Jose Kante: Chciałem zostać, ale byłem gotowy na odejście z Legii

Redaktor Maciej ZiółkowskiRedaktor Piotr Gawroński

Maciej Ziółkowski, Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

16.12.2019 11:55

(akt. 19.12.2019 11:36)

- Wcześniej myślałem, żeby łączyć piłkę i życie prywatne, teraz wiem, że trzeba to oddzielić. W Płocku nie było najlepiej, ponieważ byłem daleko od syna, który jest w Hiszpanii. Starałem się czuć dobrze. Wmawiałem sobie, że jest okej, walczyłem żeby tak było, jednak nie był to przyjemny moment w moim życiu. Teraz gram dobrze, wiele rzeczy się na to złożyło – mówi w rozmowie z Legia.Net Jose Kante, napastnik stołecznego klubu.

Stajesz się jednym z liderów Legii?

 - Nie, czemu? Tworzymy prawdziwy zespół i czujemy to w środku. Nie jest tak, że dany zawodnik ciągnie drużynę na boisku. Na murawie przebywa jedenastu piłkarzy. Jeżeli wiesz, że nie pobiegniesz w danej akcji, wyręczy cię ktoś inny. Za plecami mam m.in. Andre Martinsa czy Mateusza Wieteskę. Atmosfera to jeden z głównych czynników naszych dobrych występów. Jeżeli czujesz się dobrze w ekipie, to bardzo pomaga.

Z kim najlepiej się dogadujesz?

- Mam niezłe relacje z Arvydasem Novikovasem, Mateuszem Wieteską, Walerianem Gwilią, Dominikiem Nagym, Inakim Astizem. Dobrze rozumiem się z całym portugalskim „gangiem” (śmiech). Tak na dobrą sprawę nie ma jednego zawodnika, którego mógłbym tutaj wyróżnić. Nawet z młodymi graczami utrzymuję niezły kontakt.

Długo rywalizowałeś na treningach z Jaroslawem Niezgodą, teraz przynosi to wymierne efekty.

- Cały czas dawałem z siebie maksimum możliwości. Wiem, że Jarek również walczył i jak nadarzała się okazja, to skrzętnie ją wykorzystywał. Muszę skupiać się na tym, aby podczas zajęć regularnie posyłać piłkę do siatki, to daję mi regularność i pewien automatyzm. Zdaję sobie sprawę, że jak w meczu znajdę się w dogodnej okazji, również będę w stanie pokonać golkipera drużyny przeciwnej. Grasz w taki sposób, jak prezentujesz się na treningach.

Dużo rozmawiacie z Niezgodą? Wasza współpraca w meczu z Wisłą Płock wyglądała rewelacyjnie.

- Jarek jest typem człowieka, który raczej mało mówi. Codziennie staramy się zamienić parę słów. Trenujemy razem, rozmawiamy o sytuacjach z murawy. Zdrowa rywalizacja. Obaj chcemy występować, to naturalne. Jesteśmy przyjaciółmi i staramy się wzajemnie siebie napędzać, iść naprzód. Gdy Niezgoda nieco zwalnia tempo, nie mogę się rozluźniać. Dalej muszę się rozwijać i pokazywać jakość. Jeżeli wejdzie na boisko na ostatnie 20 minut i strzeli gola, a mi ta sztuka się nie uda, następnym razem „Jaro” rozpocznie mecz w podstawie. Tak to wyglądało do tej pory, może teraz będzie szansa na występy razem? By tak się stało obaj musimy pokazywać jakość na treningach.

Jose Kante

Kiedy przychodziłeś do Legii byłeś czwartym-piątym napastnikiem.

- Szóstym (śmiech).

Obecnie znajdujesz się w zupełnie innym położeniu. Od początku byłeś optymistą co do swojej przyszłości w tym sezonie w Legii.

- Brałem pod uwagę różne scenariusze. W tamtej sytuacji, za trenera Sa Pinto, było to niezmiernie trudne zadanie. Rywalizowałem z Carlitosem, Kulenoviciem, Radoviciem, Hamalainenem i Niezgodą. Ja byłem ostatni w hierarchii. Chciałem o tym pogadać z trenerem, uslyszałem tylko, że nie jestem typem napastnika, jakiego preferuje. Nie ma co jednak do tego wracać. Życie toczy się dalej. Płyniesz przed siebie i czasami wszystko może przyjść w odpowiednim momencie. Razem z Jarkiem jesteśmy napastnikami numer jeden - żaden z nas nie wysunął się na prowadzenie. Raz grał on, raz ja. Wiem, że jeśli nie zacznę spotkania w pierwszym składzie, wejdę z ławki na końcowe minuty. Otrzymuję szanse, to dobry czas w mojej karierze.

