Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - ruletki kadrowej odsłona ostatnia
23.05.2019 01:00
Gra zespołu 5 (4,50 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Większość ocen pomeczowych była miażdżąca wobec legionistów, tymczasem Legia wcale aż tak słabego meczu nie zagrała, a my oceniamy tu ten jeden konkretny mecz, a nie cały sezon. Gra „Wojskowych” generalnie była lepsza od tej z Pogonią i w przegranym meczu z Jagiellonią, zwłaszcza jeśli chodzi o odbiór w środku pola i rozgrywanie piłki, do tego dochodzą dwa strzelone gole i kilka doskonałych sytuacji do zdobycia kolejnych bramek. Za to, że Legia tego meczu nie wygrała, należy obwinić wyłącznie obrońców i to też nie wszystkich. Zagłębie miało dwie sytuacje, oddało dwa celne strzały i zdobyło dwie bramki po kardynalnych błędach przede wszystkim Pawła Stolarskiego. Mecz zresztą, jak można się było spodziewać, nie miał znaczenia dla układu tabeli, bo mistrzostwo Polski zostało przegrane wcześniej. Stąd trochę dziwi tak ostra pomeczowa reakcja trenera Aleksandara Vukovicia akurat po tym meczu. Dominik Nagy był najgroźniejszym piłkarzem w ataku w ostatnich dwóch meczach i zaczął mecz na ławce. Jednym z najlepszych piłkarzy w niedzielnym meczu był Marko Vesović i został zmieniony jako pierwszy, a na boisku pozostał bardzo źle grający Paweł Stolarski, który w dodatku znany jest ze słabszych inklinacji do gry ofensywnej od Czarnogórca, a Legia miała przecież odrabiać straty. Za wzór profesjonalizmu na konferencji trener Legii postawił innym piłkarzom Adama Hlouska, którego równocześnie sam posadził w tym meczu na ławce. Legia w danym miesiącu kalendarzowym Legia nie wygrała ani jednego meczu, nie przytrafiały się tak złe wyniki już dawno. Zarzuty o braku waleczności w tym meczu też naszym zdaniem nie są uzasadnione, legioniści przebiegli mniej kilometrów, ale za to biegali o wiele szybciej od rywali i ponad dwadzieścia razy odbierali bezpośrednio piłkę swoim przeciwnikom. Zawiodła przede wszystkim koncentracja niektórych w konkretnych sytuacjach, przede wszystkim pod własną bramką, ale też i pod bramką przeciwnika, brakło też nieco jakości przy rozgrywaniu akcji, choć było z tym zdecydowanie lepiej niż choćby w meczu z Pogonią, gdzie grano „dzidą” czy z Jagiellonią, gdzie atak oparto wyłącznie na wysokich wrzutkach. Generalnie mecz jest raczej do zapomnienia, niż rozpamiętywania, ale nie był tak zły, by wywoływać tak ostre reakcje. W nowym sezonie zobaczymy inną Legię, bo zmiany kadrowe mają być potężne. Dziś naprawdę trudno powiedzieć, czy będzie ona lepsza, czy gorsza od tej, którą oglądaliśmy w ostatnim meczu sezonu, bo niewiadomych jest bardzo wiele.
Radosław Majecki 5 (5,59 - ocena Czytelników). Dwa celne strzały i dwa wpuszczone gole wystawiają teoretycznie złe świadectwo bramkarzowi, ale niekoniecznie w tym przypadku, bo obie sytuacje były jeden na jeden po katastrofalnych błędach w kryciu Pawła Stolarskiego. Należy jednak zauważyć, że przy drugiej z nich Majecki nie powinien puszczać piłki między nogami. Poza tym był praktycznie bezrobotny.
