News: Michał Żewłakow: Furman wzbudza duże zainteresowanie

Michał Żewłakow: Wierzę w tytuł dla Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: SportKlub

26.11.2012 21:51

(akt. 05.01.2019 10:16)

- Ostatnie dni to dla mnie bardzo trudny czas, nie da się uciec od życia i problemów. Mój ojciec wciąż nie czuje się dobrze, trwa walka i codzienne doglądanie – co też się z nim dzieje. O pozytywy jednak na razie trudno. Nie chcę by to zabrzmiało jak wyrok, ale sytuacja jest ciężka. Takie poważne osobiste problemy zawsze mają swoje odbicie w życiu, mają wpływ na wiele rzeczy – także na moją grę i koncentrację. Mogę sobie mówić i powtarzać, że sobie z tym radzę, ale to zawsze pozostawia ślad na psychice. Ja też od tego nie ucieknę. Wiem, że to w jakiś sposób na mnie ciąży - tłumaczy w rozmowie w programie "As wywiadu" kapitan Legii Warszawa Michał Żewłakow.

- Ojciec zawsze był dla nas pierwszym recenzentem i opiniotwórcą na nasz temat. Był bardziej srogi niż wylewny i delikatny w ocenie naszej pracy. Był zawsze przy nas patrząc przez pryzmat sportowy. Teraz gdy ojca nie ma na trybunach, nie może nas oglądać to źle się z tym czuję. Muszę odwiedzać go w szpitalu, widzę jak cierpi i to jest o tyle dziwne, że ojciec nigdy nie chorował. Nie wiem czy poprawa stanu zdrowia nastąpi, ale pozostaje nam tylko na to czekać. Pamiętam jak kiedyś zaprosił na nasze 18-te urodziny Kazimierza Górskiego, teraz to ma dodatkowy wymiar. Tak był mój ojciec – nie robił zbyt często prezentów, ale jak już robił to wielkie.


- Nie mogę się wstydzić swojej kariery, swoją grą i sukcesami dałem wiele satysfakcji osobom, które we mnie wierzyły. Może nie była to kariera na miarę Zbigniewa Bońka, ale nie było źle. Nie osiągnąłem tyle co Jerzy Dudek, który zdobył Ligę Mistrzów i zagrał w wielkim Realu Madryt. Ja otarłem się tylko o taki futbol. Nie muszę się jednak wstydzić, czasu nie zmarnowałem, z kimś tam grałem i coś tam osiągnąłem. Mogę swobodnie żyć i myśleć spokojnie o przyszłości. Nie wyszło mi tylko zakończenie kariery reprezentacyjnej czyli gra na Euro 2012 w Polsce. Gdzieś tam popełniłem błąd i widocznie był tak duży, że już nie mogłem wrócić do tej kadry. Sezon w moim wykonaniu nie był zły – ten poprzedzający Euro. Grzegorz Mielcarski powiedział coś takiego co mi się spodobało – Nie wiem czy Żewłakow powinien na Euro grać, ale powinien na nim być. Pod tym się podpisuję.  Są też tacy, którzy twierdzą, że taki turniej to nie jest szansa no godne pożegnanie, że w nim muszą dostawać szanse ci bardziej przyszłościowi zawodnicy.


- Czy wyrzucono mnie z kadry aby zrobić miejsce komuś innemu? Słyszałem takie głosy, ale nigdy ich nie próbowałem nawet zweryfikować.  Zostawmy to, nie wiadomo jakby Euro 2012 wyglądało gdyby Michał Żewłakow w nich zagrał. Trener Smuda pracował na sukces i zwycięstwo w bardzo szerokim zakresie, chciał być przygotowany w każdym względzie  – tak było zawsze. Natomiast na Euro się to zmieniło, pojawił się minimalizm, kalkulacja – to starczy nam remis, to możemy bramkę stracić itd. Zostawmy jednak historię, żyjmy teraźniejszością. Mamy nowego selekcjonera, podoba mi się jego odwaga w doborze zawodników, podoba mi się jego postawa. To pokazuje, że w polskiej piłce zaczynamy sięgać po osoby odważne, które stać na wiele. Tak jest teraz w PZPN-ie, tak też dzieje się w reprezentacji.


- Czemu kończyłem karierę reprezentacyjną w Grecji? Wchodziliśmy wtedy z kadrą w ważny etap przygotowań. Graliśmy na stadionie Olympiakosu Pireus, grałem tam przez 4 lata, zdobyłem 3 mistrzostwa Grecji. Wiedziałem już, że mecz z Hiszpanią czy Francją to duże wydarzenia i ważne dla Smudy części przygotowań do Euro. Nie chciałem z tym kolidować. Wolałem to zrobić po cichu, po swojemu.


