Koszykówka: Dogrywka we Włocławku. Legia wygrała z Anwilem!

Redaktor Michał Grzegorczyk

Michał Grzegorczyk

Źródło: Legia.Net

04.05.2022 19:35

(akt. 05.05.2022 14:52)

Koszykarze Legii wygrali po dogrywce 83:79 z Anwilem we Włocławku w pierwszym meczu półfinałowym Energa Basket Ligi. Drugie spotkanie odbędzie się już w najbliższy piątek (6.05, godz. 17:30), również na terenie rywala.

Fot. Marcin Bodziachowski

W środę o godzinie 17:30 we Włocławku koszykarze Legii Warszawa rozpoczęli półfinałową rywalizację z miejscowym Anwilem. Od początku oglądaliśmy bardzo dobrą obronę z obu stron, która skutkowała pięcioma nieudanymi akcjami z obu stron. Dopiero po ofensywnej zbiórce, faulowany pod koszem był Adam Kemp, który z linii rzutów wolnych otworzył wynik spotkania. Dobra gra amerykańskiego środkowego Legii spowodowała, że trener Przemysław Frasunkiewicz już w 3 minucie meczu posadził na ławce gwiazdę swojego zespołu Zigę Dimca przy prowadzeniu gości 5:0 i wszystkich punktach zdobytych przez Kempa. Jeśli chodzi o Anwil, to pierwsze punkty w meczu zdobył faulowany weteran Szymon Szewczyk. Po trójce z rogu boiska Raymonda Cowelsa „Wojskowi” prowadzili 8:1, ale po chwili rzutem trzy punktowym z drugiej strony odpowiedział Szewczyk.  Wojciech Kamiński znacząco obniżył skład co przynosiło dobre efekty, co prawda pozwoliło otworzyć w ataku Dimca, ale to legioniści grali bardziej zespołowo i mądrze co pozwoliło wygrać pierwszą odsłonę 22:14.

Drugą kwartę oba zespoły zaczęły nerwowo co przełożyło się na skuteczność i dopiero po 2 minutach, po przechwycie, wsadem popisał się Grzegorz Kamiński, który dał bardzo dobrą zmianę. Legia wyszła na dwucyfrowe prowadzenie, ale w okolicach połowy kwarty dobra obrona Anwilu zaczęła napędzać gospodarzy również w ataku. Skutecznie tyłem do kosza zaczął grać James Bell, co pozwoliło zniwelować straty do 6 „oczek”, ale Legia grała zespołowo, bardzo mądrze piłką dzielił się Robert Johnson, a punktowali Jure Skifić czy Muhammad-Ali Abdur-Rahkman. Mimo bardzo gorącej atmosfery w hali Mistrzów, legioniści grali długo i cierpliwie w ataku, co pozwoliło koszykarzom z Warszawy długo utrzymywać 8-punktowe prowadzenie, ale nie utrzymali zimnych głów w ostatniej minucie przed przerwą i do szatni schodzili prowadząc tylko 38:33.

Po zmianie stron dobrze zaczął Bell i po jego penetracji łatwe punkty spod kosza zdobył Dimec, a po chwili sam Amerykanin trafił z półdystansu, niwelując straty do zaledwie jednego „oczka”. W kolejnych akcjach ciężar gry ponownie na swoje barki wziął lider Legii – Johnson, najpierw obsługując ładnym podaniem pod kosz Łukasza Koszarka, by po chwili samemu celnie kończyć dwie kolejne akcje. Przy coraz głośniejszym dopingu zaczynał rozkręcać się Jonah Matthews i w połowie trzeciej kwarty przewaga Legii zmalała do 2 „oczek”. Wreszcie Johnson uruchomił w ataku niewidocznego w tym meczu Grzegorza Kulkę, a w obronie koszykarze Legii mieli duże szczęście, bo gospodarze nie trafili aż 5 rzutów z rzędu zza łuku z otwartych pozycji. Po kolejnym trafieniu za trzy Matthewsa, ważne trafienie zza łuku po drugiej stronie parkietu zaliczył Dariusz Wyka, dzięki któremu „Zieloni Kanonierzy” utrzymali 4-punktowe prowadzenie po trzech kwartach.

