Tomas Pekhart

Podsumowanie formacji: napastnicy

Redaktor Piotr Gawroński

Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

29.12.2020 15:40

(akt. 29.12.2020 20:35)

Jesienią Legia miała wielu napastników w kadrze zespołu, ale skuteczny był tylko jeden - Tomas Pekhart. Czech prowadzi w klasyfikacji na najlepszego strzelca w PKO Ekstraklasie oraz w punktacji kanadyjskiej drużyny mistrza Polski. A co działo się z pozostałymi atakującymi? Poniżej podsumowanie zawodników najbardziej wysuniętej na boisku formacji.

Tomas Pekhart stał się podstawowym graczem Legii tuż po wznowieniu poprzednich rozgrywek, po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, nie był wtedy jednak liderem zespołu. W obecnym sezonie trudno sobie wyobrazić drużynę bez „czeskiego wieżowca”. Nikt nie spodziewał się, że tak ogromny wpływ na „Wojskowych” będzie miał napastnik krytykowany za małą mobilność. Kilka dni przed pamiętną porażką z Omonią Nikozja zdobył dwie bramki w inauguracyjnym meczu ligowym z Rakowem i stawał się powoli coraz ważniejszym ogniwem Legii, ale tracił w oczach przez słabą grę całej drużyny. To napastnik, który sam nie wykreuje sobie okazji, żyje z podań, czeka na dobre dośrodkowania na głowę. Wtedy może wykazać się swoimi atutami, pokazać jak dobrze radzi sobie w powietrzu. „Wojskowi” czasem, aż za bardzo liczyli na skuteczność Czecha w tych najważniejszych meczach na początku sezonu. Niestety w ten sposób nieco się pogrążając. Dogrania w kierunku Tomasa w pole karne nie wystarczyły na zawojowanie Europy. Napastnik nie wykorzystał idealnej sytuacji w starciu z ekipą Henninga Berga przenosząc piłkę z kilku metrów ponad bramką. Później się jednak rozkręcił, a każdy kolejny gol powodował, że coraz bardziej wierzył w siebie i swoje możliwości.

Do momentu zwolnienia trenera Aleksandara Vukovicia zawodnik miał na koncie cztery bramki w lidze. Były dwa trafienia z Rakowem, miał też gola w przegranym meczu z Jagiellonią (1:2) i decydujące trafienie z Wisłą Płock (1:0). Wraz z przyjściem trenera Czesłąwa Michniewicza - stał się jeszcze bardziej aktywny, wracał się i pomagał kolegom w defensywie, a piłki przyjmowane tyłem do bramki zgrywał do partnerów. Zdobył bramkę przeciwko Dricie Gnjilane (2:0). Gorzej szło mu w kolejnych meczach, czyli w katastrofalnej porażce z Karabachem i meczu Superpucharu Polski z Cracovią. Po burzy przyszło jednak słońce. Od spotkania z Zagłębiem Lubin, legioniści zaczynali przypominać sobie jak powinien grać mistrz Polski, a to miało dobry wpływ na postawę Pekharta. Z "Miedziowymi" strzelił dwa gole, jednego z nich po uderzeniu zza pola karnego, lewą nogą! Trzy dni później „Wojskowi” wygrali ze Śląskiem, a jednym z bohaterów był Pekhart, który podwyższył prowadzenie na 2:0.