- Kiedy wracałem do Polski to propozycja od Legii była jedyną, konkretną jaką miałem. Po tym jakie dostałem sygnały z Legii, jak ze mną rozmawiano wiedziałem, że im na mojej osobie zależy. Tematu powrotu do Polonii nie było gdyż po pierwsze nikt się ze mną nie kontaktował, po drugie po tym jak tam potraktowano mojego brata nie miałem chyba już ochoty tam grać. Dostałem propozycję z Legii – klubu z mojego miasta i aktualnie klubu najlepszego w Polsce. Był trener, który mnie chciał i zawodnicy, których znałem z reprezentacji kraju. To była dla mnie luksusowa sytuacja.

- Wierzę, że zdobędziemy tytuł mistrza Polski już w tym sezonie. To było by zwieńczenie mojej kariery i z pewnością bym się zastanawiał czy nie odejść już w tym momencie – kiedy coś osiągnąłem. Jesteśmy mądrzejsi o tak trudną lekcję futbolu, o ten ból jaki poczuliśmy w końcówce poprzedniego sezonu. To czyni nas mocniejszymi. Oczywiście twierdząc, że zdobędziemy tytuł mistrzowski nie biorę pod uwagę rzeczy na które nie będziemy mieli wpływu, a które mogą się wydarzyć.  Wierzę, że na wiosnę będziemy mieli zespół w takiej formie i składzie osobowym jak teraz, mam nadzieję, że władze klubu znajdą inny sposób ratowania klubu i łatania budżetu niż wyprzedaż kluczowych zawodników. Teraz jesteśmy na tyle mocni sportowo i mentalnie, że mogę zaryzykować twierdzenie, że stać nas na mistrzostwo i że się o nie postaramy.


- Jestem nadal w stanie grać w pierwszym składzie w każdym meczu, ale decydują o tym inne osoby z trenerem Janem Urbanem na czele. Trener mnie obserwuje i nie będzie sobie strzelał w kolano sadzając na ławce mnie jeśli nie byłbym słabszy od innych. On dochodzi do wniosku, że powinienem odpocząć, że ktoś powinien mnie zastąpić. Nie jestem w stanie być zły czy się obrazić na trenera jeśli przychodzi do mnie i mówi, że chce w tym meczu zrobić to, to i to. Trener ma do tego prawo. Ja też wiem, że gdzieś zrobiłem błędy, że gdzieś nadszarpnąłem jego zaufanie. Grałem już trochę w piłkę i czasem posadzenie na ławce działa na piłkarza krzepiąco.


- Nie chcę deklarować, czy po tym sezonie zakończę karierę. To co teraz mam w głowie jest po części wynikiem tego co się dzieje w moim życiu osobistym. Myślę, że wiosna czyli druga część sezonu to będzie czas kiedy będę dojrzewał do takiej decyzji. Albo powiem sobie dość, albo przedłużę karierę o jeszcze jeden rok. Będzie to też uzależnione od planów wobec mojej osoby mojego klubu czyli Legii Warszawa i od propozycji jakie będę miał.  Ewentualne zakończenie kariery to trudny moment dla każdego piłkarza. Czasem warto jednak zdać sobie zdać sprawę, że młodzi napierają i że dla mnie już zaczyna brakować miejsca. Fajnie jest skończyć z grą w piłkę nie przez brak zdrowia, ale dlatego, że wiesz iż są już lepsi.


- Nie mam jeszcze wybranej drogi na przyszłość, ale pewne plany się pojawiają, często je analizuję. Jedyne czego jestem pewien, to że chciałbym pracować wspólnie z bratem – mam do niego zaufanie i jako tandem się uzupełniamy. On potrafi zapanować nad moim charakterem, ja potrafię zarazić go większą odwagą. Myślę o zawodzie trenera i decyzja do takiego wyboru we mnie powoli dojrzewa. Coraz częściej pomagam i ukierunkowuję młodych piłkarzy i może to zabrzmi mało wiarygodnie ale moje sukcesy cieszą mnie mniej niż to, że młody gracz wziął sobie moje wskazówki do serca i dzięki nim osiągnął sukces. Przed meczem w Poznaniu rozmawiałem z Kubą Koseckim i mówiłem mu, że musi prowokować obronę, że musi wychodzić ze swoją szybkością do podań za linię obrony, że trzy razy wyjdzie na pozycję, i zdobędzie bramkę. Okazało się, że pierwsza taka piłka skończyła się golem. Kiedy Kosa przyszedł do mnie po meczu i powiedział miałeś rację to dało mi ogromną satysfakcję.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.