Marek Popiołek
fot. Maciej Biały

Marek Popiołek: Prawdopodobnie sprowadzimy jeszcze jednego zawodnika

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: legiakosz.com

22.02.2024 13:15

(akt. 22.02.2024 13:18)

- Życie pisze najlepsze scenariusze. 4 lutego wiedziałem, że trzeba podchodzić do swojej pracy w sposób profesjonalny. Otrzymałem doskonałe wsparcie całego sztabu szkoleniowego, zawodnicy dobrze się nastawili i w meczu ze Sportingiem przełamaliśmy pierwsze lody. Później co prawda nie obyło się bez problemów, ale Puchar Polski był zwieńczeniem dwutygodniowej pracy. To brzmi jak piękny sen — mówi w rozmowie z oficjalną witryną klubową trener Legii Kosz, Marek Popiołek.

Można powiedzieć, że nie dałeś działaczom Legii wyboru. Zdobycie Pucharu Polski, szczególnie w tak wielkim stylu, zaskoczyło wszystkich ekspertów. Nikt nie typował, że Legia w ogóle dotrze do finału.

- Chyba jest to uznawane za dużą niespodziankę. Jestem i byłem przekonany, że nasz zespół ma duży potencjał i nie powinien bać się żadnego rywala w Polsce. Wierzyliśmy, jadąc do Sosnowca, że możemy wygrać cały turniej, ale nie koncentrowaliśmy się za bardzo na tym. Skupialiśmy się na każdym kolejnym spotkaniu. Trudno mi wytłumaczyć, dlaczego nasza drużyna aż tak bardzo zdominowała ten turniej. Drugie połowy były praktycznie perfekcyjne w każdym ze spotkań, różnica punktowa wyglądała jak jakaś deklasacja. Jestem bardzo zadowolony z tego, że zespół grał w taki sposób i w takim stylu zdobył Puchar Polski. To sprawa historyczna i zwyczajnie wielka dla każdego z nas, kto brał w tym udział. Co do pozostawienia wyboru władzom — z tym różnie bywa. Starałem się nastawić głowę tak, by pracować tylko i wyłącznie na zwycięstwa. I tak jak mówiłem już w innych wypowiedziach — Puchar waży dla mnie więcej niż jakakolwiek posada — ja naprawdę tak uważam. Wygranie Pucharu Polski to jest osiągnięcie na całe życie, a jeżeli zostało to nagrodzone tym, że ja i ten zespół mam kolejną szansę, by pracować dalej w takim składzie i realizować kolejne cele, to tym lepiej.

W Pucharze mierzyliście się ze Startem, Treflem i Stalą — z każdą z tych drużyn w sezonie zasadniczym przegraliście wyraźnie. To nie były pechowe porażki. Ta metamorfoza drużyny przez ostatnich kilka tygodni pozwala wierzyć kibicom, że ten sezon, jeszcze nie jest stracony, a wysokie cele nadal wydają się w zasięgu.

- Na pewno ten sezon nie jest stracony, jeszcze jest sporo grania. Można narzekać na nasze wyniki w lidze, bo powinniśmy mieć lepszy bilans i być na wyższej pozycji. Cały czas jesteśmy w grze o wszystkie trofea. Nikt nas jeszcze nie wyeliminował z żadnych rozgrywek. Bardzo się cieszę, że wygraliśmy Puchar Polski w takim stylu i mamy kolejne wyzwania przed sobą. Przed nami bardzo ciekawa seria ćwierćfinałowa w FIBA Europe Cup z Bilbao. W lidze limit błędów został wyczerpany i trzeba pracować na to, by wejść do play-off, a najlepiej wejść spokojnie i z przyzwoitej pozycji. Odnośnie wspomnianych meczów ligowych ze Startem, Treflem i Stalą - trzeba było z nich wyciągać wnioski. Analizowaliśmy je mocno przed Pucharem. Wiadomo, że każdy z meczów ma swoją historię, zespoły są na różnych etapach, robione są zmiany w składach. Choćby Loren Jackson i jego rola w Pucharze Polski, to było bardzo istotne.

