Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Arką - trzy punkty wygrzebane z błota

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

12.03.2019 21:08

(akt. 12.03.2019 21:09)

W sobotę Legia pokonała w Gdyni Arkę 2:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (6,44 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Pierwszą połowę Legia grała podobnie jak z Miedzią, czyli dość ofensywnie, sprawując przy tym pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Tempo gry regulował Andre Martins, niejednokrotnie podłączający się do akcji ofensywnych, przy dłuższych zagraniach dobrze radził sobie Sandro Kulenović, zgrywający piłki do Carlitosa, a po prawej stronie bardzo aktywny był Michał Kucharczyk, do pełni szczęścia brakowało tylko podłączania się bocznych obrońców i oczywiście goli. Po zmianie stron legioniści zdobyli szybko dwie bramki, stracili jedną i zupełnie niepotrzebnie prowadząc tylko jednym golem przeszli na ulubioną przez trenera Sa Pinto taktykę defensywną. W ostatnich dwudziestu minutach to gospodarze dominowali na boisku i to oni stworzyli sobie więcej groźnych sytuacji, choć i legioniści kilka razy potrafili skontrować. Wydaje się, że można było końcową fazę meczu rozegrać dużo spokojniej starając się po prostu utrzymać przy piłce. Nie ułatwiała tego z pewnością murawa, która wyglądała jakby parę godzin wcześniej stado dzików przeorało ją w poszukiwaniu trufli. Ale ta dość desperacka obrona przed kolejnymi dośrodkowaniami i gra na wybijanie mogła naprawdę źle się skończyć, na szczęście w 83. minucie z bliska na bramkę Legii uderzał akurat Tadeusz Socha, który w 145. meczu w Ekstraklasie wciąż nie zdołał zdobyć bramki. Z tego też powodu grę Legii trudno w sumie ocenić wyżej niż przeciętnie, bo ani defensywa w ostatnich trzydziestu minutach nie stanowiła monolitu, ani też rozegranie nie stało na specjalnie dobrym poziomie. Mecz trwa dziewięćdziesiąt minut i nie można pozwolić prowadząc dwoma, a potem jedną bramkę, by przeciwnik uwierzył w to, że może wywalczyć przynajmniej jeden punkt. Zwłaszcza, że Arce do poziomu czołówki ligowej ostatnio jest bardzo daleko.

Radosław Majecki 7 (7,47 - ocena Czytelników). Aż pięć celnych strzałów oddała Arka, co nie wystawia najlepszego świadectwa defensywie Legii w sobotnim meczu, tym bardziej, że rywal do najmocniejszych nie należał, bo ostatnie zwycięstwo arkowcy odnieśli w listopadzie, a w tym roku nie zdobyli nawet punktu. Trzy z tych strzałów były łatwe do obrony, jeden w 67. minucie bardzo trudny, a sytuacja przy golu praktycznie nie do obrony. Majecki dobrze poradził sobie ze wszystkimi dośrodkowaniami, miał dwa nieudane wykopy, ale na błotnistym kartoflisku niełatwo było bramkarzowi o precyzyjną grę nogami, na pewno legionista radził sobie z tym lepiej niż Pavel Steinbors. Dobry mecz Majeckiego, dołożył swoją cegiełkę do wywalczonych trzech punktów.

Paweł Stolarski 6 (6,22). Nasiedział się ostatnio Stolarski to na trybunach, to na ławce, ale gdy w Gdyni od pierwszej minuty pojawił się na boisku, to był w sobotę najpewniej grającym obrońcą Legii. Miał najwięcej odbiorów w całej drużynie, najmniej strat, do tego bardzo ważną interwencję w 62. minucie, gdy jeden z rywali uciekł Wietesce. W obronie był praktycznie bezbłędny, ale bardzo brakowało jego włączania się w akcje ofensywne, bo tylko raz, w 15. minucie, pojawił się pod bramką Steinborsa. Od bocznego obrońcy wymagamy jednak nieco więcej, niż tylko odbioru, dobrego ustawienia i krycia, dlatego pomimo naprawdę niezłego występu poprzestaniemy na ocenie wyjściowej.

Mateusz Wieteska 5 (6,50). Bardzo dobra pierwsza połowa w obronie, gdy wygrywał wszystkie pojedynki, zwłaszcza te powietrzne, podobała nam się też dokładność jego długich podań do Kulenovicia. Po zmianie stron niestety młody stoper Legii zaczął popełniać błędy, w sumie doliczyliśmy się trzech, a co gorsza jeden nastąpił przy straconym golu, gdy piłka przeleciała mu nad głową. Trzeba jednak też przyznać, że bardzo dużo dośrodkowań w pole karne w trudnych, końcowych momentach padało właśnie jego łupem, czym odpokutował część swoich win.

