News: Okiem kibica: A jednak chochlą...

Okiem kibica: A jednak chochlą...

Redakcja

Źródło: List od Czytelnika

02.09.2011 15:12

(akt. 13.12.2018 07:05)

<p>- „Jedzmy łyżką, a nie chochlą” to powiedzenie na zawsze pozostanie w pamięci kibiców z Łazienkowskiej. Te słowa zarząd Legii powtarzał nam jak mantrę, tłumacząc niewielki, jak na ówczesne potrzeby, zastrzyk finansowy przede wszystkim na wzmocnienie składu. W dodatku wróble ćwierkają, że ITI nie chce już łożyć na klub, który od tego sezonu musi się utrzymywać sam - pisze w swoim kolejnym, wyjątkowo krytycznym tekście, Jacek Barszcz.</p>

 

Skoro klub musi się zbilansować samodzielne, ważnym punktem w budżecie powinny być wpływy z biletów. Wydawać by się mogło, że posiadając piękny, nowoczesny stadion i sto trzydzieści tysięcy kibiców posiadających karty uprawniające by zasiąść na jego trybunach, to zdobycie biletu powinno graniczyć z cudem. Zwłaszcza, że drużyna zaczyna odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej. Jednak to tylko złudzenia...


Już początek tego sezonu powinien dać do myślenia włodarzom Legii. Mniejsza ilość sprzedanych karnetów, do połowy zapełniona trybuna wschodnia i praktycznie pusta południowa. Jednak najbardziej ponuro wygląda sektor silver. Sektor, który miał przynosić klubowi „kokosy”, zajmują jedynie VIP-y, które i tak głównie mają darmowe wejściówki.


Dlaczego tak się dzieje, odpowiedź jest prosta. W bieżącej koniunkturze, w czasie kryzysu, gdy za Franka płaci się prawie tyle samo co za Euro, gdy rosną raty kredytów i ceny, ludzi po prostu zaczyna nie stać na wydanie rocznie około dwóch tysięcy złotych, by na każdym meczu dopingować swoją drużynę. Właściciel, który posiada również kanał TVN Biznes z pewnością wie, że nieraz by zwiększyć popyt, trzeba obniżyć swoją marżę. Więcej sprzedanych sztuk po niższej cenie, może zwiększyć przychód, który w tych czasach jest na wagę złota. Po analizie takiej sytuacji można dokonać może nie radykalnej, ale niewielkiej  korekty. Tak się dzieje w wielu firmach, tymczasem ktoś w klubie jakby stracił kontakt z rzeczywistością i podniósł i tak wysokie już ceny na mecze Ligi Europejskiej.  


Taką podwyżkę zrozumiałbym, gdyby Legia grała w Lidze Mistrzów, a na Łazienkowską przyjechałyby wielkie firmy i wielkie gwiazdy. Gramy jednak w Lidze Europejskiej i wcale nie czekają nas spotkania z możnymi światowej piłki, z atrakcyjnymi medialnie i kibicowsko rywalami, a z europejskimi średniakami. Nie tak dawno do Poznania przyjechał Manchester City i Juventus. Przy tych ekipach Hapoel, Rapid, a nawet PSV nie robią przecież wielkiego wrażenia.


Trzeba się zastanowić, o co chodzi. Bo zachowując status quo na trybunach nie zwiększy to radykalnie wpływów, a chyba wszystkim zależy, by zapełnić cały stadion, stworzyć niezapomnianą atmosferę i zarobić jeszcze więcej. A tak wnioskować można, że władzom klubu nie zależy na komplecie, a jedynie na zachowaniu pewnych wpływów, na drenaży kieszeni kibiców, którzy i tak jak przychodzili, tak przyjdą. Oby tylko włodarze nie przekombinowali i oby nie okazało się, że pierwszy mecz z Hapoelem, Legia zagra przy zapełnionych w połowie trybunach. Łatwo używa się chochli, jeżeli nabiera się nią nie ze swojego garnka…   


Autor: Jacek Barszcz

Polecamy

Komentarze (61)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.