Legia coraz lepiej „uczyła się” gry z Pekhartem, i na odwrót, o czym wspominał też trener Czesław Michniewicz. - Pekhart wymusza styl gry całej drużyny? W dużej mierze tak, ponieważ on rzadziej wychodzi do prostopadłych podań ze środka pola, dlatego częściej gramy dośrodkowaniami - ocenił. W wygranym meczu z Wartą (3:0), Czech zdobył gola jeszcze w pierwszej połowie. Potem otrzymał pierwsze po siedmiu latach powołanie do reprezentacji swojego kraju… z której został oddelegowany do domu, przez pozytywny wynik testu, który potem okazał się błędny. Po całym zamieszaniu i przerwie na mecze reprezentacji narodowych, kontynuował swoją serię. Był wykorzystany rzut karny przeciwko Piastowi (2:2), gol głową po dośrodkowaniu Luquinhasa z Lechią (2:0), i prawdziwy popis z Wisłą Kraków (2:1). Po 12 kolejkach miał na koncie 10 trafień. W tej dekadzie zaledwie trzech zawodników (Artjoms Rudniews, Igor Angulo i Nemanja Nikolić) potrzebowało mniej spotkań do uzbierania tylu goli. W ostatnim meczu w tym roku ze Stalą Mielec (2:3) zdobył ekwilibrystyczną bramkę piętą po zamieszaniu w polu karnym. Defensywy większości drużyn w Ekstraklasie poznały już smak porażki po bramkach Pekharta. Fantastyczne warunki, umiejętność gry w powietrzu, coraz większy wpływ na grę i rozgrywanie piłki, umiejętne ustawianie się w polu karnym przeciwników, instynkt, lepsza gra całej drużyny - to wszystko ma wpływ na to, że Pekhart jest zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców ligi z 13 bramkami na koncie.

Nie wiadomo gdzie dziś byłaby Legia bez Czecha. Najlepiej odzwierciedla to bilans bramkowy. „Wojskowi” zdobyli w lidze 23 bramki, 56% z nich to zasługa Pekharta. Czech już obecnie zdobył więcej bramek dla "Wojskowych" niż w jakimkolwiek innym klubie. W sumie jest ich 19, a po 15 zdobywał w AEK-u Ateny, Norymberdze i Jabloncu. Napastnik rozwinął się w Legii i jest graczem idealnie skrojonym pod Ekstraklasę. Sam zapewnia, że nawet w przypadku ofert nie ruszy się z Warszawy - Wyobrażam sobie, że mógłbym zostać tutaj nawet dłużej niż przewiduje to obecny kontrakt, który kończy się w czerwcu 2022 roku. To nie zależy tylko ode mnie. Dotychczasowe doświadczenia nauczyły mnie, żeby nie bawić się w spekulacje. Mogę powiedzieć tyle, że niemal na pewno wiosną będę w Legii. Czuję się tu dobrze, poza tym żona już naprawdę by się ze mną rozwiodła – mówił w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

Tomas Pekhart

Jose Kante zrezygnował z przedsezonowego urlopu, aby wrócić do dobrej dyspozycji po skręceniu stawu skokowego, którego nabawił się na samym początku rundy finałowej. Każdy życzył sobie, aby Kante szybko wrócił do formy jaką pokazywał na murawie tuż przed pandemią. Pierwszy problem ze zdrowiem pojawił się już na początku sierpnia. Jednak Kante rozpoczął ten sezon najlepiej jak mógł, bramką z Linfield w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zmienił Pekharta i po około dziesięciu minutach, uderzył zza pola karnego i pokonał bramkarza gości. - Zrezygnowałem z urlopu, ponieważ chciałem wrócić do gry najszybciej jak to możliwe. Przed urazem byłem w bardzo dobrym momencie. Chciałem ponownie poczuć te emocje, być z zespołem, trenować i łapać minuty na boisku. Zrobiłem to. Czuję się naprawdę dobrze. W tej chwili mam jeszcze wciąż małe problemy, ale myślę, że to normalne po dwóch kontuzjach. Będzie coraz lepiej – mówił po meczu bohater. Niestety, lepiej nie było. Napastnik nie zachwycał, tak samo jak cała Legia. Nie strzelił gola w żadnym z kolejnych spotkań. W przegranym meczu z Omonią (0:2) wszedł w drugiej połowie, gdy Legia grała już w osłabieniu. Nie zdołał zmienić losów spotkania, ale był bliski wywalczenia rzutu karnego w dogrywce, którego jednak sędzia nie podyktował.

