, która jest w kadrze. Dobra gra drużyny i awans do kolejnej fazy Ligi Europy nie jest zasługą jedenastu graczy. Ważne, że Ci mniej grający piłkarze cały czas wywierali presję na tych, którzy grali częściej. To mobilizowało każdego do cięższych treningów i bycia w formie.


Ubytek, którego zawodnika byłby w tej chwili najboleśniejszy dla Legii?


- Każdego. Jeżeli odejdzie Rybus, Borysiuk czy ktokolwiek inny, będzie to strata dla Legii. Wszyscy skreśliliśmy już w poprzednim sezonie "Rybę", natomiast ostatnio zrobił duży krok do przodu i musi to utrzymać. Ariel też systematycznie się rozwija, notuje ciągły progres co jest w jego przypadku bardzo ważne. Nie tylko dojrzał jako piłkarz, ale również jako człowiek. Widać to po tym jak słucha nawet rad, które są do niego kierowane na treningach - stał się na to bardziej otwarty. Oczywiście jeśli ktoś odejdzie to jest druga strona medalu. Tak bywa w zawodowej piłce, że zawodnicy odchodzą z klubu, ale szansa otwiera się wtedy przed dublerami.


Można się zastanawiać czy w Akademii Piłkarskiej drzemią jeszcze jakieś rezerwy. Co można tam jeszcze poprawić?


- Wiele rzeczy można tam robić lepiej. Często dyrektor Jacek Mazurek i trenerzy, jeżdżą na zagraniczne staże do znanych w Europie drużyn podpatrzeć jak pracują inni. Mimo, że mamy najlepszą Akademię w Polsce to wiemy, że pewnych sprawach można działać lepiej. Naszym problemem jest brak bazy z prawdziwego zdarzenia. Z zazdrością patrzymy na inne kluby, gdzie młodzież ma do dyspozycji dziesięć boisk. My jakoś dajemy sobie radę z jedną płytą, na której trenują wszystkie roczniki. Właśnie w tym elemencie tkwią duże rezerwy.


W jakiej roli odnajduje się pan lepiej - wiceprezesa Akademii czy drugiego trenera Legii?


- Zawsze chciałem być trenerem i najlepiej odnajduje się na boisku. Aczkolwiek razem z Piotrkiem Strejlauem, Maćkiem Murawskim i Tomkiem Sokołowskim byłem jednym z założycielem Akademii. Byliśmy takimi prekursorami, którzy zaczęli to tworzyć. Mam z tego powodu wielką satysfakcję, ale lepiej czuję się jako szkoleniowiec.


Często padają głosy, że Jacek Magiera to najbardziej niedoceniany trener w Legii, bohater drugiego planu.


- Do wszystkiego staram się podchodzić poważnie i wykonuję swoją pracę najlepiej jak potrafię. Nie mnie to oceniać. Wiem co chcę robić w życiu i co chcę osiągnąć. Wiem, że pomóc mi w tym może rzetelność, ale trudno powiedzieć co będzie za rok, dwa czy dziesięć. Nie wybiegam tak daleko w przyszłość, ale nie ukrywam, że chciałbym kiedyś poprowadzić jakąś drużynę samodzielnie. Nie wiem czy będzie mi to dane w Legii - nie wiem, nie takie sytuacje się zdarzały. Na razie robię i będę robił wszystko, abyśmy osiągali sukcesy.


Kiedyś dostał pan ponoć propozycję zostania pierwszym trenerem Legii?


- Na wszystko przychodzi czas (uśmiech).Jestem w tej chwili na stanowisku drugiego trenera i zrobię wszystko, aby Maciej Skorża osiągnął z legionistami jak najlepszy wynik. To się nie zmieni, a co będzie to zobaczymy.


Ostatnio nie było was z drużyną razem z Rafałem Janasem. Dało się usłyszeć, że chodziło o jakieś staże.


- Nie byliśmy na stażach, ale jesteśmy w szkole trenerskiej. Zamierzamy zdobyć najwyższą licencję UEFA Pro, która uprawnia do prowadzenia drużyn w każdej lidze. Staramy się nie zaniedbywać takich spraw, gdyż są one bardzo ważne.



Da się porównać styl pracy Macieja Skorży i Jana Urbana?


- Każdy jest inny, nie ma takich samych trenerów, bo gdyby tak było to nie było by roszad wśród szkoleniowców. Ktoś inaczej motywuje zespół, a ktoś inaczej robi coś innego. Cieszę się, że miałem okazję pracować z takimi trenerami jak Stefan Białas, Jan Urban, Jacek Zieliński, Dariusz Wdowczyk czy teraz Maciek Skorża. To dla mnie dodatkowe doświadczenie.


Za trenera Urbana było tak, że cały sztab siadał razem i dyskutował. Czy z Maciejem Skorżą jest podobnie?


- Tak jak mówię u każdego jest inaczej. Są różne metody prowadzenia drużyny, a my jako asystenci musimy to akceptować. Gdyby tak nie było to rozeszlibyśmy się w swoje strony i nie współpracowali. Jeżeli decydujemy się wspólnie pracować to chcemy robić wszystko najlepiej jak potrafimy, bo to jedyna droga do odniesienia sukcesu.


Ostatnio w Częstochowie odbył się turniej piłkarski, w którym wielokrotnie brał pan udział. Teraz było tak samo?


- Tak naprawdę to jestem ojcem tego turnieju, bo zapoczątkowałem "Sportową Gwiazdkę" w Częstochowie. Teraz nie angażuje się tak w to. Są inni ludzie, którzy się tym zajmują, a ja patrzę na to trochę z boku. Dzieje się tak z różnych powodów, ale może kiedyś przyjdzie czas żeby o tym opowiedzieć.