Paweł Stolarski 2 (3,84). Nie ma co owijać w bawełnę - przy obu golach dla Zagłębia Stolarski popełnił katastrofalne błędy pozwalając się wyprzedzić kontrolowanym przez siebie piłkarzom. Można mieć do innych zawodników pretensje o zachowanie we wcześniejszych fazach akcji, ale generalnie to na prawego obrońcę spada główna wina za obie bramki. Niestety te dwa błędy przy golach to nie jedyne przewinienia Stolarskiego, bo przez ogromną większość meczu grał po prostu źle, zarówno w obronie, jak i przy rozgrywaniu piłki. Nie bardzo rozumieliśmy, dlaczego po drugim golu pozostał na boisku, skoro Vesović ze swoimi zdolnościami ofensywnymi lepiej nadawał się na tej pozycji do odrabiania strat. Stolarski zebrał się w garść dopiero w końcówce meczu i pokazał wtedy, że też potrafi atakować, zagrał trzy dobre dośrodkowania i wywalczył rzut wolny. Te ostatnie naprawdę dobre dziesięć minut meczu uchroniło go być może przed najniższą z ocen.
William Remy 6 (4,87). Pisaliśmy wyżej, że nie wszyscy obrońcy zawalili niedzielny mecz i ta uwaga tyczyła się konkretnie Francuza. Przy obu golach Remy był przy tych zawodnikach, przy których być powinien. To, że jego koledzy nie byli w tych miejscach, w których być powinni nie jest jego winą. Remy nie popełnił w defensywie żadnego istotnego błędu, raz w pierwszej połowie tylko źle ocenił lot piłki. Większych pretensji nie mamy też za rozgrywanie, bo pamiętamy tylko dwie zepsute piłki, po jednej w każdej z połów. Oceny jednak Remiemu nie podniesiemy, bo w doliczonym czasie gry powinien zdobyć gola po doskonałym dośrodkowaniu Szymańskiego, co dałoby Legii zwycięstwo. Francuz okazję tą jednak zmarnował.
Artur Jędrzejczyk 4 (3,32). Algorytm InStat wybrał Jędrzejczyka najlepszym piłkarzem meczu, co świadczy o tym, że nie jest on doskonały. Owszem, „Jędza” wygrał znaczącą większość pojedynków z rywalami, ale też potrafił na początku meczu stracić piłkę na swojej połowie, a akcja dająca Zagłębiu pierwszego gola zaczęła się od jego podania głową do rywala. Mniejsze pretensje mamy o drugiego gola, bo choć teoretycznie mógł starać się o przecięcie dośrodkowania, to startował z konieczności spóźniony, bo za dośrodkowującego Czerwińskiego odpowiadał Luis Rocha, który po prostu beztrosko wyłączył się w tym momencie z gry, a reprezentant Polski musiał pójść na wymuszoną asekurację za Portugalczyka. Generalnie nie ocenimy tego występu Jędrzejczyka dobrze i możemy tylko zastanawiać się, co w ostatnich miesiącach stało się z najlepszym piłkarzem jesieni.
Luis Rocha 4 (5,01). Portugalczyk przebiegł najwięcej kilometrów, ale ta statystyka nie odzwierciedla jego wpływu na grę zespołu. Nie mówi na przykład o tym, co zrobił Rocha przy drugim golu, gdy po prostu odpuścił sobie krycie rywala, nie mówi nic o ogromnej ilości strat i niecelnych dośrodkowaniach, ani o nieprawdopodobnym pudle w stuprocentowej sytuacji po idealnym dograniu Nagya. Trener Vuković po meczu mówił o zaangażowaniu. Nie wystarczy jednak biegać - co Rocha przecież robił w tym meczu - ale przede wszystkim trzeba dobrze grać w piłkę i utrzymywać koncentrację. I jednego i drugiego w tym meczu u Portugalczyka zabrakło.
