Koszykówka: Drugi mecz o finał Energa Basket Ligi

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legiakosz.com

06.05.2022 11:20

(akt. 06.05.2022 12:35)

Po środowym zwycięstwie Legii we Włocławku, po jednym dniu na regenerację, w piątek (6.05, godz. 17:30) zawodnicy Anwilu i "Zielonych Kanonierów" przystąpią do półfinałowego spotkania numer dwa. Wynik pierwszego meczu na pewno podrażnił faworytów rywalizacji, a także pokazał, że gracze ze stolicy potrafią wygrywać zacięte końcówki. I nawet kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna, nie przestają wierzyć w końcowy sukces.

Legioniści jako jedyni w tej serii play-off nie przegrali jeszcze meczu. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego mają na koncie cztery kolejne wygrane, a każda z nich została wyszarpana. Losy każdego z tych spotkań ważyły się do końcowej syreny.

W pierwszym meczu z Anwilem stołeczni gracze prowadzili przez całe spotkanie, ale w samej końcówce pozwolili rywalom doprowadzić do dogrywki. Na sześć sekund przed końcem, po tym jak Łukasz Koszarek zostawił trochę miejsca Jamesowi Bellowi, ten rzutem z prawego narożnika doprowadził do stanu 68:68. Stołeczny zespół miał jeszcze okazję, by zakończyć rywalizację w regulaminowym czasie, ale rzut Johnsona został zablokowany. W dogrywce zaś, kiedy włocławianie, niesieni dopingiem własnej widowni, wyszli na 6-punktowe prowadzenie, wydawało się, że losy spotkania są rozstrzygnięte. Trener Kamiński przyznał później, że właśnie w tym momencie naszły go czarne myśli. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Robert Johnson, który dwukrotnie przymierzył z dystansu, a rzut z dziesiątego metra od tablicy, po którym legioniści wyszli na prowadzenie, zrobił prawdziwą furorę. I podciął skrzydła rozkręcającym się graczom Anwilu. Legia ostatni fragment tego meczu wygrała 10:0. Ważną rolę w końcówce odegrał także kapitan, Koszarek, który wyrwał piłkę na środku boiska koszykarzowi Anwilu i od razu został nieprzepisowo zatrzymany, co sędziowie zweryfikowali jako przewinienie niesportowe.  

Legia kolejny raz nie pękła w końcówce, a przez cały mecz grała cierpliwie i mądrze – tak, jak sobie zaplanowała przed spotkaniem. Doskonale zaprezentował się Grzegorz Kamiński, który w serii ze Stalą grywał po trzy minuty, tym razem zagrał ponad 15 minut, trafił 3/3 z gry, a podczas jego obecności na parkiecie, warszawski zespół miał bilans +7. Mocno ograniczone zostały poczynania świetnego centra, Dimca, który nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich sporych umiejętności w polu trzech sekund. Na pewno Anwil zagrał na słabszej niż zazwyczaj skuteczności. Słabiej zapezentował się Jonah Mathews (6/16 z gry), to samo można powiedzieć o Kyndallu Dykesie (2/11), czy Michale Nowakowskim (0/5) Z drugiej strony legioniści również tego dnia nie odpalili swojej najmocniejszej broni, czyli rzutów z dystansu. Raymond Cowels był od nich odcinany (3/8 za 3), Koszarek tego dnia nie trafiał z dystansu (0/5), a i Robert Johnson na pewno potrafi jeszcze lepiej trafiać. Trzeba zakładać, że Anwil w drugim meczu zagra lepiej w ataku, ale i legioniści z pewnością powinni poprawić się w tym elemencie. Szkoleniowcy obu drużyn wydawali się zadowoleni z gry obronnej i także twarda defensywa powinna być kluczem do wygrania drugiej rywalizacji.

Nie wiadomo, czy w piątkowym meczu na parkiecie zobaczymy Kamila Łączyńskiego, który w drugiej połowie spotkania numer 1 doznał kontuzji barku i więcej na boisku się nie pojawił. Po meczu rozgrywający włocławian przyznawał, że bark boli, ale więcej będzie wiadomo po szczegółowych badaniach przeprowadzonych w szpitalu. Na pewno siła Anwilu bez mózgu swojej drużyny byłaby ograniczona, ale na razie trudno wyrokować, czy "Łączka" będzie gotowy do gry. I raczej znając bojowy charakter tego gracza, trzeba zakładać, że będzie gotowy. Na pewno w rotacji Anwilu zabraknie ponownie kontuzjowanego Macieja Bojanowskiego i w jego miejsce więcej minut ponownie dostać Marcin Woroniecki, który w poprzednim sezonie występował w I-ligowym GKS-ie Tychy, a dzisiaj dostaje ważne minuty w fazie play-off. W pierwszym spotkaniu zagrał 6:40 min., zdobył 3 punkty i jego zespół miał bilans -2 w tym okresie. Niepewny jest występ Sebastiana Kowalczyka. Były zawodnik Legii wciąż leczy kontuzję, a trener Frasunkiewicz zapowiedział, że potrzebuje od gracza jasnej deklaracji – że jest gotowy do występu, by brać go pod uwagę.

W kadrze Legii na piątkowy mecz zabraknie Benjamina Didier-Urbaniaka, a jego miejsce zajmie prawdopodobnie nasz tegoroczny maturzysta, Szymon Kołakowski. Wierzymy, że "Zieloni Kanonierzy" sprawią w piątkowe popołudnie kolejną miłą niespodziankę w fazie play-off i wygrają w hali Mistrzów po raz drugi. Dodajmy, że środowa wygrana była pierwszą w historii, jaką legioniści odnieśli w hali Mistrzów. A że w tym sezonie gracze ze stolicy przełamują wiele różnych serii, szczerze wierzymy w kolejne sukcesy.

Dzisiejszy mecz we Włocławku, podobnie jak spotkanie numer jeden, rozegrane zostanie w obecności kompletu publiczności – niespełna 4 tysięcy kibiców. Gorąca atmosfera na szczęście nie jest w stanie sparaliżować "Zielonych Kanonierów", którzy poradzili sobie z nią po raz kolejny – najpierw dwukrotnie zwyciężając w Ostrowie Wielkopolskim, a teraz również we Włocławku. Mecz rozpocznie się o godz. 17:30, transmisja w Polsacie Sport. Rywalizacja o awans do finału play-off toczy się do trzech wygranych, a spotkanie numer trzy odbędzie się w najbliższy poniedziałek, 9 maja, w hali na Bemowie.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.