Legia jest najbardziej znana
15.01.2002 10:13
<b>- Co wie pan o naszej lidze?</b>
Wywiad z Radostin Stanew
- Co wie pan o naszej lidze?
- Tyle, co większość sportowych dziennikarzy w Bułgarii - że Legia jest najbardziej znanym waszym klubem. Tam nikt nie kojarzy Wisły i innych zespołów. Gdy powiedziałem, że związałem się aż na cztery lata z tą drużyną, nasi żurnaliści stwierdzili, iż zrobiłem bardzo dobrze. Ja już wiem, że mistrzem Polski z ubiegłego roku jest Wisła, ale postaram się pomóc w wywalczeniu tytułu Legii. Na pierwszych treningach przekonałem się, że gram w drużynie, w której nie brakuje świetnych zawodników. Uważam, iż mamy sto procent szans na wygranie ligi. I, jak mówią Polacy, daj Boże, żeby właśnie tak się stało.
- Polska jest krajem, do którego opłaca się przyjechać piłkarzom z Bułgarii?
- To zależy, w jakich wcześniej klubach występowali. CSKA Sofia, Lewski Sofia i Litex Łowecz na pewno pozostają poza zasięgiem jakiegokolwiek polskiego klubu. Człowieku, wiesz na jakie pensje mogą liczyć najbogatsi zawodnicy? Uważany za najlepszego rozgrywającego w ekstraklasie Georgi Iwanow kasuje pół miliona dolarów rocznie! A podatki płaci klub. CSKA stać było na zatrudnienie byłego szkoleniowca między innymi Parmy i Interu, Simoniego, którego asystentem jest Giuseppe Bergomi.
- Skąd biorą się na to pieniądze?
- Najbogatsze firmy w kraju bardzo chętnie inwestują w futbol. Natomiast o Liteksie krążą plotki, iż jest ukochanym dzieckiem ludzi ze świata przestępczego, z mafii. Tyle, że bogate kluby są tylko trzy. Dlatego sądzę, że poziom ligi w Polsce jest bardzo podobny jak w Bułgarii. Na początku zauważyłem tylko jedną różnicę. Później rozpoczynają się tu przygotowania. Bo rozgrywki w Bułgarii ruszają na początku lutego, a Legia pierwszy mecz rozegra dopiero na początku marca.
- Dobrze zapamiętał pan mistrzostwa świata we Francji?
- Nieźle, było to dla mnie wielkie przeżycie. Na grę w finałach nie miałem jednak żadnych szans. U szczytu formy znajdowali się Zdrawkow i Michajłow, ja pojechałem po naukę. Miałem dopiero 22 lata i z góry wiedziałem, iż przypadnie mi rola trzeciego bramkarza. Za to dorobku w bułgarskiej ekstraklasie wstydzić się nie muszę. Na koncie mam ponad 160 występów. Z tym wiąże się oczywiście doświadczenie. A słyszałem, iż Wojtek Kowalewski jest młodszy.
- Stracił pan finansowo na przeprowadzce do Legii?
- Nie, mam podobne warunki jak w Bułgarii. Tak naprawdę to miałem wyjechać do Turcji. Dlatego latem odszedłem z Lokomotiwu i związałem się krótkim kontraktem ze Slavią. Menedżerowie rozmawiali z Antalyasporem i Gencelbirligi, ale przeliczyłem się, do konkretów nie doszło. I właśnie wtedy znajomy przedstawił mnie menedżerowi z Polski, Jarosławowi Kołakowskiemu. I powiedział, iż to skuteczny agent. Mówił prawdę, a najlepszym dowodem mój czteroletni kontrakt z Legią.
- Nie zmroziło pana w Warszawie? Klimat w Bułgarii jest bardziej sprzyjający niż w Polsce.
- Pewnie latem jest cieplej, ale jak wylatywałem 6 stycznia z Sofii to było minus dziesięć stopni, a i opady śniegu były bardzo podobne jak w Polsce. Pogoda nie będzie więc dla mnie problemem. Na dodatek w Warszawie bardzo mi się podoba, to naprawdę piękne miasto. Może nawet ładniejsze niż stolica mojego kraju. W każdym razie takie odniosłem wrażenie, gdy przez dwa tygodnie trenowałem w Legii jesienią i nie było jeszcze śniegu.
- Poznał pan wówczas dobrze przyszłych kolegów?
- Nieźle. Najłatwiej było mi oczywiście zaprzyjaźnić się z obcokrajowcami: Sergiejem Omeljańczukiem, Aleksandrem Vukoviciem, Marjanem Gerasimovskim i Stanko Svitlicą. Nie było po prostu bariery językowej. Mówię po rosyjsku, a serbsko-chorwacki jest bardzo podobny do bułgarskiego. Dlatego nie miałem problemów ze zrozumieniem poleceń wydawanych przez trenera Dragomira Okukę. Mam jednak nadzieję, iż jeszcze przed rozpoczęciem rundy wiosennej będę się już porozumiewał po polsku. Znam jeszcze angielski, ale słabo.
- Przyjechał pan do Polski z żoną?
- Nie, jestem jeszcze kawalerem. Od siedmiu lat mam jednak narzeczoną, Petię. Dołączy do mnie w marcu, gdy Legia będzie już po wszystkich obozach. Mam nadzieję, że spodoba jej się mieszkanie na Grochowskiej, które wynająłem dla nas. Uważam, że jest ładne i świetnie usytuowane. Mam stamtąd bardzo blisko na stadion Legii, muszę tylko przejechać przez Wisłę.
