Miroslav Radović: Będziemy szukać słabości Ajaksu
17.02.2015 15:36
Końcówka rundy jesiennej, wypadasz z powodu kontuzji. Musiałeś obserwować kolegów z trybun lub przed telewizorem. Jak to znosiłeś?
- Bardzo trudna sytuacja, szczególnie dla mnie, mam taki charakter, że nie lubię być bierny. Chyba pierwszy raz przytrafiła mi się kontuzja, która na dłużej całkowicie eliminowała mnie z gry. Przez półtora miesiąca nawet nie dotknąłem piłki. Różnie to znosiłem, najgorzej było podczas meczów gdy spoglądałem na drużynę z wysokości trybun czy sprzed telewizora. Na szczęście ten uraz już za mną, mam za sobą solidnie przepracowany okres przygotowawczy i z optymizmem patrzę w przyszłość.
Nie było jednak tak, że ograniczyłeś się do obserwacji. Potrafiłeś podbudować Dudę, porozmawiać z nim, że teraz na nim spoczywa ciężar gry, chwaliłeś za grę Orlando Sa. To dlatego, że czujesz się liderem i dobrym duchem tego zespołu?
- Miałem sporo czasu, spojrzenie na wszystko z boku, z innej perspektywy, też wiele daje. Fajnie, że młodsi zawodnicy potrafili wziąć na siebie ciężar gry, kiedy zachodziła taka potrzeba – nie tylko Ondrej świetnie dawał sobie radę, ale i Żyrko i Kuchy. A czy czuję się liderem zespołu? Trochę tak, to wynika też z mojego wieku i stażu w zespole. Takie rzeczy przychodzą z czasem, z wiekiem. Przez lata trzeba pracować na swoją pozycję, by mieć odpowiedni szacunek w szatni i na boisku. Na pewno teraz biorę na siebie większą odpowiedzialność i dobrze czuję się w tej roli. Poza mną jest też kilku innych starszych kolegów, którzy maja podobnie. To powoduje, że atmosfera w drużynie jest naprawdę dobra. Dlatego nie ma szans, byśmy nie mieli wyników. Nie wierze w to, że nie obronimy tytułu mistrzowskiego. A to jest dla nas priorytetem.
Kiedy rozmawiałem z Dudą i powiedziałem mu, że godnie cię zastąpił od razu mi przerwał i stwierdził, że Rado nie da się zastąpić…
- Każdego piłkarza da się zastąpić, mnie również. Ondrej to fajny i skromny chłopak, rodzice go bardzo dobrze wychowali. Ma duży szacunek do ludzi, którzy z nim pracują. To fajnie, że jest normalnym gościem, który nie nosi głowy w chmurach, nie wywyższa się, ale skupia na rozwoju. Wokół niego jest mnóstwo plotek, mówi się o świetnych klubach i ogromnych kwotach transferowych. On jednak się tym nie przejmuje, nie zmienia się i raczej nie zmieni. Mnie i wszystkim wokół wypada się tylko cieszyć, że taki piłkarz jest w Legii.
Minęła przerwa świąteczna, a na obozie w Turcji zobaczyliśmy zupełnie odmienionego Miro Radovicia – trenował za dwóch lub trzech, w dodatku z uśmiechem na ustach. Wcześniej chyba aż tak mocno nie pracowałeś nad sobą. Jak bardzo zmieniłeś się na przestrzeni ostatnich 2-3 lat i dlaczego?
- Tak jak wspomniałem ci na początku, miałem sporo czasu na przemyślenia podczas kontuzji. Zrozumiałem, że im człowiek starszy, tym bardziej musi nad sobą pracować. Uraz mnie zastopował, a nawet trochę cofnął. Musiałem zaczyna wszystko od początku, już w Belgradzie mocno pracowałem nad tym, by szybko wrócić do pełnego treningu. Faktycznie okres w Turcji pracowałem naprawdę mocno. Mam nadzieję, że wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Na drugą część sezonu chcę być przygotowany w stu procentach. Czuję się na tyle dobrze, że cieszy mnie każdy trening.
Trener Maciej Skorża był pod wrażeniem doniesień, że tak ciężko pracujesz i powiedział, że w takim razie ciężko będzie Lechowi dogonić Legię.
- (śmiech). Zawsze miałem dobre relacje z trenerem Maciejem Skorżą. Mamy swoje cele, czeka nas mnóstwo ciekawych wyzwań i musimy być na nie przygotowani. Lech nam nie odpuści, ale tak – mam nadzieję, że Lech nie dogoni Legii (śmiech). Groźny będzie też Śląsk.
Kibice przeglądając zdjęcia z obozów często podkreślają, że takiego szczupłego dawno cię nie widzieli. To ile teraz ważysz?
