Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mistrz wrócił do gry!

Źródło: Gazeta Wyborcza

24.08.2002 03:08

(akt. 07.12.2018 12:51)

- Nie mogłem doczekać się wejścia na boisko, kiedy biegłem do ławki rezerwowych, usłyszałem parę epitetów od kibiców Górnika. Ciekawych, ale nie nadających się do druku. Oni zmobilizowali mnie dodatkowo - opowiada Jacek Magiera. Dzięki jego bramce Legia wygrała w Zabrzu 3:2. Wywiad z Jacek Magiera
- Nie mogłem doczekać się wejścia na boisko, kiedy biegłem do ławki rezerwowych, usłyszałem parę epitetów od kibiców Górnika. Ciekawych, ale nie nadających się do druku. Oni zmobilizowali mnie dodatkowo - opowiada Jacek Magiera. Dzięki jego bramce Legia wygrała w Zabrzu 3:2.

: Był Pan dzisiaj zły?

Jacek Magiera: A jak można być spokojnym, kiedy człowiek dowiaduje się od trenera, że nie gra w podstawowej jedenastce? Straciłem miejsce w składzie. To nie jest powód do radości. Byłem zaskoczony, bo dotąd cały czas grałem. Ale trener ma prawo do takich decyzji.

Zastanawiał się Pan: "Dlaczego nie gram"?

- Tak. Nawet w drodze na stadion takie myśli biegały mi po głowie. Ale powiedziałem sobie: "Jacek, nie ma co myśleć o tym teraz. Będzie na to czas po meczu". Postanowiłem, że jak wejdę, to strzelę gola. Chciałem coś udowodnić. Złość była, ale minęła.

Jak Pan pamięta akcję z z 78. minuty?

- Doskonale. Dostałem piłkę od Stanko Svitlicy. W pierwszej chwili pomyślałem: "Przyjmuję i strzelam". Ale zobaczyłem świetnie ustawionego Adama Majewskiego. Wiedziałem, że jak mu podam i wyjdę w tempo, na pewno mi odegra. I tak się stało. Akcja była fajna, dostałem piłkę, zobaczyłem, gdzie jest bramkarz i strzeliłem tak, by nie obronił. Radość jest wielka. Tak, jak w poprzednim sezonie w meczu z Pogonią w Warszawie. Wszedłem w drugiej połowie przy stanie 1:0 i zdobyłem drugiego gola.

A jak ta pierwsza godzina meczu wyglądała z ławki?

- Pierwsze minuty to przewaga Górnika. Nawet rozmawialiśmy z kolegami, że trzeba szanować piłkę, dłużej się przy niej utrzymywać. Gdy było 2:0 dla nas, pomyślałem, że jest dobrze. Ale niepotrzebnie straciliśmy gola. W drugiej połowie rozgrzewałem się za naszą bramką i widziałem sytuację, po której był karny dla Górnika. Wydawało mi się, że Darek nie kopnął rywala, ale sędzia był innego zdania. Od tej pory coraz częściej spoglądałem w stronę ławki rezerwowych.

Nie mógł się Pan doczekać wejścia na boisko?

- Dokładnie. Ale domyślałem się, że będą roszady. Najpierw zawołano Radka Wróblewskiego, potem wreszcie mnie. Kiedy biegłem do ławki rezerwowych usłyszałem parę epitetów od kibiców Górnika. Ciekawych, ale nie nadających się do druku. Oni zmobilizowali mnie dodatkowo. To także ich zasługa, że strzeliłem tego gola.

I wreszcie Legia wygrała.

- To jest najważniejsze. Już miałem dosyć wypominania nam tego, że choć nie przegrywamy, to jednak wygrać nie umiemy. Liczono nam te remisy. Ale nareszcie ruszyliśmy się z miejsca. Mistrz Polski wygrał i wrócił do gry. Ja sześć lat gram w Legii, ale w Zabrzu ligowego meczu nie wygrałem. Wreszcie przyszedł ten pierwszy raz.

W środę na Łazienkowskiej Legia gra z Barceloną, a w przyszłą niedzielę - z Wisłą.

- Mam nadzieję, że stadion będzie pełny. Chcemy wygrać oba te mecze. Nie twierdzę, że wyeliminujemy Katalończyków, ale chcemy napędzić im stracha. Liczymy na kibiców. A w niedzielę oczy całej Polski będą zwrócone na nas. Wisła będzie się chciała odegrać, bo w poprzednim sezonie dostała od nas lanie. Zapowiadają się wielkie widowiska.

Z Jackiem Magierą w podstawowym składzie?

- Nie wiem. Trener ma czas na analizę i podjęcie decyzji. Ja nie chcę nic sugerować. Jestem od grania, trener od podejmowania decyzji.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.