- Tyle, co większość sportowych dziennikarzy w Bułgarii - że Legia jest najbardziej znanym waszym klubem. Tam nikt nie kojarzy Wisły i innych zespołów. Gdy powiedziałem, że związałem się aż na cztery lata z tą drużyną, nasi żurnaliści stwierdzili, iż zrobiłem bardzo dobrze. Ja już wiem, że mistrzem Polski z ubiegłego roku jest Wisła, ale postaram się pomóc w wywalczeniu tytułu Legii. Na pierwszych treningach przekonałem się, że gram w drużynie, w której nie brakuje świetnych zawodników. Uważam, iż mamy sto procent szans na wygranie ligi. I, jak mówią Polacy, daj Boże, żeby właśnie tak się stało.
- Polska jest krajem, do którego opłaca się przyjechać piłkarzom z Bułgarii?
- To zależy, w jakich wcześniej klubach występowali. CSKA Sofia, Lewski Sofia i Litex Łowecz na pewno pozostają poza zasięgiem jakiegokolwiek polskiego klubu. Człowieku, wiesz na jakie pensje mogą liczyć najbogatsi zawodnicy? Uważany za najlepszego rozgrywającego w ekstraklasie Georgi Iwanow kasuje pół miliona dolarów rocznie! A podatki płaci klub. CSKA stać było na zatrudnienie byłego szkoleniowca między innymi Parmy i Interu, Simoniego, którego asystentem jest Giuseppe Bergomi.
- Skąd biorą się na to pieniądze?
- Najbogatsze firmy w kraju bardzo chętnie inwestują w futbol. Natomiast o Liteksie krążą plotki, iż jest ukochanym dzieckiem ludzi ze świata przestępczego, z mafii. Tyle, że bogate kluby są tylko trzy. Dlatego sądzę, że poziom ligi w Polsce jest bardzo podobny jak w Bułgarii. Na początku zauważyłem tylko jedną różnicę. Później rozpoczynają się tu przygotowania. Bo rozgrywki w Bułgarii ruszają na początku lutego, a Legia pierwszy mecz rozegra dopiero na początku marca.
- Dobrze zapamiętał pan mistrzostwa świata we Francji?
- Nieźle, było to dla mnie wielkie przeżycie. Na grę w finałach nie miałem jednak żadnych szans. U szczytu formy znajdowali się Zdrawkow i Michajłow, ja pojechałem po naukę. Miałem dopiero 22 lata i z góry wiedziałem, iż przypadnie mi rola trzeciego bramkarza. Za to dorobku w bułgarskiej ekstraklasie wstydzić się nie muszę. Na koncie mam ponad 160 występów. Z tym wiąże się oczywiście doświadczenie. A słyszałem, iż Wojtek Kowalewski jest młodszy.
- Stracił pan finansowo na przeprowadzce do Legii?
- Nie, mam podobne warunki jak w Bułgarii. Tak naprawdę to miałem wyjechać do Turcji. Dlatego latem odszedłem z Lokomotiwu i związałem się krótkim kontraktem ze Slavią. Menedżerowie rozmawiali z Antalyasporem i Gencelbirligi, ale przeliczyłem się, do konkretów nie doszło. I właśnie wtedy znajomy przedstawił mnie menedżerowi z Polski, Jarosławowi Kołakowskiemu. I powiedział, iż to skuteczny agent. Mówił prawdę, a najlepszym dowodem mój czteroletni kontrakt z Legią.
- Nie zmroziło pana w Warszawie? Klimat w Bułgarii jest bardziej sprzyjający niż w Polsce.
- Pewnie latem jest cieplej, ale jak wylatywałem 6 stycznia z Sofii to było minus dziesięć stopni, a i opady śniegu były bardzo podobne jak w Polsce. Pogoda nie będzie więc dla mnie problemem. Na dodatek w Warszawie bardzo mi się podoba, to naprawdę piękne miasto. Może nawet ładniejsze niż stolica mojego kraju. W każdym razie takie odniosłem wrażenie, gdy przez dwa tygodnie trenowałem w Legii jesienią i nie było jeszcze śniegu.
- Poznał pan wówczas dobrze przyszłych kolegów?
- Nieźle. Najłatwiej było mi oczywiście zaprzyjaźnić się z obcokrajowcami: Sergiejem Omeljańczukiem, Aleksandrem Vukoviciem, Marjanem Gerasimovskim i Stanko Svitlicą. Nie było po prostu bariery językowej. Mówię po rosyjsku, a serbsko-chorwacki jest bardzo podobny do bułgarskiego. Dlatego nie miałem problemów ze zrozumieniem poleceń wydawanych przez trenera Dragomira Okukę. Mam jednak nadzieję, iż jeszcze przed rozpoczęciem rundy wiosennej będę się już porozumiewał po polsku. Znam jeszcze angielski, ale słabo.
- Przyjechał pan do Polski z żoną?
- Nie, jestem jeszcze kawalerem. Od siedmiu lat mam jednak narzeczoną, Petię. Dołączy do mnie w marcu, gdy Legia będzie już po wszystkich obozach. Mam nadzieję, że spodoba jej się mieszkanie na Grochowskiej, które wynająłem dla nas. Uważam, że jest ładne i świetnie usytuowane. Mam stamtąd bardzo blisko na stadion Legii, muszę tylko przejechać przez Wisłę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.