Koszykówka: Kamiński i Koszarek przed finałem Energa Basket Ligi

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Polsat Sport

16.05.2022 20:45

(akt. 16.05.2022 21:14)

We wtorek (17.05, godz. 20:30) koszykarze Legii rozpoczną rywalizację ze Śląskiem Wrocław w finale mistrzostw Polski. Głos przed pierwszym meczem zabrali m.in. Wojciech Kamiński (trener stołecznego zespołu), Łukasz Koszarek (kapitan "Zielonych Kanonierów"), Renata Kaznowska (wiceprezydent m.st. Warszawy) i Radosław Piesiewicz (prezes PLK).

Wojciech Kamiński, trener koszykarskiej Legii: – Jesteśmy głodni sukcesów, co widać. Powtórzę jednak to, co mówiłem wcześniej: duże słowa uznania dla drużyn z Ostrowa Wielkopolskiego, Włocławka, bo mecze z nimi okazywały się wyrównane, zacięte. Wynik praktycznie każdego spotkania ważył się do końca. Rezultaty nie były spektakularne, ale zwycięstwa już tak, z czego się bardzo cieszymy. Natomiast nasza filozofia się nie zmienia – za każdym razem staramy się grać jak najlepiej, zwyciężać.

– Obie drużyny, my i Śląsk, wykonały kawał roboty przez cały sezon, świetnie reprezentowały Polskę na arenie międzynarodowej. Wrocławianie i warszawiacy najdłużej grali w Europie, co też jest powodem do radości. Aby nasza koszykówka się rozwijała, to polskie zespoły muszą występować w pucharach, poznawać nowe kultury tej dyscypliny. To cieszy, że w finale spotkają się takie ekipy.

– Doświadczenie zdobywa się poprzez występy na różnych poziomach, w Europie. Myślę, że w nadchodzącej, finałowej rywalizacji większe znaczenie będzie miało zdrowie. Każdy ma swoje problemy zdrowotne – to, jak z nich wyjdzie, może rzutować na grę jednej i drugiej drużyny.

W pierwszych dwóch meczach nie wystąpi Adam Kemp, to fatalna wiadomość dla Legii. – Dostał z łokcia podczas meczu z Anwilem. Okazało się, że ma złamany oczodół. Musimy poczekać aż to miejsce się zrośnie. Nie może jeszcze grać z maską, ale z niecierpliwością czekamy na zielone światło od lekarzy. Miejmy nadzieję, że będziemy rywalizowali tak długo, że dostanie okazję do występu – dodał szkoleniowiec.

– Każdy dzień uczy nas czegoś nowego. Jeśli jest się dobrze przygotowanym, to szanse na zwycięstwo rosną. Wiem więcej niż sześć lat temu, grając w finale z Rosą Radom (trener zdobył wtedy wicemistrzostwo – red.), ale na pewno nie wszystko. Cały czas jest niewiadoma, związana np. z formą zawodników. Czekają nas różne rzeczy. Czasami wydarzy się coś niespodziewanego, przez co koszykarz nie myśli o meczu, tylko o sprawach innych, często ważniejszych. Trzeba się szykować na niespodzianki, które mogą nas zaskoczyć. Wiemy dużo, lecz nie wszystko.

– Co, oprócz zatrzymania Travisa Trice’a, może mieć znaczenie w finałowej rywalizacji? Dużo rzeczy. Musimy uważać na Olka Dziewę, Kantera, którzy bardzo agresywnie atakują. Śląsk lubi grać z kontry, wydaje się, że ma przewagę w strefie podkoszowej. Jest wiele aspektów, na które musimy zwracać uwagę. Trice to także niezwykle istotny element całej układanki – o nim też powiedzieliśmy parę słów.

