News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Spostrzeżenia po meczu z Dudelange - Dno Dna

Piotr Kamieniecki, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.08.2018 18:15

(akt. 21.12.2018 15:36)

Piłkarze Legii Warszawa w dwumeczu z luksemburskim Dudelange musieli uznać wyższość rywali. To dobry moment na szersze spojrzenie. W dwa lata po grze w Lidze Mistrzów osiągnęliśmy sportowo dno dna!

Obuchem w głowę - Do Luksemburga legioniści pojechali z nadzieją na odrobienie strat. Chyba wszyscy zgodnie mówili, że łatwo nie będzie, ale to przecież Dudelange i jeśli nogi poniosą, to wynik będzie pozytywny. Niestety - pierwsze minuty to błyskawiczne sprowadzenie na ziemię. Gospodarze zdobyli dwie bramki, ale najgorsze było to, że byli zespołem dojrzalszym i lepszym piłkarsko! Drugi gol padł po pięknej wymianie podań z pierwszej piłki i precyzjnym uderzeniu. Chyba każdy kibic Legii chciałby, aby to Legia kreowała takie akcje i w ten sposób trafiała piłką do siatki. Nas niestety nogi nie poniosły. Choć rywal gubił się w defensywie i wystarczyło ich naciskać, a sami by sobie stzrelili gole. Niestety by siąść na przeciwnika, narzucić swój styl gry i swoje warunki, trzeba mieć siłę biegać. Piłkarzom Legii pary starczyło na dziesięć minut - w ten sposób grali między 46. i 55 minutą. Później gospodarze opanowali sytuację.


Jeszcze smutniejsze jest to, że na tle rywala w ofensywie dobrze prezentował się Jose Kante, życie obrońcom uprzykrzał Carlitos, ogarniał się Michał Kucharczyk. Pozostali nie byli lepsi od graczy F91 Dudelange. I to pokazuje najlepiej, w którym miejscu dziś jesteśmy, jak na zespół wpłynęła polityka transferowa i zakupy wagonów piłkarzy. Tak drużyny się nie zbuduje, za to można ją szybko zniszczyć.


Irracjonalizm
- Ricardo Sa Pinto, 48. szkoleniowiec w historii klubu, jak 39 poprzedników, nie przegrał w debiucie. Nie zmieniło to faktu, że remis w Luksemburgu nie dał Legii nic. W pomeczowej narracji Portugalczyk skupił się na roli arbitra, który jego zdaniem skończył mecz o minutę za wcześnie oraz nie podyktował rzutu karnego dla mistrzów Polski. Wtórował mu Jose Kante zwracający uwagę na kwestię "jedenastki". Całość jest jednak nieco irracjonalna, gdy - patrząc na ranking UEFA z poprzedniego roku - 59. drużyna mierzy się z ekipą 278. miejsca. Legii nie zabrakło minuty, nie zabrakło też podyktowanego rzutu karnego. Zabrakło wszystkiego - od pomysłu na grę, po przygotowanie motoryczne, aż po większą chęć wyszarpania promocji do kolejnej rundy eliminacji. Mistrzowie Polski mieli na walkę o awans 180 minut, przy których kwestia 60 sekund brzmi jak mało śmieszny żart.


Legia irracjonalnie traciła czas nie wiedząc, jak zaatakować, by pokonać defensywę złożoną z graczy, którzy do Dudelange trafili z francuskiego trzecioligowca Tours FC, szwajcarskiej czwartoligowej drużyny FC Fribourg, rezerw niemieckiej Alemannii Aachen i trzecioligowca z tego samego kraju, Preusen Munster. Sa Pinto na kłopoty posłał Eduardo da Silvę, który ostatni mecz rozegrał ponad trzy miesiące temu, a gdyby otrzymał ofertę z Brazylii, chętnie i szybko spakowałby się i wrócił do kraju pochodzenia. To pokazuje, jak wiele pracy i sprzątania ma przed sobą nowy szkoleniowiec.


Mnóstwo pracy
- Sa Pinto, który we wtorek podpisał trzyletni kontrakt z Legią, będzie miał w najbliższych dniach mnóstwo pracy. Przed meczem w Luksemburgu wydawało się, że mistrzowie Polski wskoczą na falę wznoszącą, a pewności siebie miała dodać wygrana 3:1 w Gliwicach. Nic bardziej mylnego. Stabilność to coś, czego przy Łazienkowskiej brakuje od dawna, a co gołym okiem widać po stołecznej drużynie. Po odpadnięciu z Dudelange głowy graczy Legii ponownie pogrążą się w myślach. To jednak słuszne, gdyż materiału do przeanalizowania nie brakuje.