Wiem, że decyzja ws. transferu Jacksona należała do Wojtka Kamińskiego. Ale, czy sam nie miałeś obaw odnośnie wzrostu tego gracza i jego rywalizacji z wysokimi jedynkami, których przecież jest więcej w polskiej lidze? Przed rokiem mówiło się, że Vinalesowi brakowało w półfinałowej rywalizacji ze Śląskiem, warunków fizycznych, by konkurować z Martinem. A przecież Vinales był kilkanaście centymetrów wyższy od Jacksona.

- To bardzo istotny aspekt. Nie we wszystkich ligach sprawdzają się tacy niscy rozgrywający. W swojej karierze w innych klubach współpracowałem już z niskimi rozgrywającymi, choć nieco wyższymi niż Loren. Wielu takich graczy sprawdza się bardzo dobrze na parkietach ligi niemieckiej, francuskiej, ale niekoniecznie na parkietach bardziej fizycznej ligi włoskiej. To był też przypadek Lorena Jacksona, który w trudnej sytuacji, w której był w Brindisi, nie zafunkcjonował zbyt dobrze. Wiedzieliśmy, że jest piekielnie szybki, że oprócz tego, że potrafi zdobywać punkty, to ma w sobie duszę rozgrywającego i lubi angażować innych zawodników w grę. Mieliśmy pewne obawy, jak on się zaaklimatyzuje w kontekście dużej fizyczności, która jest w naszej lidze i twardego sposobu grania. Odnośnie defensywy są metody jak atakować niskich graczy, ale mamy też pomysły jak się temu przeciwstawiać. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak Loren wyglądał w defensywie, jeśli chodzi o przeciskanie się na zasłonach, walkę z zasłonami — to wygląda u niego bardzo dobrze. Mieliśmy pewne obawy, nie wiedzieliśmy do końca, jak będzie wyglądał ten transfer i jak mam być szczery, nie spodziewałem się, że Loren Jackson tak szybko zacznie grać tak dobrze dla nas. W całym turnieju Pucharu Polski był wręcz rewelacyjny. Podobnie jak w meczu w Lizbonie, na którym przecież byłeś — tam zagrał wręcz perfekcyjnie.

Jak wyglądała Twoja współpraca z Wojtkiem Kamińskim? Czy pierwszy trener brał Twoje uwagi i pomysły, przy budowie składu na ten sezon?

- To mój pierwszy sezon w Legii, więc nie wiem, jak te kwestie wyglądały w klubie wcześniej. Nasza praca wyglądała tak, że wszystkie kandydatury na poszczególne pozycje były wrzucane na wspólną grupę, gdzie ja i Maciek Jamrozik dzieliliśmy się swoimi opiniami nt. poszczególnych graczy z pierwszym trenerem. Potem selekcjonowaliśmy razem z Wojtkiem, na którym należy się bardziej skupić, uruchamialiśmy pewne kontakty, by dowiedzieć się o poszczególnych graczach jak najwięcej. Oczywiście główny trener podejmuje decyzję wiążącą, koncentrowałem się bardziej na tym, by pokazać wszystkie plusy i minusy transferu danego zawodnika, i tego jak może wkomponować się do naszej drużyny. Ale uczestniczyłem w omawianiu każdego transferu do Legii na ten sezon, jak również każdego kandydata do gry w naszej drużynie.

Twoja praca w Legii jeszcze kilka lat temu wydawała się raczej jakąś abstrakcją. Przed dziesięciu laty miałeś okazję zagrać na Torwarze w II-ligowych derbach w barwach Polonii i po tym, jakie "przyjęcie" zgotowali Ci fani Legii, pewnie nikt nie pomyślałby, że historia zatoczy koło... Można by zacytować Łukasza Koszarka — wszystko, co wiemy o koszykówce, to nic!