Ostatnią odsłonę źle rozpoczęli warszawiacy, ponownie bardzo dobrze atakami Anwilu kierował Bell, a legioniści mieli duże problemy ze skuteczną grą w ofensywie. Z każdą minutą coraz większe znaczenie miała defensywa obu zespołów, a skuteczne akcje były rzadkością. W połowie tej odsłony przewaga Legii zmalała do zaledwie dwóch punktów po efektownym wsadzie Luke’a Petraska, ale wreszcie celną trójkę rzucił Cowels. Na trochę ponad dwie minuty przed końcem wyizolowany z boku boiska był Mathews naprzeciwko Koszarka i z łatwością zmniejszył straty Anwilu do zaledwie jednego punktu, ale bardzo złe akcje w ataku grali legioniści, i oglądaliśmy niezwykle nerwową końcówkę. Na 20 sekund przed końcem z linii rzutów osobistych szansę na doprowadzenie do remisu miał Bell, ale trafił tylko 1/2 rzutów osobistych. Przy wyniku 66:65 dla Legii na linię rzutów osobistych na 9,5 sekundy przed końcem powędrował Kulka podwyższając prowadzenie Legii do trzech „oczek”, ale z zupełnie czystej pozycji z boku boiska na 6,6 sekundy przed końcem trafił Bell doprowadzając do remisu po 68. Ostatnią akcję źle rozegrali legioniści i mieliśmy dogrywkę.

Dodatkowy czas celną trójką otworzył Kulka, ale bardzo dobrze dalej prezentował się Bell, a po chwili po głupim faulu Kulki Petrasek z linii rzutów wolnych wyprowadził Anwil na pierwsze prowadzenie w tym meczu. Z każdą kolejną akcją widać było, że Legii brakuje sił i po chwili indywidualnymi akcjami rozpędzeni gospodarze powiększyli przewagę do 5 „oczek”. Niesamowicie urośli w ostatnich minutach tego meczu koszykarze z Włocławka, a show skradł Bell, który w trudnym momencie trafił kolejną trójkę wyprowadzając gospodarzy na 6-punktowe prowadzenie, ale legioniści się nie poddawali, po przechwycie trójkę w kontrze rzucił Johnson, a po chwili przy kolejnym przechwycie Koszarek był faulowany niesportowo. Kapitan Legii trafił tylko jeden z dwóch rzutów wolnych, ale piłkę z boku miała Legia i Johnson trafił szaloną trójkę z 10 metra wyprowadzając legionistów na jednopunktowe prowadzenie. Na 18 sekund przed końcem doliczonego czasu gry Johnson z linii rzutów wolnych podwyższył prowadzenie Legii do trzech „oczek” i po niesamowitym horrorze Legia Warszawa wygrała pierwszy mecz półfinałowy 83:79.

Niezwykle emocjonujący mecz, dwie drużyny bardzo się starały. Dużo emocji w końcówce, celne, szczęśliwe trójki z obu stron. Cieszymy się, że wytrzymaliśmy, bo we Włocławku gra się niełatwo. Prowadziliśmy w zasadzie przez całe spotkanie. Szkoda, że było tak nerwowo, lecz to play-offy, żaden zespół nie da nam nic za darmo. Jest 1:0 i jeszcze długa droga przed nami. Gdy przegrywaliśmy sześcioma punktami w dogrywce, to nie zwątpiliśmy. Nie myśli się o takich rzeczach, chce się walczyć, szczególnie, że czasu było dużo. Mamy naprawdę sporo doświadczenia. Wiara także okazała się kluczowa – opowiadał Koszarek.

Szalony mecz, dużo twardej gry, brudnych zagrań, polało się trochę krwi, ale na koniec udało się zachować chłodną głowę. W dogrywce przegrywaliśmy już sześcioma punktami, lecz mimo tego zwyciężyliśmy. Cieszymy się z pierwszej wygranej. Co było kluczem do zwycięstwa? Właściwie to celne trójki w końcówce i rzuty osobiste – pół żartem, pół serio. Fajnie, że zachowaliśmy zimną krew w ostatnich, najważniejszych rzutach, bo tak naprawdę, to one przyczyniły się do wygranej. Zdążymy odpocząć. Wiadomo, jak to wygląda w tej serii play-off, czyli jeden dzień przerwy i kolejne spotkanie. W czwartek będziemy się regenerować i postaramy się być gotowi na piątkową rywalizację – skomentował Kulka.

Robi nam się sezon rekordów. Najpierw wygraliśmy we Wrocławiu po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, a teraz we Włocławku… Nie od dziś wiadomo, że to najtrudniejszy teren w Polsce. Kibice tworzą niesamowitą atmosferę, wszyscy stoją, krzyczą, dopingują. Przez chwilę nie słyszałem nawet własnego krzyku z ławki. Coś niesamowitego. Szczególnie ważna wygrana, mamy teraz przewagę parkietu. Zobaczymy, co przyniesie piątek. Obejrzymy wideo z naszej gry, przeanalizujemy to, co zrobiliśmy źle. Myślę, że nie oddaliśmy dziś tyle rzutów za 3, co zazwyczaj. Graliśmy bardziej do kosza, byliśmy agresywniejsi. Nic, tylko czekać na spotkanie, w którym przyjdzie nam skuteczność – wtedy naprawdę będziemy bardzo niebezpieczni. Myślę, że możemy wygrać tę serię. Moim zdaniem mamy niezwykle dużo broni w ataku. Kiedy dzielimy się piłką, to czujemy flow w grze. Gdy je mamy, to trudno nas przykryć, bo każdy może rzucić za 3. Niełatwo się nas pilnuje. Przez to, że mamy tylu rzucających, to boisko jest bardzo szerokie dla penetracji – było tak w środę. Anwil miał inne założenia, a my – miejsce, aby spenetrować do kosza – mówił Grzegorz Kamiński.

