News: Kibu Vicuna: Najpierw mistrzostwo, potem zobaczymy

Kibu Vicuna: Najpierw mistrzostwo, potem zobaczymy

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

21.12.2012 10:53

(akt. 10.12.2018 08:18)

- Skończyłem dziennikarstwo, mogłem pracować w zawodzie, ale wtedy nie mógłbym trenować. Lubię to, ale wybrałem drugą opcję. Pracę w rodzinnej firmie, co pozwalało mi realizować się w trenerce. Moje życie wyglądało tak: kopałem piłkę w trzecioligowej drużynie, pracowałem, trenowałem młodzież. Akademicka drużyna, w której grałem, była na ostatnim miejscu po 14 kolejkach. Do rozegrania zostały 24 spotkania. Nasz trener miał problemy w rodzinie, musiał zrezygnować. W Hiszpanii w trzeciej lidze szkoleniowcom płacą mało, nie było chętnych na zastąpienie go. Powiedziano mi: "Kibu, masz papiery, a drużyna cię potrzebuje, jesteś jej kapitanem". W wieku 26 lat miałem przestać grać, a zacząć trenować. To był piękny sezon. Utrzymaliśmy się. Jednak nie dlatego, że ja ją prowadziłem, a dzięki temu, że przestałem dla niej grać - opowiada "Przeglądowi Sportowemu" swoją drogę do Legi Kibu Vicuna - asystent trenera Legii Jana Urbana.

- Przegraliśmy tylko jeden mecz, zajęliśmy piąte miejsce. Miałem tam m.in Raula Garcię. Po turnieju zadzwonili z Osasuny. "Chcemy cię" - usłyszałem. Tam spotkałem Janka, on prowadził zespół U-19, ja o rok młodszych. Wspólnie robiliśmy drugi i trzeci poziom trenerski w Hiszpanii. Mieliśmy tam kapitalnych piłkarzy, wspomnianego Garcię, Javiego Martineza, mistrza świata, Cesara Azpilicuetę, dziś grającego w Chelsea. W Pampelunie prowadziłem zespół U-18, Janka zabrali do rezerw, chciałem objąć drużynę U-19, ale poprowadził ją ktoś inny. Mogłem robić to, co do tej pory, ale potrzebowałem zmiany. Spędziłem tam dwa lata, trenowałem Piotra Urbana, syna Janka. Trzeba było się poświęcić. Mieszkałem w Pampelunie, codziennie jeździłem 70 km w kierunku San Sebastian do firmy, wracałem o 18, jazda w drugą stronę, 75 km, do River Ega. Codziennie 300 km. Szczególnie zimą bywało ciężko - dodaje. Po River Ega zadzwonił Urban i była już Legia.


- Kiedy Janek dał mi możliwość pracy w futbolu, nie wahałem się. Rozumiemy się, mamy dobre relacje, takie samo spojrzenie na futbol. Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Pierwszą pracę trenerską dostałem w wieku 16 lat, dziś mam 41, a więc minęło już ćwierć wieku. Na razie moja głowa jest tutaj, w Warszawie, przy mistrzostwie Polski dla Legii, które ma być pierwszym krokiem. Potem zobaczymy - kończy Kibu.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.