Wcześniej myślałem, żeby łączyć piłkę i życie prywatne, teraz wiem, że trzeba to oddzielić. W Płocku nie było najlepiej, ponieważ byłem daleko od syna, który jest w Hiszpanii. Starałem się czuć dobrze. Wmawiałem sobie, że jest okej, walczyłem żeby tak było, jednak nie był to przyjemny moment w moim życiu. Teraz gram dobrze, składa się na to wiele rzeczy. Przychodzę rano na trening, widzę uśmiechy oraz zmotywowanych ludzi. Czujesz od wszystkich, że zależy im na byciu razem. To budujące.

Mogłeś opuścić Legię przed tym sezonem?

- Tak. W każdym okienku transferowym rozważasz różne opcje, które się pojawiają.  Nie będę jednak o nich myślał w nadchodzącym okienku. Skupiam się na Legii, z którą walczymy i chcemy wygrać ligę. Parę miesięcy temu, sytuacja z napastnikami była trochę odmienna. Postanowiłem zostać, zakasać rękawy i włączyć się do rywalizacji. Przed rozpoczęciem rozgrywek powiedziałem: okej, zobaczę co się stanie. Na razie jestem zadowolony.

Trener Vuković ci zaufał, to chyba też ważna składowa twojej postawy na boisku?

- Zgadza się. Zaufał mi od samego początku. Był jedną z głównych osób, która walczyła o to, żebym tutaj przyszedł. Wiem, że lubi mnie jako piłkarza i człowieka. Zdaję sobie jednak sprawę, iż nawet jeśli ktoś wykazuje do ciebie sympatię, nie oznacza, że będziesz grał na boisku wspólnie z resztą napastników. Wiedziałem, że chciał mnie tutaj, lecz muszę patrzeć na siebie. Działa to na takiej zasadzie: w porządku, ufam ci, lecz to nie znaczy, że od razu zostaniesz napastnikiem pierwszego wyboru.  

Chciałeś wrócić na Łazienkowską po wypożyczeniu do Gimnasticu Tarragona?

- Tak. Tam nie byłem zadowolony z tego, ile grałem. Trener nie obdarzył mnie takim zaufaniem. W Warszawie czuję się dobrze. Kocham miasto, klub oraz atmosferę. Chciałem z powrotem zameldować się w Warszawie. Miałem jednak swoje oczekiwania, co do występów na murawie. Sprawdziłem, co się dzieje, jak wygląda sytuacja i podjąłem decyzję. Naprawdę zależało mi na tym, aby zostać w Legii, aczkolwiek byłem gotowy na odejście. Rozmawiałem z trenerem Vukoviciem. Powiedział, że czeka na mój powrót z Pucharu Narodów Afryki. Nie potrzebowałem nic więcej. Dodał, iż będę ważnym piłkarzem w kadrze. Pomyślałem: no dobrze, wracam i zobaczymy, co się wydarzy.

Obecna Legia jest lepsza od tej z tamtego sezonu?

- Myślę, że tak. Chodzi mi o zespół oraz naszą grę. Sądzę, że nie ma wielkiej różnicy między jakością piłkarzy. W poprzednich rozgrywkach mieliśmy w swoich szeregach wielu niesamowitych graczy. Tak samo jest obecnie. Sądzę, iż w tym momencie czujemy się jednak trochę lepiej, przez co wyglądamy jeszcze solidniej.

Jose Kante

Mecz z Wisłą Płock był dla ciebie wyjątkowy?

- Tak. To zawsze wydarzenie, gdy grasz przeciwko byłemu klubowi. Przed meczem dostałem kilka w SMS-ów od Furmana i Merebaszwiliego. Cieszę się, że strzeliłem gola, byłem bardzo szczęśliwy. Planowałem zbytnio się po nim nie cieszyć, ale nawet nie wiem czy mi się to do końca udało. Bardzo szanuję ten klub, piłkarzy, mam w nim wielu kolegów. Nic nie mam też do kibiców, choć ci pokazali, że nie pałają do mnie sympatią. Spędziłem tam fajny czas, przede wszystkim piłkarsko. Jeden z lepszych momentów w życiu.

To na razie najlepszy sezon w karierze?

- Mam już dziewięć bramek, zostało dużo meczów. Będzie okazja poprawić najlepszy dotąd wynik dziesięciu trafień. Może faktycznie to mój najlepszy sezon, choć w Płocku też miewałem dobre i szalone chwile.

Pojawiły się już dyskusje o przedłużeniu z tobą kontraktu, który obowiązuje do końca sezonu?

- Nie, jeszcze nie. Przyjdzie na to czas. Legia ma jednak w obecnym kontrakcie opcję, by go przedłużyć.

Co porabiasz w wolnym czasie?

- Lubię wybrać się do restauracji czy posłuchać jazzu. Wypatrzyłem jeden bardzo fajny klub, w którym można rozkoszować się tym gatunkiem muzyki na żywo. Bardzo spokojne i miłe miejsce. Praktycznie raz na tydzień korzystam z tej formy rozrywki. To moja chwila na zrelaksowanie własnej osoby. Poza tym, oglądam razem z przyjacielem filmy, czytam książki i słucham muzyki. 

Polecamy

Komentarze (101)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.