Cafu 4 (4,81). Odbiór, strata, niecelne podanie, dobre wyprowadzenie, niecelna bomba z dystansu. Wrócił stary Cafu z początku gry w Legii, czyli ten chaotyczny, na przemian grający dobrze i popełniający proste błędy. Nie można powiedzieć, że Portugalczyk się w tym meczu nie starał, jak to było w pierwszej połowie z Pogonią, ale w niedzielę brakowało jakości. Nie wykorzystał dobrej sytuacji nie radząc sobie z przyjęciem piłki na czystej pozycji po świetnym przerzucie Carlitosa, ale zdołał ją za to potem dobrze rozegrać do Hamalainena, Fin jednak trafił w obrońcę. Drugą połowę miał jak zwykle nieco lepszą niż pierwszą, ale generalnie wypadł dość słabo. Czy był to jego ostatni występ w barwach Legii? Pewnie niedługo się dowiemy.
Domagoj Antolić 5 (3,45). Chorwat zagrał w niedzielę jeden z lepszych swoich meczów w ostatnim czasie, ale tak to niestety jest, że praca w środku pola nie jest najczęściej zauważana ani doceniana. Powiedzmy wprost - to głównie Antoliciowi zawdzięczają obrońcy Legii, że Zagłębie miało tak niewiele sytuacji bramkowych, bo Chorwat niczym odkurzacz zbierał wszystkie odbite piłki, a gdy trzeba było, to odbierał je bezpośrednio przeciwnikom. Do tego, co też jest u niego charakterystyczne, grał bardzo odpowiedzialnie, piłek nie tracił i bardzo dokładnie je podawał. Tak właśnie, od przechwytu Antolicia i pierwszego podania zaczęła się akcja bramkowa Legii w pierwszej połowie. Wiadome jest, że w ofensywie Antolić jest dużo słabszy niż w destrukcji, na początku meczu oddał bardzo zły strzał, wywalczył jeden rzut wolny, raz wszedł w nieudany drybling i to w zasadzie wszystko, jeśli chodzi o grę do przodu. Ponieważ środkowy pomocnik musi umieć grać również w ofensywie i stwarzać zagrożenie pod bramką rywali podaniami i strzałami, nie podniesiemy Chorwatowi oceny, ale też nie mamy zamiaru jej z „wyjściówki” znacząco obniżać, bo walczył on niezwykle skutecznie w środku pola za pół drużyny. Aleksandar Vuković zdjął go zapewne z boiska po to, by Legia grała bardziej ofensywnie, z Sebastianem Szymańskim w środku pola, bo nie sądzimy, by akurat z jego występu był jakoś szczególnie niezadowolony.
Marko Vesović 6 (4,97). Czarnogórzec przez ponad godzinę gry był jednym z najlepszych piłkarzy Legii. Odebrał dużo piłek w środku, inicjował akcje, znakomicie wyprowadzał piłkę, biegł w pressingu, kończył indywidualne akcje niezłymi dośrodkowaniami. Brakowało celnych strzałów i wejść bezpośrednio w pole karne, ale generalnie Vesović robił dużo dobrego w środku pola i na połowie przeciwnika. Nie mamy pojęcia, co nie spodobało się w jego grze trenerowi, że zamiast przesunąć Czarnogórca na prawą obronę, gdzie mógłby szybkimi rajdami w swoim stylu wchodzić na obieg, postanowił go zdjąć z boiska. Nie był to wybitny mecz Vesovicia, jak i całej Legii, ale nie widzimy powodu, żeby obniżać mu ocenę, bo grał na całkiem niezłym poziomie. Na tle większości kolegów grał całkiem dobrze, trener najwyraźniej widział to inaczej, niż my.
Kasper Hamalainen 4 (2,88). Wywalczony rzut rożny, piękna asysta, strzał wybity przez obrońcę… i tyle. Fin wyglądał, jakby tym jednym podaniem przy golu zrobił swoje w tym meczu i od tego momentu praktycznie nie widzieliśmy jego dobrych zagrań. Dużo strat, jeden zaledwie wygrany pojedynek z rywalem i to w defensywie, bo w ataku ani jednego. Gdzieś był na boisku, ale się nie pokazywał. Doceniamy kapitalne podanie do Carlitosa przy golu, ale to jedno zagranie może uratować Fina tylko przed wystawieniem jeszcze niższej noty. To zapewne ostatni jego występ w barwach Legii. Mimo asysty, występ słaby.
