News: Jakub Szumski trafi do ŁKS-u?

Jakub Szumski: Nie powiem, że Legia to dla mnie temat zamknięty

Redaktor Piotr Gawroński

Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

22.08.2020 16:00

(akt. 22.08.2020 16:17)

- Czasem żałuję, że za szybko poszedłem do Piasta. Brakowało mi cierpliwości. To jest coś, czego nauczyłem się w Rakowie. W pierwszej lidze nie grałem, a nie szukałem rozwiązań odejścia i tak chyba trzeba na pozycji bramkarza - mówi w rozmowie z Legia.Net Jakub Szumski, były zawodnik Legii, obecnie bramkarz Rakowa Częstochowa.

Jak zdrowie?

- Dobrze, dziękuję. U nas nie było żadnych przygód zdrowotnych. Wszyscy są zdrowi. Pilnujemy się, choć zasady nie do końca są jasne, ale staramy się zachowywać rozsądnie.

Branislav Pindroch, twój nowy kolega z zespołu zapowiadał, że chce być numerem jeden w bramce. Na razie jedynkę ma na plecach, ale wszystko wskazuje na to, że ty zaczniesz sezon. Zgadza się?

- Nie wiem, czy zagram w pierwszym składzie. Jeśli jakikolwiek piłkarz nie chciałby być numerem jeden na swojej pozycji, to oznaczałoby coś niedobrego. To jest normalna rzecz. Przepracowaliśmy okres przygotowawczy, zdrowie dopisywało, ja robiłem, co mogłem, aby przekonać do siebie trenera. Oczywiście, liczę na to, że zagram z Legią. O tym dowiemy się na odprawie.

Czujesz się lepszy?

- Tak, ale to jest podstawa, jeśli chodzi o naszą pracę. On pewnie też uważa się za lepszego ode mnie i to sprzyja rywalizacji.

Pod koniec poprzedniego sezonu byłeś jedną z wiodących postaci Rakowa.

- Moja pozycja jest teraz inna niż rok temu. Zaczynałem sezon na ławce, a jednak rozegrałem więkoszość spotkań. Prezentowałem równą formę, punktowaliśmy kiedy broniłem. Mógł to być przypadek, ale staram się wierzyć, że to też moja zasługa. Czuję się pewnie, ten rok wiele mi dał. To był mój pierwszy pełny sezon w lidze, a Ekstraklasa obnaża wszystkie braki. Obecnie jestem lepszym bramkarzem. Chciałbym wierzyć, że tamten sezon był przełomowy i teraz będzie z górki. Wszystko zaczyna się na nowo, zobaczymy kto zagra w pierwszym meczu. Moim celem jest gra w każdym spotkaniu, bo to by oznaczało, że zdrowie i forma dopisują.

Jakie są twoje przewidywania na mecz z Legią?

- Można się spodziewać dobrego meczu z perspektywy kibica. Przyjeżdża do nas najlepsza drużyna w Polsce. Poprzednie spotkania pokazały, że styl Legii i nasz jest taki, że można liczyć na emocje. Wzmocniliśmy się i jesteśmy ciekawi, jak to będzie funkcjonowało. Na treningach czuję, że jesteśmy mocniejsi niż wcześniej. Możemy walczyć z najlepszymi drużynami jak równy z równym.

Wzmocnił was m.in. Maciej Wilusz. Jak wygląda na treningach?

- Maciek wniósł doświadczenie do naszej obrony. Ma za sobą grę w Rosji i w Lechu. Potrzebował trochę czasu, aby wkomponować się w ustawienie. Muszę przyznać z ręką na sercu, że wszyscy nowi zawodnicy szybko dostosowali się do obciążeń i taktyki. Na pewno będą wartością dodaną do drużyny.

Dalej jesteś kibicem Legii?

- Kibicuję przede wszystkim moim kolegom, któych poznałem na swojej piłkarskiej drodze. Nieważne czy grają w Legii czy innych klubach. W Warszawie tych przyjaciół miałem sporo, w sztabie również, za nich trzymam kciuki. Gdy Legia gra w Lidze Mistrzów to również kibicuję. Urodziłem się pięć minut od stadionu, spędziłem tam pół życia i dalej w sercu mam Legię. Obecnie bardzo dobrze czuję się w Częstochowie. Tworzymy tutaj jedną wielką rodzinę i na pewno to jest mój priorytet.