Łukasz Koszarek, kapitan Legii: – Gdy rok temu trafiłem do Legii, to zakładałem, że awansujemy do finału Energa Basket Ligi. Zawsze trzeba wierzyć, mieć ambicje – myślę, że ma je każdy sportowiec, a jeśli nie, to już nim nie jest. Prezydent Wrocławia (Jacek Sutryk – red.) powiedział wcześniej, że 18-stka (Śląsk walczy o 18. mistrzostwo – red.) jest blisko. Szczerze mówiąc, to na 18-stki chodziłem 20 lat temu. I więcej nie zamierzam. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się tak, że to my zwyciężymy, ale mamy oczywiście pełen szacunek do Śląska. Gdy ta drużyna była pod ścianą, to udowodniła, że zasługuje na finał. Czuję ogromny respekt również do trenera Andreja Urlepa, który jak nikt inny zasługuje na prowadzenie zespołu z Wrocławia.

– Zazwyczaj się nie denerwuję. Śląsk jest naprawdę dobrze zbudowany, ma najlepszego zawodnika ligi, czyli Travisa Trice’a, ale jeśli zespół przeciwny myśli, że to tylko on, to się grubo myli. Świetnie gra Olek Dziewa, zawsze może pomóc Łukasz Kolenda, bardzo niedoceniani są Ramljak i Kanter. Play-offy są takie, że to koszykarze drugoplanowi często wygrywają dla drużyny mistrzostwo lub nie.

– Koszykówka to jedna z najbardziej zdradzieckich gier. Można być przygotowanym, trafiać wszystko na rozgrzewce, a później przychodzi mecz i piłka nie chce wpaść. Przed konferencją rozmawialiśmy z Olkiem Dziewą (zawodnik Śląska – red.), że początek każdego meczu to inna historia. To też piękno sportu, czyli że nigdy nie można przewidzieć, co się wydarzy.

Renata Kaznowska, wiceprezydent m.st. Warszawy: – Czy stolica myśli o nowej hali dla Legii? Ten temat wraca. Nie mieliśmy tyle szczęścia, co Wrocław, któremu udało się przygotować halę Stulecia na finał. (…) Torwar jest zajęty, mamy tam zorganizowane miejsce pobytowe dla uchodźców – to temat, którego nie rozwiążemy z tygodnia na tydzień. Nasza drużyna będzie grała na Bemowie, w swojej hali, która jest znacznie mniejsza, ale stworzymy przy niej strefę kibica. Będzie ona czynna od pierwszego meczu w Warszawie, czyli od niedzieli, 22 maja, od godz. 17:00 – tak, byśmy mogli być jak najbliżej, dotknąć atmosfery.

– Od dłuższego czasu mówimy o tym, że stolica potrzebuje dużej hali, na 20-25 tysięcy. Rada miasta podjęła uchwałę zatwierdzającą miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, sytuując ją przy Stadionie Narodowym. Mam nadzieję, że w końcu dojdzie do wybudowania takiej hali. Już w 2018 roku pierwszy raz kontaktowałam się ze stroną rządową, proponując wspólną inwestycję. Musi być ona wspólna, to nie jest grunt m.st. Warszawy. Wiem, że po stronie rządu były wykonywane analizy w tym zakresie. Wierzę, że rozmowy uda się wznowić. I że w stolicy powstanie duża hala, to jest potrzebne i ważne.

Radosław Piesiewicz, prezes Polskiej Ligi Koszykówki: – Mistrz Polski dostanie 300 tys., wicemistrz – 200 tys., a brązowy medalista – 100 tys.. Myślę, że wszystkich cieszy zwłaszcza to, że wreszcie wróciliśmy na halę i faza play-off wygląda tak, jak powinna. W dwóch ostatnich rozgrywkach brakowało normalności, kibicowania, przeżywania, bycia z drużyną na dobre i na złe. Dwa lata temu musieliśmy zakończyć sezon przedwcześnie, nikt nie wiedział, jak będzie się żyło z koronawirusem. W tamtym roku udało się dograć rozgrywki w tzw. bańce. Mam nadzieję, że teraz dokończymy je w warunkach normalnych, które wszyscy pamiętamy. To, co we wtorek będzie się działo w pełnej hali Stulecia, okaże się czymś wspaniałym dla organizatorów, zawodników, trenerów. Warto było na to czekać. Mam nadzieję, że finał, który jest przed nami, będzie stał na bardzo wysokim poziomie sportowym, o co się nie martwię.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.