News: CLJ: Trójmecz w Berlinie

Olaf Lubaszenko: Byłem wpatrzony w pana Lucjana

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.sport.pl

12.02.2016 11:00

(akt. 21.12.2018 15:21)

- W pewnym momencie gra z kolegami na podwórku przestała mi wystarczać i poszedłem na Legię. Mój rocznik prowadził pan Lucjan Brychczy. To był czas, kiedy zrezygnował z prowadzenia pierwszego zespołu. I ja, jakimś cudem, odważyłem się pójść na ten trening. Po tym treningu pan Lucjan pozwolił mi zostać w zespole. To był mój pierwszy samodzielny sukces. Nikt mnie tam nie zaprowadził. Po prostu poszedłem, zapytałem czy mogę, pograłem i tak się zaczęło - opowiadał legia.sport.pl Olaf Lubaszenko.

- Czyli pierwszy casting w życiu poszedł bardzo dobrze.

- Może pan trener miał po prostu dobry humor, może zobaczył coś w moich oczach. Czułem, że dostałem duży kredyt zaufania. Trenowałem pod jego okiem dwa lata. A w zasadzie nie tyle trenowałem, ile byłem w trenera Brychczego wpatrzony. Obserwowałem go, słuchałem, przyglądałem jego postawie życiowej. To skromny, wspaniały i bardzo dowcipny człowiek, który na boisku potrafił absolutnie wszystko. Każdym dotknięciem piłki nas zawstydzał. Ale robił to taktownie (śmiech).

Co było po tych dwóch latach?

- Trener Brychczy wrócił do pierwszej drużyny, a nami zajął się Władysław Stachurski, z którym po latach miałem zaszczyt przejść na „ty”. Świetny gość. Potrafił być bardzo ostry, ale nikt nie miał wątpliwości, że kocha piłkę.

Ktoś z pańskiego rocznika przebił się do pierwszej drużyny Legii?

- Chyba tylko Jarek Wojciechowski. Zagrał kilka lub kilkanaście meczów. Ale miał trochę pecha, bo trafił do Legii pogrążonej w kryzysie, która o mały włos nie spadła z ligi.

Pamięta pan swoją pierwszą wizytę na Łazienkowskiej?

- Był to mecz z Pogonią, ale wyniku nie pamiętam, roku też. Zapamiętuję raczej obrazki, osoby, zdarzenia. Z tego pierwszego meczu zapamiętałem scysję jednego legionisty z sędzią z Tarnowa. Arbiter nazywał się Jan Sądowicz. Obrońca Legii powinien skończyć mecz z czerwoną kartką po tym, jak go odepchnął. Skończyło się jednak tak, że Sądowicz przepraszał naszego piłkarza. Było zabawnie, tym bardziej że zawodnik był dużo potężniejszy niż sędzia.

Najlepszy piłkarz Legii w historii?

- Powiedziałbym, że Lucjan Brychczy, gdyby nie Kazimierz Deyna. Niech będzie ex equo. Za ich plecami umieściłbym Darka Dziekanowskiego. Pewnie mógł osiągnąć więcej, ale poziom, który prezentował był niezwykle wysoki.

Cały wywiad z aktorem przeczytacie na Legia.sport.pl

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.