Sebastian Szymański 4 (3,92). Gdybyśmy mieli wystawić ocenę Szymańskiemu za pierwsze pięć kwadransów, byłaby ona katastrofalnie niska. Dużą ilość strat, niecelnych podań, nieudanych dośrodkowań i dryblingów, w zasadzie najlepsze zagranie młodego legionisty do 75. minuty to przepuszczenie piłki przy golu Carlitosa. I nagle, gdy Szymański przeszedł do środka pola, stał się w ostatnim kwadransie najlepszym piłkarzem Legii. Strzał w poprzeczkę, celny strzał z dystansu i dwa świetnie wykonane rzuty rożne - po jednym padł gol, po drugim przestrzelił Remy i odbiory piłki - tych zresztą miał w ogóle najwięcej w całej drużynie. Dlaczego Szymański nie grał tak przez cały mecz, a tylko piętnaście minut nie wiemy. Pewną wskazówką jest tu jednak zmiana pozycji - młody legionista gra o niebo lepiej wchodząc pod pole karne z głębi pola, mając więcej miejsca, niż przyjmując piłkę z przodu pod kryciem. Im częściej Szymański jest cofany na środek pomocy, tym bardziej skłaniamy się do tego, że na tej pozycji powinien grać, zwłaszcza że w defensywie potrafi grać nie gorzej od etatowych pomocników. Niemniej w ocenie za niedzielny mecz uwzględniamy całe spotkanie, a nie tylko ostatni kwadrans, a przez większość meczu Szymański grał po prostu źle.
Carlitos 6 (5,91). Hiszpan zagrał naprawdę dobrą pierwszą połowę, gdy zdobył gola, świetnie zagrał przerzut do Cafu, co powinno się skończyć drugim golem radził sobie z przyjmowanie piłki pod kryciem i jej wyprowadzaniem, wywalczył też dwa rzuty rożne. Po zmianie stron Carlitos zgasł, jeśli pamiętamy wypowiedź trenera Vukovicia o pewnej rezygnacji przy niekorzystnym wyniku, to chyba Hiszpana dotknęła ona najbardziej. Raz piłkę przejął, parę razy wyprowadził, ale w sumie pożytku już wielkiego z niego nie było. Dobra pierwsza część meczu i gol, dużo słabsza druga, pozostaniemy przy ocenie przeciętnej, czyli wyjściowej.
Dominik Nagy 4 (5,11). Po ostatnich dwóch meczach byliśmy zaskoczeni, że Węgier zaczyna mecz na ławce, skoro był najgroźniejszym legionistą w ataku w meczu z Pogonią i w Białymstoku. Tym razem dość długo po wejściu na boisko wchodził w mecz i w sumie zapamiętaliśmy go tylko z jednej akcji z końcówki spotkania, gdy wyłożył kapitalną piłkę na środek pola karnego, którą Luis Rocha powinien zamienić na bramkę z zamkniętymi oczami. Jedna świetna akcja to zdecydowanie za mało na ponad pół godziny gry, by Nagy mógł dostać pozytywną ocenę.
Jarosław Niezgoda 2 (4,22). Podobnie jak w Białymstoku, Niezgoda po wejściu na boisko był zdumiewająco wręcz niewidoczny i przez pół godziny zagrał dwa(!) celne podania, nie oddał ani jednego strzału i żadnego zagrożenia dla bramki lubinian nie stworzył. Przerażająca statystyka. Nieudana zmiana trenera Vukovicia.
Adam Hlousek (5,13) grał zbyt krótko, by go oceniać, choć oczywiście doceniamy bardzo gola, dającego legionistom remis w ostatnim meczu sezonu i zarazem w ostatnim meczu Czecha przy Łazienkowskiej.
Za najlepszego legionistę ostatniego meczu sezonu Czytelnicy i redaktorzy wybrali zgodnie Carlitosa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.