News: Optymistyczna wersja w kwestii zdrowia Szumskiego (akt.)

Jakub Szumski: Czerpię radość z każdej minuty na boisku

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

11.10.2016 16:34

(akt. 04.01.2019 13:08)

Jakub Szumski przed obecnym sezonem został wypożyczony do Zagłębia Sosnowiec. Bramkarz szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie sosnowieckiej drużyny. Golkiper pięć razy zachował czyste konto i kilka razy popisał się nieprzeciętnymi interwencjami. W ostatnim meczu przeciwko Bytovii Bytów popełnił błąd przy wyprowadzaniu akcji w 2. minucie. Legionista podał piłkę prosto pod nogi rywala i za chwilę wyciągał futbolówkę z siatki. Jak sam twierdzi, traktuje to zdarzenie jako nauczkę na przyszłość. Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z 24-letnim piłkarzem.

Denerwowało cię, gdy dziennikarze cytowali Mariusza Waltera, że marzy o chwili, gdy na boisku w barwach Legii pojawi się chłopak, który przeszedł wszystkie szczeble akademii, a na dodatek pochodzi z Powiśla?


- Nie uważam, żeby dziennikarze w ten sposób wywierali na mnie presję. Nie udało mi się zadebiutować oficjalnie w Legii, ale ostatnio zaczął grać Michał Kopczyński, który jest stuprocentowym wychowankiem akademii. Trzymam za niego kciuki. Natomiast ja liczę, że jeszcze mój czas nadejdzie.


W Legii grałeś jedynie w sparingach. Czego zabrakło, żeby zadebiutować w oficjalnym spotkaniu?


- Przy moim pierwszym pobycie w Legii, przed odejściem do Piasta Gliwice, uważam, że zwyczajnie nie byłem gotowy na występy w warszawskim klubie. Wybrałem taką drogę kariery, która potoczyła się inaczej niż sobie wyobrażałem w dziecięcych lat. Różne wydarzenie jednak są już za mną. Nie chcę tego rozdrapywać. Wyciągnąłem wnioski, nabrałem doświadczenia. Liczę, że w przyszłości to zaowocuje.


Który sparing wspominasz najmilej i dlaczego?


-
Sparing z Sevillą na Stadionie Narodowym. Dla młodego chłopaka to duże przeżycie, tym bardziej iż był to drugi mecz rozegrany na tym obiekcie. Dostałem szansę, zagrałem całkiem nieźle. Na pewno będę pamiętał tę chwilę.


Przed sezonem 2012/2013 zdecydowałeś się pójść do Piasta Gliwice na wypożyczenie. Liczyłeś na więcej występów?


- Tak jak mówiłem, trochę inaczej sobie wyobrażałem to wszystko. Nie patrzę w tył. Byłem wtedy innym bramkarzem niż jestem obecnie. Miałem mniej doświadczenia. Tak się po prostu stało. Staram się jednak nikogo nie obwiniać. Skupiam się na sobie.


W Piaście zagrałeś przeciwko Legii. Jaki był to dla ciebie mecz?


- To był bardzo specyficzny dzień w moim życiu. Musiałem się przestawić na rywalizację z kolegami, z którymi do tej pory występowałem po jednej stronie ramię w ramię. Nagle przestaliśmy jechać na jednym wózku. To jest jednak futbol. Nie ma w nim miejsca na sentymenty. Robiłem wszystko, żeby zagrać jak najlepiej dla Piasta.


Zanotowałeś trzynaście meczów w Piaście, ale w pewnym momencie zostałeś odstawiony od drużyny. Ponadto klub nie chciał rozwiązać z tobą kontraktu. Trenowałeś z rezerwami, a bywało też tak, iż sam ćwiczyłeś. Trudny był to dla ciebie okres?


- W Piaście spędziłem trzy lata. Dlatego nie mogę całego mojego pobytu w tym klubie nazwać trudnym. Grałem dla tej drużyny, więc wtedy cieszyłem się z tego. Później może nie występowałem regularnie, ale byłem blisko drużyny, trenowałem z nią. Przykro mi się zrobiło, gdy rozstawałem się z „Piastunkami”. Miałem dziwne sytuacje z ówczesnym prezesem, który nie bardzo wiedział, jak ugryźć moją sprawę. Miał trochę inne priorytety. Poznałem w Gliwicach mnóstwo świetnych ludzi, szanuję to miejsce. Liczyłem, iż mnie się również należy jakiś szacunek, jednak pomyliłem się.


Pomocną dłoń podała ci jednak Legia. Nie miałeś innych ofert, czy chciałeś się odbudować w znanym sobie otoczeniu?


- Sytuacja potoczyła się bardzo szybko. Gdy rozwiązałem kontrakt z Piastem, z „Wojskowymi” dogadałem się w ciągu dwóch dni. Nie traktuję tego jako wyciągnięcia pomocnej dłoni w moim kierunku, ponieważ gdybym nie był potrzebny, to nie wróciłbym do Warszawy. Legia to nie jest miejsce, gdzie dostaje się szanse z sympatii. Uznałem, że to dla mnie dobra okazja, żebym potrenował z drużyną po moim gliwickim „kokosie”. Nie udało mi się zanotować oficjalnego występu, ale porządnie ćwiczyłem, poznałem nowych ludzi i na pewno jestem lepszym bramkarzem dzięki tej decyzji.


