Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia jest wielkim faworytem

Źródło: Przegląd Sportowy

02.11.2002 22:11

(akt. 07.12.2018 12:50)

PAMIĘTA PAN jeszcze występy w Lechu? Wywiad z Adam Majewski
PAMIĘTA PAN jeszcze występy w Lechu?

- Owszem, na Bułgarskiej spędziłem przecież cztery sezony. Przeżyłem w Poznaniu wiele miłych chwil, zwłaszcza w ostatnim roku, gdy liczyliśmy się w ekstraklasie i wywalczyliśmy awans do europejskich pucharów - mówi jeden z liderów drugiej linii, Legii, Adam Majewski. - Z sympatią wspominam Lecha, więc z ciekawością wrócę na stadion tego klubu. Jestem przekonany, że spotkanie z byłymi klubowymi kolegami będzie miłe.

- Spodziewa się pan miłego przyjęcia ze strony fanów "Kolejorza"?

- Nie zastanawiałem się nad tym. Nie mam zresztą żadnego wpływu na zachowanie kibiców - będzie to, co będzie. Inna sprawa, że z kibicami Lecha zawsze żyłem dobrze, z kilkoma znaliśmy się również na płaszczyźnie towarzyskiej. Fani "Kolejorza" będą dopingować przede wszystkim swoich ulubieńców, a nam zechcą przeszkadzać. Tak było zawsze, tak zresztą dzieje się na wszystkich wyjazdach, nie tylko w Poznaniu. Na Bułgarskiej widzowie potrafią jednak stworzyć atmosferę, która pomaga również piłkarzom gości.

- Liderem gospodarzy miał być Piotr Reiss. Tymczasem jesienią kapitan Lecha zawodzi.

- Z "Reksiem" graliśmy razem trzy sezony, więc poznałem go na tyle dobrze, że mam prawo powiedzieć, iż nie powiedział ostatniego słowa. Piotr był latem kontuzjowany, ale jest ambitny, bardzo chciał pomóc drużynie, więc za szybko wrócił na boisko. Nie przygotował się odpowiednio i dlatego teraz cierpi. Wiosną, po odpowiednio przepracowanym okresie przygotowawczym, znów będzie jednak groźny.

- Jest też w ekipie Lecha zawodnik, z którym jeszcze w tym roku mieszkał pan na zgrupowaniach.

- Owszem, to oczywiście Sylwek Czereszewski. Po jego powrocie z Chin rzeczywiście się zaprzyjaźniliśmy. Na tyle, że dzieliliśmy pokój podczas obozów Legii, a nawet, gdy byliśmy koszarowani tylko na jeden dzień. I nadal pozostajemy w kontakcie, często dzwonimy do siebie. Przed meczem Lech - Legia jeszcze jednak nie rozmawialiśmy. Nie było więc, i raczej nie będzie, wzajemnej wymiany złośliwości. Niech wynik rozstrzygnie się na boisku, a potem pogadamy jak starzy przyjaciele. Obaj jesteśmy na tyle doświadczonymi zawodnikami, że umiemy rozdzielić sport od życia prywatnego.

- Na "Czeresia" będziecie musieli zwrócić w niedzielę największą uwagę?

- Tak chyba nie wolno postawić sprawy, bo w Lechu nie brakuje klasowych, doświadczonych zawodników i młodych nieobliczalnych. I właściwie każdego stać na sprawienie przykrego psikusa. Tyle że Sylwek kiedyś wreszcie musi się przebudzić. Po przyjściu do Lecha zdobył dotąd tylko jednego gola, a skuteczność zawsze była jego bardzo mocno stroną. To jeden z nielicznych piłkarzy w naszej lidze, którzy potrafią wykorzystać jedną jedyną sytuację w meczu. Na dodatek doskonale zna Legię. Na pewno więc trzeba będzie go pieczołowicie pilnować.

- A będzie miał kto? Przecież za kartki pauzują Marek Jóźwiak i Sergiej Omeljańczuk, a więc obaj kryjący obrońcy.

- To na pewno duża strata, bo od dłuższego czasu graliśmy przecież w niezmienionym składzie, a Marek i Sergiej byli ważnymi postaciami w naszej defensywie. Kadra Legii jest jednak na tyle szeroka, że nawet na ławie mamy doświadczonych, klasowych piłkarzy. Z dobrym zastępstwem nie powinno więc być najmniejszego problemu.

- Czereszewski stwierdził, iż brak obrońców to mała strata. I dodał, że aby osłabić Legię to trzeba byłoby zabrać przynajmniej dwóch środkowych pomocników. Nie tylko jego zdaniem druga linia waszego zespołu jest najsilniejsza w Polsce.

- To miłe, ale pewnie Sylwek tak mówi, bo w Lechu środkowi pomocnicy zawodzą. Nie wypracowują napastnikom sytuacji i nie pomagają w dostatecznym stopniu obrońcom. Nie da się jednak ukryć, że z Łukaszem Surmą i Aleksandarem Vukoviciem gra mi się bardzo dobrze. Rozumiemy się w tym tercecie znakomicie. Przyznam, że współpraca z takimi partnerami to wielka przyjemność. Obaj są świetnie wyszkoleni, obaj myślą na boisku.

- Pan jednak nie odstaje od tego duetu. Ba, wielokrotnie to właśnie Adam Majewski był głównym motorem napędowym Legii. Nie był pan więc rozczarowany, że to Surma otrzymał powołanie do reprezentacji, a nie pan?

- O powołaniach zawsze decyduje selekcjoner, z którego zdaniem piłkarze muszą się zgadzać. To jednak nie oznacza, że nie mam apetytu na występy w reprezentacji. Po to gram w piłkę, żeby któregoś dnia trafić do drużyny narodowej. Sam jednak nie będę się o to upominał, przecież nawet nie wypada.

- Pamięta pan swoje występy w Lechu przeciw Legii?

- Owszem. Wiele z tych meczów skończyło się remisami, również bezbramkowymi. Nigdy zresztą nie padało wiele goli. Choć Legia była czasami znacznie wyżej notowana, męczyła się i wygrywała jedną bramką.

- A jak będzie w niedzielę?

- Na pewno Legia jest teraz wielkim faworytem. Lechowi zupełnie nie idzie, my natomiast jesteśmy w dużej formie, gramy naprawdę dobrze. Dlatego mam nadzieję, iż strzelimy o jednego gola więcej. Spodziewam się niespodzianek, ze strony piłkarzy i kibiców Lecha, ale będę zawiedziony, jeśli nie zainkasujemy kolejnych trzech punktów.

Rozmawiał

ADAM GODLEWSKI

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.