Przegląd prasy: Katastrofa
17.08.2018 12:15
Przegląd Sportowy - Rok temu była gorsza od mistrzów Kazachstanu oraz Mołdawii. Teraz odpadła z zespołami ze Słowacji i Luksemburga. Legia sięgnęła dna! Nie ma sensu pastwić się nad poszczególnymi piłkarzami. Bo nie tylko oni są jedynymi winnymi obecnego stanu rzeczy. Tego, że przez 11 miesięcy grali bez trenera, bo w klubie – z niewiadomych przyczyn – zatrudniono chorwackich szkoleniowców, którzy nie mieli większego pojęcia o prowadzeniu zespołu. Legia była dla nich miejscem, do którego zimą – razem z dyrektorem technicznym – sprowadzili wagon piłkarzy, by eksperymentować z ustawieniem, zimowymi przygotowaniami i ostatecznie udowodnić wszystkim dookoła, że do tej roboty się nie nadają. Straconego czasu w Legii nie cofną. Ktoś, czyli właściciel i prezes Dariusz Mioduski, otoczony dworem doradców, pozwalał i tolerował to rozpasanie mamiony obietnicami, że będzie dobrze. Efektów nie ma – plony niekompetencji zostały zebrane w lipcowym dwumeczu ze Spartakiem Trnawa w eliminacjach Ligi Mistrzów i teraz, w Luksemburgu. Majowy dublet zaciemnił obraz coraz większej sportowej słabości zespołu. Nikt nie zauważał, że nadciąga katastrofa. Legia zdobyła tytuł mimo 11 porażek w sezonie, średniej punktów oraz goli mniejszej niż dwa na mecz. Ale działacze mieli się dobrze.
Drużyna jest obrazem nędzy i rozpaczy. W latach 2011–17 Legia mozolnie odbudowywała pozycję w Europie. Trzykrotnie grała w 1/16 finału LE, tylko raz zabrakło jej w fazie grupowej. Aż przyszły rozgrywki 2017/18 i obecne. Przed rokiem warszawian eliminowali mistrzowie Kazachstanu i Mołdawii, co wywołało szok. Ale to nic w porównaniu z tym, co wydarzyło się teraz. Przez ponad rok samodzielnych rządów w klubie prezes Mioduski wymienił pięciu trenerów, pożegnał dyrektora sportowego Michała Żewłakowa. Do dziś nie znalazł nikogo, kto znałby się na futbolu tak, jak 102-krotny reprezentant Polski. Nie wiadomo, kto odpowie za kompromitację w Luksemburgu. Kandydatów do wywalenia na bruk nie zostało wielu.
Sport - Mistrz Polski ulegając w dwumeczu czempionowi Luksemburga zafundował nie tylko swoim kibicom, ale też całej Lotto Ekstraklasie bezprzykładny wstyd. Legia nie była w rewanżu zespołem gorszym od F91 Dudelange, ale marna to pociecha, skoro przed upływem 20 minut dała sobie wbić dwa gole. I w zasadzie już w tym momencie warszawianie ograniczyli swe szanse na awans do IV rundy do minimum. A na dodatek zawodnicy z Łazienkowskiej nie byli w stanie wykorzystać tego, że od 80 minuty gospodarze dosłownie słaniali się na nogach. Czwartek okazał się zatem jednym z najczarniejszych dni, a może nawet najgorszym, w powojennej historii Legii...
Już w 7 minucie było bowiem 1:0. Dave Turpel wykorzystał fakt, że Michał Pazdan chciał zaasekurować spóźnionego Chrisa Philippsa i obaj stoperzy zbiegli w jego kierunku. Sprytnie zagrał między nimi do niepilnowanego Patricka Stumpfa, który znalazł się sam przed Arkadiuszem Malarzem i nie zmarnował świetnej okazji. A w 18 minucie było już 2:0. Gospodarze pograli w dziadka w polu karnym Legii, Stelvio Cruz dostał zwrotne podanie od Turpela i plasowanym strzałem z 18 metrów zmieścił piłkę tuż przy lewym słupku bramki Malarza.
Fakt - Nadzieję na odwrócenie losów dwumeczu dał zawodnikom Ricardo Sa Pinto, Jose Kante, który w 33. minucie strzelił na 1:2, a w drugiej połowie doprowadził do wyrównania, ale to było za mało. To totalna katastrofa dla Legii i dla jej właściciela Dariusza Mioduskiego. Odpadnięcie z Ligi Europy oznacza, że jego klub stracił ponad 20 milionów złotych. Zatrudnienie w ostatniej chwili nowego trenera nic nie dało, Sa Pinto nie odmienił pogrążonego w kryzysie zespołu. Mało tego, już na dzień dobry potwierdził to, o czym pisało się przy jego zatrudnieniu. Po meczu niemal wpadł w szał i wszczął awanturę z sędziami.
Super Express - Nadzieje gości w 85. minucie przywrócił ponownie Kante. W ostatnich minutach Luksemburczycy zwalniali grę, Legia rzuciła wszystko na jedną kartę. Na zwycięska bramkę zabrakło czasu. Koniec świata! Polska klubowa piłka nożna przebiła dno. W III rundzie eliminacji Ligi Europejskiej Legia Warszawa została wyeliminowana przez luksemburski F91 Dudelange. Na Stade Josy Barthel gospodarze zremisowali z mistrzem Polski 2:2. Przed tygodniem w Warszawie Legia przegrała 1:2. Do IV rundy awansowała ekipa z Beneluksu spotka się z rumuńskim FC Cluj.
Gazeta Wyborcza - Rekord w szybkości odpadania z europejskich pucharów drużyny ekstraklasy ustanowiły rok temu – wydawało się, że nie do pobicia. W tamtym sezonie Legia przegrała dwumecz z mołdawskim Sheriffem Tyraspol i zniknęła z mapy piłkarskiej Europy. Lech i Arka odpadły jeszcze wcześniej i już 24 sierpnia, gdy większość europejskich lig dopiero rozpoczyna rozgrywki, polskich zespołów nie było w pucharach. W tym roku stało się to 16 sierpnia. Największym szokiem jest przegrana mistrza Polski. Legia w swoim budżecie uwzględnia grę co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy. Odpadła po meczach z półamatorskim mistrzem Luksemburga, którego dotąd największym sukcesem był awans do trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Po sezonie 2016/17, grze w fazie grupowej LM i pucharowej LE Legia miała zaznaczyć swoje miejsce w Europie. Zatrzymała się na drużynie pochodzącej z 20-tysięcznej gminy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.