Rafał Wolski, Michał Kopczyński, Michał Żyro, Jakub Szumski. Wszyscy w Ekstraklasie, ale żaden w Legii.

- Takie jest życie piłkarza. Historia chłopaków jest trochę inna. Oni odchodzili z Legii po dobrej grze. Występowali na wysokim poziomie, a teraz wrócili. Ja nie grałem w Legii, bo pewnie na to nie zasługiwałem. Nie mam też żadnego oficjalnego meczu, musiałem pójść inną drogą. Legia wiele mi dała, może nie tego grania na poziomie seniorskim, ale nie mam o to pretensji. Ja wybrałem taką ścieżkę kariery, ale na pewno fajnie by było spotkać się z przyjaciółmi na murawie.

Nie miałeś jeszcze okazji zagrać przy Łazienkowskiej w seniorach, ani w Legii, ani przeciwko Legii.

- Grałem kiedyś przy Łazienkowskiej w meczu reprezentacji U-21 przeciwko Turcji. Kiedy pojawiła się informacja, że na inaugurację gramy z Legią, serce mi zadrżało. Pomyślałem, że może w końcu uda się zagrać na Ł3, ale jednak gramy w Bełchatowie. Oby udało mi się zagrać na Legii na wiosnę. Jest to jedno z moich niespełnionych dziecięcych marzeń.Oby tak było, nikt nikomu nie da miejsca w składzie, tylko przez to, że mieszkał przy stadionie. Każdy trener wystawia najmocniejszą "jedenastkę". Tak też było jak występowałem w Legii. Nie ma co mówić, czy to dziwne. Grają ci, którzy na to zasługują.

Legia szukała latem doświadczonego bramkarza. Nie przeszło ci przez głowę, że może jednak dałoby się wrócić?

- Nie powiem, że Legia to dla mnie temat zamknięty. To zawsze było moje marzenie, ale spokojnie, ja zagrałem 37 meczów w Ekstraklasie, w poprzednim sezonie 24 spotkania. Teraz chciałbym zagrać kolejny sezon, mam nadzieję, że będzie udany. Nie myślę o tym, że jak super zagram, to będę mógł pójść do Legii, jak jeszcze lepiej to do Leverkusen, a jak średnio to do Olimpii Grudziądz. Mamy swoje cele, dobry mecz na otwarcie, na który się bardzo cieszę i liczę, że zagram. Na razie idę małymi kroczkami. Całe życie planowałem i wiadomo, jak to bywało. Zachowuję chłodną głowę.

Odszedłeś do Rakowa razem z Miłoszem Szczepańskim i pokazaliście, że możecie dobrze grać na poziomie Ekstraklasy. Chcieliście udowodnić działaczom Legii, że popełnili błąd?

- Jest to negatywna emocja. Niektórzy mają tak, że się spinają, ale ja uważam, że wprowadza to wiele negatywnych rzeczy przed meczem. Mnie to by nie pomagało. Nie mam żadnego żalu do Legii i nie chcę nikomu nic udowadniać. Chciałbym zagrać jak najlepiej, wygrać i pomóc drużynie. Jest dreszcz emocji przed meczem, ale jest to związane z innymi odczuciami niż chęć udowadniania czegoś. Miłosz może chciał coś udowodnić i jemu to pomagało. To jest trochę inny charakter.

Ostatnio prezes Dariusz Mioduski wspominał, że był plan sprowadzenia go z powrotem.

- Nie dziwię się. Miłosz był wiodącą postacią w klubie. W sytuacji, w której Legia ma opcję pierwokupu, dziwne by było, gdyby nie zainteresowali się młodym i wyróżniającym się graczem. Pewnie obecnie problemem byłby kończący się Miłoszowi wiek młodzieżowca, ale myślę, że spokojnie mógłby rywalizować jako seniorski zawodnik. Rozwinął się w Rakowie, ja również. Możemy być wdzięczni trenerom. Dali nam szansę i czerpią z tego obie strony.

