Komentarz: Szału nie ma
30.11.2011 09:50
Gdyby taka porażka jak z Koroną przytrafiła się Legii raz, można byłoby machnąć ręką. Ale ze Śląskiem i Podbeskidziem było bardzo podobnie (mimo zdobycia goli kontaktowych). Szybka strata bramki, dużo czasu i totalnie bezproduktywna przewaga w posiadaniu piłki. W Europie Legia była w stanie przechylić szalę zwycięstwa i ze Spartakiem, i z Hapoelem. W lidze utrata pierwszej bramki oznacza porażkę. Jeśli dodamy do tego kompletnie jałowe w ofensywie spotkanie z Jagiellonią, naprawdę jest już nad czym się zastanawiać. Polska liga wiele wybacza, ale aż pięć meczów, w których drużyna pod presją wyniku jest w stanie oddać, w najlepszym wypadku, ledwie kilka strzałów, to zdecydowanie za dużo.
Wraca więc pytanie o grę Legii w ataku. Niemiłosiernie eksploatowany Ljuboja daje drużynie wiele możliwości, ale wciąż zdarzają się chwile, kiedy w okolicach pola karnego rywali nie ma nikogo. Inna kwestia to "żelazny" skład wojskowych. Ogranych jest 13 piłkarzy: czterech obrońców, trzech defensywnych pomocników, czterech skrzydłowych, ofensywny pomocnik i napastnik. Przy częstych seriach meczów co trzy dni to za mało. Skorża ma aż ośmiu piłkarzy nie do ruszenia. Rotują: Rybus, Kucharczyk, Żyro, Wolski, Gol i zdrowy Manu. Przy takich proporcjach "żelaźni" mogą być zwyczajnie zmęczeni, szczególnie boczni obrońcy i napastnik. Dla większości piłkarzy, z wyjątkiem Żewłakowa, Vdorljaka i Ljuboji, taka dawka meczów jest czymś nowym. Oni nigdy nie grali w fazie grupowej jakiegokolwiek pucharu. Czy wystarczy im sił na ostatnie dwa mecze ligowe? Czy będą w stanie wykrzesać z siebie głód piłki i entuzjazm z Cracovią i Zagłębiem, szczególnie że Maciej Skorża napala się na PSV, jakby grał z Holendrami o "złote kalesony"?
Nie podoba mi się znikoma rotacja w drużynie. Są zawodnicy, którzy jesienią rozegrają 30 meczów. Jak to wpłynie na ich postawę w dalszej części sezonu? Przecież Legia ma tak szeroki skład, że można byłoby z niego korzystać mniej ekstremalnie. Totalna niełaska dla Rzeźniczaka czy Astiza jest niewytłumaczalna. Jeśli prześledzi się statystyki minutowe, dopiero wtedy okaże się, jak mało okazji miał Wolski, żeby błysnąć.
Niektórzy twierdzą, że z podejściem do młodych zawodników jest u Skorży mniej więcej tak jak z pogańską legendą o chrzcie Francji. Około 496 roku Chlodwig razem ze swoim sprzymierzeńcem Sigibertem Kulawym naparzał się z Alemanami. Podobno przed bitwą pod Zulpich obiecał, że w razie zwycięstwa przejdzie na chrześcijaństwo. Inna wersja głosi, że bitwa szła nie po myśli Chlodwiga i przestraszony modlił się do wszystkich możliwych bogów. Kiedy prosił o pomoc boga chrześcijan, nadciągnął Kulawy z posiłkami i bitwa została wygrana. W efekcie przyjął chrzest.
Chlodwig niczego nam już nie wyjaśni, Skorża zaś zawsze może stwierdzić, że o jego wyborach decyduje forma piłkarzy na treningach, o której mamy takie same pojęcie jak o tym, co naprawdę wydarzyło się pod Zulpich.
Nie należę do radykalnej frakcji, która głosi, że wszystko dobre, co stało się z młodymi graczami, nastąpiło przypadkiem i z musu, ale bardzo podobała mi się analiza Macieja Murawskiego, który porównał zaufanie, jakim obdarzany jest Wolski, a jakim Goetze. Dlatego cieszę się z konsekwencji Leszka Miklasa, który czeka z przedłużeniem kontraktu z Maciejem Skorżą. W Europie jest świetnie, ale w lidze już tylko przyzwoicie. 29 punktów i aż cztery porażki w rundzie jesiennej na kolana nie rzucają. Szału nie ma - wątpliwości są.
Autor: Rafał Zarzycki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.