Koszykówka: Drugi mecz półfinałowy
21.05.2023 02:22
W lepszych nastrojach do meczu przystępować będą wrocławianie, którzy wygrali w piątkowym spotkaniu rozpoczynającym serię półfinałową. WKS przeważał przez większość gry (27:13 min.), ale w drugiej połowie legioniści zdołali parę razy wyjść na prowadzenie (łącznie przez blisko 8,5 min.). Losy pierwszego meczu ważyły się do ostatnich sekund, ale dwa niesportowe przewinienia odgwizdane Aricowi Holmanowi, uraz Travisa Lesliego i faul w ataku Dariusza Wyki – to wszystko, w połączeniu z niecelnym, szalonym rzutem Kyle’a Vinalesa za 3, sprawiło, że po pierwszym spotkaniu serii, toczonej do trzech wygranych, to Śląsk prowadzi 1:0. Ta gra pokazała, że żadna z drużyn tanio skóry nie sprzeda i będzie walczyć piekielnie mocno, bez żadnych kalkulacji, o każdą piłkę.
Legia słabo weszła w piątkowe spotkanie, bez odpowiedniej agresji i koncentracji, to pozwoliło wrocławianom wypracować nawet 11 punktów przewagi. Sobą nie był lider stołecznego zespołu, Vinales, który w ciągu blisko 30 minut, trafił tylko 2/10 z gry. Miał co prawda 9 asyst, ale był to jego pierwszy mecz w barwach "Zielonych Kanonierów", skończony bez dwucyfrowej zdobyczy punktowej (6 pkt). Z nim na parkiecie legioniści mieli bilans -11. Warszawiacy spisywali się najlepiej wtedy, kiedy na parkiecie przebywali Holman (+5) oraz Geoffrey Groselle (+11), mimo że środkowy trafił tylko 3/8 z gry. Holman z kolei do 16 zdobytych punktów (7/13 z gry) dołożył 7 zbiórek oraz 6 (!) bloków. Był prawdziwym postrachem dla rywali w strefie podkoszowej. Parę razy brakowało jednak koncentracji pozostałych graczy, bowiem po blokach Holmana, gracze WKS-u potrafili łapać piłki i zdobywać łatwe punkty, z wybronionych – wydawałoby się – akcji.
Bardzo aktywny był Leslie, który często brał grę na siebie, trafił 10/20 z gry i miał double-double (10 zbiórek). Parę z nich wypracował przy okazji własnych, niecelnych rzutów spod kosza. O ile Legia bardzo dobrze radziła sobie na atakowanej tablicy (aż 22 zbiórki w ataku; tylko o 2 mniej niż w obronie!), to pozwalała przeciwnikom na zdecydowanie za wiele w "pomalowanym". Śląsk właśnie stąd zdobył 44 punkty, blisko 60 procent całej zdobyczy. Chociaż liczba strat stołecznej drużyny nie była porażająca (12), to gospodarze znacznie rzadziej popełniali błędy, to również ma wpływ na końcowy wynik.
Bardzo dobry mecz w Śląsku rozegrał Jeremiah Martin – łatwo wymuszał przewinienia, rozdawał asysty, mocno bronił, a jednocześnie nie forsował rzutów za 3 (nie oddał ani jednego), które nie są jego mocną stroną. Oprócz dobrego występu Aleksandra Dziewy – mimo gry z czterema faulami na koncie w drugiej połowie – niesamowite spotkanie rozegrał (24 min.) Ivan Ramljak, zdobywca 11 punktów (5/7 z gry), z którym na boisku, miejscowi mieli najlepszy bilans (+16). W piątek zdecydowanie mniej minut otrzymali Jakub Karolak oraz Vasa Pusica, z kolei powyżej średniej zagrał białoruski środkowy, Arciom Parachouski, który parę razy zbyt łatwo ograł Groselle'a oraz Grzegorza Kulkę.
Mimo że pomiędzy pierwszym a drugim spotkaniem jest niewiele czasu, to szkoleniowcy będą chcieli wprowadzić pewne modyfikacje. Można być pewnym, że Vinales, po zdecydowanie słabszym występie w piątek, przystąpi do rywalizacji podwójnie zmotywowany. Trzeba mieć też nadzieję, że tak jak przed rokiem, w serii finałowej, po porażce w pierwszej grze, Legia zwycięży na wyjeździe w drugim meczu.
Drugie półfinałowe spotkanie już w niedzielę, 21 maja (godz. 17:30), we wrocławskiej hali Stulecia. Wejściówki cały czas są w sprzedaży. W piątek na trybunach obecnych było około 4100 widzów w hali mogącej pomieścić blisko 5300 fanów. Transmisja w Polsacie Sport Extra.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.