News: Na niego trzeba uważać - Toto Tamuz

Na niego trzeba uważać - Toto Tamuz

Marcin Szymczyk

Źródło: Super Express

29.09.2011 09:12

(akt. 13.12.2018 01:51)

<p>Każdy pytany o Hapoel Tel Awiw od razu mówi, że Toto  Tamuz to najgroźniejsza broń tego klubu. Potwierdzeniem są statystyki. W ubiegłym sezonie Toto strzelił 21 goli i został królem strzelców ligi izraelskiej. Interesują się nim mocne kluby z Europy, ale na razie piłkarz postanowił pozostać w Izraelu. Był bohaterem materiałów w prasie całego świata, choć nie tyle ze względu na strzelane gole, ile właśnie z powodu niecodziennej biografii.</p>

Toto jest synem Clemente'a Temile'a, jednego z najlepszych piłkarzy w historii nigeryjskiej piłki. Do Izraela trafił, bo ojciec podpisał kontrakt z tutejszym zespołem, Beitarem Netanya. Niedługo potem klub zbankrutował i rodzice Toto wrócili do Izraela. Niestety, bez niego. Zostawili trzyletnie wtedy dziecko pod opieką jednego z kolegów ojca z drużyny, obiecując, że niedługo po nie wrócą. Nie wrócili nigdy... - W sumie można się było tego po nich spodziewać. Przecież wyjeżdżając wcześniej z Nigerii, zostawili tam z kolei mojego brata - powiedział kiedyś z przekąsem Tamuz, którzy przez kilkanaście lat przebywał w Izraelu nielegalnie. - Tylko jeden Bóg wie, ile razy byłem śmiertelnie przestraszony, kiedy szedłem ulicą i widziałem policję imigracyjną - wspominał Tamuz. - Na szczęście perfekcyjnie opanowałem język hebrajski, więc wiedziałem, co mówić, gdy mnie złapią.


W razie kłopotów Tamuz miał się powoływać na Irrit Tamuz. To Izraelka, która zdecydowała się go wychowywać po porzuceniu przez rodziców i po której nosi nazwisko. Nie mogła go jednak adoptować, bo była samotna, a na adopcję mogą się decydować tylko rodziny. Po latach Toto pogodził się z biologicznymi rodzicami. - Rozmawiałem nawet z nimi telefonicznie w moje urodziny - mówi Tamuz, ale nie ukrywa, że za najbliższą rodzinę zawsze będzie uważał Irrit Tamuz.


- Historia Toto jest rzeczywiście niesamowita, ale też piłkarskie umiejętności ma niezwykłe. Ostrzegałem kolegów z Legii, że ani na sekundę nie możemy go zostawić bez opieki - mówi nam Mosze Ohayon, który grał z Tamuzem w Beitarze Jerozolima.

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.