 

Sporting Lizbona od losowania rozegrał już dwa mecze. Lwy mierzyły się między innymi z Akademicą Coimbra. Udało się może obejrzeć ten mecz?


- Nie mam w domu Orange Sport i jeszcze nie oglądałem tego spotkania, ale mam już zamówioną płytę z tego meczu. Mam nadzieję, że w okresie świątecznym żona pozwoli mi obejrzeć ten pojedynek, bo to ważne. Teraz marzę jednak, aby przez najbliższy tydzień odpocząć po ciężkim roku. W moim życiu zaszło wiele zmian także muszę trochę odciąć od wszystkiego. Od 5 stycznia trzeba się zabierać do roboty. Na obserwacje Sportingu będzie czas, Jestem przekonany, że pojedziemy do Lizbony obejrzeć zielono-białych w akcji. Jest różnica pomiędzy pojedynkiem oglądanym na żywo, a w telewizji.


Trudno uwierzyć jednak, że nie pojawiły się pierwsze myśli przed tym dwumeczem. Nastawienie jest na razie w stylu: nie mamy nic do stracenia?


- My nie mamy nic do stracenia. Takie mecze jak ze Sportingiem wygrywa się głównie w głowach. Musimy uwierzyć, że jesteśmy dobrym zespołem i trzeba zagrać bez kompleksów. Jeżeli tę potyczkę przegramy przed wyjściem na boisko to będzie źle. Legia to klub budowany na porządnych fundamentach od dawna i jesteśmy w stanie nawiązać z takim rywalem równorzędną walkę. Musimy zrobić wszystko żeby przygotować się do tego pojedynku najlepiej pod względem psychicznym jak i fizycznym.


Czy na tych zgrupowaniach Legia zmierzy się z kimś kto stylem gry będzie przypominał Sporting?


- Może uda się załatwić, ale nie rozmawiałem nawet o tym z Markiem Jóźwiakiem. Na pewno chcielibyśmy zagrać z kimś o zbliżonym stylu gry. Pamiętam jak rok temu na Cyprze, wszyscy narzekali, że ciągle gramy z Rosjanami. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, bo później trafiliśmy na Spartak Moskwa. Odpowiedzieliśmy sobie od razu na pytanie czy jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi zespołami z Rosji. Tak było, bo w Aya Napie potrafiliśmy te drużyny ogrywać.


Wiadomo, że dwunastym zawodnikiem Legii byli w tym sezonie kibice. Za czasów Jana Urbana tak nie było. Teraz chyba warto więc to docenić.


- Wsparcie kibiców bardzo nam pomaga, mówią to sami zawodnicy. Kiedy był konflikt to nasze mecze były bardzo ponure. Przy obecnym, znakomitym dopingu, Legii łatwiej byłoby zdobyć mistrzostwo w 2008 roku. Fani wygraliby nam wtedy jakieś spotkanie przy Łazienkowskiej, a do sukcesu zabrakło dwóch punktów... Trzeba się cieszyć z tego co jest teraz. Kibice pokazują wielką klasę. Legia będzie odnosić sukcesy, kiedy wszystko będzie szło w dobrym kierunku.


Kibice często nie wiedzą jakie są obowiązki drugiego trenera. Jak wygląda tydzień pracy Jacka Magiery?


- Jest intensywny, ale ja nie chcę o tym mówić. Nie robię tego dla poklasku czy chwalenia się jaki to ja jestem zapracowany. Najważniejsze jest, aby drużyna odnosiła sukcesy. Zawodnicy wiedzą i widzą co robimy razem z Rafałem Janasem, Lucjanem Brychczym, Paolo Terziottim i Krzysztofem Dowhaniem.


To ile meczów miesięcznie ogląda pan na żywo i w telewizji?


- Nawet nie jestem w stanie tego zliczyć. Wolę oglądać spotkania na żywo. Musze przyznać, że w tym sezonie tylko raz jechałem autokarem z drużyną na mecz. Zawsze przylatywałem z innego kraju albo dojeżdżałem własnym samochodem z innego stadionu Ekstraklasy. Trudno powiedzieć ile kilometrów przemierzyliśmy, ale auto po takim półroczu wygląda jakby jeździł przez trzy albo cztery lata u normalnie pracującej osoby.


fot. legia.com

Żona nie narzeka, że widzi męża tak rzadko w domu?


- Może i narzeka, ale tego nie mówi. Na pewno mam u niej duże wsparcie. Żona jest praktycznie urodzona na meczach piłkarskich, poznaliśmy się na Legii i wie kogo brała. Najważniejsze jest to, że kiedy przychodzę do domu to czuję się swobodnie. Mam dzięki temu luźną głowę poza boiskiem. Jest dla mnie bardzo wyrozumiała, wie jaka jest moja pasja i pomaga mi realizować cele.


To jak zamierza pan spędzić święta i czego można życzyć Jackowi Magierze jak i całej drużynie?


- To będą pierwsze takie święta. W części spędzimy je u moich rodziców, a w części u rodziców żony. Początki są trudne, ale trzeba się trochę przyzwyczaić. Zamierzamy odpocząć i spotkać się z bliskimi, bo w okresie sezonu nie jest to, aż tak możliwe. Czym innym jest kontakt telefoniczny, a czym innym normalne spotkanie. W nowym roku trzeba życzyć końskiego zdrowia i żebyśmy byli uśmiechnięci. Musimy pozostać sobą i szanować się wzajemnie. Wszyscy zamierzamy przecież dążyć do jednego celu.

 

Pierwsza część rozmowy z Jackiem Magierą

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.