News: Jacek Magiera: Swoją pracę wykonywałem najlepiej jak potrafię

Jacek Magiera: Swoją pracę wykonywałem najlepiej jak potrafię

Marcin Szymczyk

Źródło: przegladsportowy.pl, Przegląd Sportowy

26.09.2018 10:45

(akt. 02.12.2018 11:22)

- Źle się stało, że Radosław Majecki gra na poziomie trzecioligowym. Ktoś powie, że najważniejsze, że w ogóle gra, bo przecież wszędzie tak samo biegają i tak samo strzelają. A to nieprawda, bo właśnie nie tak samo. W III lidze nie każdą sytuację się wykorzystuje, a taki zespół jak Włosi, z którymi graliśmy, widzi więcej i strzela precyzyjniej. Radek powinien grać przynajmniej w pierwszej lidze, tym bardziej że są mistrzostwa świata. Odkąd odszedłem z Legii, nie rozmawiałem z nikim z klubu na jego temat. Miałem na Majeckiego plan, który miał realizować krok po kroku. Na pewno byłby już po debiucie - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były piłkarz i trener naszego klubu, Jacek Magiera.

O Dawidzie Janczyku


- Znałem go jeszcze z boiska, graliśmy razem w Legii. Potem przeszedłem na drugą stronę, jako trener zacząłem się opiekować młodymi zawodnikami przy Łazienkowskiej, między innymi właśnie Dawidem. Przyjeżdżałem też do ich domów, może nie były to naloty, ale sprawdzałem, co robią w wolnym czasie. Pamiętam, jak do Mirka Trzeciaka zadzwonił menedżer Janczyka i powiedział, że sobie nie życzy, żebym kontrolował jego piłkarza. Latem 2007 roku dostałem informację od kelnera na Kabatach, że u nich w restauracji jest Dawid z jakimś panem i piją wódkę. Wsiadłem, pojechałem. I niestety go tam zastałem. Czytam ostatnio w gazetach, że Dawid znów pił. Trzeba go na jakiś czas zamknąć w ośrodku, innej opcji nie ma. Gdy w 2014 roku brałem go do drugiej drużyny Legii, zapewniał, że chce z tym skończyć, wrócić do piłki. Przechodził wtedy mordercze treningi, bardzo schudł. Mam to uwiecznione, bo przygotowałem film: jego drogę, powrót do prawdziwego futbolu. Chciałem mu go puścić, gdy znów zagra w ekstraklasie. Niestety nie udało się. Znów przepadł, znów słyszałem, że ktoś widział go napitego.


O swojej pracy w Legii


- Ja swoją pracę wykonywałem najlepiej, jak potrafię. I tyle. Każdy może odpowiedzieć sobie na pytanie, jak drużyna prezentowała się w grudniu. Co stało się zimą, gdy sprzedano Nikolicia i Prijovicia, a przyszedł Chukwu, założył za małe buty i wypadł na miesiąc. Necid dołączył dwa dni przed startem ligi. I zaczęliśmy szukać rozwiązań z Rado czy Hamą w ataku. Niezgoda nie mógł wrócić z Ruchu, bo Prijović z klubu odszedł już po terminie, kiedy trzeba było określić, co dalej z Jarkiem. Zdobyliśmy mistrzostwo, a w międzyczasie doszło jeszcze  do zmiany właścicielskiej. Wszyscy pamiętamy, z jakimi zawirowaniami  w klubie się to wiązało. To nie był łatwy czas na prowadzenie drużyny.  Za chwilę odszedł Vadis. Zdobyliśmy mistrzostwo, mógł przecież odejść po sierpniowych meczach pucharowych, ale wyjechał na początku lipca.


O tym, że zwolnili go piłkarze


- Nie wierzę w to. OK, pewnie rozmawiali na mój temat z prezesem, sam mówiłem Dariuszowi Mioduskiemu: „Weź sobie chłopaków, pogadaj z nimi, jesteś szefem, powinieneś wiedzieć, co myślą. Ja nie mam nic do ukrycia”. I nawet jeśli usłyszał, jak narzekają, to przecież nie oni podejmują decyzje, tylko prezes. Zawodnicy mnie nie zatrudniali, żeby potem zwalniać. Dlatego nie mam do nikogo żadnych pretensji, po prostu nie wierzę, by chcieli mojego zwolnienia. Latem byłem z doskoku w sztabie Adama Nawałki na mistrzostwach świata w Rosji, spotykałem tam i Jędrzejczyka, i Pazdana, normalnie rozmawialiśmy. Artur w dużym stopniu dzięki mnie jest w tym miejscu kariery, tylko chory chłop by na jego miejscu narzekał. Inna sprawa, że piłkarze zawsze marudzą. Mówią, że są źle przygotowani, ale czy któryś z nich przyszedł i powiedział, że chce większych obciążeń? Podczas zimowego zgrupowania w Benidormie płakali, tak mocny dostali wycisk. Jak można mówić, że byli źle przygotowani do rundy wiosennej, skoro wygrali 10 wyjazdowych spotkań z rzędu? W Gdańsku 2:1, w Poznaniu zapieprzali do samego końca i decydującego gola strzelił Hämäläinen po sprincie Hlouška w 94. minucie meczu, rozjechali w pył Termalicę 6:0, Lecha 2:0. Czy zrobiłaby to nieprzygotowana drużyna? Skończyliśmy sezon 4 czerwca, zdobyliśmy mistrzostwo. Reprezentanci różnych krajów, w sumie ośmiu, kończyło jeszcze osiem dni później. Ile tamten sezon kosztował emocji, wszyscy wiemy. Zawodnicy dostali dwa tygodnie urlopu. W tak krótkim czasie nie da się zregenerować, a oni po 14 dniach wolnego wrócili do kieratu. Gdybym mógł cofnąć czas, dałbym im jeszcze tydzień wolnego, może jeszcze więcej. Dziś bym się tego nie bał, choć pewnie wiele ludzi by powiedziało, że odpuszczam, gdy piłkarzom trzeba dać wycisk. Ale zrobiłbym to, doszliby do formy meczami.


Zapis całej rozmowy z Jackiem Magierą można było przeczytać w środowym i czwartkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego"

Polecamy

Komentarze (149)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.