Raymond Cowels

Koszykówka: Zwycięstwo da awans do finału!

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legiakosz.com

09.05.2022 11:25

(akt. 09.05.2022 19:19)

Chyba nikt nie podejrzewał, że koszykarze Legii tak doskonale zaprezentują się w najważniejszym etapie sezonu. Warszawiacy najpierw wygrali serię ze Stalą Ostrów Wielkopolski, a obecnie prowadzą 2:0 w półfinale z Anwilem Włocławek. Jeśli wygrają u siebie w poniedziałek (9.05, godz. 17:30), to zapewnią sobie upragniony awans do finału Energa Basket Ligi.

Możemy być oczywiście pewni, że Anwil zrobi wszystko, by przedłużyć serię. Włocławianie odjeżdżając w niedzielne popołudnie spod hali Mistrzów, żegnani byli przez paręset kibiców i zapewniali ich, że powalczą w Warszawie o dwie wygrane oraz powrót na decydujący mecz do własnej hali. W poniedziałkowe popołudnie, w przeciwieństwie do dwóch pierwszych meczów, to jednak gracze ze stolicy będą mieli wsparcie trybun. Na samo wspomnienie, jak fani "Zielonych Kanonierów" nieśli zespół w trzeciej grze ze Stalą, od razu przechodzą ciarki. Liczymy, że legioniści pokażą to, co w dwóch pierwszych meczach półfinałowej serii – nie tylko waleczną postawę, ale również mądrą i cierpliwą grę. Na pewno trudno będzie spodziewać się tak doskonałej pierwszej kwarty jak w spotkaniu numer dwa (wygranej 23:3), ale pełne zaangażowanie, agresywna obrona od pierwszej minuty powinny przynieść efekt.

W zespole z Włocławka przed drugim spotkaniem mówiło się o brakach kadrowych w postaci Kamila Łączyńskiego i Sebastiana Kowalczyka. I chociaż obaj rozgrywający odczuwali zapewne jeszcze skutki urazów, to pojawili się na parkiecie. "Łączka", kapitan Anwilu, wyszedł w pierwszej piątce i głównie rozdawał piłki do kolegów. Z kolei "Kowal" miał zadania wybitnie defensywne, jak w całym obecnym sezonie. To właśnie były zawodnik Legii próbował wyprowadzić z równowagi niezwykle spokojnego Roberta Johnsona. W końcu, na 2,5 minuty przed końcem meczu, ta sztuka się mu udała. Na szczęście całe zajście nie miało wpływu na końcowy wynik i warszawiacy, prowadzący we Włocławku przez cały czas, w pełni zasłużenie dowieźli wygraną do końca.

Ten mecz potwierdził jedną ważną kwestię. Legia w fazie play-off potrafi wytrzymać ciśnienie w końcówkach i zwyciężać przeciwko nieprzyjaźnie do niej nastawionej publiczności. Losy każdego z pięciu rozegranych spotkań play-off ważyły się do ostatnich sekund i za każdym razem, to Legia była lepsza. Szczególnie niesamowity był pierwszy mecz z Anwilem, w którym warszawiacy stracili prowadzenie na 6 sekund przed końcem, a w dogrywce, w beznadziejnej – wydawać by się mogło – sytuacji (-6) nie załamali się i zaliczyli serię 10:0. Rzuty z dystansu Johnsona – w tym jeden oddany z dziesiątego metra – włocławskim kibicom jeszcze długo śnić się będą po nocach.

Legia z Anwilem rozegrała dwa bardzo dobre mecze, ale może zaprezentować się jeszcze lepiej. Obrona "Zielonych Kanonierów" była świetna – twarda, z dobrym zastawieniem i ograniczaniem najmocniejszych punktów ataku "Rottweilerów". W ataku z kolei na pewno stać na jeszcze więcej – zarówno samego Johnsona, jak i Łukasza Koszarka, Aliego, podkoszowych. Na pewno najjaśniejszą postacią w Anwilu w dwóch pierwszych spotkaniach był James Bell, który w decydujących momentach brał na siebie najważniejsze rzuty. To on trafił z prawego narożnika na dogrywkę (zostawiony bez krycia przez "Koszara"), a w drugim meczu rzucił dwie "trójki" w końcówce, które przywróciły nadzieje włocławskiej publiczności na szczęśliwe zakończenie.

O ile wiadomo, że w zespole gości nie zagrają w poniedziałek Frąckiewicz i Bojanowski, to nikt nie ma wąpliwości, że w rotacji znajdą się Łączyński i Kowalczyk, a także Kyndall Dykes. Trener Przemysław Frasunkiewicz przemawiał do kibiców Anwilu przed wyjazdem do Warszawy pełny optymizmu. – Jedziemy do Warszawy, żeby wygrać dwa razy. Wierzymy w to w stu procentach, zostawimy na parkiecie wszystko, co mamy – mówił popularny "Franz". Z kolei Wojciech Kamiński już po meczu numer dwa wypowiadał się w swoim stylu, bardzo ostrożnie, z szacunkiem do przeciwnika. – Musimy maksymalnie skoncentrowani podejść do kolejnego meczu, być gotowi mentalnie. Jeśli pozwolimy sobie na chwilę dekoncentracji, jak to było w drugiej połowie, to wiemy, że Anwil jest niebezpieczny, jest w stanie zagrać świetnie. Musimy zachować chłodne głowy i wygrać jeszcze jedno spotkanie – mówił szkoleniowiec "Zielonych Kanonierów".

Legia w tegorocznych play-offach jeszcze nie przegrała. Wygrała wszystkie domowe mecze fazy play-off w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z drugiej strony dotychczas wszystkie spotkania półfinałowe w obecnym sezonie wygrywali... goście. Statystyki i różne przesłanki można mnożyć, ale o losach rywalizacji zdecyduje to, co w poniedziałkowe popołudnie, w hali na Bemowie pokażą zawodnicy obu drużyn. Gracze ze stolicy będą mogli liczyć na wsparcie półtoratysięcznej publiczności – wszystkie wejściówki rozeszły się błyskawicznie. Początek spotkania o godz. 17:30, transmisja w Polsacie Sport.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.