Oceny piłkarzy Legii za mecz z Miedzią - niezła gra po długiej przerwie
29.05.2020 21:15
Gra zespołu 6 (6,17 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Można było mieć obawy o dyspozycję legionistów po ponad dwumiesięcznej przerwie w meczach o stawkę, w dodatku bez zaliczenia żadnego sparingu w trakcie przygotowań po przymusowej przerwie i z kilkoma kluczowymi piłkarzami na ławce. Jak na takie okoliczności, gra zespołu nie wyglądała najgorzej. Liderzy ekstraklasy zdecydowanie dominowali nad pierwszoligowcem, stwarzając sobie dużo więcej od niego okazji podbramkowych i odnieśli zasłużone zwycięstwo. Podobać się mogła przede wszystkim organizacja gry, zwłaszcza w defensywie – pressing zawodników ofensywnych zmuszał legniczan do grania długim podaniem lub błędów i po takim błędzie padł pierwszy gol dla legionistów. Poza jedną akcją na początku meczu, akcją bramkową i rzutem wolnym piłkarze Miedzi nie tworzyli żadnego zagrożenia pod legijną bramką. Do dobrej organizacji gry przyczyniły się też zapewne nieustanne pokrzykiwania trenera Vukovicia do poszczególnych piłkarzy, który niekiedy przesuwał swoimi instrukcjami zawodników niemal jak pionki na planszy, a przy braku publiczności wszystkie te polecenia były doskonale słyszalne. Największe zastrzeżenia można mieć natomiast do wolnego tempa przechodzenia z obrony do ataku, co zmuszało Legię do gry atakiem pozycyjnym przy cofniętym i ustawionym przeciwniku i w konsekwencji rzutowało na niezbyt dużą liczbę sytuacji podbramkowych. Najlepiej zaprezentowała się w tym meczu prawa flanka stołecznego zespołu, gdzie brylował Marko Vesović, pozostałe formacje wypadły raczej przeciętnie. Mimo pewnych komplikacji w ostatnich minutach meczu cel w postaci awansu do półfinału Pucharu Polski został osiągnięty, gra wyglądała nieźle i nikt nie odniósł poważniejszego urazu. Kolejne mecze, z dużo mocniejszym i rywalami, będą jednak znacznie trudniejsze.
Wojciech Muzyk 4 (5,22 - ocena Czytelników). Niezależnie od tego, czy piłkarz gra pierwszy, czy sto pierwszy mecz w barwach Legii będzie przez nas oceniany według tych samych kryteriów. I niestety bramkarz Legii nie wypadł w tym meczu dobrze. Już na początku meczu, gdy Machaj obił poprzeczkę lobując Muzyka można było mieć zastrzeżenia do jego ustawienia, w odróżnieniu od sytuacji przy rzucie wolnym, bo gdy piłka uderzała w spojenie słupka z poprzeczką, bramkarz Legii był na miejscu i gdyby strzał leciał w bramkę, Muzyk zapewne by go wybronił. Później miał tylko dwa bardzo łatwe do obrony strzały i dwa niezbyt trudne do wyłapania dośrodkowania. Niestety w końcówce meczu zawalił gola. Trudno mieć tu pretensje do obrońców, bo gdy defensor widzi wychodzącego do dośrodkowania bramkarza, to nie skacze i nie wchodzi mu w drogę, by nie utrudnić mu interwencji lub się z nim nie zderzyć. Niestety Muzyk wyszedł mało zdecydowanie i nie w tempo, myląc własnych obrońców, co skończyło się golem dla Miedzi. Sam bramkarz zresztą w pomeczowych wypowiedziach obarczył się winą za utratę bramki . Przy niezbyt pewnym piąstkowaniu w doliczonym czasie gry widać było, że mocno go ten błąd zdeprymował. Słaby występ debiutanta.
Marko Vesović 8 (7,17). Zaczął mecz od znakomitego podania w pole karne do Pawła Wszołka, potem wcale nie było gorzej. Bardzo często przebywał na połowie Miedzi nakręcając ataki Legii prawą stroną, do tego bardzo dobrze spisywał się w defensywie, jego stroną Miedź praktycznie w ogóle nie atakowała. Miał ogromny udział przy drugim golu, bo całe zamieszanie pod bramką legniczan wzięło się z jego znakomitego dośrodkowania. W zasadzie jedyne, o co można mieć pretensje to niewykorzystana sytuacja po doskonałym podaniu od Gwilii w 55. minucie. Bardzo dobry mecz Czarnogórca, po którym w ogóle nie było widać przerwy w treningach i grze. Najlepszy zawodnik na boisku.