Aleksandar Vuković próbował w kolejnych meczach wkomponować Kante do gry z Pekhartem, ale nie zdążył tego zrobić. Były słabe mecze z Jagiellonią (1:2), i Wisłą Płock (1:0) oraz 76 minut w przegranym meczu z Górnikiem Zabrze (1:3). Potem 30-latek zagrał w debiucie Czesława Michniewicza z Dritą i był to do tej pory jego ostatni mecz. – Trudno powiedzieć, co się z nim dzieje. Odkąd trafiłem na Łazienkowską, przebywał na boisku przez osiemnaście minut. Nawet nie zdążyłem go dobrze poznać, bo ciągle ma problemy ze zdrowiem. Sam przyznaje, że wszystko posypało się w momencie, w którym doznał kontuzji kolana. Potem zaczęła się seria urazów – skomentował sam trener. Kante miał problemy po meczu z Karabachem, nie było go przez dłuższy czas w kadrze. Wrócił na ławkę w meczu wyjazdowym z Pogonią (0:0), po czym ponownie zgłosił uraz. Następnie musiał być też izolowany, choć nie miał koronawirusa. Na początku grudnia ponownie trenował indywidualnie. Reprezentant Gwinei miał wyjątkowego pecha. Co wracał do treningów, to po chwili ponownie trafiał w ręce fizjoterapeutów i lekarzy. Kluczowe w przypadku przyszłości zawodnika może być zgrupowanie w Dubaju oraz runda wiosenna.

jose Kante

Szymon Włodarczyk pod koniec poprzednich rozgrywek został włączony do pierwszej drużyny, w której zadebiutował w Gdańsku przeciwko Lechii (0:0). W obecnych rozgrywkach Włodarczyk stał się najskuteczniejszym zawodnikiem rezerw. Strzelił dziewięć goli w 13 spotkaniach. Opuścił ostatnie dwa mecze ze względu na kontuzję. - Cieszę się, że trafił do pierwszego zespołu, w którym może efektywniej pracować nad utrzymaniem i ochroną piłki. Musi panować nad futbolówką, którą będą starali mu się odebrać Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Mateusz Wieteska czy William Remy. Jeśli w „jedynce” poradzi sobie z tym elementem, to na pewno rozwinie się jako zawodnik – mówił trener Tomasz Sokołowski II. - To zawodnik z bardzo dobrym instynktem strzeleckim, z dobrymi parametrami motorycznymi i dużą inteligencją boiskową – dodał szkoleniowiec Piotr Kobierecki. W obecnym sezonie nie zagrał w „jedynce”, ale być może stałoby się to, gdyby nie kontuzja przed meczem z Widzewem Łódź w Pucharze Polski.

Trenował regularnie z pierwszą drużyną. Dostał powołanie na październikowe zgrupowanie kadry Polski U-19, z którego niestety został oddelegowany do domu razem z Arielem Mosórem. Powód? Pozytywny wynik testu u obrońcy (Włodarczyk miał negatywny wynik). Przyszłość młodzieżowca ostatnio wyjaśniał ojciec piłkarza, były napastnik Legii, Piotr Włodarczyk. - Szymon ma jeszcze półtora roku kontraktu i nie spodziewam się, by go nie wypełnił. Na dzisiaj celem jest wywalczenie sobie miejsca w kadrze pierwszego zespołu, zyskiwanie kolejnych doświadczeń w Ekstraklasie, łapanie minut. W czerwcu zobaczymy, jaki dalszy pomysł ma na niego Legia i wspólnie z klubem zastanowimy się, co dalej. Chodzi o to by syn mógł wykonać kolejny krok do przodu. Na razie jestem zadowolony z tego, jak zajmują się Szymonem w Legii – skomentował. 17-latek poleci razem z pierwszą drużyną na zgrupowanie do Dubaju.

Szymon Włodarczyk

Rafael Lopes był jedynym napastnikiem pozyskanym przez Legię latem. W sezonie 2019/20 wystąpił w 32 spotkaniach, strzelił 12 goli dla Cracovii. W rozmowie z nami mocno rekomendował go Janusz Gol, były kolega z drużyny - Rafa dobrze panuje nad piłką, potrafi grać tyłem do bramki. Radzi sobie w grze kombinacyjnej – mówił były legionista. Portugalczyk kosztował niewiele i miał za zadanie wprowadzić większą rywalizację w ataku. Jak się okazało rywalizacji nie było za wiele, minut i bramek również, ale jedna z nich była bardzo ważna.