Kiedy z klubu odszedł Dusan Kuciak, pierwszym bramkarzem stał się Arkadiusz Malarz. Razem z Radosławem Majeckim walczyłeś o bluzę z numerem dwa. Wierzyłeś, że twój czas w Legii w końcu nadejdzie?


- Wiadomo, im większą ma się szanse na granie, tym większa rodzi się nadzieja. Liczyłem, że dostanę okazję na zaprezentowanie moich umiejętności. Starałem się robić wszystko, żeby trener na mnie postawił. Nie udało się, ale nic się nie stało. Arek bronił bardzo dobrze, zresztą cały czas świetnie się spisuje. Nie dawał więc żadnych powodów, by szkoleniowiec zmieniał coś na bramce.


W przerwie między rozgrywkami poszedłeś na wypożyczenie do Zagłębia Sosnowiec. Sporo zdążyłeś się nauczyć w pierwszoligowym klubie?


- Akurat jak teraz rozmawiamy, to nie jest może najlepszy moment, ponieważ w meczu z Bytovią Bytów zdarzył mi się dosyć poważny klops. Popełniłem pierwszy błąd w tym sezonie. Jestem zawsze wkurzony po takich pomyłkach. Wiadomo, to będzie dla mnie jakaś nauczka na przyszłość. Zdecydowanie lepiej rozmawia się po dobrych występach niż po tych złych. Jednakże regularnie występuje w Zagłębiu. Czerpię radość z każdej minuty spędzonej na boisku. Mamy mocną drużynę, świetna w niej panuje atmosfera. Wiemy, że jak jeden z nas coś zepsuje podczas danej konfrontacji, to może liczyć na drugą osobę. Obecnie oceniam moją decyzję o wypożyczeniu pozytywnie. Zobaczymy co będzie dalej, to dopiero początek sezonu. Natomiast powtórzę. Cieszę się z każdego starcia, ponieważ w poprzednich latach trochę brakowało mi grania. Teraz zbieram bagaż nowych doświadczeń.


Mimo że nie ustrzegłeś się błędu w meczu z Bytovią, w Sosnowcu jednak z tego co wiem, zadowoleni są z twojej postawy.


- Na początku miałem małe problemy zdrowotne, ale wydaje mi się, że zacząłem ten sezon fajnie. Teraz do naszego zespołu przyszedł trener Mandrysz, który wymaga od nas, żebyśmy konstruowali każdą akcję od tyłu. Bramkarz jest bardzo ważnym elementem w tej taktyce. Rozpoczynamy atak od naszej bramki. W spotkaniu z Bytovią nasz szkoleniowiec zadebiutował, a ja wziąłem sobie trochę za bardzo do serca jego polecenia. Zdarzył mi się błąd techniczny, który sporo nas kosztował, ponieważ straciliśmy bramkę. Traktuję to jako nauczkę na przyszłość. Pragnę wyciągnąć z tego wnioski. Później podczas tego meczu robiłem wszystko, żeby zmazać tę plamę. Starałem się bronić jak najlepiej, ale niestety nie udało nam się wygrać z bytowaniami. Nie zwieszamy jednak głów, bo dalej jesteśmy liderami w I lidze. Musimy dalej pracować. Chcemy wrócić na zwycięski szlak.


Pięć razy zachowałeś czyste konto. Zdarzały się jednak mecze, w których traciłeś trzy, cztery bramki. Skąd taka rozbieżność?


- Ostatnio mieliśmy słabszy okres. Popełniamy dużo głupich błędów, przez co tracimy bramki. Mamy dużą swobodę w rozgrywaniu piłki w ataku, strzelamy sporo goli, ale zawodzi lekko dyscyplina w defensywie, która na początku sezonu wyglądała przyzwoicie. Mieliśmy mecze z czystym kontem. Trudno powiedzieć, co się stało. Możliwe, iż jest to spowodowane zmianami, jakie dokonały się w klubie. Może skupiamy się na poza boiskowych wydarzeniach.


Który mecz był bardziej zwariowany? Pucharowy z Wisłą Kraków czy ligowy z Podbeskidziem Bielsko-Biała?


- Wydaje mi się, że mecz z Podbeskidziem. Takie spotkania zdarzają się bardzo rzadko. Mieliśmy do czynienia z prawdziwym rollercoasterem. W tym starciu działo się wszystko, co kibice mogli sobie wymarzyć. Kilka razy obracała się sytuacja. Straciłem w tej konfrontacji trzy bramki, nie jestem z tego zadowolony, ale myślę, że pomogłem trochę drużynie w odniesieniu końcowego zwycięstwa. Takie wygrane pojedynki budują atmosferę w zespole.


Najlepsze twoje spotkanie w Zagłębiu do tej pory?