Igor Lewczuk 4 (4,30). Przez cały mecz Lewczuk grał dobrze, nie popełniał błędów, zresztą nie miał do nich wielu okazji, bo piłkarze Miedzi rzadko dochodzili pod pole karne Legii, a jeśli już, to czynili to raczej bliżej lewej strony. Niestety całą opinię o swoim występie doświadczony obrońca Legii zepsuł w 80. minucie niepotrzebnym i potwornie brutalnym faulem w środku boiska, po którym słusznie otrzymał czerwoną kartkę. Lewczuk był kilka lat temu chyba najszybszym stoperem w lidze, ale lata lecą, a stoper „Wojskowych” chyba nie przyzwyczaił się jeszcze do tego, że może spóźnić się z interwencją. Mamy nadzieję, że Omar Santana uniknął poważniejszej kontuzji, choć meczu nie był w stanie dograć do końca, a Lewczuk z pewnością otrzyma za takie wejście więcej niż jeden mecz zawieszenia i w tym sezonie w Pucharze Polski już nie zagra. Obrońca Legii zaraz po faulu był świadom brutalności swojego wejścia i konsekwencji tego błędu dla całego zespołu.
Mateusz Wieteska 6 (6,32). Jedyny błąd popełnił w 12. minucie, gdy uciekł mu Machaj i napastnik Miedzi postraszył bramkarza Legii strzałem w poprzeczkę. Poza tym bronił dobrze, wygrywając przede wszystkim sporo powietrznych pojedynków. Różnie mu szło z rozgrywaniem piłki, pokazał kilka udanych przerzutów, potrafił się włączyć się do konstruowania akcji na połowie przeciwnika, ale te wejścia zbyt często kończyły się niecelnymi podaniami. Podejmował nawet próby strzałów, zarówno z gry, jak i po rzucie rożnym, ale uderzenia te były dalekie od doskonałości. Nie był to jakiś wybitny mecz stopera Legii, ale wypadł - podobnie jak większość legionistów –- całkiem nieźle.
Michał Karbownik 6 (6,59). Lewa flanka Legii wyglądała chyba najbardziej chaotycznie i niemały w tym udział lewego obrońcy, który chwilami zbyt często wikłał się w nieudane dryblingi lub podawał niecelnie, trudno też było dostrzec zgranie z grającym przed nim Mateuszem Cholewiakiem. Kilka razy w pierwszej połowie nieźle dośrodkował, w drugiej zrobił dwie dobre akcje. Do gry w obronie nie można się przyczepić, choć na pewno z lewej strony groziło Legii większe niebezpieczeństwo niż z prawej, zamkniętej przez Vesovicia. Po jednym ze starć rywal rozbił mu nos, ale młody legionista dzielnie dograł mecz do końca. Dość nijaki mecz Karbownika.
Bartosz Slisz 6 (6,26). Pierwsza połowa należała do mało udanych - widać było brak zgrania z kolegami owocujący niecelnymi podaniami. Z prób przerzutów wychodził mu mniej więcej co drugi, raz też faulował rywala niedaleko od pola karnego. W miarę trwania meczu nabierał jednak pewności siebie. Dwukrotnie próbował uderzać na bramkę, ale tylko raz w nią trafił i to w dodatku w sam jej środek. Pewnie byłby to występ do zapomnienia, gdyby nie ostatnie dziesięć minut meczu. Wtedy Slisz czterokrotnie odebrał piłkę zawodnikom Miedzi w środku pola zupełnie wybijając z rytmu grających w przewadze pierwszoligowców i naprawdę nam tą końcówką zaimponował. W destrukcji bardzo dobrze, w rozegraniu słabiej, w sumie przeciętnie.
Domagoj Antolić 6 (6,78). Z jednej strony Chorwat imponował spokojem w wyprowadzaniu piłki, rozegraniu i niezłą grą w destrukcji, choć to po jego faulu Łukawski trafił z wolnego w spojenie słupka z poprzeczką, z drugiej brakowało u niego przyspieszania akcji i do tego dość dużo podań do przodu psuł, co Antoliciowi w normalnej meczowej formie do tej pory rzadko się zdarzało. Brakowało w tym meczu obu środkowym pomocnikom Legii dynamiki w ofensywie, stąd konieczność mozolnego rozgrywania przez cały mecz ataku pozycyjnego. Widać, że „Antola” po przerwie nie jest w takiej formie, jak w lutym i marcu, pozostaje mieć nadzieję, że szybko do niej dojdzie.