- Trzymam swoją wagę czyli 78 kilogramów. Wierzę, że dzięki temu, a także dzięki większej pracy na obozach, będę mieć mniej problemów z kontuzjami.
Do Legii przyszedł Michał Masłowski, fajnie wygląda wasza współpraca na treningach. Nie jest to oczywiście jeszcze to, co z Dudą, ale początek jest obiecujący. Potwierdzasz?
- To zawodnik podobny do Ondreja, lubi grać kombinacyjnie. Kiedyś powiedziałem, że to jeden z lepszych zawodników w naszej ekstraklasie i zdania nie zmieniłem. On rok temu powiedział, że chciałby grać w Legii i to też fajne z jego strony. Cenię sobie takie deklaracje, podobnie jak jego kwalifikacje. Myślę, że będzie ważną osobowością w drużynie. Jestem przekonany, że nie raz pomoże zespołowi w osiąganiu lepszych wyników.
A nie ma zbyt dużej konkurencji w ofensywie - jesteś ty, Marek Saganowski, Orlando Sa, Mateusz Szwoch, Ondrej Duda, Michał Masłowski, młody Adam Ryczkowski - dużo was, a miejsca tylko dwa.
- Konkurencja jest bardzo duża, nie ma co ukrywać. Ale to wyjdzie wszystkim na dobre, a ja zawsze powtarzam, że dla dobrego zawodnika zawsze znajdzie się miejsce w składzie. Trener ma taki pozytywny ból głowy wybierając zawodników do gry. Tych spotkań będzie tak dużo, że każdy otrzyma szanse pokazania się. Taką filozofię wyznaje nasz trener, każdemu chce dać okazję do gry. Inną zasadą powtarzaną przez trenerów jest to, że najważniejsza jest drużyna i jednostka musi się podporządkować interesom zespołu.
Do tego grona graczy ofensywnych wymienionych w poprzednim pytaniu rok temu przymierzałeś jeszcze jednego - Grzegorza Tomasiewicza. Mówiłeś, że on niebawem najjaśniej zabłyśnie z młodych. Nadal uważasz, ze to gość z dużym potencjałem?
- Miał kilka okazji by z nami trenować, to ciekawy chłopak, ma fajne podania, dużo widzi. Wydaje mi się, że dla niego najlepszym rozwiązaniem jest wypożyczenie do klubu, gdzie będzie regularnie grał. Wiem, że przeszedł do Arki, jeśli tam się sprawdzi, to na pewno drzwi przy Łazienkowskiej będą dla niego otwarte. Akurat z przodu w Legii jest ogromna konkurencja, chyba największa od momentu gdy trafiłem do Warszawy. Każdy chce grać, każdy chce walczyć, taka zdrowa konkurencja wyjdzie na dobre Legii i wszystkim piłkarzom.
Jak dogadujesz się z portugalskojęzyczną częścią zespołu? Pytam bo zwolennicy teorii spiskowych uważają, że nie znajdujesz wspólnego języka z Orlando i dlatego on nie gra.
- Ehh… bez komentarza… Bardzo szanuję Orlando jako zawodnika, to dobry napastnik. Nie wiem skąd się biorą takie plotki. On bardzo dużo pomaga drużynie, wiele nam daje gdy jest na boisku. Orlando sam wie, jakie są miedzy nami relacje. Naprawdę tutaj nie ma żadnego problemu, nie szukajmy na siłę problemów. Jeśli takie się pojawiają, to staramy się je szybko wyjaśnić w szatni.
Ty jesteś jeszcze pomocnikiem czy już napastnikiem? Trener Berg stwierdził, ze jesteś najlepszym atakującym w tej części Europy.
- (śmiech) Czuję się ofensywnym zawodnikiem, którego stać jeszcze na to by strzelać gole i wiele dawać Legii. Dobrze czuję się w tej nowej roli, jaką powierzył mi trener. Choć pewnie rok temu miałem jakieś wątpliwości czy się sprawdzę w tym miejscu. Wyszło jednak całkiem dobrze. Czytałem wiele razy po meczach, że Legia grała bez napastnika, ale nie ma w tym prawdy. Statystyki też przeczą takiej teorii.
Może bierze się to stąd, że nie jesteś takim typowym napastnikiem, taką klasyczną „dziewiątką”?
- To prawda, ale takich piłkarzy jest coraz mniej w Europie, to niemal wymierający gatunek. Oglądamy Barcelonę, Real, Manchester City i tam nie widać takich piłkarzy, Roma też gra bez takiego napastnika od dawna. Takim atakującym jest Zlatan Ibrahimović w PSG, ale to jeden z ostatnich takich zawodników.
A nie jest tak, że Legia stwarza sobie więcej sytuacji grając bez klasycznego napastnika? Ja miałem takie wrażenie obserwując grę zespołu jesienią.