Artur Jędrzejczyk 6 (6,57). Jeden błąd w ustawieniu przed przerwą, po zmianie stron dwa razy zbyt wolno podbiegał do przeciwników pozwalając im na oddanie strzałów, raz też wybił piłkę zbyt krótko. W sumie trochę się tych niepewnych interwencji nazbierało, ale oczywiście znacznie więcej było tych udanych. Miał nawet szansę na zdobycie bramki po stałym fragmencie gry, ale uderzył z główki obok słupka. Tym razem tylko przeciętny występ dobrze zazwyczaj prezentującego się od długiego czasu stopera Legii, który za swą postawę w tegorocznych meczach został nagrodzony powołaniem do reprezentacji Polski.

Adam Hlousek 5 (5,46). Przez pierwszą godzinę dobrze grał w obronie, parokrotnie podłączał się też w odróżnieniu od Stolarskiego do akcji ofensywnych, ale mocno kulała jakość jego dośrodkowań. Ostatnie pół godziny w wykonaniu Czecha było już dużo słabsze. Najpierw stracił piłkę dając rywalom okazję do kontrataku, potem nie zablokował dośrodkowania po którym padł gol, wreszcie po wejściu na boisko Zarandii miał potężne problemy z zatrzymaniem schodzącego regularnie do środka Gruzina. Na razie brakuje mu sporo do formy z jesieni.

Andre Martins 7 (6,83). Jak Andre Martins gra w piłkę, to gra w piłkę cała Legia - powtarzamy to praktycznie po każdym meczu. W Gdyni Portugalczyk grał do przodu, a nie do tyłu, często inicjował akcję pierwszym podaniem, zwykle po własnym przechwycie, do tego dobrze bił stałe fragmenty gry i jak zwykle harował w defensywie mając sporo odbiorów. Jego brak w końcowej fazie meczu przy wyprowadzaniu piłki był bardzo zauważalny, stąd legioniści znacznie częściej ograniczali się do wybijania futbolówki, zamiast ją rozgrywać i przetrzymywać. Niestety Martinsa dość często po siedemdziesięciu minutach gry opuszczają siły, najwyraźniej w Portugalii i Grecji, gdzie dotychczas grał, nie trzeba aż tyle trzeba biegać i walczyć, a po prostu więcej gra się piłką.

Cafu 6 (7,09). Spośród wszystkich legionistów to Cafu miał największy problem, by zaadaptować się w błotnistym kisielu. Zaczął od ładnego wyprowadzenia piłki zakończonego koszmarnym strzałem, potem zaliczył kilka strat z rzędu i dopiero w końcówce błysnął świetnym rajdem zakończonym jednak niedokładnym podaniem. W sumie słaba pierwsza część meczu, za to lepsza druga. Zaczął po zmianie stron nieco lepiej radzić sobie zarówno w obronie, jak i w operowaniu piłką. W 60. minucie zepsuł wprawdzie kontratak przyjmując piłkę ręką, ale cztery minuty później błysnął asystą przy drugim golu, potem dwa razy jeszcze dobrze wyprowadził piłkę. Mimo to nie ocenimy tym razem jego występu wyżej niż przeciętnie, nawet pomimo asysty, bo po prostu trochę za mało był pod grą i zdecydowanie za mało piłek w środku pola rywalom zabrał.

Michał Kucharczyk 6 (5,25). Najaktywniejszy piłkarz Legii w całym meczu, tyle, że z tej aktywności wychodziły zarówno rzeczy pozytywne, jak i negatywne. Najlepsze co prezentował, to przede wszystkim odbiory i wyprowadzanie piłki. Widać było, że w odróżnieniu od południowców „Kuchy” grający całe życie w Ekstraklasie ma pojęcie, jak się taplać z piłką w błocie. Zagrał tym razem w starym stylu - odważnie, aktywie i nie bojąc trudniejszych rozwiązań, próbował strzałów, przez co przeprowadził sporo akcji, ale też dorobił się koszmarnej statystyki niecelnych podań i strat. Trzeba jednak pamiętać, że część z nich wynikała raczej z faktu, iż napastnik do którego adresował piłkę po prostu nie odkleił się od obrońcy, a nie z niedokładności samego zagrania. W odróżnieniu od większości kolegów nie miał najmniejszych problemów kondycyjnych i w 88. minucie pobiegł do kontry, jakby dopiero co wszedł na boisko, szkoda, że nie dostał od Kulenovicia dokładnej piłki. Nie odpuszczał przez cały mecz ani w obronie, ani w ataku. Mimo wszelkich danych statystycznych wolimy zdecydowanie takiego Kucharczyka, niż schowanego i bezpiecznie odgrywającego piłkę do najbliższego. Nie był to występ przesadnie dobry, ale na pewno najlepszy w tym roku.

