Oceny piłkarzy Legii za mecz z Puszczą – gramy, gdy przegrywamy
20.02.2024 19:30
Gra zespołu 5 (4,33 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Tym razem trener nie kombinował ze składem i wystawił jedenastkę, która kończyła mecz w Molde. I jak widać, często to nie w zestawieniu wyjściowym leży problem, a raczej w ogólnej sile obecnej kadry Legii oraz w podejściu do poszczególnych spotkań. A podejście jest takie, że legioniści w pierwszej połowie nie wyglądali na walczących o punkty. Gra była spokojna i powolna, ruchu bez piłki niewiele, walki o przejęcie piłki na połowie rywala czy wręcz pod jego bramką też nie oglądaliśmy. Obejrzeliśmy za to gola Puszczy, strzelonego po wypracowanym schemacie o którym legioniści ponoć wiedzieli przed meczem – jak widać wiedzy tej wykorzystać nie potrafili. I dopiero gdy „Wojskowi” gola stracili, to postanowili pograć, a przede wszystkim pobiegać. W drugiej połowie przebiegli o cztery kilometry więcej niż w pierwszej i miało to przełożenie na sytuację na boisku, bo goście zostali wręcz zamknięci we własnym polu karnym. Zamknięcie to jednak w dość umiarkowany sposób przekładało się na sytuacje podbramkowe, bo Legia nie ma najwyraźniej dziś ani jednego napastnika, który mógłby regularnie strzelać gole, a nie zawsze będą wyręczać ich pomocnicy czy obrońcy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy gdzieś przepadła wiedza, w jaki sposób wykonać skutecznie jakikolwiek stały fragment gry. Opłaca się grając z Legią wybijać piłkę na rzut rożny, z kilkunastu kornerów na mecz od miesięcy nic „Wojskowi” nie są w stanie strzelić. W końcu po którymś kolejnym zamieszaniu w końcówce udało się wcisnąć piłkę do siatki ratując remis, ale gdy osiąga się takie wyniki na własnym boisku z prawdopodobnymi spadkowiczami, to punktów w rundzie wiosennej może zabraknąć nawet do zakwalifikowania się do europejskich pucharów w przyszłym sezonie. Trudno więc ocenić ten mecz jako udany nawet biorąc pod uwagę gigantyczną wręcz przewagę Legii w drugiej połowie i dużą liczbę oddanych w tym meczu celnych strzałów.
Kacper Tobiasz 6 (4,10 - ocena Czytelników). Puszcza oddała dwa celne strzały, przy golu Tobiasz nie miał nic do powiedzenia, drugi był łatwy do złapania. Poza tym bramkarz Legii nie miał prawie nic do roboty, złapał pewnie dwa dośrodkowania, nogami nie musiał wiele grać, bo piłka rzadko gościła pod bramka Legii, ale gdy musiał ją zagrać, robił to pewnie. Nie ma żadnych podstaw do zmiany noty wyjściowej.
Marco Burch 4 (3,73). Dał dobrą zmianę w Norwegii, dzięki czemu znalazł się w niedzielę w pierwszym składzie. I przez nieco ponad pół godziny wyglądało na to, że będzie to jego kolejny dobry występ. Wszystko co złe, zaczęło się od dość przypadkowego zderzenia głowami w powietrznym pojedynku z Cholewiakiem, Szwajcar był ewidentnie spóźniony, wpadł w rywala z ogromnym impetem i wysłał byłego legionistę do szpitala z poważnymi obrażeniami głowy. Nie brakuje głosów, że kartka dla Burcha powinna być koloru czerwonego, mógł więc również osłabić takim nierozważnym zachowaniem własny zespół. Co gorsze, od tej Burch zaczął też zdecydowanie gorzej grać. Stracony gol idzie w części na konto Szwajcara, który przegrał starcie powietrzne w polu karnym pomimo, iż po odprawie wiedział, jak Puszcza takie akcje rozgrywa. Chwilę potem przegrał zresztą kolejną główkę. Po zmianie stron zaskakiwał niedokładnymi podaniami, doszedł też do strzału głową w polu karnym, ale w bramkę nie trafił. Po godzinie gry opuścił boisko, ta zmiana zgodnie z pomysłami na rotację trenera Runjaicia była zapewne zaplanowana już przed meczem. W Molde przybliżył się do regularnej gry w pierwszym składzie, trzy dni później przy Łazienkowskiej znów się od niej oddalił.
