Koszykówka: Porażka na Węgrzech
30.10.2019 19:56
Wynik spotkania po prawie dwóch minutach nerwowej gry otworzył Drew Brandon po efektownej akcji and one. Gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli trafieniem trzypunktowym. Po dobitce Romerica Belemene i trójce Micheal’a Finke prowadzenie Legii urosło do 5 „oczek”. Przez trzy minuty gospodarze nie zdobyli punktu i dzięki temu prowadzenie legionistów urosło do 10 punktów po 6 minutach gry i o czas poprosił trener Matthias Zollner. Po krótkiej przerwie gospodarze nieznacznie poprawili skuteczność w ataku i po pierwszej odsłonie było 11:17. Oba zespoły źle weszły w mecz, grały na fatalnej skuteczności i tworzyły kiepskie widowisko.
W drugiej kwarcie ponownie obserwowaliśmy brzydką koszykówkę, z dużą ilością strat i nieskutecznych rzutów. Skuteczność obu zespołów długo oscylowała w okolicy 30%. Gospodarze jednak powoli odzyskiwali odpowiedni rytm i po 2,5 minutach tej odsłony na tablicy wyników było 16:19. Kiedy trójki zaczęły wpadać Csabie Ferenczowi prowadzenie Legii zaczynało się niebezpiecznie kurczyć, a pod presją żywiołowo dopingujących swój zespół kibiców goście zaczęli popełniać coraz więcej strat. Na 4 minuty przed przerwą po kontrze Franka Turnera prowadzenie Legii zmalało do minimum. Chwilę później po kolejnej stracie punkty zdobył Justin Edwards i wyprowadził gospodarzy na pierwsze prowadzenie w tym meczu. Poza kiepską grą Legii w końcówce kwarty kolejną złą wiadomością dla trenera Tane Spaseva, był uraz Keanu Pindera. Na szczęście w przed ostatniej akcji to gospodarze popełnili błąd i równo z syreną kończącą pierwszą część meczu Finke trafił zza łuku i legioniści mogli zejść do szatni prowadząc 28:27.
Legioniści drugą połowę zaczęli od faulu w ataku, nieskutecznego rzutu i przewinienia technicznego za flopowanie. Jednak po słabym początku, lepsza gra podkoszowych Legii, a zwłaszcza Finke’go, pozwalała legionistom utrzymywać nieznaczne prowadzenie. Z minuty na minutę coraz pewniej poczynał sobie Edwards, który poza efektownymi wsadami, trafiał też na dystansie. Po stronie „Wojskowych” skuteczniej zaczął grać Brandon i w połowie kwarty Legia prowadziłą 40:35. Po przerwie na żądanie koszykarze Egisu zdobyli 6 puntków z rzędu i w kolejnych minutach oba zespoły poszły na wymianę ciosów. Większym zaangażowaniem w obronie wykazywali się gospodarze co przynosiło efekty w postaci licznych strat Legii i trzypunktowym prowadzeniem przed ostatnią kwartą.
Ostatnie 10 minut dobrze rozpoczął Patryk Nowerski, po którego 4 punktach, goście odzyskali prowadzenie. Niestety ponownie dawał o sobie znać brak dokładności w grze i skuteczne akcje obcokrajowców w barwach Egisu znowu dawały prowadzenie gospodarzom. Mimo, że koszykarze z Węgier nie grali wybitnej koszykówki, to większa agresja i lepsza skuteczność w ataku pozwalała im powiększyć prowadzenie na 4 minuty przed końcem do 9 „oczek” i to pomimo kiepskiej skuteczności z linii rzutów wolnych. Z każdą kolejną minutą legioniści wyglądali coraz gorzej i wiara w odwrócenie wyniku spotkania znikała. W końcówce meczu trener Spasev pozwolił dokończyć mecz młodym graczom Legii i spotkanie zakończyło się porażką legionistów 60:74. Na uwagę zasługuje bardzo miła postawa węgierskich kibiców, którzy przed meczem ciepło przywitali polską drużynę, jak i po meczu podziękowali legionistom za grę.
Poza kolejną porażką, martwi brak poprawy jakości gry po stronie „Wojskowych”, po raz kolejny brakuje liderów, skuteczności i poprawy gry w ataku. Jedynym koszykarzem w drużynie Tane Spaseva, który prezentuje w miarę równy poziom jest Micheal Finke. Fatalnie wygląda też skuteczność większości drużyny, gdzie ośmiu z dwunastu grających w środę koszykarzy notuje 8 celnych rzutów na 42 próby (19%). Z kolei czwórka: Nowerski, Finke, Brandon, Pinder trafia 15 rzutów na 23 oddane czyli 65% z gry.
Egis Kormend - Legia Warszawa 74:60 (11:17, 16:11, 22:18, 25:14)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.