Dominik Nagy 6 (6,36). Z Węgrem coś się stało w przerwie zimowej, bo daleko mu do formy, jaką prezentował jesienią. Owszem, biega jak szalony od bramki do bramki, ale ani zbyt wielu piłek nie odbiera, ani zbyt dużo do ofensywy nie wnosi. Prawa strona Legii znów w tym meczu grała zdecydowanie lepiej niż lewa. Niby Nagy dużo piłek nie tracił, ale też i zagrożenia pod bramką Steinborsa nie stwarzał. Ma zapisaną asystę przy bramce Carlitosa, ale w zasadzie cała zasługa za tego gola spada na Hiszpana. W końcówce swego pobytu na boisku miał kilka strat z rzędu, po jednej z nich padł gol dla Arki. Czekamy na powrót Węgra do gry z jesieni, zarówno w obronie, jak i w ataku, bo w Gdyni znów było tylko przeciętnie.

Carlitos 7 (7,49). Jak widać, Legia może grać dwoma napastnikami i całkiem dobrze się to w Gdyni sprawdziło. Carlitos z cała pewnością nie zastąpił Szymańskiego na „dziesiątce”, tylko był po prostu drugim napastnikiem, często grającym wyżej od Kulenovicia, bo niejednokrotnie Chorwat grając tyłem do bramki strącał głową piłki za siebie od ustawionego bliżej bramki Arki Hiszpana, niczym w Liverpoolu z zamierzchłych czasów Gerarda Houlliera. Gdy przychodziło do gry po ziemi Carlitos należał do wyróżniających się zawodników któremu błoto specjalnie nie przeszkadzało. Dobre miał pierwsze pół godziny, gdy nie tylko piłkę rozgrywał, ale również odbierał rywalom, słabiej prezentował się w ostatnim kwadransie pierwszej połowy, gdy tracił piłkę w nieudanych dryblingach. Po zmianie stron wrócił do dobrego poziomu i strzelił pięknego gola. Jego brak na boisku niestety stał się zauważalny natychmiast po wymuszonej zmianie.

Sandro Kulenović 7 (7,39). Nie tylko cichy, ale głośny bohater sobotniej taplaniny. Nie tylko za gola, przy którym sam rozpoczął akcję i ją sfinalizował, nie tylko za wywalczone rzuty wolne, po których Legia miała okazje bramkowe, ale przede wszystkim za znakomitą grę tyłem do bramki. Chorwat świetnie radził sobie z obrońcą na plecach, niżej zagrane piłki przyjmował, wyżej zagrane przebijał głową do Carlitosa. Nie pamiętamy meczu, w którym Kulenović tak dobrze radziłby sobie w tym elemencie i mimo tej heroicznej walki wytrzymał cały mecz, choć w ostatniej akcji Legii pewnie już mu sił zabrakło, by po rajdzie dokładniej dograć Kucharczykowi. Najwięcej celnych strzałów, najwięcej przyjętych podań, połowa wygranych pojedynków w powietrzu. Bardzo dobra statystyka, jak na zawodnika, który przez sporą część meczu był poniewierany przez obrońców.

Salvador Agra 4 (5,49). Dwadzieścia cztery minuty gry, dwa zaledwie wykonane podania, trzy przyjęte, jeden zepsuty drybling, zero wygranych pojedynków, jedna dobra interwencja w obronie i bierne przypatrywanie się przy stałym fragmencie gry, jak Hlousek ma do krycia dwóch przeciwników, na szczęście tym, który dostał piłkę w polu karnym był nieskuteczny Socha. Jeśli mały i szybki Portugalczyk miał dać legionistom możliwość błyskawicznego kontrataku, to niestety nie dał. Nie był to długi występ, ale Agra powinien w tym czasie zrobić znacznie więcej, co pokazał choćby dwa razy krócej grający od niego Medeiros. Niestety był to kolejny słaby występ Agry.

Inaki Astiz (5,65) i Iuri Medeiros (6,44) grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą sobotniego meczu meczu meczu Czytelnicy wybrali Carlitosa, a redakcja Sandro Kulenovicia.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.49 Carlitos

7.47 Radosław Majecki

7.39 Sandro Kulenović

7.09 Cafu

6.83 Andre Martins

6.57 Artur Jędrzejczyk

6.5 Mateusz Wieteska

6.44 Iuri Medeiros

6.36 Dominik Nagy

6.22 Paweł Stolarski

5.65 Inaki Astiz

5.49 Salvador Agra

5.46 Adam Hlousek

5.25 Michał Kucharczyk

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.