Mam nadzieję, że piątkowe spotkanie okaże się troszeczkę mniej szalone, że będziemy prezentować się nieco lepiej, jeszcze więcej dzielić się piłką. Wierzę, że zagramy na tym samym poziomie w obronie, a jeśli poprawimy nasze błędy w ataku, to już w ogóle będzie super. Czy wpłynął na nas szum medialny po awansie do półfinału? Szczerze, to nie – ja nic nie widziałem. Byliśmy i wciąż jesteśmy underdogami. Nikt na nas nie stawia, my możemy, a nie musimy. Skupiamy się na tym, aby wygrywać. Media zawsze będą mówić… Niespodzianka, dobrze, w porządku – miejmy nadzieję, że zaskoczymy jeszcze bardziej – dodał "Kamyk".

Bardzo wyrównany mecz, którego nie chciała przegrać żadna z drużyn. Na boisku były iskry, gospodarze doprowadzili do dogrywki, ale my się w niej nie poddaliśmy. I wygraliśmy czteroma punktami – stwierdził Wyka.

Dziękuję zawodnikom Anwilu, trenerowi Frasunkiewiczowi za świetny mecz, walkę, zaangażowanie. Słowa podziękowania dla włocławskich kibiców za doping, stworzenie atmosfery. Gratuluję moim koszykarzom. Prowadziliśmy przez prawie 40 minut, a naprawdę niewiele brakowało, żebyśmy przegrali. Powiem szczerze, że w dogrywce był taki moment, w którym złe myśli wkradły mi się do głowy. Duże słowa uznania dla naszych zawodników, że to wytrzymali. Obroniliśmy kilka akcji, zdobyliśmy punkty i wygraliśmy na bardzo trudnym terenie – opowiadał trener Kamiński.

Co sobie myślałem, gdy Johnson oddał celną trójkę z 10 metra? Robert to czasem taki zawodnik "im trudniej, tym łatwiej". Te dzisiejsze rzuty… pomyślałem sobie, że w końcu musi wpaść. To człowiek, który mnóstwo czasu poświęca na pracę. Oczywiście, nie rzuca o tablicę (tak jak we wspomnianej akcji – red.), bo bym skłamał, ale wierzy w swoje umiejętności. Wybrał rzuty, które były łatwiejsze, bo na 10 metrze nikogo nie było. A że jest w stanie trafiać, to o tym wiemy. W środę przekonali się o tym też kibice we Włocławku – dodał szkoleniowiec stołecznego zespołu.

Drużynę się buduje przez cały sezon. Nie ma na razie co opowiadać różnych historii, bo nic jeszcze nie wygraliśmy. Zwyciężyliśmy serię ćwierćfinałową i raz w półfinale. Przegraliśmy wcześniej kilka takich spotkań, których nie powinniśmy. Łukasz Koszarek rozegrał w karierze już tyle meczów, że inaczej radzi sobie z takimi sytuacjami, ale dla Grzegorza, Roberta Johnsona czy innych zawodników było to naprawdę dobre doświadczenie. Myślę, że w końcówce sezonu to procentuje. Koszykarze muszą wierzyć w to, co robią. Im rzuty są oddawane później, na zmęczeniu, tym bardziej działa automatyzm – mówił trener "Zielonych Kanonierów".

Anwil Włocławek – Legia Warszawa 79:83 (14:22, 19:16, 19:18, 16:12, d. 11:15)

Anwil: Bell 23 pkt, Mathews 16, Petrasek 13, Dimec 8, Dykes 6, Szewczyk 6, Łączyński 4, Woroniecki 3, Nowakowski 0

Legia: Johnson 22 pkt, Skifić 11, Cowels 11, Abdur-Rahkman 10, Kemp 7, Kulka 7, Wyka 6, Kamiński 6, Koszarek 3

TERMINY KOLEJNYCH MECZÓW PÓŁFINAŁOWYCH:
06.05 (PT) g. 17:30 Anwil Włocławek – Legia Warszawa (Polsat Sport)
09.05 (PN) g. 17:30 Legia Warszawa – Anwil Włocławek (Polsat Sport)
ew. 11.05 (ŚR) g. 17:30 Legia Warszawa – Anwil Włocławek (Polsat Sport News)
ew. 14.05 (SO) g. 17:40 Anwil Włocławek – Legia Warszawa (Polsat Sport)

Polecamy

Komentarze (51)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.