News: Jarosław Fojut: Sympatyzuję z Legią, ale i tak wygra Śląsk

Jarosław Fojut: Sympatyzuję z Legią, ale i tak wygra Śląsk

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

25.02.2012 13:20

(akt. 14.12.2018 18:43)

<p>Jarosław Fojut jest jednym z najlepszych środkowych obrońców ligi. Piłkarz Śląska pochodzi z Legionowa i do dziś kibicuje Legii o czym mówi w rozmowie z Legia.Net. - Do tej pory jestem kibicem Legii. Od poprzedniego sezonu wygląda to troszeczkę inaczej, bo w końcu jesteśmy bezpośrednimi rywalami do najwyższych lokat w Ekstraklasie. Sądzę, że mamy lepszy skład niż Wojskowi i myślę, że wygramy w niedzielę - twierdzi piłkarz, który latem przeniesie się do Celticu Glasgow. Zapraszamy do lektury zapisu rozmowy z Jarosławem Fojutem.</p>

Oglądał pan wczorajszy mecz Legii ze Sportingiem?

 

- Tak, oglądałem.

 

Jakie wrażenia?

 

- Szkoda, że mecz zakończył się takim rezultatem. Wiadomo, że w ostatnich minutach Wojskowi chcieli strzelić bramkę. Ten czas nie odzwierciedla jednak przebiegu całego spotkania. Gdyby w Warszawie padł korzystny wynik dla Legii to i w Lizbonie podopieczni Macieja Skorży zagraliby inaczej. Mimo wszystko legioniści odpadając ze Sportingiem pokazali się z dobrej strony, ale faktycznie, mieli okazję żeby zajść jeszcze wyżej.

 

Nie miał pan wrażenia, że troszkę osamotniony w ataku był Danijel Ljuboja?

 

- Taka była taktyka trenera Skorży. Nie wydaje mi się żeby Serb był osamotniony. Ljuboja rozegrał bardzo dobry mecz. Napastnik Legii fajnie utrzymywał się przy piłce. Piłkarze, którzy mieli go wspomagać mieli dużo defensywnych zadań i dlatego nie wyglądało to tak jakby oczekiwali tego kibice.

 

Kiedyś wspominał pan o sympatii do Legii. Dalej ma pan jakiś sentyment do stołecznego zespołu?

 

- Do tej pory jestem kibicem Legii. Od poprzedniego sezonu wygląda to troszeczkę inaczej, bo w końcu jesteśmy bezpośrednimi rywalami do najwyższych lokat w Ekstraklasie. Od początku mojego istnienia zawsze kibicowałem Wojskowym i tak już pozostanie.

 

Niedzielny mecz będzie w takim razie jakiś wyjątkowy?

 

- Nie jeden raz grałem już przeciw Legii. Do każdego meczu podchodzę tak samo. Zawsze chciałbym, aby moja drużyna wygrała, nie patrzę na to czy gram przeciw Ruchowi czy przeciw Wojskowym.

 

Legia przyjedzie do Wrocławia wzmocniona wracającym po kontuzji Miroslavem Radoviciem i nowym piłakrzem - Nacho Novo. Być może w składzie znajdzie się kolejny zakup legionistów, Ismael Blanco. Defensywie WKS-u będzie zdecydowanie trudniej?

 

- Nawet jakby tej trójki nie było we Wrocławiu to i tak powinniśmy czuć respekt. W ostatnich meczach Ligi Europy, Legia grała bez nich i radziła sobie dobrze. Nie ma dla nas znaczenia czy ci zawodnicy dojdą do kadry Macieja Skorży. Jestem jednak pewny siebie, a na dodatek sądzę, że mamy lepszy skład niż Wojskowi. Myślę, że wygramy w niedzielę.

 

Mimo wszystko nie wiecie czego można spodziewać się po Novo i Blanco.

 

- Wiadomo, że zawsze tak jest. Zawodnik, który przychodzi do jakiejś ligi jest zawsze niewiadomą. Chyba, że mówimy o jakimś mega-piłkarzu, który wcześniej pokazywał się w Lidze Mistrzów. Nowy gracz w Ekstraklasie zawsze ma szansę "odpalić" od razu. Bywa jednak i tak, że taki zawodnik musi się przystosować do nowych warunków. Zobaczymy jak będzie z Novo i Blanco, postaramy się jak najszybciej rozpoznać rywali i ich zneutralizować.

 

W ostatniej kolejce obie drużyny rozczarowały swoich fanów. Czy ten niedzielny mecz będzie szansą - zarówno dla Śląska jak i Legii - na  przeproszenie się z kibicami?