-  Nie potrafię wskazać. Myślę, że początek sezonu był dobry. W każdym meczu starałem się pomóc drużynie. Ten okres oceniłbym na plus. Ostatnio jest trochę gorzej, ale mam nadzieję, że szybko sytuacja się odwróci. Trzeba ciężko pracować, żeby zmazać plamę z ostatniego spotkania.


Wspomniałeś o zamieszaniu, które powstało w waszym klubie po pewnych zmianach. Domyślam się, że masz na myśli odejście trenera Jacka Magiery do Legii.


- Wiadomo, takie zmiany z reguły są ciężkie. Przepracowaliśmy z trenerem Magierą cały okres przygotowawczy, mieliśmy ustaloną drogę, którą chcieliśmy iść. Czuliśmy, iż jest to dobrze obrany kierunek. Wygrywaliśmy, graliśmy ładnie dla oka, trzymaliśmy dyscyplinę w obronie. Trochę to wszystko posypało się, gdy pojawiły się spekulacje o odejściu szkoleniowca. Nie możemy się jednak tym zasłaniać. Musimy to sobie ułożyć przede wszystkim w głowach. Na razie prezentujemy radosny futbol. Na tym poziomie nie ma miejsca na taki bałagan. Z przodu mamy olbrzymi potencjał, aczkolwiek czas poprawić defensywną grę.


Jak wyglądał tydzień przed meczem z Olimpią Grudziądz. Mieliście nadzieję, iż szkoleniowiec z wami zostanie?


- Kiedy trener wiedział już, że będzie odchodził, przekazał nam tę informację. Pożegnał się z drużyną. Zrozumieliśmy jego decyzję, ponieważ Legii się nie odmawia. To największy klub w Polsce. Cieszymy się, że pomogliśmy mu w sportowym awansie. Mocno szkoleniowcowi kibicujemy. Wiadomo, pojawiła się u nas niepewność. Mówi się, że jak się wygrywa, to nie powinno robić się żadnych roszad, a u nas dokonano tylu zmian, jakbyśmy byli na ostatnim miejscu w tabeli. Trochę pobałaganiliśmy. Nie bijemy jednak na alarm, ponieważ dalej jesteśmy liderem I ligi. Nie dramatyzujemy. Przykładowo Górnik i Podbeskidzie mieli większe aspiracje na początku tego sezonu, a zmagają się z większymi problemami od nas. Nie możemy narzekać. Musimy po prostu wyeliminować błędy.


Odejście trenera Magiery z Zagłębia jest większą stratą dla twojego obecnego klubu czy większym zyskiem dla Legii?


- Nie wiem, czy możemy porównywać obydwie sytuacje. Na pewno jest to strata dla Zagłębia i zarazem zysk dla Legii co pokazują chociażby suche wyniki. Statystyki nigdy nie kłamią. Ręka trenera Magiery ma tutaj znaczenie. Wydaje mi się, że jednak skorzysta na tym bardziej mistrz Polski. Widać, że chłopaki stoją za nim murem. Można było zauważyć, iż potrzebowali zwycięstw. Umiejętności przecież posiadają. My natomiast przez chwilę musieliśmy sobie wszystko poukładać. Myślę, że teraz już będzie dobrze.


Jak tobie pracowało się z trenerem Jackiem Magierą w przeszłości w Legii i teraz w Zagłębiu?


- Myślę, że trener Magiera się nie zmienił. Jest takim samym człowiekiem, jakim był wcześniej. Nie ma co tego powtarzać, ponieważ w momencie kiedy szkoleniowiec przechodził do Legii, pojawił się wysyp tekstów o nim. Nie ukrywam, pojawiła się ciekawość przed nowym sezonem. Zastanawiałem się, jak poradzi sobie w swojej pierwszej autorskiej drużynie. Szybko sobie jednak zjednał zespół. Pokazał nam, którą drogą mamy podążać, żeby osiągnąć sukces. Uważam, że znakomicie wykonał swoją pracę.


Awans do Ekstraklasy jest w waszym zasięgu?


- Jest. Mamy bardzo dobrą drużynę, ale trzeba pamiętać, iż w I lidze są zespoły o wyrównanych siłach. Pewnie niektóre zespoły mają większe aspiracje i budżety. Po cichu myślimy o Ekstraklasie, ale głośno nie chcemy o tym mówić. Zajmujemy pierwsze miejsce, lecz nie uważamy, że teraz wszystko będziemy wygrywać po 5:0. Oczywiście, każdy by chciał. Staramy się skupiać na najbliższym spotkaniu. Łatkę faworyta oddajemy takim drużynom jak Górnik czy Podbeskidzie. Jak widać presja im wcale nie sprzyja.


Z Legią masz ważny kontrakt do 2018 roku. W przyszłym sezonie spróbujesz jeszcze raz swoich sił w stołecznym zespole?


- Nie wiem. To zależy od bardzo wielu czynników. Zobaczymy co będzie działo w tym sezonie u nas i w Legii. Nie myślę o tym. Skupiam się na każdym kolejnym spotkaniu. Nie zastanawiam, się co będzie później.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.