Liga Europy znów nie dla Legii
01.10.2020 20:00
1. Artur Boruc
5. Igor Lewczuk
25. Filip Mladenović
67. Bartosz Kapustka
66'- 63'
99. Bartosz Slisz
11. Joel Valencia
21. Rafael Lopes
56'
1. Shakhrudin Magomedaliyev
5. Maksim Medvedev
55. Badavi Huseynov
81. Kevin Medina
30. Abbas Huseynov
2. Gara Garayev
8. Uros Matić
6. Patrick Andrade
19. Filip Ozobić
75'7. Owusu Kwabena
85'10. Abdellah Zoubir
63'
Rezerwy
22. Paweł Wszołek
56'39. Maciej Rosołek
82. Luquinhas
63'14. Michał Karbownik
66'
12. Emil Balayev
4. Rahil Mammadov
9. Jaime Romero
75'11. Mahir Emreli
63'18. Ismayil BIbrahimli
27. Tural Bayramov
44. Elvin Jafarguliyev
85'
Wstyd. Katastrofa. Każdemu przeszły te słowa przez głowę. Tyle szumu, tyle zmian... Nie zobaczymy Legii w Lidze Europy. „Wojskowi” zagrali słabo. Byli drużyną gorszą pod wieloma względami. Intensywność i technika była po stronie Karabachu. Azerska drużyna zagra po raz siódmy z rzędu w europejskich pucharach, Legia poczeka czwarty rok na swoją szansę. Nie do końca wiadomo jaki był pomysł gospodarzy na to spotkanie. Karabach na to nie czekał, grał swoje. Grał tak jak lubi, czyli dominował, posiadał piłkę, atakował i był konsekwentny w obronie. Legia dała się wciągnąć i nie miała argumentów. Żadnych.
Od początku spotkania problemy legionistom sprawiał Owusu Kwabena. Ghańczyk co chwilę pomiatał obrońcami, często był łapany na spalonym, ale to przez swoją aktywność. Legia była elektryczna, Legia czuła strach, a Karabach przyszedł po swoje. Azerska drużyna przeważała w środku pola, na skrzydłach, po prostu wszędzie. Trudno znaleźć słowa obrony dla „Wojskowych”. Dodatkowo piętrzyły się problemy z komunikacją w obronie. Z taką grą w fazie grupowej najprawdopodobniej nie byłoby czego szukać. Czy Legia zaskoczyła kibiców? Chyba nie. Nie było przesłanek, aby gra miała się zmienić. Wydawało się, że lepszy rywal Legię pokona. Nadzieja umiera ostatnia i chyba dziś to nastało. Wracając do pierwszej połowy. Słowa uznania należą się Arturowi Borucowi. Żaden strzał przeciwnika nie zaskoczył byłego reprezentanta Polski. Próbował najpierw uderzeniem z boku pola karnego Abdellah Zoubir. W 14. minucie Owusu przepchnął Igora Lewczuka w polu karnym i oddał strzał, ponownie obronił Boruc. Z daleka próbowali Abbas Huseynov i Filip Ozobić, bez skutku.
Karabach dalej parł do przodu. Przez cały mecz czuli krew, wykazywali chęć gry, patrzyło się na to przyjemnie. W grze Legii nie było zmian. Lekko zaskakująca formacja i taktyka nie zdała egzaminu. Legia wyszła dwoma napastnikami, a na ławce widzieliśmy Michała Karbownika, Luquinhasa i Pawła Wszołka. Cała trójka weszła na murawę w drugiej połowie. Można to uznać, za przyznanie się do błędu. Doskonale w środku pola grał Patrick Andrade. Wszędobylski pomocnik grał znakomicie. Legioniści często szukali dalekiej piłki do Tomasa Pekharta, co nie było dobrym pomysłem. W 30. minucie gospodarze mieli najlepszą akcję. Domagoj Antolić rozegrał krótko rzut rożny z Bartoszem Kapustką. Polak dośrodkował do niepilnowanego Joela Valencii, który oddał natychmiast mocny strzał. Bramkarz Karabachu poradził sobie z tym uderzeniem. Kilka minut później fatalną stratę pod polem karnym zaliczył Bartosz Slisz. Z akcją popędził Andrade i podał w pole karne do Owusu. Napastnik uderzył, lecz ponownie za słabo by zaskoczyć bramkarza Legii. Akcję strzałem z daleka ratował jeszcze Andrade, poradził sobie Boruc. Końcówka pierwszej połowy była lepsza dla "Wojskowych". Nareszcie zobaczyliśmy próbę rozgrywania piłki i niezłą akcję. Kapustka dośrodkował w pole karne do wbiegającego Rafaela Lopesa. Portugalczyka uprzedził obrońca i wybił piłkę na rzut rożny. Po tym stałym fragmencie gry futbolówka wylądowała pod nogami Filipa Mladenovicia. Serb uderzył zza pola karnego, z czym poradził sobie bramkarz Azerów. Mimo to, wynik do przerwy dla Legii szczęśliwy. Bezbramkowy remis i lepsza końcówka dawała nadzieję na obudzenie się gospodarzy. Nic bardziej mylnego.
Od razu zaatakował Owusu i wyszedł sam na sam z Borucem. Ponownie sytuację uratował bramkarz. W 50. minucie już nie miał szans. Ozobić wygrał główkę z Igorem Lewczukiem z boku boiska, piłka dotarła do Owusu, który popędził w kierunku pola karnego po uprzedzeniu Artura Jędrzejczyka. Ghańczyk perfekcyjnie i mocno podał po ziemi do wbiegającego Andrade. Pomocnik wpakował piłkę do siatki. W tej sytuacji lepiej mógł zachować się, słabo asekurujący strzelca, Mladenović. Trzeba było odrabiać straty. Legia nie grała dobrze skrzydłami, zauważył to trener Czesław Michniewicz. Na boisko wprowadzony został Paweł Wszołek, zszedł Lopes. Od tego momentu „Wojskowi” grali jednym napastnikiem. Pięć minut później stracili gola. Doskonale ograny w polu karnym przez Zoubira został Josip Juranović. Następnie Francuz spokojnie uderzył pod nogą Boruca i dał dwubramkowe prowadzenie swojej drużynie. Pomocnik zrobił to z dziecinną łatwością, zdecydowanie za dużą. Gwóźdź do trumny wbił Ozobić. W 70. minucie Andrade poradził sobie w polu karnym z powracającym Valencią, po czym podał do niepilnowanego przed bramką Ozobicia. Chorwat strzałem po ziemi pokonał Boruca. Gdzie była obrona? Gdzie byli boczni obrońcy?
Po tym golu tempo siadło. Wszystko stało się jasne. Pod koniec meczu okazje mieli jeszcze, wprowadzony Luquinhas, lecz uderzył na bramką, oraz Wszołek, który w dobrej sytuacji strzelił w plecy interweniującego obrońcy. Karabach mógł trafić ponownie po błędzie Lewczuka. Napastnik gości nie postarał się, lecz nie musiał. Legia zagrała słabo. Legia ma nową taktykę, nowego trenera, wiele się zmieniło, ale czy to jest wytłumaczenie? Trzeba liczyć na to, że jak w piosence Tiltu: „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”. Jeszcze nie w tym sezonie... Legia następny mecz gra w niedzielę z Wartą Poznań.
Autor: Piotr Gawroński
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.