Gdyby wskazać, od czego powinien zacząć portugalski szkoleniowiec, prawdopodobnie należałoby narysować mapę tego skomplikowanego labiryntu, pełnego pułapek. Nowy sztab musi podejść do warszawskiego wyzwania wielopłaszczyznowo. Legia nie ma obecnie stylu gry, co dobitnie pokazała konfrontacja w Luksemburgu, gdzie mistrzowie Polski grali tak, jak chciało tego Dudelange. Wyraźnie kuleje również przygotowanie motoryczne, gdyż warszawiacy mieli olbrzymie problemy z wygrywaniem pojedynków biegowych. Nie ma szybkości, nie ma myśli, nie ma też dyscypliny taktycznej, która była kluczem do sukcesów Spartaka Trnawa i Dudelange. Hasło "bij mistrza" doskonale oddawało sytuacje warszawiaków. Teraz taką szansę będę mieli tylko rywale z Polski. Trzeba dokonać wietrzenia szatni, ale tak by nie robić kolejnej rewolucji. Legia przecież ostatnio przeżyła już jedno trzęsienie ziemi i niczym dobrym się to nie skończyło. Przed Portugalczykiem piekielnie trudne zadanie.


Czas spojrzeć szerzej -
Przycisk z napisem "zwolnij szkoleniowca" stał się ulubionym guzikiem przy Łazienkowskiej. Trener to jednak twarz klubu. Twarz, od której wiele zależy, lecz nie wszystko. Są jeszcze nogi piłkarzy, ręce zarządu i wiele innych części ciała, które nie funkcjonują tak, jak powinny. Wina za ostatnie wydarzenia rozkłada się na wszystkich, również na tych, którzy źle doradzają i podejmują niewłaściwe decyzje, których w stolicy ostatnio nie brakuje. Przed Legią kolejny rok bez europejskich pucharów, kolejne czwartki, kiedy w Warszawie Ligę Europy oglądać będzie się wyłącznie w telewizji. Podobnie jak we wtorki i środy Ligę Mistrzów. Po zeszłorocznym spotkaniu z Sheriffem Tyraspol, sytuacja mistrzów Polski była trudna. Od tamtego czasu miał powstać plan, który pozwoliłby wyeliminować tego rodzaju wpadki. Nie wyszło. Teraz przy Łazienkowskiej pozostaje tylko nadzieja, że kolejne dwanaście miesięcy pozwoli na wyciągnięcie popularnych wniosków. Pytanie, czy nie będzie to nadzieja płonna. Powodów do optymizmu wiele nie ma.


Nie ma za to czasu na myślenie, jak naprawić dziurę finansową wynikającą z ponownego braku awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Pomysł musi pojawić się na już, a idea z wyprzedażą nie świeci mocno po oczach, gdyż w stołecznej drużynie nie ma wielu graczy, którzy mogliby osiagnąć cenę - przynajmniej dwóch milionów euro. 


Dno Dna - Tak nazywane są mecze Kartoflisk z ETV Ulubioną, ale można to również odnieść do sytuacji Legii. Już po meczach ze Spartakiem Trnawa wydawało się, że gorzej być nie może. A jednak! Porażka w dwumeczu z luksemburskim Dudelange pokazuje, że osiągnęliśmy Dno Dna i to w zaledwie dwa lata po tym, jak graliśmy w Lidze Mistrzów, po tym jak zajęliśmy w grupie trzecie miejsce premiowane grą w Lidze Europy. Z tamtej drużyny nie zostało już nic, tylko wspomnienie. To naprawdę sztuka by w dwa lata z klubu aspirującego do europejskich salonów zamienić się w klub, który przegrywa z każdym, jak leci. To co stało sie po poprzedniej edycji Ligi Mistrzów z drużyną, miało być przestrogą. A tymczasem jest jeszcze gorzej - wówczas przecież potrafiliśmy z kadrą liczącą 14 osób wyeliminować Panathinaikos Ateny, dziś nie dajemy sobie rady z Dudelange.

Polecamy

Komentarze (63)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.