- Każdy etap w mojej karierze i życiu był dla mnie bardzo istotny. Nie jest żadną tajemnicą, że jestem z Warszawy, a koszykarsko wywodzę się z Polonii. Moje losy i kariera toczyły się tak, że trafiałem do różnych klubów i miejsc, i nauczyłem się działać w sposób profesjonalny, co jest najbardziej istotne. Przekułem swoją pasję w swój zawód, bo przecież koszykówka już za dzieciaka wciągnęła mnie tak, że do dzisiaj nie puściła. Staram się podejmować decyzje najlepsze dla siebie, swojej kariery, a umiejętności, które nabywam z roku na rok, staram się wykorzystywać dla klubów, które mnie zatrudniają. Rzeczywiście historia zatoczyła koło w niesamowity sposób. Powiem zupełnie szczerze, że tamten mecz był dla mnie niesamowitym przeżyciem i doświadczeniem. Zagrać jako zawodnik, nawet na niższym poziomie rozgrywkowym, bo to przecież była druga liga, ale zagrać na wypełnionym Torwarze to coś, czego nie zapomnę do końca życia. Ale teraz też do końca życia nie zapomnę tego Pucharu Polski. Wiadomo, że jest w Legii wiele osób, które znam od lat, przecinaliśmy się w różnych momentach. Kuba Nowosad podczas derbów z 2014 roku był fizjoterapeutą Legii, choćby wczoraj długo rozmawiałem z Robertem Chabelskim, który gratulował mi tego, że będę pracował dalej w Legii. A pamięta mnie jeszcze jako małego dzieciaka biegającego za piłką.

To co na pewno interesuje kibiców to ew. zmiany kadrowe — czy doczekamy ich? Nie da się ukryć, że przy takiej intensywności, jaka czeka was w marcu, zawodnik pod kosz przydałby się bardzo. Przed Legią nie tylko walka play-off, ale i rywalizacja w FIBA Europe Cup o czołową czwórkę.

- Rozważamy to, by dołączył do nas jeszcze jeden gracz. Bierzemy pod uwagę różne scenariusze. Mieliśmy długą rozmowę na ten temat w poniedziałek, czyli niedługo po powrocie z turnieju finałowego w Sosnowcu. Chyba ona rozstrzygnęła, że będę dalej pierwszym trenerem, ale także dotyczyła tego, jakie ruchy kadrowe należy robić. Nie jest jakąś tajemnicą, Jarek Jankowski powiedział publicznie, że będziemy szukać nowego zawodnika i prawdopodobnie sprowadzimy gracza, który doda nam głębię składu, powinien dodać fizyczność i umiejętną walkę o zbiórki. Pozycja nie jest aż tak istotna. Nie jest tak, że szukamy tylko piątki, albo piątko-czwórki lub też czwórki. Chodzi bardziej o cechy i umiejętności, jakie powinien ten zawodnik dać drużynie. Rynek wcale nie jest łatwy, nie ma zbyt wielu zawodników dostępnych. Będziemy musieli wybrać, w miarę możliwości, najlepszego dostępnego, i odpowiednio wkomponować go w drużynę. Mamy bowiem kilku zawodników, którzy mogą grać między pozycjami, na przykład Aric Holman, który gra i na czwórce i na piątce. Trzeba to będzie we właściwy sposób poukładać.

Nie obawiasz się klątwy zdobywcy Pucharu Polski. Jesteś przesądny?

- Na razie nie myślę o mistrzostwie Polski. Ostatnio byłem pytany, czy wierzę w klątwy, bo Legia nie mogła przez kilka lat przejść ćwierćfinału Pucharu Polski. Gdybym wierzył w klątwy, usiadłbym i oglądał jak gra Start. Nakręciliśmy drużynę do tego, by przenosiła góry. Zrobiliśmy jeden mały kroczek, przełamaliśmy jedną klątwę — jeśli takie istnieją... A potem poszło dalej. Teraz nie myślę o mistrzostwie. Myślę, by teraz podczas paru dni wolnego, trochę odpocząć, naładować baterie, a także podjąć najlepszą decyzję w sprawie nowego zawodnika, i ewentualnych modyfikacji w sposobie gry. Jest trochę czasu, by pewne rzeczy potrenować i wyregulować. Potem będę myślał o meczu z Toruniem. To jest odpowiednia kolejność. Jeśli będziemy dobrze realizowali zadania bieżące, krótkoterminowe, to nas doprowadzi do tego, że na koniec sezonu będziemy zadowoleni.

Zapis całej rozmowy z trenerem Legii Kosz można przeczytać na stronie legiakosz.com

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.