Artur Jędrzejczyk 6 (4,29). Trudno mieć do Jędrzejczyka pretensje za straconego gola, on krył swojego zawodnika. To że kolejny był niekryty za jego plecami nie jest winą „Jędzy”. W pierwszej połowie doświadczony legionista dość solidnie prezentował się w obronie, w drugiej miał mało pracy, bo Puszcza prawie nie wychodziła z własnej połowy. Raz uderzał na bramkę po rzucie rożnym, za drugim razem, gdy doszedł do piłki w polu karnym, strzału oddać nie zdołał. Mecz skończył z żółtą kartką otrzymaną nie za faul, a za brak trzymania nerwów na wodzy. W końcówce opuścił boisko, bo Legia trener chciał wpuścić kolejnego napastnika i ten ruch dał Legii wyrównanie. Sam Jędrzejczyk natomiast zagrał niezły mecz, nie do niego należy kierować pretensje, że niedzielny mecz skończył się remisem.
Yuri Ribeiro 5 (4,31). Przy straconym golu był zmuszony wcześniej do zejścia w boczną strefę, nie miał szans zdążyć z powrotem do środka i raczej nie jego winą za brak krycia Koja należy obarczać. W pierwszej połowie kilka podań miał niecelnych, ale za to wywalczył dwa stałe fragmenty gry. Po zmianie stron starał się jeszcze częściej włączać do ofensywy, wywalczył kolejny rzut rożny, miał swój udział przy golu, choć gdyby nie dobitka Rosołka, to pewnie Ribeiro zebrałby niesamowitą burę za niewykończenie tej akcji. Wydawałoby się, że wepchnięcie piłki z dwóch czy trzech metrów do bramki powinno być obowiązkiem Portugalczyka. Popełnił jeden poważny błąd w kryciu, ale rywal uderzył niecelnie. Dodatkowo dośrodkowanie prawdopodobnie było w tej sytuacji zza linii końcowej. Nie był to może jakiś szczególnie udany mecz obrońcy Legii, ale podobnie jak w przypadku Jędrzejczyka, nie jego winimy za utratę punktów.
Paweł Wszołek 4 (4,22). Niepokoi nas nierówna gra Wszołka na początku rundy. O ile z wychodzeniem na pozycję jest jak dawniej, to z grą w piłkę niekoniecznie. Wahadłowy Legii po dostaniu piłki często dość długo zastanawia się, co z nią zrobić, nie podejmuje szybkich ani odważnych decyzji, nie szuka też samodzielnego wykończenia akcji, choć niejednokrotnie po znalezieniu się na wolnym polu ma taką okazję. W pierwszej połowie wywalczył dwa rzuty rożne, ale też miał sporo dośrodkowań niedokładnych. Po zmianie stron, po jego akcjach były dwa kolejne kornery. Nie wykorzystał też sam dwóch dobrych okazji, szczególnie ta po znakomitym podaniu Josue powinna przynieść gola. Wypracował też ledwie jedną niezłą okazję Kramerowi, znów wiele jego dośrodkowań trafiało do obrońców Puszczy. Słabszy mecz reprezentanta Polski.