Paweł Wszołek 6 (6,43). Miał dwie okazje w pierwszej połowie do zdobycia gola, choć nie były to sytuacje stuprocentowe, żadnej z nich Wszołek nie zdołał precyzyjnie wykończyć. Całkiem nieźle współpracował po prawej stronie z Vesoviciem, ale w jego grze było sporo chaosu, niezbyt dokładnych dośrodkowań i niecelnych podań. Chwilami brakowało też podejmowania właściwych decyzji. Wspaniałe rajdy, w których uciekał obrońcom przeplatał nieudanymi dryblingami. W sumie wypadł przeciętnie, w Poznaniu go nie zobaczymy ze względu na kartki, będzie więc miał czas, by solidnie potrenować i zaprezentować w kolejnych meczach lepszą formę.
Walerian Gwilia 7 (7,13). Gdyby wykazał się większą skutecznością, byłby absolutnym bohaterem meczu, bo z pewnością był najbardziej kreatywnym legionistą w środku pola. Strzelił ładnego gola, ale też trzech sytuacji w polu karnym nie wykorzystał. Po tej, w której trafił w słupek, cała Polska mogła wskutek braku publiczności usłyszeć raczej nie nadającą się do powtórzenia emocjonalną reakcję trenera Vukovicia na tak zepsutą stuprocentową sytuację. Gwilia wypracował też jedną świetną sytuację Vesoviciowi, ale Czarnogórzec jej nie wykorzystał. W sumie byłby to bardzo dobry mecz Gruzina, gdyby zachowywał więcej zimnej krwi pod bramką przeciwnika, a tak pozostajemy przy ocenie nieco wyższej od przeciętnej.
Mateusz Cholewiak 6 (6,39). Ciężko go ocenić. Z jednej strony lewa flanka Legii przez większość meczu wyglądała dość słabo, dużo było chaosu, widać też było brak zrozumienia między Cholewiakiem, a Karbownikiem, zwłaszcza w pierwszej połowie. Z drugiej - Cholewiak wziął udział w kilku ważnych akcjach Legii, jak choćby w tej ze stuprocentową szansą Gwilii pod koniec pierwszej połowy, a do tego strzelił gola, przytomnie odnajdując się w zamieszaniu pod bramką Miedzi. Ze wszystkich miejsc na boisku najlepiej odnajdywał się pod bramką rywala, im dalej się od niej znajdował, tym trudniej było mu zrozumieć się z kolegami. W sumie przeciętny występ mimo zdobytej bramki.
Jose Kante 7 (6,48). I pomyśleć, że kiedyś śmiano się przy Łazienkowskiej z pojęcia defensywnego napastnika, a teraz trudno sobie bez takiego wyobrazić grę Legii. Jego morderczy pressing, przy którym dzielnie sekundował mu Gwilia zupełnie sparaliżował rozgrywanie piłki przez Miedź. Mało tego, przyniósł on Legii pierwszego gola, bo Kante przejął w polu karnym źle zagraną przez Soljicia piłkę i asystował przy golu Gwilii. Miał też znaczny udział przy drugim golu, bo po jego uderzeniu piłki głową w słupek ostatecznie do siatki trafił Cholewiak. Miałby też udział przy jeszcze jednym golu w pierwszej połowie, gdyby Gruzin nie przywalił w słupek, bo to on przepchnął obrońców po dośrodkowaniu Cholewiaka, dzięki czemu piłka trafiła do Gwilii i jednym w drugiej, gdy Gruzin nie wykorzystał jego dobrego podania. Można się zżymać na to, że Kante jak na napastnika zbyt rzadko dochodził do pozycji strzeleckich, ale za to kilka znakomitych sytuacji potrafił kolegom wypracować. W końcówce brakowało mu już chyba sił i wyraźnie spuścił z tonu, ale i tak trzeba ocenić jego występ jako naprawdę dobry. Wyróżniająca się postać na boisku, będzie go z całą pewnością brakować w Poznaniu.
Artur Jędrzejczyk (5,76), Luquinhas (6,01) i William Remy (5,56), grali zbyt krótko, by ich oceniać. Obaj obrońcy byli wprawdzie zamieszani w sytuację przy golu, ale za jego utratę ich nie winimy - tak jak wspomnieliśmy wcześniej, w takich sytuacjach defensor ma przede wszystkim zostawić wychodzącemu bramkarzowi wolną drogę do piłki i nie narażać go na zderzenie z obrońcą, choć pewnie Francuz mógł wcześniej zorientować się w sytuacji i ustawić się bliżej przeciwnika.
Najlepszym legionistą wtorkowego meczu był w zgodnej opinii redaktorów i Czytelników Marko Vesović.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.