Na początku przygotowań Lopes złapał uraz, co nie pomogło w adaptacji. Pierwszy raz wszedł na murawę dopiero 11 września w meczu z Wisłą Płock (1:0). W następnej kolejce rozegrał 45 minut z Górnikiem Zabrze (1:3), lecz nie pokazał niczego nadzwyczajnego w tym ciężkim dla Legii okresie. Meczem przełomowym mogło być spotkanie z Karabachem, które Lopes dość niespodziewanie zaczął od początku. Niestety, Legia przegrała 0:3, a 29-latek zszedł z boiska na początku drugiej połowy. Lopes zagrał też w przegranym meczu o Superpuchar Polski przeciwko byłym kolegom z Cracovii, jednak był bezradny w atakach. Kolejna szansa na dłuższą grę przyszła miesiąc później w meczu z Lechem Poznań. Portugalczyk zastąpił w przerwie Joela Valencię, „Wojskowi” przegrywali. Napastnik na swoją szansę czekał do ostatnich minut meczu i ją wykorzystał. Dośrodkowanie Filipa Mladenovicia zamienił na gola. Z bliskiej odległości pokonał Filipa Bednarka.

Po przerwie reprezentacyjnej ponownie zmierzył się z Cracovią, zmieniając w drugiej połowie Waleriana Gwilię. Legia dociągnęła prowadzenie 1:0 do końca spotkania. Ledwie trzy dni później zaczął mecz w podstawowej jedenastce przeciwko Widzewowi w Pucharze Polski. Starał się, ale że drużyna nie atakowała zbyt często bramki rywala, to za wiele nie pokazał. Ostatnie spotkanie Lopes rozegrał na początku grudnia z Lechią Gdańsk i ponownie popisał się skutecznością w końcowych minutach. Portugalczyk dopadł do strzału obronionego przez Kuciaka i wpakował piłkę do bramki. Zawodnik zagrał w sumie 142 minuty ligowe, strzelił w nich dwa gole i pokazał że można na niego liczyć. Być może po przepracowanym obozie wzrośnie jego znaczenie w zespole. Warunkiem jest jednak zdrowie, a to jesienią ciągle szwankowało.

Rafael Lopes

Maciej Rosołek doskonale rozpoczął obecny sezon. Legia pojechała na mecz Pucharu Polski do Bełchatowa i rozgromiła GKS 6:1. 19-latek strzelił w tym meczu trzy gole. Stał się najmłodszym zdobywcą hat-tricka w historii klubu. W kolejnym spotkaniu (grał jako boczny pomocnik), miał asystę z Rakowem. Wkrótce otrzymał pierwsze powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski i zadebiutował pod wodzą obecnego trenera Legii, Czesława Michniewicza. Ze względu na kłopoty kadrowe w Legii, był z konieczności ustawiany na boku pomocy i radził sobie tam ze zmiennym szczęściem. Najwięcej minut dostał w wygranym meczu z Lechem, gdzie rozpoczął w podstawowej jedenastce jako wysunięty napastnik. Rozegrał wtedy bezbarwne 60 minut i został zastąpiony debiutującym Kacprem Skibickim, późniejszym bohaterem spotkania. Z czasem zasiadł na ławce i stał się zmiennikiem. A od końca listopada rozegrał raptem 17 minut, w meczu ze Stalą Mielec (2:3).

„Rosi” ma instynkt killera, jak na swój wiek (19 lat) jest dobrze zbudowany fizycznie, potrafi wygrywać pojedynki z rywalami. Pozostaje liczyć na to, że wiosną dostanie więcej szans. To charakterny zawodnik i można się spodziewać, że na zimowym zgrupowaniu dodatkowo podkręci obroty i będzie walczył o częstsze występy. Możliwe jest też wypożyczenie zawodnika, o czym wspominał ostatnio trener Michniewicz - Rozmawiałem już z Maćkiem, być może właśnie wypożyczenie będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem. Nie ma jeszcze żadnych konkretów odnośnie jego osoby, nie są podjęte żadne decyzje – zakończył.