Rafał Augustyniak 4 (4,96). W pierwszej połowie oddał jeden bardzo dobry strzał i jeden bardzo nieudany, poza tym raz podał niecelnie i raz stracił piłkę. To, że prawie nie widzieliśmy z jego strony przechwytów piłki w środkowej strefie moglibyśmy przeboleć, ale zachowania przy straconym golu nie pozostawimy bez krytyki. Augustyniak stał, widział ilu jest obrońców, a ilu atakujących. Właśnie od tego jest środkowy pomocnik by w takiej sytuacji wchodził w linię obrony i pomagał w kryciu, jak często robił to Slisz. Ci, którzy nie zwracali uwagi na to, jak robił to dzisiejszy piłkarz Atlanty, mogą teraz zobaczyć, jak ważne były jego interwencje w takich sytuacjach. Augustyniak natomiast przyglądał się tej sytuacji, a przecież miał czas, by doskoczyć do Koja w polu karnym. Po zmianie stron przejmował nieco więcej piłek w środku pola, wywalczył dewa rzuty rożne, dwa jego strzały zostały zablokowane. W końcówce meczu przeszedł na środek obrony, nie miał ta wiele do roboty, bo Legia cały czas atakowała. Ocena sumarycznie byłaby pewnie mocno przeciętna, ale ze względu na zachowanie przy straconym golu musimy ją jeszcze dodatkowo obniżyć.
Juergen Elitim 5 (4,57). O ile formę niektórych legionistów na początku rundy obserwujemy z zaniepokojeniem, tak w przypadku Kolumbijczyka pierwsze wiosenne mecze zwiastują pewien postęp. Elitim coraz częściej bierze na siebie grę w drugiej linii nie mniej niż Josue, obaj zawodnicy zresztą często też wymieniają podania między sobą w środku pola, Elitim często do tego stara się przyspieszać akcje grą z pierwszej piłki. W meczu z Puszczą brakowało czasem jednak nieco dokładności i przy podaniach prostopadłych i przy dośrodkowaniach. Jednak podobnie jak w Molde jedno z tych dośrodkowań na dalszy słupek ostatecznie przyniosło gola. Elitim mógł też strzelić gola na początku meczu po podaniu Josue, ale źle przyjął sobie piłkę. Niemniej Kolumbijczyk był jedną z jaśniejszych postaci w tym meczu i naszym zdaniem akurat on na znaczące obniżanie oceny nie zasłużył.
Ryoya Morishita 6 (6,14). Od początku meczu był bardzo aktywny w ataku, widać było, że ma dużą łatwość przy wychodzeniu na pozycję, dobre przyspieszenie i niezły drybling, jednemu z piłkarzy Puszczy założył nawet siatkę. Oddał sporo strzałów, ale nad ich mocą i precyzją musi sporo popracować. Wywalczył dwa rzuty rożne, a po jego dobrej akcji szansę na gola miał Wszołek, ale uprzedził go obrońca. O ile w ofensywie był najlepszym z legionistów, to jeśli chodzi o obronę mamy zastrzeżenia, bo nie nadążał czasem z powrotem pod własną bramkę. Niemniej był to całkiem niezły występ Japończyka, który wyróżniał się aktywnością i zdecydowaniem na tle biernych, często niechętnie biorących na siebie odpowiedzialność za grę kolegów.
Josue Pesqueira 5 (4,36). Wypracował swoimi podaniami dwie dobre okazje, jednej nie wykorzystał na początku meczu Elitim, drugiej znacznie lepszej Wszołek. Kilkakrotnie dobrze wypuścił Wszołka podaniem na wolne pole, kilka jego dośrodkowań też nie było złych, wywalczył też trzy stałe fragmenty gry. Nie widać natomiast nadal postępów, jeśli chodzi o wykonywanie stałych fragmentów gry, zwłaszcza jeśli chodzi o rzuty rożne, po których zaledwie raz legionistom udało się oddać dobry strzał na dziewiętnaście prób. Irytują zwłaszcza bezowocne próby krótkich rozegrań, po jednym nawet skończyło się to szybko pozycją spaloną. Powinien też czasem używać prawej nogi, bo nie w każdej sytuacji da się dośrodkować zewnętrzną częścią stopy. Portugalczyk grał zrywami, miewał dobre okresy, jak pierwsze dwadzieścia minut drugiej połowy, ale też i słabsze, jak choćby ostatni kwadrans, gdy został przesunięty do środka pola. Kapitan Legii kończy tym razem mecz bez gola i asysty, za to z żółtą kartką eliminującą go z kolejnego ligowego meczu.