 

- My nie mamy za co przepraszać kibiców. Wiadomo, że chcieliśmy wygrać z Ruchem, ale jeden punkt z Niebieskimi, nie jest złym rezultatem. Jestem pewny, że każdy kto będzie mierzył się z chorzowską ekipą, będzie miał wielkie problemy. W perspektywie całego sezonu, osiągnęliśmy dobry wynik i jeszcze powiększyliśmy przewagę nad naszym najgroźniejszym rywalem czyli Legią. Niby bliżej nas jest już Polonia, ale i tak mam wrażenie, że o mistrzostwo do końca będziemy ścigać się z Wojskowymi.

 

Ten bezpośredni mecz może już w jakimś stopniu zadecydować o mistrzostwie? Jeżeli Śląsk wygra, będzie miał już osiem punktów przewagi nad Legią...

 

- Z jednej strony faktycznie możemy mieć taką przewagę. Spójrzmy jednak z drugiej strony - do zdobycia i tak będzie jeszcze ponad trzydzieści "oczek". Słyszę głosy, że to będzie mecz sezonu, ale nie sadzę, że tak się stanie. Dobrze, że Legia przyjeżdża do nas pod presją. To podopieczni Macieja Skorży muszą się martwić żeby wywieźć punkty z Wrocławia.

 

Patrik Mraz i Dalibor Stefanović to duże wzmocnienia Śląska?

 

- Tak, chociaż nasza kadra już przed ich przyjściem była bardzo mocna. Ci piłkarze dodają jakości naszej grze. Na pewno zwiększyła się konkurencja w drużynie. Obaj musieli wpaść oko trenerowi. Na razie wywalczyli sobie miejsce w składzie. Zobaczymy czy wybiegną na boisko również przeciw Legii.

 

Trener Lenczyk motywuje was jakoś specjalnie na mecz z teoretycznie najgroźniejszym rywalem?

 

- Szkoleniowiec motywuje nas tak samo jak przed każdym innym spotkaniem. Do tego pojedynku nie podchodzimy inaczej.

 

Dla pana to ważna runda. Musi pan chyba cały czas udowadniać, że Celtic Glasgow nie mylił się podpisując z panem kontrakt?

 

- Nie muszę nic udowadniać, bo podpisałem już kontrakt z Celticiem. Czas na pokazywanie się w nowej drużynie będę miał od pierwszego lipca. Nie mam w głowie potrzeby dowodzenia czegoś. Na razie wychodzę na boisko i za każdym razem chcę wygrać. Normalnie przygotowuję się do każdego, kolejnego meczu i nie myślę jeszcze o grze na Wyspach.

 

Nie żałuje pan chyba powrotu z Anglii do Polski? Polecałby pan ten krok innym młodym zawodnikom, których na Wyspach kilku jest?

 

- Jeżeli ktoś będący w Anglii zapytałby się mnie o radę, to poleciłbym mu zostać tam, gdzie jest. Oczywiście o ile ma na Wyspach jakąkolwiek szansę. Moja droga pokazała, że zawsze jest możliwość powrotu do Wielkiej Brytanii. Cieszę się, że tak to się u mnie potoczyło. Wszyscy mówią, że łatwo zrobić krok w tył, a znowu wskoczyć do góry jest już ciężej. Mam nadzieję, że transferem do Celticu przeciwstawiłem się takim zabobonom.

 

Ostatnio pana nazwisko wymieniane jest też w kontekście reprezentacji...

 

- Nie patrzę na opinię innych ludzi. Daję z siebie wszystko na treningach i meczach. Jeżeli selekcjoner uzna kiedyś, że pasuję do jego koncepcji i drużyny to będzie fajnie. Na pewno powołanie jest jednym z moich marzeń. Na razie wygląda jednak na to, że trener mnie nie potrzebuje. Nie obrażam się na nikogo i dalej robię swoje.

 

Niewielu mamy w Polsce piłkarzy, którzy prowadzą oficjalnego Twittera. Zdążył się pan tam nawet przyznać, że powinien dostać z Ruchem czerwoną kartkę. To chyba fajny sposób na jakąś komunikację z kibicami?

 

- Nikt nie namawia mnie żebym coś tam napisał. Mogę zamieścić na swoim koncie co chcę. To taki mój miniblog. Wiele osób na świecie "twittuje" dla swoich fanów. Dzięki temu mam też kontakt ze znajomymi z Anglii.

 

A o podobnym profilu na Facebooku pan nie myślał?

 

- Facebook mnie nie interesuje. Miałem nawet kiedyś prywatny profil, ale to nie dla mnie.


Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.