Okiem kibica: Bla, bla, bla
16.09.2010 18:48
Bla, bla, bla… Tak krótko można skomentować tłumaczenia trenera Skorży po tym, co działo się we wtorek na Łazienkowskiej. Niestety odnoszę wrażenie, że trener nie za bardzo wie, co się dzieje, a wybór niektórych ukaranych pokazuje, że nie ma koncepcji ani na poprawę atmosfery drużynie, ani jej gry - komentuje w swoim kolejnym tekście <strong>Jacek Barszcz</strong>.
Nie chcę tu rozstrzygać, która wersja przedstawiona przez mniej lub bardziej „poinformowanych” jest prawdziwa. Czy ta, która głosi, że „Ajwen” z niskich pobudek buntował zespół przeciw „nowym”, czy ta, iż to wykrzyczał kilka ostrych słów o postawie drużyny i faworyzowaniu obcokrajowców, za co jeszcze bardziej naraził się Skorży. Pewne jest jedno – Maciej Iwański jest głównym bohaterem nie tylko obecnych wydarzeń, ale również wszystkiego, co działo się od momentu przyjścia do Legii byłego trenera Wisły.
Iwański nie należy do posłusznych chłopców. O jego „wyczynach” w Zagłębiukrążą legendy. Nie jeden trener poległ na konflikcie z nim i nie jeden zawodnik siedział na ławie, bo nie podobał się Maćkowi. Czy Skorża mając to w świadomości i pamiętając, co działo się w Krakowie, zareagował nerwowo na kompromitującą postawę zespołu? Czy nie pomyślał, że może to celowa zagrywka i zemsta „starych” za brak kapitańskiej opaski dla „Ajwena”.
Już brak wyboru Maćka na kapitana drużyny było sygnałem, że nowy trener nie darzy go zaufaniem, a posadzenie go na ławce w meczu z Polonią, tylko pogłębiło niechęć obu panów do siebie. Jednak fatalna postawa Cabrala zmusiła Skorżę do postawienia na Iwańskiego. Jednocześnie obawiając się, że rozgrywający Legii może kopać pod nim dołki i widząc fatalną grę drużyny, przy nadarzającej się okazji pokazał, kto tu rządzi. Dla zachowania wrażenia, że nie chodzi o osobistą niechęć dokoptował do niego Wawrzyniaka i Gizę. W obu tych przypadkach nie musiał się wysilać z uzasadnieniem, w końcu jeden odpowiada za stracone bramki, a drugi nawet w rezerwach gra słabiutko. To oczywiście jedynie hipoteza i nie dałbym sobie uciąć dla niej ręki, jednak patrząc na całokształt wydaje się logiczna.
Cała ta historia pokazuje, że w Legii zarząd, jak i sztab szkoleniowy stracili kontrolę nad tym, co się dzieje. Rozumiem, że grunt obsuwa się im pod nogami. Ja też byłbym na ich miejscu przerażony. Trzy porażki i dwa szczęśliwe zwycięstwa. W bramkach 3-7. Czegoś takiego nie było w Legii od 1991 roku. To wszystko okraszone wydaniem ponad 2 mln euro na transfery… Panika w takim przypadku jest rzeczą zrozumiałą, ale decyzje o ewentualnych karach trzeba dokładnie przemyśleć. Nie sztuką jest kogoś odstawić na boczny tor. Trener powinien być jak ojciec, słuchać zawodników, pomagać, a karać dopiero w ostateczności. Dlatego dziwnie brzmią słowa Skorży, że zawodnicy nie muszą go lubić, tylko szanować. Jak można szanować kogoś, kogo się nie znosi.
W drużynie powstała teraz wielka rysa, którą ciężko będzie skleić. Zespół nie może sobie już pozwolić na porażki, co powodować będzie jeszcze większą nerwowość zarówno u zawodników, jak i u trenera. Ewentualna strata punktów w Lubinie może doprowadzić do jeszcze większej degrengolady, a tymczasem liga gra dalej i nikt z naszych konkurentów nie będzie płakał nad problemami Legii Warszawa, tylko bezlitośnie je wykorzystywać, tak jak Polonia, Bełchatów i Ruch.
Iwański nie należy do posłusznych chłopców. O jego „wyczynach” w Zagłębiukrążą legendy. Nie jeden trener poległ na konflikcie z nim i nie jeden zawodnik siedział na ławie, bo nie podobał się Maćkowi. Czy Skorża mając to w świadomości i pamiętając, co działo się w Krakowie, zareagował nerwowo na kompromitującą postawę zespołu? Czy nie pomyślał, że może to celowa zagrywka i zemsta „starych” za brak kapitańskiej opaski dla „Ajwena”.
Już brak wyboru Maćka na kapitana drużyny było sygnałem, że nowy trener nie darzy go zaufaniem, a posadzenie go na ławce w meczu z Polonią, tylko pogłębiło niechęć obu panów do siebie. Jednak fatalna postawa Cabrala zmusiła Skorżę do postawienia na Iwańskiego. Jednocześnie obawiając się, że rozgrywający Legii może kopać pod nim dołki i widząc fatalną grę drużyny, przy nadarzającej się okazji pokazał, kto tu rządzi. Dla zachowania wrażenia, że nie chodzi o osobistą niechęć dokoptował do niego Wawrzyniaka i Gizę. W obu tych przypadkach nie musiał się wysilać z uzasadnieniem, w końcu jeden odpowiada za stracone bramki, a drugi nawet w rezerwach gra słabiutko. To oczywiście jedynie hipoteza i nie dałbym sobie uciąć dla niej ręki, jednak patrząc na całokształt wydaje się logiczna.
Cała ta historia pokazuje, że w Legii zarząd, jak i sztab szkoleniowy stracili kontrolę nad tym, co się dzieje. Rozumiem, że grunt obsuwa się im pod nogami. Ja też byłbym na ich miejscu przerażony. Trzy porażki i dwa szczęśliwe zwycięstwa. W bramkach 3-7. Czegoś takiego nie było w Legii od 1991 roku. To wszystko okraszone wydaniem ponad 2 mln euro na transfery… Panika w takim przypadku jest rzeczą zrozumiałą, ale decyzje o ewentualnych karach trzeba dokładnie przemyśleć. Nie sztuką jest kogoś odstawić na boczny tor. Trener powinien być jak ojciec, słuchać zawodników, pomagać, a karać dopiero w ostateczności. Dlatego dziwnie brzmią słowa Skorży, że zawodnicy nie muszą go lubić, tylko szanować. Jak można szanować kogoś, kogo się nie znosi.
W drużynie powstała teraz wielka rysa, którą ciężko będzie skleić. Zespół nie może sobie już pozwolić na porażki, co powodować będzie jeszcze większą nerwowość zarówno u zawodników, jak i u trenera. Ewentualna strata punktów w Lubinie może doprowadzić do jeszcze większej degrengolady, a tymczasem liga gra dalej i nikt z naszych konkurentów nie będzie płakał nad problemami Legii Warszawa, tylko bezlitośnie je wykorzystywać, tak jak Polonia, Bełchatów i Ruch.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.