Bartosz Kapustka 4 (4,73). Okazało się, że Kapustka może grać od pierwszej minuty. Przesunięty już na stałe na prawy atak były reprezentant Polski ożywiał akcja, grał na jeden kontakt, ale też notował straty, nieudane dryblingi i próby strzałów. Jedno dobre wypuszczenie Morishity w pole karne, dwa wywalczone rzuty rożne i jeden odbiór - tyle na godzinę gry. Zgodnie z planem rotacyjnym trenera i ostrożnym wprowadzaniem Kapustki do rytmu meczowego po tej godzinie wylądował na ławce.
Blaz Kramer 2 (3,07). Z coraz większym niepokojem przyglądamy się w Legii przede wszystkim środkowym napastnikom, którzy nie tylko nie strzelają goli, ale nawet najczęściej nie dochodzą do strzałów. Kramer w niedzielę ani nie potrafił sobie znaleźć miejsca w polu karnym, ani też nie pomagał w rozgrywaniu piłki przed polem karnym. Jego jedyna próba strzału po podaniu Wszołka była bardzo nieudana. Słoweniec przebywał na boisku aż siedemdziesiąt minut, a my długimi minutami w ogóle go nie mogliśmy zauważyć. Cierpliwy był wobec niego trener Runjaić tak długi trzymając go na boisku.
Radovan Pankov 6 (4,54). Serb w obronie niewiele miał do roboty, bo Puszcza przez ostatnie pół godziny się niemal wyłącznie broniła. Do operowania piłką mamy pewne zastrzeżenia, parę podań było niecelnych, do tego niefrasobliwe zachowanie w polu karnym w doliczonym czasie gry, gdy wręcz przeszkodził Pekhartowi w oddaniu strzału w dogodnej sytuacji. Zagrał jednak zdecydowanie lepiej od Burcha, nie bardzo widzimy podstawy by obniżać wyjściową ocenę Serba za ostatnie pół godziny meczu, to nie obrońca jest przecież od wbiegania z piłką w pole karne i zdobywania goli.
Marc Gual 4 (3,54). Podobnie jak Kapustka starał się często oddawać strzały, ale znów z nieprzygotowanych pozycji, przez co były one blokowane. Chęci i aktywności znów Hiszpanowi nie można było odmówić, tyle że efekty przez długi czas były mizerne. Bez Guala jednak Legia nie zdobyła by nawet jednego punktu, bo to on bardzo dobrze zgrał głową piłkę wzdłuż bramki do Ribeiry i powinien mieć asystę, gdyby Portugalczyk złożył się do strzału jak należy. Z tego też powodu jego ocena mimo słabego w sumie występu musi być wyższa niż w przypadku Kramera czy Pekharta.
Tomas Pekhart 3 (3,22). Czech dostał nieco ponad dwadzieścia minut i podobnie jak w Norwegii zagrał nieco lepiej od Kramera, oddał jeden zablokowany strzał, jedną piłkę rywalom odebrał. Niestety z dochodzeniem do pozycji strzeleckich ma problemy nie mniejsze niż Szwajcar, a przecież na początku sezonu strzelał gola za golem. Niestety, forma z tego czasu gdzieś uleciała. A gdy już był blisko oddania strzału, to sprzątnął mu piłkę sprzed nosa Pankov. Słaba zmiana Czecha.
Maciej Rosołek (5,23) grał zbyt krótko, by go oceniać, choć oczywiście trzeba go docenić za gola, który dał Legii chociaż ten jeden punkt.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu według był w zgodnej opinii redaktorów i Czytelników Ryoya Morsihita.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.