Kacper Kostorz wrócił do Legii na początku sezonu po wypożyczeniu do Miedzi Legnica. W rundzie wiosennej 20-letni zagrał w 15 meczach (łącznie z 1 spotkaniem barażowym), w których strzelił dwa gole i miał trzy asysty. Możliwe było kolejne wypożyczenie zawodnika, ale został powalczyć o swoje miejsce i przygotowywać się do sezonu z zespołem. Kostorz zagrał 24 minuty w meczu z GKS-em Bełchatów (6:1) w Pucharze Polski, następnie w rezerwach z Pelikanem Łowicz (1:3) i zniknął na półtora miesiąca. Powodem była mononukleoza. Zawodnik wyjaśnił całą sytuację w rozmowie Legia.Net. - Głównie leżałem w domu przez 40 dni. To był dla mnie naprawdę trudny czas. Tym bardziej, że podczas gdy byłem unieruchomiony w domu, wiele się działo w klubie – ze zmianą trenera włącznie – zakończył.

Pierwszy mecz po powrocie rozegrał w rezerwach z Huraganem Morąg i zdobył dwie bramki w 45 minut. Kostorz palił się do gry i treningów, mimo trudności - Wróciłem już na boisko, do treningów, ale nie jest łatwo wrócić do pełnej sprawności po takiej chorobie. Czasem po grypie organizm bywa osłabiony, a co dopiero 40 dniach leżenia w łóżku – mówił. Michniewicz zapowiedział, że zawodnik poleci z zespołem do Dubaju. - Jedzie z nami na obóz. Będziemy mu się przyglądać, bo on jeszcze nie dostał swojej szansy i nawet nie mógł na nią zapracować, bo chorował na mononukleozę. Później tragedia rodzinna... Jak był na wypożyczeniu w Miedzi Legnica, to zbyt dużo nie postrzelał, więc nie wiem czy będzie do rywalizacji z naszymi napastnikami, czy czeka go wypożyczenie.

Obecny sezon u Vamara Sanogo znowu stał pod znakiem leczenia kontuzji. Po czerwcowym meczu z Arką (5:1) tliła się nadzieja na ostateczny powrót napastnika do kadry. Sanogo zdobył wtedy swoją pierwszą bramkę w Legii. Niestety, uraz ścięgna Achillesa podczas treningu zweryfikował te plany. Wyrok? Półroczna przerwa. W listopadzie Francuz wrócił do treningów - Vamara Sanogo musi przejść okres rehabilitacji. Pracuje z trenerem indywidualnym. Przed nim dużo pracy. Patrząc na jego sylwetkę, to bardziej przypomina mnie niż piłkarza zawodowego. Już mu o tym powiedziałem. Oczywiście żartuję. Musi mocno popracować, bo ma olbrzymie zaległości - mówił wtedy trener Czesław Michniewicz. Dzień przed meczem ze Stalą Mielec (2:3) doszło do spotkania zawodnika z władzami klubu, na którym rozwiązano kontrakt z 25-latkiem. W barwach Legii zagrał w czterech meczach, zdobył jedną bramkę. Życzymy powodzenia na dalszym etapie kariery!

Vamara Sanogo

Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu napastników (mecze w barwach Legii/Legii II):

Tomas Pekhart - 20 meczów (13 w lidze, 2 w el. LM, 2 w el. LE, 2 w PP, 1 w SP), 1540 minut, 14 bramek, 1 asysta, 1 żółta kartka

Jose Kante - 7 meczów (4 w lidze, 2 w el. LM, 1 w el. LE), 368 minut, 1 gol, 1 żółta kartka

Szymon Włodarczyk - 13 meczów (13 w rezerwach), 981 minut, 9 bramek

Rafael Lopes - 9 meczów (6 w lidze, 1 w el. LE, 1 w PP, 1 w SP), 288 minut, 2 bramki, 1 żółta kartka

Maciej Rosołek – 11 meczów (8 w lidze, 2 w el. LM, 1 w PP), 465 minut, 3 bramki, 1 żółta kartka

Kacper Kostorz - 3 mecze (2 w rezerwach, 1 w PP), 148 minut, 2 gole

Vamara Sanogo – 0 meczów

Quiz. Rekordowe transfery z Legii

1/15 Najwyższym transferem z klubu legionistów jest przejście Radosława Majeckiego do AS Monaco, który kosztował 7 mln euro, plus bonusy. Do jakiego klubu Majecki był wypożyczony z Legii, aby się ogrywać?

Polecamy

Komentarze (51)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.