- Mogę się z tym zgodzić, mamy z przodu większy wachlarz rozwiązań. Ale takie są też trendy w Europie, podobnie jest z bocznymi pomocnikami, którzy teraz zwykle pełnią rolę skrzydłowych. Jest duża wymienność pozycji, więcej dzieje się z przodu – taki jest dziś futbol. Kiedyś podstawą były dośrodkowania z boku i wykończenie ich z „szestnastki” przez napastników. Dziś świat preferuje grę kombinacyjną, z wymianą wielu podań po ziemi. Wszystko się zmienia, futbol również.
Powiedziałeś pół żartem, pół serio, że będziesz nie do zatrzymania dla obrońców Ajaksu. Widać wielką mobilizację w szatni?
- Wszyscy już rozmawiamy o Ajaksie, śledzimy ich spotkania w lidze. Oni mają swoje problemy, oby to się nie zmieniło do naszego pierwszego meczu w Amsterdamie. Na pewnie nie jesteśmy bez szans, co powiedziałem zaraz po losowaniu i podtrzymuję to co wtedy powiedziałem. Wiem, że nie wszyscy w to wierzą, szczególnie eksperci, którzy ujawnili się przed dwumeczem z Celtikiem i byli przekonani, że Szkoci wbiją nam pięć bramek. A było odwrotnie… Będziemy szukać słabości Ajaksu. Na razie myślimy o pierwszym meczu, chcemy przywieźć korzystny wynik.
A zakładając, że przechodzicie Ajax, ty pełnisz przy tym ważną rolę. Wierzysz jeszcze w powołanie do reprezentacji Serbii? Właściwie poza Ligą Mistrzów tylko tego ci jeszcze brakuje w CV.
- Gdybym chciał koniecznie zagrać w jakiejś reprezentacji, to już bym miał za sobą debiut w innej kadrze, dla innego kraju. Ale tego nie chciałem. W Serbii trenerów reprezentacji zmienia się jak skarpetki – co chwilę jest ktoś inny. Każdy teoretycznie robi swoje porządki, ale tak naprawdę realizuje jedną i taką samą wizję co poprzednicy. Efekt jest taki, że przez ostatnie lata nie ma żadnych wyników, choć zawodników mamy bardzo dobrych. Problemem jest człowiek, który prowadzi piłkarski związek, powinien odejść. Gdyby taki ruch doszedł do skutku, to kolejne zmiany na lepsze powinny zachodzić automatycznie.
- Gdzieś czytałem ostatnio, że nowy trener reprezentacji ma się wybrać do Warszawy i rozmawiać ze mną na temat gry dla Serbii. Szczerze to już w to chyba nie wierzę, ale jeśli się pojawi to na pewno chętnie z nim porozmawiam.
To było pierwsze okienko transferowe, w którym nie było żadnych plotek transferowych, związanych z tobą.
- (śmiech). A jakie mają być plotki, wszyscy wiedzą jaka jest sytuacja. W poprzednim kontrakcie była klauzula odstępnego, więc i plotki się pojawiały. Ten zapis w umowie pozwalał mi w każdym momencie odejść z klubu. Prędzej czy później mogła przyjść oferta i wtedy wszystko by zależało ode mnie. Ostatnio jednak przedłużyłem kontrakt, nie miałem przy tym żadnych wątpliwości. Cieszę się, że zostanę w Warszawie na kolejne lata.
Jakie sobie stawiasz cele na rundę wiosenną - zespołowe i indywidualne?
- Zespołowe to obrona mistrzostwa Polski, to jest dla nas najważniejsze. Mamy tez powalczyć o Puchar Polski i zajść jak najdalej w Lidze Europy. Osobiste? Chciałbym w tej rundzie zdobyć kilka czy kilkanaście bramek. Czuję, że stać mnie na to. Chciałbym też rozegrać trochę tych meczów by awansować w klasyfikacji rozegranych spotkań z „eLką” na piersi. Pana Lucjana Brychczego nie dogonię, jego się nie da dogonić, ale czwarte, może trzecie miejsce jest w moim zasięgu.
Wszyscy już mówią, że jesteś legendą Legii - koledzy z drużyny, sztab szkoleniowy, kibice. Czujesz się legendą?
- Legenda to duże słowo. Powiem tak - by tak się czuć trzeba w jednym klubie spędzić wiele lat, zdobyć wiele trofeów, osiągać sukcesy, dawać wiele radości kibicom. Ja wciąż uważam, że stać mnie na wiele. Pracuję nad tym, by za kilka lat kibice słysząc nazwisko Radović mówili, że to był prawdziwy legionista, który zostawił serce w tym klubie. To byłoby coś pięknego gdyby tak się o mnie w przyszłości mówiło. To by mnie bardzo cieszyło.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.