Legia - Cracovia: Bolesna, ale zasłużona porażka
17.02.2019 18:00
38. Radosław Majecki
20. Marko Vesović
44. William Remy
14. Adam Hlousek
26. Cafu
24. Andre Martins
23. Salvador Agra
46'21. Dominik Nagy
77'99. Sandro Kulenović
65'
40. Michal Pesković
2. Cornel Rapa
39. Michał Helik
34. Oleksij Dytjatjew
3. Michal Siplak
5. Janusz Gol
4. Sergiu Hanca
14. Damian Dąbrowski
90'19. Javi Hernandez
11. Mateusz Wdowiak
89'24. Airam Cabrera
90'
Rezerwy
- 65'
16. Luis Rocha
27. Carlitos
46'45. Iuri Medeiros
77'
13. Krystian Stępniowski
21. Jakub Serafin
6. Sylwester Lusiusz
26. Filip Piszczek
90'87. Diego Ferraresco
8. Milan Dimun
89'29. Bojan Cecarić
90'
Mecz Legii z Cracovią mógł ciekawić. Dwóch trenerów z charakterem, dwie bardzo solidne defensywy, godna oprawa przed początkiem rywalizacji. Nie można spodziewać się było pięknej gry, lecz sporej dawki emocji. I tych nie zabrakło! A zaczęło się już przed meczem, gdy okazało się, że choćby w kadrze zabrakło miejsca dla Michała Kucharczyka. Jego miejsce na prawej stronie defensywy zajął Marko Vesović. Na skrzydle od pierwszej minuty biegał zaś Salvador Agra. Lepiej prezentowali się początkowo zawodnicy Cracovii. Mateusz Wdowiak wybiegł sam na sam z Radosławem Majeckim, ale przegrał rywalizację z młodym bramkarzem.
Mistrzowie Polski najlepszy okres gry mieli między 15. a 30. minutą. Niezwykle aktywny był Sebastian Szymański - jedyny gracz stołecznej ofensywy, który w niedzielę miewał przebłyski. Jego strzał po zastosowaniu wysokiego pressingu, został zablokowany. Po chwili, po świetnej akcji młodzieżowca, wyborną okazję miał Agra. Portugalczyk nie wykorzystał jednak szansy na strzelenie gola dając się wykazać Michalovi Peskoviciowi, golkiperowi „Pasów. Potem Legia starała się przyśpieszać tempo, atakować, korzystać ze stałych fragmentów gry, ale stuprocentowych szans nie było. Ekipa Ricardo Sa Pinto była w ofensywie dość bezradna i to niezależnie od tego czy najbardziej wysunięty był Sandro Kulenović, Carlitos, który wszedł po przerwie czy Jarosław Niezgoda, który zmienił Chorwata.
Kluczowe sytuacje dla losów meczu przy Łazienkowskiej miały miejsce w przeciągu pięciu minut. Najważniejszą postacią był Javi Hernandez, który zdobył dwie bramki w dwóch praktycznie identycznie wyglądających sytuacjach. Krakowianie atakowali prawą stroną, gdzie nic do powiedzenia nie miał osamotniony Marko Vesović, przez cały okres przygotowawczy ćwiczący na skrzydle. Piłka wędrowała w środek pola karnego, gdzie wbiegał Hiszpan uprzedzający pozostałych defensorów mistrzów Polski. Do przerwy było 0:2. Po wznowieniu gry Cracovia mogła prowadzić wyżej po rzucie karnym.
Cała sytuacja z „jedenastką” sprowokowała mnóstwo emocji. Zaczęło się od akcji Wdowiaka, który ponownie przegrał z Majeckim w sytuacji sam na sam. Gracz Cracovii padł jednak na murawę, a jak pokazały powtórki został zachaczony ręką przez bramkarza Legii. Wywiązała się szamotanina wśród graczy obu drużyn. Sędzia Piotr Lasyk ostatecznie skorzystał z systemu VAR i podyktował „jedenastkę”. Airam Cabrera mógł "zamknąć" mecz, lecz trafił w słupek. Dziesięć minut później arbiter ponownie skorzystał z wideoweryfikacji. Tym razem chodziło o faul Williama Remy’ego, który miał na koncie „żółtko”. Najpierw defensor został napomniany drugi raz żóltą kartką i w konsekwencji czerwoną. Po chwili sędzia go przwowołał. Francuz myślał, że chodzi o anulowanie kartki, a okazało się, że otrzymał bezpośrednio czerwoną kartką. Taki rozwój wydarzeń niesie ze sobą konsekwencję w postaci zawieszenia stopera na mecz z Lechem.
Legia w ostatnim kwadransie (doliczono 13 minut) miała swoje okazje, zwłaszcza po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry, ale nie potrafiła wykorzystać żadnej z nich. Najbliżej był Artur Jędrzejczyk, ale trafił w poprzeczkę. Ładnym uderzeniem popisał się również Iuri Medeiros, lecz próbę zza pola karnego odbił Pesković. Mecz pełen emocji, niekoniecznie związanych z urodziwymi akcjami, zakończył się wygraną Cracovii 2:0.
Cracovia pokonała Legię w Warszawie po raz pierwszy o 1951 roku. Po raz pierwszy od 1962 strzeliła przy Łazienkowskiej dwa gole. Ale co najważniejsze - goście zasłużenie pokonali mistrzów Polski. Za tydzień „Wojskowi” zmierzą się w Poznaniu z miejscowym Lechem. Póki co, stracili punkt do liderującej w Ekstraklasie Lechii. Gdańszczanie mają aktualnie cztery punkt przewagi nad stołecznym zespołem.
Autor: Piotr Kamieniecki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.