Jesteś z rocznika 92'. Ale mam wrażenie, że jakbym spytał przeciętnego kibica o twój wiek, to nie dałby ci więcej niż 24 lata. Czy to przez późniejsze wprowadzenie się na poważnie do ligi?

- Nie wiem, możliwe. Czuję się jeszcze dość młodo. Mam przed sobą wiele lat grania. Staro też nie wyglądam (śmiech).

Oglądałeś ostatnie mecze Legii?

- Tak, ale to nie jest do końca miarodajne. Przeciwnicy nie postawili trudnych warunków. Mecz z GKS-em szybko się ułożył i był dość widowiskowy, więcej meczarni Legia miała z Linfield. W tych fazach najważniejszym jest, aby awansować. Nie skupialiśmy się na tych spotkaniach podczas analizy. Mamy swój pomysł na mecz i miejmy nadzieję, że go zrealizujemy.

Będziecie mieli podobny pomysł na mecz jak w marcu? (red. 2:2 w Bełchatowie z Rakowem)

- Takich szczegółów nie mogę zdradzić. Liczę na widowiskowy mecz. Mam nadzieję, że będziemy mieli więcej jakości z piłką przy nodze. W poprzednim naszym meczu, Legia w pierwszej połowie nas trochę zdominowała. Mogło nam brakować doświadczenia. Legia przyjechała do nas pierwszy raz, to mogło mieć wpływ. Czas na kolejny nasz mecz, więc myślę, że pokażemy sie z najlepszej strony i nic nie będzie nam wiązało nóg.

Twoje drogi często krzyżowały się z Jackiem Magierą. Jemu zawdzięczasz najwięcej? Może trenerowi Dowhaniowi bądź Markowi Papszunowi?

- Na pewno wszystkim po trochu. Trener Dowhań był moim pierwszym trenerem w seniorach. Stawiałem swoje pierwsze kroki i uczyłem się tej dorosłej piłki. Z trenerem Magierą byłem w Zagłębiu Sosnowiec. Do dziś prywatnie mi bardzo pomaga. Wiele mu zawdzięczam, jeśli chodzi o mój "mental". Jeśli chodzi o piłkę, najwięcej zawdzięczam trenerowi Markowi Papszunowi i trenerowi bramkarzy Maciejowi Sikorskiemu. Nie chcę za bardzo słodzić, bo dalej ze sobą współpracujemy, ale taka jest prawda. Tutaj dostałem poważną szansę i staram się odwdzięczać jak najlepszymi meczami.

"Chciałbym wrócić do żywych", "To dla mnie ostatni dzwonek", "Chcę w końcu zacząć grać" to są tytuły wywiadów z tobą po transferze do Legii w 2015 roku. Chyba po tych pięciu latach możesz powiedzieć, że wyszedłeś na prostą.

- To prawda, wtedy byłem na zakręcie. Wyszedłem na prostą i obym dalej się jej trzymał

Nie żałujesz swoich niektórych wyborów?

- Czasem żałuję, że za szybko poszedłem do Piasta. Brakowało mi cierpliwości. To jest coś, czego nauczyłem się w Rakowie. W pierwszej lidze nie grałem, a nie szukałem jakiś rozwiązań odejścia i tak chyba trzeba na pozycji bramkarza. Trzeba mieć cierpliwość i czekać na szansę. Nauczyłem się tego z wiekiem. Nie grzeję się w krzyzysowych sytuacjach. Nie byłem gotowy mentalnie i sportowo na transfer do Gliwic.

Przeżyłeś w Legii wielu trenerów. Z którym z nich masz najlepsze wspomnienia?

- Najlepiej wspominam trenera Jacka Magierę. Dalej trzymamy kontakt. Pewnie wspomniałbym kogoś, kto na mnie postawił, ale nie było takiego. Każdy trener był inny. O każdym z nich moglibyśmy przeprowadzić dłuższą rozmowę. Cięzko nazwać ich moimi trenerami, skoro w ogóle nie grałem. To też nie była taka relacja na linii trener-zawodnik, jaką mógłbym ocenić.

Chętnie wracasz do Warszawy?

- Warszawa to cały czas mój dom. Jest tu też moja rodzina. Jedyne na co narzekam, to straszny stan dróg z Częstochowy do stolicy.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.